Dlaczego chińskie telewizje zamazują logotypy Adidasa na ubraniach gości, a pod sklep Zary w Pekinie nie da się wezwać taksówki? Chodzi o bojkot zachodnich marek, protestujących przeciwko łamaniu praw człowieka w Xinjiangu – regionie, z którego pochodzi większość chińskiej bawełny.
Kością niezgody jest kwestia mniejszości ujgurskiej, zamieszkującej Ujgurski Autonomiczny Region Xinjiang w północno-zachodnich Chinach. Ujgurowie to lud bliski kulturowo i etnicznie narodom Azji Środkowej i mówiący własnym językiem, zbliżonym do tureckiego. W Chinach żyje ich obecnie ok. 12 mln, z czego zdecydowana większość to muzułmanie. Rząd Xi Jinpinga prowadzi wobec Ujgurów politykę dyskryminacyjną, a jednocześnie intensywnie przesiedla na tereny Xinjiangu dominującą chińską ludność Han, by doprowadzić do większego zróżnicowania etnicznego i kulturowego. Ujgurowie objęci zostali programem dozoru, w ramach którego zamykani są w enklawach, przez Pekin określanych mianem obozów reedukacyjnych, przez świat zachodni natomiast porównywanych raczej do więzień. W obozach tych przymusowo sterylizuje się kobiety, wprowadza kary za odmowę aborcji, a także separuje dzieci od ich rodziców. Mówi się także o przeprowadzanych w obozach torturach i zbiorowych gwałtach. Pekin twierdzi, że Ujgurowie dążą do oderwania się od Chin, a także związani są z islamskim terroryzmem, czym zmuszają rząd Xi Jinpinga do stanowczego działania.

Wczesną wiosną tego roku Unia Europejska, Wielka Brytania, USA i Kanada nałożyły sankcje na urzędników w Chinach za łamanie praw Ujgurów. O dziwo, dramatyczna sytuacja ujgurskiej mniejszości przebiła się też do światowych mediów, a to za sprawą…wojny Chin z zachodnimi gigantami modowymi. O co poszło? O bawełnę. Chiny to jeden z największych producentów tej tkaniny na świecie – wytwarzają bowiem aż 22 proc. całkowitej jej ilości. Kluczowym regionem tej produkcji jest natomiast Xinjiang, w którym w 2019 roku wyprodukowano 84 proc. chińskiej bawełny. Oznacza to, że Xinjiang to region, w którym produkuje się niemal 1/5 światowej bawełny.

W czym jest problem? W grudniu 2020 roku BBC podała informację, według której Ujgurzy (oraz przedstawiciele innych mniejszości etnicznych) zmuszani są do pracy fizycznej na polach bawełny w Xinjiangu. Sprawa nie jest nowa, pojawiła się bowiem w mediach już rok wcześniej. Zainteresowani nią dziennikarze zwracali wówczas uwagę, że marki modowe kupujące bawełnę z Chin są pośrednio odpowiedzialne za łamanie praw ujgurskiej mniejszości – przy takiej ilości tkaniny produkowanej w Xinjiangu po prostu niemożliwe jest bowiem uniknięcie jej zakupu. Większość wskazanych przez reporterów marek zapewniła, że nie zaopatruje się w bawełnę bezpośrednio w Xinjiangu – chodzi m.in. o Nike, H&M, Zarę, Adidasa oraz Burberry. Jednocześnie Better Cotton Initiative, czyli organizacja non-profit wspierająca program zrównoważonego rozwoju w produkcji bawełny, której członkami są m.in. Nike, H&M i Zara, zawiesiła przyznawanie atestów na bawełnę produkowaną w Xinjiangu. BCI zapowiedziała jednocześnie, że nadal będzie wspierać tamtejszych rolników oraz powoła eksperta do zbadania sytuacji w Xinjiangu.

