Rosyjska machina propagandowa jest dobrze znana w Polsce. Obecnych w polskiej części internetu wpisów, postów i profili wspierających Putina i rosyjską agresję na Ukrainę nikt raczej nie traktuje jako prawdziwych, z góry zakładając, że są to fake konta. Jednak nie we wszystkich częściach świata tak jest. Są kraje, w których obecność rosyjskiej internetowej propagandy nie jest wcale odbierana tak jednoznacznie. Takim miejscem są chociażby Indie.
BBC w obszernym artykule na ten temat donosi, że intensywność internetowych działań mających wykazać poparcie dla Rosji w trwającej w Ukrainie wojnie jest olbrzymia. Świetnym przykładem jest indyjska influencerka internetowa – ER Yamini. Na początku marca na Twitterze pojawił się wpis dokonany przez profil z jej zdjęciem, który to wpis zawierał hasztag #IStandWithPutin oraz filmik o ściskających się dwóch mężczyznach – symbolizujących rosyjsko-indyjską przyjaźń. Problem w tym, że… ER Yamini zarzeka się, że nigdy w życiu nie miała konta na Twitterze. Jak wielu Indusów internetowa celebrytka nie popiera otwarcie żadnej ze stron konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, ale też z pewnością nie chce być postrzegana jako prorosyjska. Jej zdjęcie zostało wykorzystane bezprawnie, podobnie jak zdjęcia i tożsamości wielu innych postaci indyjskiego życia publicznego oraz „zwykłych” Indusów.

To wszystko element zakrojonej na globalną skalę rosyjskiej walki informacyjnej. Dziennikarze BBC przeprowadzili śledztwo i zweryfikowali dziesiątki profili, na których pojawiały się wpisy popierające Rosję. Wiele z nich okazało się po prostu fake kontami zakładanymi kilka dni po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę. Zdjęcia profilowe pochodzą ze źródeł łatwo dostępnych… są to np. zdjęcia modelek z różnych części świata. Oczywiście, trzeba oddać sprawiedliwość i wspomnieć, że niektóre konta są bez wątpienia prawdziwe, a ich właściciele w bezpośrednim kontakcie przyznają się, że są autorami tych wpisów i stoją po stronie putinowskiej Rosji.

Warto zwrócić uwagę, że problem ten dotyczy w największym stopniu krajów tzw. Globalnego Południa. Nawet jeśli są to osoby “mieszkające” w USA to najczęściej ich pochodzenie jest azjatyckie lub afrykańskie. I właśnie w internetowej przestrzeni Indii, Brazylii oraz krajów afrykańskich pojawia się najwięcej wpisów, które głoszą, że obywatele tych państw “są z Putinem”. Oczywiście, jest to element kampanii wymierzonej w Zachód, w USA, a jej celem jest pokazanie, że poza “wąskim” Zachodem Europy i Ameryką Północną CAŁY świat popiera Rosję w konflikcie w Ukrainie. Jest to dodatkowy cios – na poziomie propagandy i oddziaływania na obywateli – w misternie budowane przez USA sojusze. Czy będzie to miało jakiś skutek? Czy odbiorcy takich udawanych (lub nie) wpisów wyrobią sobie niedługo odporność na rosyjską dezinformację? Nie jest to wcale oczywiste, ale czas pokaże.
Krzysztof Gutowski