To już oficjalne: aresztowany tydzień temu Dżafar Panahi ma odsiedzieć wyrok wydany ponad 11 lat temu. Co irańskie władze zarzucają słynnemu reżyserowi?
Miłośnikom kina, nie tylko irańskiego, Dżafara Panahiego przedstawiać raczej nie trzeba. To jeden z najbardziej znanych filmowców z Iranu i czołowy przedstawiciel Nowej Fali Irańskiej. Już pierwszym filmem fabularnym podbił serca nie tylko widzów na całym świecie, ale i międzynarodową krytykę, zdobywając Złotą Palmę w Cannes. Mowa, rzecz jasna, o obrazie Biały balonik (Bādkonak-e sefīd) z 1995 roku, opowiadającym o młodej dziewczynie, która chce kupić złotą rybkę.

Dżafar Panahi szybko pokazał, że jest twórcą niepokornym, nie zamierzającym poddać się wymogom irańskiego reżimu. Już w trzecim filmie zawarł wątki polityczne – nakręcony w 2000 roku Krąg (Dayereh) stanowił opowieść o opresji kobiet w jego ojczyźnie. Film zdobył kilka nagród, w tym Złotego Lwa na Festiwalu Filmowym w Wenecji, w Iranie jest jednak zakazany ze względu na swą gorzką, nieco ironiczną wymowę. Bohaterkami Kręgu są bowiem dwie kobiety – uciekinierki z więzienia, a Dżafar Panahi niemal wprost mówi, że uciekając zamieniły mniejsze więzienie na większe, czyli życie kobiety we współczesnym Iranie. Tą drogą kontestowania politycznej rzeczywistości swej ojczyzny reżyser podążał także w kolejnych filmach. Obraz Karmazynowe złoto (Talā-ye sorkh) z 2003 roku opowiadał o mężczyźnie doświadczającym nierówności społecznej i wynikającej z niej niesprawiedliwości; starszy o trzy lata Na spalonym (Offside) stanowi historię sześciu kobiet, fanek piłki nożnej, które próbują wkraść się na mecz kwalifikacyjny do Mistrzostw Świata pomiędzy Iranem a Bahrajnem – kobietom nie wolno było uczestniczyć w wydarzeniach sportowych w Iranie, bohaterki filmu przebierają się więc a mężczyzn. Jeden z jego najpopularniejszych filmów, Taxi, który zdobył główną nagrodę na berlińskim festiwalu filmowym w 2015 roku, został potajemnie nakręcony kamerą zamontowaną na desce rozdzielczej taksówki, którą sam Panahi jeździł po Teheranie. Jego rozmowy z pasażerami, stanowiącymi przekrój irańskiego społeczeństwa, pokazują trudne, codzienne życie w Republice Islamskiej.

Jak łatwo się domyślić, Dżafar Panahi nigdy nie był ulubieńcem irańskich władz. Tym bardziej, że jego zaangażowanie polityczne wykraczało poza sztukę filmową – w wyborach prezydenckich w 2009 roku reżyser poparł kandydata opozycji Mir Hosseina Mousaviego, uczestniczył też w protestach Zielonego Ruchu. Był to pokojowy ruch, którego członkowie protestowali przeciwko oficjalnym (sfałszowanym zdaniem Zielonego Ruchu) wynikom wyborów, zgodnie z którymi w wyścigu o fotel prezydenta ogromną przewagą głosów zwyciężył Mahmoud Ahmadineżad. W 2009 roku Dżafar Panahi został aresztowany, gdy uczestniczył w uroczystościach pogrzebowych Nedy Agha-Soltan – demonstrantki zabitej przez policję rządową. Ostatecznie został zwolniony, jednak kilka miesięcy później, podczas kręcenia filmu, którego akcja rozgrywała się podczas protestów Zielonego Ruchu, ponownie został aresztowany. W grudniu 2010 roku, za „szerzenie propagandy przeciwko władzom”, reżysera skazano na 6 lat więzienia i zakaz kręcenia filmów, podróżowania za granicę i udzielania wywiadów przez 20 lat. Sam Panahi powiedział wówczas, że jest ofiarą niesprawiedliwości, a jeden ze stawianych mu zarzutów określił mianem żartu.


Fot. Marjolein Katsma
Panahi odwołał się od wyroku i dzięki wpłaceniu kaucji odsiedział tylko dwa miesiące. Ze względu na zakaz podróży, nie mógł jednak osobiście odebrać nagród przyznanych na zagranicznych festiwalach ani uczestniczyć w międzynarodowych premierach swych filmów. Twierdził przy tym jednak, że i tak nie chciałby mieszkać poza Iranem, jest bowiem zakochany w swoim kraju. Dalej kręcił też filmy – już w 2011 roku we współpracy z Mojtabą Mirtahmasbem wyreżyserował obraz To nie jest film (In Film Nist). Nakręcił go we własnym mieszkaniu w Teheranie, a następnie doprowadził do przemycenia poza Iran na pendrivie ukrytym w cieście. Władze zdawały się przymykać oko na jego działalność, o ile filmy wychodzące spod jego ręki nie były jawnie polityczne i wymierzone w Republikę Islamską. Do czasu jednak.

W lipcu 2022 roku udał się do więzienia Evin, by dowiedzieć się o losy i szanse na zwolnienie trzymanych tam dwóch innych znanych reżyserów: Mohammada Rasoulofa i Mostafy Al-Ahmada. Obaj zostali zatrzymani za opublikowanie w mediach społecznościowych oświadczeń potępiających usankcjonowaną przez rząd przemoc w odpowiedzi na protesty w Abadanie po zawaleniu się budynku, w którym zginęło ponad 40 osób. Oficjalny powód aresztowania to podżeganie do niepokojów i zakłócanie bezpieczeństwa psychicznego społeczeństwa. Potępiamy represje i presję, jakiej doświadczają niezależni twórcy filmowi i wolnomyśliciele – głosi oświadczenie podpisane przez 334 irańskich twórców i aktywistów filmowych, które tuż po tym Dżafar Panahi zamieścił na Instagramie. Kiedy osobiście przybył do więzienia strażnicy poinformowali go, że ma do odbycia zaległy wyrok 6 lat pozbawienia wolności i nie wypuścili go poza mury Evin, co żona reżysera, Tahereh Saeedi, określiła mianem porwania. Niestety, tydzień później, 19 lipca, rzecznik ministerstwa sprawiedliwości Masoud Setayeshi podczas telewizyjnej konferencji prasowej zapowiedział, że Panahi musi odbyć karę zasądzoną 12 lat temu.
Wszystkie te aresztowania wywołały oburzenie w Europie – organizatorzy festiwali w Berlinie i Cannes potępili ograniczenie wolności słowa i zażądali uwolnienia reżyserów. Czy to pomoże w uwolnieniu filmowców? Na tem moment trudno, niestety, wyrokować.
Blanka Katarzyna Dżugaj