Odpowiedź była jednoznaczna: bojkot. Tyle, że…odsunięta w czasie i to mocno. Wiosną tego roku do bojkotu wymienionych wyżej marek wezwała Liga Młodzieży Komunistycznej, czyli nic innego jak młodzieżówka Komunistycznej Partii Chin. Apel podchwycili celebryci m.in. popularna wokalistka i aktorka Victoria Song, którzy zerwali współpracę z zachodnimi firmami odzieżowymi wskazanymi przez Ligę. Oferta tych marek została następnie usunięta z wielu internetowych sklepów oraz platform e-commerce m.in. JD.com, Taobao i Tmall, zablokowano możliwość robienia zakupów w należących do nich wirtualnych sklepach, a lokalizacje placówek fizycznych zniknęły z map cyfrowych – nie można nawet wezwać taksówki pod sklep po skończonych zakupach. Jednocześnie media zalały informacje rzekomo wyjaśniające sytuację na plantacjach bawełny. Rząd Xi Jinpinga od dłuższego czasu twierdzi, że jego polityka w Xinjiangu ma na celu wyciągnięcie mniejszości ujgurskiej z biedy i teraz ponownie sięgnęła po ten argument. Stąd w mediach szczęśliwi ujgurscy rolnicy zapewniający, że w Xinjiangu jest ostra rywalizacja o możliwość zatrudnienia się przy zbiorach bawełny, głównie ze względu na wysokie stawki i nikt nikogo do pracy nie zmusza.

Do walki przystąpiły też media społecznościowe, a rekordy popularności wśród internautów bił hashtag #WspierambawełnęXinjiang. Opatrywano nim m.in. filmiki pokazujące młodzież entuzjastycznie palącą swoje buty Adidasa. Momentami bojkot ten przybierał kuriozalne formy, jak choćby w przypadku kilku niezwykle popularnych telewizyjnych programów. Widzowie mogli mieć wrażenie, że obraz na ich ekranach traci ostrość, nic z tych rzeczy jednak – jakość chińskiej telewizji pozostała bez zarzutu. Po prostu producenci programów postanowili zamazać logotypy zachodnich marek modowych objętych ostracyzmem. Uczestnicy mieli więc rozmyte loga na butach, koszulkach, bluzach etc., co wyglądało szczególnie zabawnie w przypadku muzycznego show z ponad pięćdziesiątką gości na scenie.

Na tym się jednak nie skończyło. Na początku czerwca na stronie internetowej Generalnej Administracji Celnej Chin opublikowano ostrzeżenie przed niektórymi artykułami takich marek jak Nike, H&M, Zara i Gap. Chodzi o ponad 80 produktów z zakresu odzieży, butów, zabawek, szczoteczek do zębów oraz butelek dla niemowląt, m.in. bawełniane sukienki H&M dla dziewcząt, rzekomo mające zawierać barwniki lub inne szkodliwe substancje, które mogą być wchłaniane przez organizm i zagrażać zdrowiu dziecka. Artykuły te miały zostać zniszczone, zgodnie z chińskim prawem.

Wspomniane marki, jak na razie, milczą lub wyrażają się bardzo oszczędnie na temat chińskiego bojkotu. Większość z nich niemal natychmiast zanotowała mniejsze lub większe spadki na giełdach, w lipcu H&M poinformował natomiast, że jego sprzedaż w Chinach spadła o 23 proc. w drugim kwartale 2021 r. w porównaniu z tym samym okresem w roku poprzednim. To spory cios dla marki, Chiny stanowiły bowiem jeden z ich największych rynków, odpowiadając za blisko 5 proc. jej sprzedaży detalicznej. Cała ta sytuacja, chociaż może wydawać się problemem wyłącznie olbrzymich międzynarodowych koncernów i, ewentualnie, chińskich miłośników zachodniej mody, jest elementem większej układanki. To część konfliktu gospodarczego na niespotykaną dotychczas w historii skalę, konfliktu w którym udział biorą nie tylko rządy, ale i wszelkiego rodzaju siły gospodarcze. Bez wątpienia to nie pierwsza taka bitwa w tej wielopłaszczyznowej wojnie.
Blanka Katarzyna Dżugaj