Murem za rosyjskim mundurem – Syria to najwierniejszy sojusznik Moskwy w czasie wojny w Ukrainie. Wiele wskazuje, że nie tylko w ramach wsparcia teoretycznego – według doniesień medialnych Damaszek wysyła do Ukrainy swoich bojowników. Skąd tak zagorzałe poparcie ze strony Baszszara al-Assada?
Państwa arabskie są zbyt mocno uwikłane w relacje bezpieczeństwa, handlu i importu surowców energetycznych z Rosją, by łatwo i otwarcie potępić rosyjską agresję na Ukrainę. Początkowo większość powstrzymywała się od zabierania głosu w tej kwestii, z czasem jednak przynajmniej oficjalnie przychyliły się do stanowiska Zachodu. W marcu prawie wszystkie kraje Bliskiego Wschodu podpisały rezolucję ONZ potępiającą rosyjską inwazję na Ukrainę – spośród 193 krajów członkowskich ONZ 141 głosowało za poparciem wniosku, kolejne 35 wstrzymało się od głosu, przeciw uchwale głosowało tylko pięć. Syria była jedynym państwem bliskowschodnim wśród tej piątki (choć gwoli ścisłości należy przyznać, że kilka, m.in. Irak, wstrzymało się od głosu). Niemniej, na Syrię Rosja może liczyć niemal (bo w polityce nigdy nie wiadomo) bezwarunkowo. Dlaczego? Oczywiście ze względu na pomoc, jakiej Moskwa udzieliła reżimowi Baszszara al-Assada w czasie syryjskiej wojny domowej.

Rosja wkroczyła do akcji w 2015 roku, gdy al-Assad miał spore kłopoty. Wsparcie rosyjskich wojsk pozwoliło mu przeciwstawić się siłom opozycyjnym, a nawet odbić niektóre ważne terytoria. Moskwa zapewniła więc reżimowi Baszszara al-Assada przetrwanie, Syrię popchnęła zaś w jeszcze większe odmęty chaosu i kryzysu humanitarnego. Oczywiście, wsparcie dla al-Assada nie było podyktowane dobrocią serca czy osobistą sympatią – Federacja Rosyjska miała w tym swój interes, choćby utrzymanie cennego sojusznika w tym regionie, wzmocnienie swojej pozycji na Bliskim Wschodzie, kontrakty na odbudowę i przeciwstawienie się USA. Co więcej, oprócz wsparcia militarnego Federacja Rosyjska nie dała Syrii wiele więcej – wparcie finansowe było nieznaczne, na niwie dyplomatycznej Moskwa nie zdołała przeforsować w ONZ planu, dzięki któremu reżim przejąłby kontrolę nad pomocą udzielaną na terenach kontrolowanych przez siły opozycji, ani złagodzić amerykańskich sankcji. Na pewno też Władimir Putin nie poprze planów al-Assada odnośnie odbicia tych rejonów Syrii, które wciąż pozostają pod kontrolą sił opozycyjnych. Dlaczego? Wiązałoby się to z konfliktem z Turcją, a to jest obecnie Moskwie bardzo nie na rękę.

Rosja czerpie natomiast spore zyski z niektórych gałęzi gospodarki – np. przejęła znaczną część syryjskiej produkcji fosforanów. W 2017 roku Federacja Rosyjska doprowadziła także do przedłużenie dzierżawy bazy morskiej w Tartus, mającej kluczowe znaczenie strategiczne dla rosyjskiej marynarki wojennej. Putin zbudował też w Syrii rosyjskie bazy morskie i lotnicze, m.in. bazę lotniczą Humaymim w prowincji Latakia.
Teraz też Baszszar al-Assad siedzi zapewne jak na rozżarzonych węglach – z jakiejkolwiek bowiem strony nie patrzeć, rosyjska agresja na Ukrainę stawia go w trudnej sytuacji. Przede wszystkim, popierając Putina ryzykuje nałożeniem na Syrię kolejnych sankcji, a już te dotychczasowe fatalnie odbiły się na syryjskiej gospodarce. W razie przedłużających się działań wojennych w Ukrainie, Rosja może zażądać od Damaszku nie tylko ochotników, ale i regularnych oddziałów wojskowych, nie mówiąc już o wsparciu finansowym. Ponadto, Władimir Putin nie będzie w stanie dalej udzielać pomocy wojskowej Syrii, co oznacza dla al-Assada ryzyko utraty władzy lub przynajmniej kolejną eskalację działań wojennych. Zachodnie sankcje, jeśli faktycznie sparaliżują rosyjską gospodarkę, nie pozostaną bez wpływu także na sytuację gospodarczą Syrii. Niemniej, syryjski reżim ma u Moskwy dług wdzięczności i teraz go spłaca.

