Tradycja indyjska wyznaczyła kobiecie dwie podstawowe role społeczne – żony i matki. Zamążpójście, już od momentu narodzin dziewczynki, było celem jej życia, jednak dopiero urodzenie syna stanowiło gwarancję jej społecznej przydatności. Stąd pozycja kobiet niezamężnych i wdów, zwłaszcza nie mających męskiego potomka, była wyjątkowo niska.
Sytuacja wdów w Indiach ulegała dość znacznym zmianom na przestrzeni wieków, systematycznie prowadząc do zepchnięcia ich na margines społeczeństwa, gdzie znajdują się do dzisiaj. Wytyczne dla kobiet odnośnie postępowania po śmierci męża znajdują się już w najstarszych tekstach o charakterze prawno-obyczajowym, czyli dharmasutrach, powstałych w okresie między VI a III w. p.n.e. Wszystkie te teksty dopuszczały obyczaj nijogi, czyli współżycie bezdzietnej wdowy z bratem lub bardzo bliskim krewnym zmarłego męża w celu spłodzenia syna. Męski potomek mógł po osiągnięciu stosownego wieku dziedziczyć po zmarłym oraz składać mu ofiary. Początkowo nijoga dozwolona była bez ograniczeń, z czasem jednak wdowom nakazano powstrzymywanie się, przez rok od śmierci męża, od spożywania mięsa, miodu, soli oraz alkoholu, oraz spanie wyłącznie na ziemi. Po upływie dwunastu miesięcy kobieta mogła podjąć współżycie z bratem zmarłego męża. Jeszcze późniejszy traktat skracał “pokutę” wdowy do sześciu, zamiast dwunastu, miesięcy. Teksty prawne dopuszczały możliwość ponownego małżeństwa wdowy, jednak jedynie w przypadku, gdy poprzedni mąż zmarł przed skonsumowaniem małżeństwa lub pozostawał nieobecny przez kilka lat. Także w dharmaśastrach znalazło się przyzwolenie na ponowny związek kobiety z bliskim krewnym męża, nie tylko w przypadku, gdy mąż zmarł, ale także, jeśli postanowił zostać ascetą lub pozostawał z dala od domu przez długi czas.

Dharmaśastry jako pierwsze wprowadziły nakazy innych niż dietetyczne, wyrzeczeń dla wdów –miały one zaprzestać ozdabiania włosów i ciała, stosowania perfum, żucia betelu, spożywania posiłków więcej niż raz dziennie, oraz spania na łóżku. Kolejne teksty prawne jeszcze bardziej pogarszały sytuację wdów – jeden z najważniejszych traktatów hinduizmu, Manusmryti, nakazuje im już całkowitą ascezę. Autor tekstu, Manu Swajambhuwa, nie zabrania wprawdzie wprost nijogi ani powtórnego małżeństwa wdów, daje jednak jasno do zrozumienia, że tylko absolutny celibat zapewni wdowie możliwość osiągnięcia nieba po śmierci. Wdowa musiała więc całkowicie wyrzec się kobiecości: po śmierci męża musiała zgolić włosy, połamać wszystkie bransolety ślubne, pozbyć się wszystkich kolorowych ubrań, perfum, przyborów do makijażu oraz biżuterii. Wolno jej było nosić wyłącznie białe sari, jeść tylko dwa skromne, pozbawione przypraw posiłki w ciągu dnia, a spać mogła nie inaczej jak na ziemi.
