W ostatnich tygodniach wraca temat pandemii. Coraz częściej mówi się o kolejnych falach, o kolejnych obostrzeniach w różnych częściach świata. Tym bardziej warto obserwować komunikaty dotyczące koronawirusa, które dopływają do nas z obszarów, o których sytuacji wewnętrznej wiemy bardzo niewiele. Bez wątpienia tak jest w przypadku Korei Północnej.
W piątek media państwowe Korei Północnej informowały o braku przypadków „gorączki” już siódmy dzień z rzędu. Korea Północna twierdzi, że wszyscy, którzy zachorowali od czasu, gdy w kraju zarejestrowano oficjalnie pierwszy przypadek COVID-19 (dopiero w maju tego roku!), już wyzdrowieli. Przypomnijmy, że Korea Północna konsekwentnie mówi o „gorączce”, a nie infekcji koronawirusem. Powodem są zarówno względy propagandowe i polityczne, jak i brak sprzętu do odpowiedniej diagnostyki.

Dane, które publikują północnokoreańskie władze nie wzbudzają jednak zaufania. Minęły dopiero trzy miesiące, odkąd nagle ogłoszono pierwsze przypadki zachorowań na koronawirusa. Przez ten czas władze unikały nazywania choroby koronawirusem. Mówi się zatem oficjalnie o „nieokreślonej gorączce chorobowej” albo „gorączce” po prostu. Koreańska Centralna Agencja Prasowa (KCAP) donosi, że około 4,7 mln pacjentów z „gorączką” wyzdrowiało w ostatnich tygodniach. A umrzeć z powodu tej choroby miałyby jedynie 74 osoby! Gdyby zaakceptować te statystyki to Korea Północna byłaby państwem o najniższym na świecie wskaźniku umieralności na COVID-19 (poza Bhutanem, gdzie jest on nieomal zerowy).

Doniesienia KCAP budzą wiele wątpliwości. Podkreśla się, że ogłoszenie braku nowych przypadków i całkowitego ozdrowienia w narodzie brzmią bardzo nienaturalnie po kilku miesiącach codziennego informowania obywateli o ilości zachorowań na „gorączkę” w danym dniu. Oczywiście, przyczyny nieufności są wielorakie. Nieprawdziwość danych może wynikać zarówno z braku możliwości przeprowadzania testów, nieodnotowywania przypadków zgonów COVID-owych, jak i z powodów politycznych.

Przypomnijmy też, że odpowiedzialnością za rozpowszechnianie „gorączki” północnokoreański reżim obarcza Koreę Południową. Kilka tygodni temu KCAP donosiła o zaobserwowanej aktywności dziwnych obiektów na koreańskim pograniczu i ostrzegała ludzi, by obserwowali i zwracali uwagę na „obce obiekty”, w tym balony, które nadlatują z wiatrem zza południowej granicy. Właśnie drogą powietrzną wirus „gorączki” miał być rozpowszechniany przez wrogą Koreę Południową. Co ciekawe, Korea Południowa nie zanegowała samej obecności balonów, a jedynie to, że mogą być wykorzystywane do roznoszenia wirusa. Faktem jest, że często specjalne, dalekodystansowe balony wypuszczane są na teren Korei Północnej przez południowokoreańskich aktywistów i niosą ze sobą ulotki oraz pendrive’y z nagranymi informacjami z różnych części świata. Władze Korei Północnej wykorzystały strach przed chorobą, by dodatkowo odciągnąć swoich obywateli od jakiegokolwiek kontaktu z tym, co nadlatuje zza granicy.
Zachowując niezbędny dystans do oficjalnych informacji, które napływają z kraju rządzonego przez dynastię Kimów można zaryzykować stwierdzenie, że sytuacja jest tam… stabilna. Władze od czasu ogłoszenia obecności „gorączki”, mimo wszystko ograniczały życie społeczne i publiczne aktywności w Korei. Jednak 27 lipca z okazji Dnia Zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej zorganizowano obchody w wielu dużych północnokoreańskich miastach. Eksperci twierdzą, że gdyby władze nie miały kontroli nad pandemią, to nie zdecydowałyby się na obchody w takiej postaci i na taką skalę.

Wieści o sytuacji wewnętrznej w Korei Północnej dopływają do nas na tyle rzadko, że warto śledzić je, gdy tylko się pojawiają. Bez wątpienia to, w jaki sposób – i czy w ogóle – północnokoreański reżim radzi sobie z pandemią koronawirusa jest informacją ważną. Z powodu zwykłej ludzkiej troski o mieszkańców kraju, których życie i tak – nawet bez koronawirusa – jest koszmarem, ale również wiele decyzji Korei Północnej w kwestiach międzynarodowych – zaangażowanie się w szeroko rozumiane konflikty ekonomiczne w Azji, problem poparcia Chin i narastającego napięcia między Koreą Północną a Południową w ogromnej mierze zależą przecież od wewnętrznej sytuacji w państwie.
Krzysztof Gutowski