Ponoć kwestie uznania niepodległości Ługańska i Doniecka oraz inwazji na Ukrainę Moskwa i Damaszek omówiły już na początku tego roku – oczywiście, na korzyść rosyjskich planów. Według premiera Khaleda Abbouda, Moskwa wręcz poprosiła Damaszek o wydanie zgody:Putin wysłał swojego ministra obrony do Syrii nie w celach turystycznych, ale by poprosić Baszara al-Assada o pozwolenie na inwazję na Ukrainę. Baszszar al-Assad natychmiast odpowiedział prezydentowi Putinowi i pozwolił mu to zrobić, mówiąc: „Zaufaj Bogu i idź”. Niestety, Władimir Putin Bogu zaufał. Tuż przed wybuchem wojny minister obrony Rosji Siergiej Szojgu odwiedził Damaszek, gdzie spotkał się z prezydentem al-Assadem. Oficjalnie mieli omówić współpracę wojskowo-techniczną w ramach wspólnej walki z terroryzmem. Kilkanaście dni później, już w Moskwie, minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow spotkał się ze swym syryjskim odpowiednikiem Fajsalem Meqdadem – przedstawiciel syryjskiego reżimu poparł wówczas decyzję Rosji o „uznaniu niepodległości” republik ługańskiej i donieckiej oraz obiecał współpracę z tymi terytoriami. Dzień po inwazji Baszszar al-Assad zadzwonił natomiast do Władimira Putina i pochwalił rosyjski atak na Ukrainę, mówiąc, że jest to „korekta historii”.

Reżim syryjski przyjął antyzachodnią narrację, obecną m.in. w wypowiedziach przedstawicieli Iranu i Korei Północnej. Minister spraw zagranicznych Fajsal al-Meqdad stwierdził, że jego kraj opowiada się po stronie Rosji ponieważ dziki Zachód nie jest zdolny do samokontroli i tak, jak wspierał terroryzm w Syrii, tak teraz wspiera nazizm w Ukrainie. Syria robi też wszystko, by manifestować swoje poparcie na arenie międzynarodowej i sprawiać wrażenie, że stanowisko władz jest stanowiskiem narodu syryjskiego. W minioną środę studenci i profesorowie Uniwersytetu w Damaszku zorganizowali demonstrację solidarności z Rosją i jej obywatelami w obliczu polityki USA i Zachodu, która ma na celu podważenie jej bezpieczeństwa i stabilności. Uczestnicy wiecu wymachiwali flagami Syrii i Rosji oraz skandowali hasła poparcia dla Rosji i potępienia wrogiej polityki państw zachodnich. Według niezależnych mediów syryjskich akcja ta niewiele miała jednak wspólnego ze spontanicznością, nie była też oddolną inicjatywą społeczności akademickiej. Dziennikarze Halab Today ustalili, że syryjski wywiad skierował do Uniwersytetu w Damaszku rozkaz zorganizowania wiecu w celu poparcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W ubiegłym tygodniu służby bezpieczeństwa reżimu zorganizowały, zresztą, wiele innych wieców poparcia wobec Federacji Rosyjskiej w różnych regionach Syrii, a w planach mają kolejne.

Fot. Halab Today
W ubiegłym tygodniu Władimir Putin zatwierdził sprowadzenie ochotniczych bojowników z Bliskiego Wschodu, zwłaszcza z Syrii. Ponoć wpłynęło 16 tys. zgłoszeń, Moskwa nie podała jednak ilu chętnych pochodzi z poszczególnych krajów. Jeśli prawdą są doniesienia syryjskiej opozycji akcja werbunkowa prowadzona przez Grupę Wagnera trwa już od kilku dni m.in. we wschodniej prowincji Deir el-Zour w pobliżu granicy z Irakiem. Do tej pory miały się zapisać dziesiątki tamtejszych mężczyzn, którym Federacja Rosyjska oferuje od 200 do 300 dolarów za walkę w Ukrainie przez sześć miesięcy. Niektóre arabskie media piszą o pensji w wysokości 1100 dolarów za walkę w Ukrainie, plus prawie do 7700 dolarów odszkodowania za obrażenia, a ich rodziny do 16500 dolarów odszkodowania, jeśli polegną oni w walce. W kontrolowanym przez rząd mieście Ethraya na północy Syrii, Rosjanie poprosili wyższych oficerów z 5. Korpusu wspieranej przez Rosję armii syryjskiej o rekrutację młodych mężczyzn z doświadczeniem, którzy są gotowi udać się na Ukrainę. Chodzi głównie o bojowników mających doświadczenie w walce miejskiej, które może pomóc w zdobyciu Kijowa. Na południu kraju natomiast, według nieoficjalnych doniesień udało się zwerbować 3 tys. osób. Zapisy trwają także na zamkniętych grupach na Facebooku.