Żaden z wymienionych dotychczas traktatów nie wspominał natomiast o obowiązku samospalenia wdowy na stosie pogrzebowym męża. Pierwsza wzmianka na ten temat pojawiła się dopiero w tekście Wisznusmryti, pochodzącym z okresu między III a IV w., którym mówi iż po śmierci męża [zaleca się wdowie] zachowanie czystości lub wstąpienie na stos. Rytuał samospalenia wdowy na stosie pogrzebowym męża określany jest mianem sati, choć w rzeczywistości sati to wdowa wstępująca na stos, która uczynkiem tym zaskarbia sobie szacunek społeczności oraz zyskuje nadzwyczajną moc. Nazwa obrzędu samospalenia wywodzi się prawdopodobnie od imienia Sati, pierwszej żony boga Śiwy. Była ona córką Dakszy, według puran potomka Brahmy, którego ten stworzył ze swego umysłu. Daksza nigdy nie polubił zięcia, a wrogość między nimi eskalowała, gdy Śiwa nie pokłonił się Dakszy w obecności wszystkich bogów. Gdy Daksza nie zaprosił zięcia na ofiarę, w której mieli wziąć udział wszyscy bogowie, boskie węże i ludzie, Sati sprawiła, by mocą jogi w jej ciele zapłonął ogień, który pochłonął jej ciało. Mąż Sati nie umarł wprawdzie, kobieta wstąpiła jednak na stos, aby ratować jego honor, tym samym dowodząc małżeńskiej lojalności i wierności.

Od XII wieku zwyczaj palenia wdów, określany mianem sati, rozpowszechnił się na cale Indie, choć największą popularność zyskał w Bengalu i Radźasthanie. W literaturze zaczęły pojawiać się dzieła wychwalające wdowy, które zdecydowały się umrzeć wraz z mężem i nadające im niemal pół boski status. Sati zyskało umocowanie religijne, warto jednak zauważyć, że znacznie istotniejsze znaczenie mogły mieć względy ekonomiczne. Zgodnie z tradycją indyjską kobieta w momencie ślubu staje się częścią rodziny swego męża, jako wdowa pozostaje więc pod opieką teściów bądź braci zmarłego. Nie mogąc wyjść za mąż ani rodzić dzieci, staje się obciążeniem dla powinowatych – wiele rodzin traktuje je gorzej niż służbę lub wyrzuca z domu nakazując odosobnienie w aśramie.
Popularność zwyczaju sati wyraźnie zmalała pod rządami Mogołów, którzy traktowali go jako samobójstwo i dążyli do jego likwidacji. Pierwszy dekret zabraniający palenia wdów wydał Humajun, spotkał się on jednak ze sprzeciwem ze strony wyznawców hinduizmu. Jego następca, cesarz Akbar wprowadził prawo mówiące, że wdowa może ponieść śmierć na stosie pogrzebowym męża dopiero po uzyskaniu zgody szefa miejscowej policji, który miał zadanie odwlekać decyzję najdłużej jak to możliwe. Całkowity zakaz sati na terenach podległych władcom mogolskim wprowadził cesarz Aurangzeb. Mniej więcej w tym samym czasie zakazy sati wprowadzali na opanowanych przez siebie terenach Europejczycy, m.in. Francuzi, Portugalczycy, i Holendrzy. Brytyjczycy sprzeciwiali się zwyczajowi sati, niezgodnemu z chrześcijańskim zakazem samobójstw, obawiali się jednak nadmiernej ingerencji w religijne i kulturowe życie na podbitych terenach. Poszczególni oficerowie na zarządzanych przez siebie terenach próbowali ograniczyć występowanie przypadków samospalenia wdów, działali jednak na własną rękę bez oficjalnego poparcia ze strony Kompanii Wschodnioindyjskiej. Na początku XIX wieku członkowie kościoła ewangelickiego w Indiach rozpoczęli kampanię przeciwko sati, na jej czele stali m.in. William Carey i William Wilberforce. Przeciwnicy samospalenia wdów efektów swoich działań doczekali się dopiero w 1829 roku, gdy gubernator generalny Indii Wiliam Bentick wydał akt uznający praktykowanie zwyczaju sati za sprzeczne z prawem. Rytuał został zakazany na terenach podlegających kontroli Kompanii Wschodnioindyjskiej. W następnych latach, kolejni brytyjscy włodarze wprowadzili jednak przepisy łagodzące zakaz – pozwalały one na przeprowadzenie ceremonii samopalenia m.in. w przypadku, gdy wdowa miała ukończone 18 lat i samodzielnie podjęła decyzję o wstąpieniu na stos pogrzebowy męża.

