Japońscy politycy modlą się w Yasukuni – Seul i Pekin protestują

Modlić się za pokój w świątyni, w której czci się zbrodniarzy wojennych? Ponad stu japońskich polityków najwyraźniej nie dostrzegło sprzeczności i odwiedziło słynną Yasukuni-jinja w Tokio. Premier Kishida Fumio wysłał jedynie ofiarę, ale i tak ściągnął na siebie krytykę władz Chin i Korei Południowej. Świątyni Yasukuni od lat znajduje się w centrum zainteresowania japońskich meteorologów oraz azjatyckich dyplomatów. Zachwyca kwitnącymi wiśniami i powoduje międzynarodowe napięcia.

W czwartek, 21 kwietnia, w świątyni Yasukuni rozpoczęło się coroczne, trzydniowe święto. Z tej okazji chram odwiedziła ponadpartyjna grupa japońskich polityków, by – jak sami stwierdzili – modlić się za pokój na zmagającym się z kryzysem świecie. To nie pierwsza tego typu wizyta w kontrowersyjnej świątyni – wspomniana grupa polityków już wcześniej miała bowiem zwyczaj pojawiać się w Yasukuni z okazji wiosennych i jesiennych świąt oraz 15 sierpnia, czyli w dniu, w którym Japonia obchodzi zakończenie II wojny światowej. W tym roku, politycy pojawili się jednak w świątyni po raz drugi po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa. Z miejsca też wywołali międzynarodowy skandal. Z jakiego powodu?

Świątynia Yasukuni położona jest w centralnej części Tokio, w okolicach Pałacu Cesarskiego. Chram ten został ufundowany w 1869 roku, wbrew tradycji nie został jednak poświęcony żadnemu z shintoistycznych bóstw. Celem jego budowy było bowiem uhonorowanie pamięci osób poległych w służbie cesarza Japonii po 1853 roku. Yasukuni-jinja poświęcono więc duszom ponad dwóch i pół miliona japońskich żołnierzy i cywilów, którzy zginęli w takich konfliktach zbrojnych jak walki w czasie Restauracji Meiji, Bunt Satsumy, wojna japońsko-rosyjska, wojna chińsko-japońska, oraz I wojna światowa. W archiwach chramu przechowywane są nazwiska wszystkich poległych oraz daty i miejsca ich śmierci.

W czczeniu dusz ofiar konfliktów zbrojnych nie byłoby nic kontrowersyjnego, gdyby nie zdarzenie z 1978 roku. Do tzw. Księgi Dusz, czyli listy czczonych w Yasukuni dusz poległych, wpisano wówczas 1068 osób uznawanych za zbrodniarzy wojennych. Czternaście z nich należało, według Międzynarodowego Trybunału Wojskowego dla Dalekiego Wschodu, do zbrodniarzy klasy A, a więc winnych zbrodni przeciwko pokojowi. Uświęcenie w shintoistycznym chramie zazwyczaj jest natomiast związane z rozgrzeszeniem z ziemskich uczynków. O wpisaniu zbrodniarzy wojennych do Księgi Dusz zadecydowali hierarchowie chramu Yasukuni, korzystając z całkowitego rozdzielenia władzy świeckiej i duchownej w Japonii. O ile bowiem początkowo świątynia podlegała kontroli państwa, m.in. Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, o tyle od 1946 roku ma prawo do absolutnego samostanowienia. Nie jest zależna ani od władz państwowych, ani od Stowarzyszenia Chramów Shintoistycznych.

Wpisanie zbrodniarzy wojennych na listę dusz czczonych w Yasukuni od pierwszej chwili stało się zarzewiem problemów. Ze względu na kontrowersje od tego momentu żaden cesarz nie odwiedził świątyni, wizyty polityków wiążą się natomiast z dyplomatycznymi napięciami, głównie międzynarodowymi. Protestują m.in. rządy Chin, obu Korei oraz Tajwanu, które uważają czczenie zbrodniarzy wojennych za symbol japońskiej agresji. Jeden z największych konfliktów na tym tle miał miejsce w 2013 roku, gdy chram Yasukuni odwiedziło ponad stu pięćdziesięciu japońskich parlamentarzystów oraz wicepremier. Wywołało to żywą reakcję władz Chin i Korei Południowej – dyplomacja z Seulu odwołała nawet wizytę swojego przedstawiciela w Tokio.