W przypadku Syrii jest z czego rekrutować, w wyniku trwającej ponad dekadę wojny domowej w kraju tym powstało wiele dobrze uzbrojonych milicji i grup paramilitarnych, działa też spora liczba najemników. To liczeni w dziesiątkach tysięcy żołnierze tzw. Narodowych Sił Obrony, w tym wspieranych przez Rosję jednostek pomocniczych i milicji, które walczyły u boku armii syryjskiej, m.in. Liwa al-Quds, czyli założonej w 2013 roku palestyńskiej milicji, która działa jako część prosyryjskich sił rządowych w Syrii, oraz Suqur al-Sahra – zbrojnego oddziału prywatnej milicji powiązanej z syryjską armią. Biorąc pod uwagę opłakaną sytuację syryjskiej gospodarki Moskwa może nie mieć problemu z werbunkiem – dla wielu mężczyzn będzie to jedyna szansa zapewnienia przetrwania ich rodzin. Potwierdza to raport opublikowany przez funkcjonującą obecnie we Francji organizację non-profit Syryjczycy dla Prawdy i Sprawiedliwości. Jej aktywiści twierdzą, że już przed oficjalną zgodą Putina syryjskie służby bezpieczeństwa związane z rządem otworzyły możliwości werbunkowe dla syryjskich bojowników, którzy chcą walczyć po obu stronach wojny w Ukrainie. W raporcie przytoczono słowa chłopaka, który niedawno ukończył obowiązkową służbę wojskową w armii syryjskiej i zgłosił się do do sił rosyjskich w Ukrainie. 28 lutego powiedział on działaczom organizacji Syryjczycy dla Prawdy i Sprawiedliwości:
Jakiś czas temu zostałem wycofany ze służby wojskowej w rezerwie. W Syrii warunki życia są ciężkie – po demobilizacji nie mogłem znaleźć pracy, a sytuacja jest tragiczna. Nie ma elektryczności, ogrzewania ani gazu w domu. A potem, przez czysty przypadek, usłyszałem, że rejestruje się nazwiska chętnych do walki na Ukrainie.
Na skutek trwającej ponad dekadę wojny gospodarka Syrii znajduje się w opłakanym stanie. 80 proc. społeczeństwa, czyli dziewięciu na dziesięciu Syryjczyków, żyje w ubóstwie. Około 13,4 mln Syryjczyków, czyli ponad 70 proc. ludności, ma problemy z zaspokojeniem codziennych potrzeb, a ceny podstawowych artykułów żywnościowych są 29 razy wyższe niż w marcu 2011 roku. Odsetek osób zagrożonych głodem wzrósł do 60 proc. – to najwyższa liczba w historii konfliktu syryjskiego. Pół miliona dzieci jest chronicznie niedożywionych. Na niektórych obszarach północno-zachodniej Syrii ostre niedożywienie zbliża się do progu awaryjnego 15 proc. wśród dzieci przesiedlonych i żyjących w trudno dostępnych obszarach i obozach. Część regionów, zwłaszcza tych kontrolowanych przez rząd, cierpi z powodu permanentnego niedoboru podstawowych artykułów spożywczych, w tym chleba. W 2021 roku produkcja pszenicy spadła o ponad 60 proc. – teraz, gdy walki na Ukrainie odcięły aż 30 proc. światowego eksportu pszenicy, ceny żywności jeszcze bardziej wzrosną, a klęska głodu przybierze jeszcze bardziej przerażające rozmiary. W Syrii rośnie inflacja, a wartość lokalnej waluty gwałtownie spadła, co oznacza, że nawet 200 dolarów może oznaczać być albo nie być dla wielu syryjskich rodzin. Zwłaszcza, że regularna pensja żołnierza to od 15 do 35 dolarów miesięcznie. Ponoć niektórzy rekruci chcą także wykorzystać wojnę do ucieczki z Syrii – z Ukrainy przedostając się do Europy zachodniej.