Zmiana sytuacji wdów była jednym z naczelnych haseł Renesansu Bengalskiego – kulturalno-społeczno-religijnego ruchu, który narodził się w połowie XIX wieku w Bengalu. Ta część Indii wyróżniała się wówczas wyjątkowo dużą ilością wdów, co mogło być efektem popularnego na tych rejonach zwyczaju określanego mianem kulinizmu. Kulinami nazywano kastę braminów, którzy posiadali prawo do poligamii i mogli posiadać nawet kilkadziesiąt żon. Bardzo często ich motywacją do ożenku był posag panny młodej, którą widzieli raz w życiu, czyli właśnie w momencie ceremonii ślubnej. W ówczesnych Indiach za mąż wydawano nawet małe dziewczynki, które nie osiągnęły jeszcze dojrzałości płciowej; ich małżonkami niejednokrotnie zostawali mężczyźni starsi od nich o kilkadziesiąt lat, często niemal na łożu śmierci. Dziewczęta zostawały więc wdowami w wieku zaledwie kilku lat. Warto też zaznaczyć, że na początku XIX wieku na terenie Bengalu nastąpiło nasilenie występowania przypadków samospalenia wdów. Niewykluczone, że akty te były efektem sprzeciwu wobec prób ingerencji kolonizatorów w lokalną kulturę lub próbą potwierdzenia przywiązania do tradycji i czystości rytualnej. Sati dokonywano bowiem szczególnie często wśród wyższych kast, które majątek zawdzięczały systemowi własności ziemskiej wprowadzonej przez kolonizatorów. Obrzęd samospalenia pokazywał, że członkowie tych warstw społecznych pozostają wierni religii i tradycjom przodków.
W 1818 roku Ram Mohan Roy, jeden z twórców Renesansu Bengalskiego, opublikował swój słynny pamflet dotyczący zwyczaju sati. Przekonywał w nim, że źródłem tego obyczaju są wyłącznie względy ekonomiczne, a więc chęć pozbycia się niepotrzebnego członka rodziny, nie ma on natomiast umocowania w tradycji wedyjskiej. Co więcej, reformator twierdził, że Manu pozmieniał nakazy hinduskich mędrców, by poprzeć swoją tezę dotyczącą sati. Ram Mohan Roy wracał do tematu sati wielokrotnie w kolejnych pamfletach, a jego celem było przekonanie rodaków do zaniechania praktykowania samopalenia wdów. Sprzeciwiał się natomiast wprowadzeniu oficjalnego zakazu przez Brytyjczyków, byłaby to bowiem zbyt daleko posunięta ingerencja w kulturę indyjską.

Kolejne brytyjskie edykty prawne doprowadziły do całkowitego zakazu przeprowadzania sati – nielegalne stało się nawet bycie świadkiem ceremonii. Mimo to, praktyka ta nie została całkowicie zapomniana i jeszcze w drugiej połowie XX wieku odnotowywano przypadki samospalenia w różnych rejonach Indii. Jednym z najbardziej nagłośnionych medialnie był przypadek Roop Kanwar, osiemnastolatki z miejscowości Deorala w stanie Radźasthan. W 1987 roku dziewczyna po trwającym niespełna rok małżeństwie wstąpiła na stos pogrzebowy męża. Po jej śmierci w miejscu kremacji co wieczór odbywały się uroczystości ku czci sati, w których uczestniczyła zarówno miejscowa ludność, jak i licznie przybyli pielgrzymi. Roop miała dobrowolnie zginąć na stosie, jednak według licznych doniesień medialnych została do tego zmuszona – mieszkańcy wsi ponoć wyciągnęli ukrywającą się w stodole dziewczynę i siłą zaprowadzili na miejsce kremacji. W reakcji na protesty społeczne po śmierci Roop Kanwar jeszcze w tym samym roku indyjskie władze wprowadziły The Commision of Sati (Prevention) Act, zakazujący udziału w ceremonii sati, pomagania w jego przeprowadzaniu oraz gloryfikacji wdowy, która dokonała samospalenia. Obecnie sati znacznie straciło na popularności, choć nadal zdarzają się kobiety, które z własnej woli lub pod przymusem decydują się na śmierć w płomieniach. W 2002 roku w jednej ze wsi w stanie Madhja Pradeś kilkaset osób było świadkami wstąpienia na stos pogrzebowy męża 65-letniej Kuttu Bai. Po śmierci kobiety okoliczni mieszkańcy zaczęli czcić ją jak boginię, władze stanu zmuszone były powołać specjalną jednostkę policji do zapobiegania szerzeniu się kultu nowego bóstwa.