O Yasukuni-jinja jest w Japonii głośno także z innych, mniej kontrowersyjnych powodów. To m.in. niektóre elementy architektury sprawiają, że świątynia wyróżnia się spośród innych chramów shintoistycznych. Wejście na teren Yasukuni-jinja prowadzi przez jedną z największych torī (bram) w Japonii: zbudowana ze stali konstrukcja waży ponad 100 ton, jest wysoka na 25 metrów i szeroka na 34 metry. Jest to główne torī świątyni, co ciekawe nie skierowane na południe, jako jedne z nielicznych w japońskich chramach shintoistycznych. Na terenie świątyni i w jej okolicy zlokalizowano kilka posągów m.in. pomnik pilotów kamikaze, rzeźbę upamiętniającą wojenne wdowy i sieroty oraz podobiznę Ōmury Masujirō, żołnierza uważanego za ojca nowoczesnej armii japońskiej. Na terenie chramu znajduje się ponadto miejsce słynne z drzew sakura, co sprawia, że chram Yasukuni jest szczególnie chętnie odwiedzany wiosną w czasie hanami. Wśród setek wiśniowych drzew znajduje się jedno, które japońscy meteorolodzy wykorzystują do prognozowania nadejścia pory kwitnienia sakury.

W miniony czwartek kontrowersyjną świątynię odwiedziła grupa wcale nie mała, licząca bowiem 103 parlamentarzystów, m.in. z rządzącej Partii Liberalno-Demokratycznej, Partii Konstytucyjno-Demokratycznej oraz Japońskiej Partii Innowacji. Co istotne, wśród polityków tych znajdowali się ministrowie z gabinetu premiera Kishidy Fumio. w tym Shunsuke Mutai – starszy wiceminister ds. środowiska, oraz Shingo Miyake – wiceminister spraw zagranicznych. Sam szef rządu nie pojawił się w Yasukuni, wysłał jednak mnichom rytualną ofiarę. Działanie w stylu „panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”, kultywowane także przez kilku poprzedników Kishidy Fumio – żaden japoński premier nie odwiedził Yasukuni podczas sprawowania urzędu od czasu wizyty Abe Shinzo w 2013 roku. Wizyta ta wywołała oburzenie w Korei Południowej i Chinach oraz „rozczarowanie” kluczowego sojusznika Japonii, czyli Stanów Zjednoczonych Ameryki. Tym razem również odzew ze strony Pekinu i Seulu był natychmiastowy.

Japońscy przywódcy po raz kolejny wysłali ofiary i oddali wyrazy szacunku w świątyni Yasukuni, która gloryfikuje japońską agresję i czci zbrodniarzy wojennych. Nasz rząd zdecydowanie wzywa odpowiedzialne postacie Japonii, aby przyjrzały się bezpośrednio swojej historii i pokazały poprzez swoje działanie szczere wyrzuty sumienia z powodu swojej przeszłości – czytamy w oświadczeniu ministerstwa spraw zagranicznych Korei Południowej.

Wojenna przeszłość Japonii od dawna stanowi kość niezgody w relacjach Tokio z najbliższymi sąsiadami, czyli Chinami i Koreą Południową. Państwa te mają za złe Japonii jej niechęć do odpokutowania za kolonialne rządy i brutalne działania w czasie okupacji – w przypadku Korei Południowej nieustannie jątrzącą się raną jest m.in. kwestia przeprosin i odszkodowań dla tzw. pocieszycielek, o których pisaliśmy TUTAJ. Po marcowych wyborach prezydenckich w koreańskiej prasie pojawiły się głosy o możliwości normalizacji relacji na linii Seul-Tokio, nadzieję na poprawę stosunków wyrazili także japoński premier Kishida Fumio oraz koreański prezydent-elekt Yoon Suk-yeol. Ten ostatni wysłał nawet do Tokio delegację swoich współpracowników – mają oni rozmawiać z japońskimi politykami, dyplomatami i liderami biznesu, dążąc do nawiązania bliższych więzów między oboma krajami przed planowaną na 10 maja inauguracją Yoon Suk-yeola. Wizyta ponad 100 japońskich polityków w kontrowersyjnej świątyni Yasukuni raczej nie doprowadzi do ponownego napięcia na linii Tokio-Seul, niepotrzebnie zadrażni jednak już i tak delikatną sytuację.

Blanka Katarzyna Dżugaj

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s