Inna rzecz, że zdaniem wielu miejscowych aktywistów, liczba już zwerbowanych ochotników może być mocno przesadzona. Jej zawyżanie może stanowić element rosyjskiej propagandy, tak jak materiał filmowy wyemitowany przez jedną z rosyjskich telewizji. Ponoć nagrany w Syrii krótki filmik przedstawia uzbrojonych mężczyzn w mundurach – rzekomo ochotników. Mężczyźni wymachiwali rosyjską i syryjską flagą oraz trzymali tabliczkę z literą „Z” – używaną na rosyjskich pojazdach opancerzonych w Ukrainie, i stanowiącą obecnie symbol wsparcia dla wojsk rosyjskich. Analitycy twierdzą jednak, że na nagraniu pokazani są żołnierze Syryjskiej Armii Arabskiej, czyli lądowych wojsk armii syryjskiej. Oznaczać to może, że na Ukrainę bynajmniej nie wybierają się jako ochotnicy, lecz z rozkazu Baszszara al-Assada. W Internecie rozprzestrzeniły się ponadto dezinformacje o rekrutach syryjskich. W zeszłym tygodniu udostępniono zdjęcia syryjskiego żołnierza, który miał zginąć w Ukrainie, dość szybko okazało się jednak, że w rzeczywistości zginął w swojej ojczyźnie i to w 2015 roku. Gwoli prawdy dodać należy, że wspierani przez Turcję rebelianci w północnej Syrii również szykują się do wysłania bojowników do Ukrainy, tyle że w celu walki po przeciwnej stronie niż wojska Federacji Rosyjskiej.

Fot. zrzut ekranu z nagrania
Niezależnie od liczebności (ponoć ma być ich docelowo 20 tys.) i (mocno kwestionowanych przez ekspertów wojskowych) umiejętności bojowych, syryjscy żołnierze będą stanowić pewne wsparcie dla sił rosyjskich, zwłaszcza w przypadku przedłużających się działań wojennych. W dodatku, wielu z nich nie uniknie konieczności zabicia muzułmanina – wyznawcy islamu stanowią wprawdzie zaledwie 0,9 proc. ukraińskiego społeczeństwa, walczą jednak tak, jak wyznawcy innych religii. Mundur przywdział nawet mufti ukraińskich muzułmanów, szejk Saed Ismailow, który już w piątek zaapelował do syryjskich mężczyzn, by nie wstępowali w szeregi rosyjskiej armii.
Nie róbcie tego, nie przyjeżdżajcie do naszego kraju, by nas zabijać. Nie bądźcie wspólnikami w zbrodni i grzechu, a zamiast tego stańcie się obrońcami wolności i sprawiedliwości. My, ukraińscy muzułmanie, bronimy swego kraju i mamy zagwarantowane przez Boga prawo do chronienia się przed zewnętrzną agresją – powiedział Saed Ismailow.
Mufti przywołał stanowisko Al Madżlis Al Islami Al Surya, co można przetłumaczyć jako Syryjska Rada Islamska. Organizacja ta powstała w Stambule w 2014 roku, a więc już po wybuchu wojny domowej i choć nie pełni doniosłej roli w wydarzeniach w Syrii opowiada się przeciwko reżimowi Baszszara Al-Assada. W oficjalnym oświadczeniu jej członkowie napisali:
Rekrutacja najemników z Syrii odbywa się wyłącznie w ramach szeregów wojskowych reżimu Baszszara al-Assada. Nazywanie Syryjczyków najemnikami jest niedopuszczalne. Mordercy z rodu Assadów sami zabijali Syryjczyków.
Syryjscy publicyści nie kryją rozżalenia, podkreślając, że do wojny w Ukrainie mogłoby nie dojść, gdyby państwa zachodnie nie dały Putinowi zielonego światła w Syrii. Ośmielony umiarkowaną reakcją ze strony zachodnich mocarstw rosyjski przywódca uczynił bowiem z Syrii „perwersyjny poligon”, który wykorzystał do eksperymentowania z różnymi rodzajami działań wojennych m.in. użyciem konkretnych systemów broni i masowym stosowaniem dezinformacji. „Sprawdzał” także akcje przeciwko cywilom, choćby ataki na szpitale i szkoły, masowy ostrzał mający złamać morale mieszkańców obleganych miast, przemoc seksualną. W taki sam sposób odczłowieczał Syryjczyków walczących z reżimem Baszszara al-Assada określając ich mianem terrorystów, jak dziś Ukraińców. Patrząc na to, co dzieje się w Ukrainie, trudno nie przyznać tym publicystom racji.
Blanka Katarzyna Dżugaj