Oprócz zniesienia zwyczaju sati bengalscy reformatorzy domagali się również wprowadzenia prawa do ponownego małżeństwa dla kobiet, które straciły mężów. Jednym z najbardziej aktywnych działaczy w tym zakresie był Ishvarchandra Vidyasagar – nauczyciel, filozof, tłumacz i filantrop, zagorzały zwolennik emancypacji kobiet. Uważał on, że starożytne traktaty zostały nieprawidłowo odczytane, ich treść powinna więc ulec reinterpretacji. Za swoją działalność reformator nie raz bywał opluwany na ulicy, grożono mu nawet śmiercią, jego kampania przyniosła jednak konkretne efekty – w 1856 roku został wprowadzony Hindu Widows’ Remarriage Act, legalizujący ponowne małżeństwa wdów na całym terytorium podległym Kompanii Wschodnioindyjskiej. Nowe prawo nie tylko zezwalało wdowom na ponowne małżeństwo, ale także zabezpieczało ich prawa majątkowe. Reformatorzy bengalscy wiele uwagi poświęcali zwłaszcza dziecięcym wdowom – dziewczynkom, które wydano z mąż w wieku zaledwie kilku lat, a których mężowie zmarli przed skonsumowaniem małżeństwa. Prawna zgoda na ponowne małżeństwa wdów nie spowodowała jednak wzrostu popularności tego typu związków, zwłaszcza wśród niższych kast indyjskiego społeczeństwa. Ishvarchandra Vidyasagar nie zamierzał jednak łatwo się poddać, zdołał nakłonić bogatych Bengalczyków do wypłacania sporej kwoty pieniędzy wszystkim mężczyznom, którzy zdecydują się poślubić wdowę. Wiele lat później także Mahatma Gandhi, jeden z największych myślicieli indyjskich, był zwolennikiem zmian w sytuacji wdów i wyrugowania z kultury indyjskiej zwyczaju sati.

Obecnie sytuacja indyjskich wdów jest znacznie lepsza niż w czasach, gdy bengalscy reformatorzy walczyli o jej poprawę. Wciąż jednak trudno określić ją mianem dobrej. Powtórne małżeństwa są dopuszczalne prawnie, nie cieszą się jednak powszechnym poparciem społecznym, zwłaszcza jeśli wdową jest kobieta w wyższych kast. Sati zostało praktycznie wyrugowane, poszczególne przypadki najczęściej okazują się medialnymi fake newsami. Problem jednak istnieje, o czym świadczy fakt, że ponad 6 tys. wdów musi szukać schronienia w aśramach na ulicach świętego miasta Wryndawana – część z nich samodzielnie zadecydowała poświęcić swe życie sprawom duchowym, inne zostały wyrzucone z domu przez rodziny, jeszcze inne same uciekły przed brutalnością krewnych, dla których stanowiły zbędny balast i finansowe obciążenie. Aby zarobić na utrzymanie muszą żebrać lub oddawać się prostytucji. Coraz częściej podejmują jednak walkę z tradycją – walka ta często zaczyna się od małych kroków, takich jakie poczyniły wdowy w mieście Wryndawanie. Kilka tysięcy owdowiałych kobiet postanowiło złamać wielowiekową tradycję i świętować Holi obsypując się kolorowymi proszkami. Tysiące białych sari pokryło się kolorami zabronionymi dla wdów. Trudno o bardziej wymowny bunt wobec krzywdzących owdowiałe kobiety, skostniałych norm społecznych.
Blanka Katarzyna Dżugaj