Tajwańskie wojsko opracowało i wydało pierwszy w swojej historii podręcznik na temat obrony cywilnej. Zawiera on wskazówki dotyczące przetrwania w razie ataku wojskowego. Od początku wojny w Ukrainie na Tajwanie wrasta obawa przed inwazją Chin na wyspę, którą Pekin określa mianem zbuntowanej prowincji.
W tajwańskim podręczniku szczegółowo opisano, jak znaleźć schrony przeciwbombowe za pomocą aplikacji na smartfony oraz punkty zaopatrzenia w wodę i żywność. Podano też wskazówki dotyczące przygotowywania apteczek pierwszej pomocy, odróżniania syren przeciwlotniczych od innych podobnych sygnałów dźwiękowych oraz sposobów ochrony przed atakiem bombowym. Tekst pisany uzupełniony został obrazkami i grafikami, które mają pomóc odbiorcom zapamiętać najważniejsze wiadomości. Podręcznik ma być stale aktualizowany o lokalne informacje, takie jak lokalizacje schronisk, szpitali i sklepów. Jak twierdzą jego autorzy, wzorowany jest na podobnych mu publikacjach wydawanych w Szwecji i Japonii, a jego celem jest zapewnienie mieszkańcom Tajwanu przetrwania w razie inwazji militarnej.
Dostarczamy informacji o tym, jak obywatele powinni reagować w przypadku kryzysu wojskowego i katastrof, które mogą nadejść – powiedział Liu Tai-yi, urzędnik ministerialnej jednostki mobilizacji obronnej.
Jak dotąd Tajwan nie zgłosił żadnych oznak zbliżającej się inwazji ze strony Chin, od początku wojny w Ukrainie, którą Moskwa nazywa „specjalną operacją wojskową”, podniósł jednak swój poziom alarmowy. Po rosyjskiej inwazji, rząd w Tajpei z większym impetem zabrał się za realizację programu szkolenia rezerwistów. W ramach tego programu, rozpoczętego na początku marca, rezerwiści otrzymują dwa tygodnie szkolenia zamiast poprzednich pięciu do siedmiu dni i spędzają więcej czasu na treningu bojowym, obejmującym m.in. strzelanie z broni palnej. Jak stwierdził minister obrony Chiu Kuo-cheng, Tajwan wyciągnął lekcję z sytuacji w Ukrainie, gdzie ludzie otrzymywali broń i wysyłali byli do walki po zaledwie kilku dniach szkolenia. Ministerstwo obrony intensywnie promuje nowy program na swoich kanałach w mediach społecznościowych, pokazując zdjęcia rezerwistów przeprowadzających ćwiczenia ogniowe i witanych przez dzieci machające flagą i wykrzykujące wyrazy poparcia.

Freddy Lim, niezależny poseł zasiadający w parlamentarnej komisji obrony i spraw zagranicznych, powiedział Reuterowi, że rosyjska inwazja na Ukrainę sprawiła, że wielu Tajwańczyków jest bardziej zdeterminowanych do obrony wyspy i zwiększyło publiczne poparcie dla reformy szkolenia rezerwistów i obrony cywilnej.
Kiedy podejmowaliśmy te działania w przeszłości, przed Ukrainą, nazywano nas panikarzami. Już tak nie jest. Podobnie jak Ukraina, wierzę, że mamy bardzo silną wolę obrony naszego kraju – powiedział Freddy Lim.
Tajwan już od kilkunastu miesięcy stopniowo zmienia charakter swojej armii – z poborowej na zdominowaną przez ochotników armię zawodową. W ramach nowego planu rząd zamierza przedłużyć obowiązkową służbę wojskową – obecnie trwa ona zaledwie 4 miesiące. Została ona skrócona przez poprzedni rząd z dwóch lat, by zadowolić młodszych wyborców – władze uznały wówczas, że ze względu na w miarę poprawne relacje z Pekinem mogą się pokusić o taki populistyczny ruch. Teraz jednak poczucie zagrożenia wróciło – problem w tym, że reforma armii, która już wcześniej szła jak po grudzie, zajmie wiele miesięcy, a większość nowych decyzji może zostać wdrożona dopiero w przyszłym roku.

Podobnie przedstawia się sytuacja w zakresie nowego uzbrojenia, równie potrzebnego jak przeszkolenie żołnierzy – rząd w Tajpei spodziewa się, że pierwsza partia amerykańskich dronów MQ-9 Reaper, które mogą być uzbrojone w pociski i działać na dalekie odległości, będzie mogła zostać wykorzystana do 2025 roku. Co więcej, nawet po modernizacji, tajwańska armia będzie słabsza niż chińska. Prezydent Tsai Ing-wen liczy jednak, że szeroko zakrojony program modernizacji przygotuje wojsko na prowadzenie „asymetrycznej wojny” – tajwańska armia ma być bardziej mobilna i zwinna, a tym samym trudniejsza do zaatakowania.

Skąd te rosnące obawy przed Chinami? Pekin nie uznaje demokratycznie wybranego rządu Tajwanu ani żadnych roszczeń dotyczących suwerenności Tajwanu. Nigdy nie wyrzekły się użycia siły w celu przejęcia wyspy, którą określa mianem zbuntowanej prowincji. Z perspektywy Chin kontynentalnych wyspa jest integralną częścią Chin, a odzyskanie kontroli nad nią jest kluczowe. Kluczowe na tyle, że oficjalnie mówią o tym chińskie władze – na czele z Xi Jinpingiem, który zapowiedział, że powrót Tajwanu do „macierzy” to kwestia najbliższego czasu. Jaki to czas? Trudno stwierdzić, ponieważ oficjalna narracja chińska zmienia się co jakiś czas. Mieszkańcy Tajwanu czują się jednak zagrożeni. Eksperci uznają, że przejęcia kontroli w Hongkongu przy jednoczesnym zanegowaniu zasady „Jedno państwo – dwa ustroje” było pierwszą próbą rozwiązania „kwestii tajwańskiej”. Bacznie obserwowana przez Chiny inwazja na Ukrainę to – dla Tajwańczyków – kolejny dowód na to, że inwazja na wyspę jest realnym celem i planem Chin, dla obywateli Tajwanu zaś zagrożeniem bardziej rzeczywistym być może niż kiedykolwiek w przeszłości.
Blanka Katarzyna Dżugaj