Gwiazda kina, Raveena Tandon, odprawiła ceremonię „pogrzebową” swojego ojca jako pierworodne dziecko nie licząc się z krytyką konserwatywnych hindusów. Dlaczego jej decyzja wywołała kontrowersje?
W miniony weekend indyjskie media i internet (jak to zazwyczaj bywa ten ostatni przede wszystkim) skupiły się – oprócz politycznych bieżących przepychanek i tematyki pandemicznej – na zdjęciach i filmach przedstawiających aktorkę Raveenę Tandon przeprowadzającą ostatnie rytuały towarzyszące kremacji swojego ojca – reżysera i producenta filmowego Raviego Tandoda, który zmarł w piątek. Nie sama śmierć 87-letniego reżysera o ogromnym dorobku była jednak główną przyczyną zainteresowania internautów. Ich uwaga skupiła się na Raveenie Tandon niosącej gliniany dzban, rozbijany w czasie rytuałów kremacyjnych przez wyznawców hinduizmu. Towarzyszył jej brat oraz mąż.

Można by spytać: „I co w tym dziwnego?” Dla mieszkańców Indii jest to jednak obraz budzący skrajne emocje. W hinduizmie ostatnie rytuały odprawiane są przez najstarszego syna zmarłego lub też któregoś z pozostałych męskich członków rodziny. Ceremonię kremacji kończy rytualne rozbicie lub przedziurawienie spalonej czaszki zmarłego kijem lub rozdeptanie jej przez prowadzącego obrzęd, w celu ostatecznego uwolnienia jego ducha z ciała. Kobiety są tradycyjnie wyłączone z odgrywania kluczowej roli w tym rytuale, a nawet z uczestnictwa w obrzędach i obecności na miejscu kremacji w ogóle. Powody nie do końca są znane i pewne, chociaż krąży na ten temat wiele powszechnych opinii. Kobiety mają być zbyt słabe i wrażliwe. Mają tez być w czasie opłakiwania swojego męskiego krewnego szczególnie narażone na bycie opętanymi przez demony. Itp… Itd…

Historycznie sytuacja nie jest jednoznaczna. Najstarsze teksty niejednokrotnie informują o sytuacjach, kiedy kobieta może przewodzić ceremoniom pogrzebowym, a i obecność kobiet w ogóle w czasie tych obrzędów nie jest niczym dziwnym. Wraz z biegiem czasu główny nurt hinduizmu stawał się jednak coraz bardziej konserwatywny. Jak chcą niektórzy – w wyniku poczucia zagrożenia ze strony innych systemów religijnych począwszy od buddyzmu, a na chrześcijaństwie skończywszy. Dominująca bramińska tradycja preferowania najstarszego syna jako głównej postaci w czasie antjeszti (ceremonii pośmiertnych, dosł. „ostatniej ofiary”) wynikała z dawnego, jeszcze wedyjskiego (czyli związanego z najstarszą uchwytną w tekstach tradycją religijną Indii) przekonania o reinkarnacji wewnątrz rodu oraz przejmowania wiodącej roli w rodzinie po ojcu przez najstarszego syna.

W mniejszych miejscowościach i na wsiach kobiety nadal nie uczestniczą w ogóle w obrzędach pośmiertnych. W miastach widok kobiet w czasie kremacji czy też wysypywania prochów zmarłego do rzeki nie jest już niczym dziwnym. Oczywiście, również przewodzenie ceremonii kremacyjnej przez kobietę zdarza się współcześnie, ale nie cieszy się pełną społeczną aprobatą, a z pewnością nie jest czymś, co można zaobserwować wśród ważnych osób obecnych w indyjskim życiu publicznym. Zdarza się to jednak coraz częściej, czego przykładem jest podobna sytuacja z lipca tego roku, kiedy to ceremonia pogrzebowa innego reżysera Raja Kushala była przeprowadzona przez jego żonę – aktorkę Mandirę Bedi.

Dlaczego w ogóle warto wspominać o tych jednostkowych przypadkach? Przede wszystkim są one dowodem zmian, które zachodzą w świadomości społecznej Indusów, ale też manifestacją światopoglądową. Kobiety uczestniczące w życiu publicznym, a także inni członkowie ich rodzin (bo nie wydaje się, żeby to była wyłącznie jednostkowa decyzja) nie boją się zamanifestować swojego przywiązania do zmarłej osoby właśnie w ten sposób, a jednocześnie nie zrywając z tradycją (wszak są to nadal ceremonie religijne) zaprezentować inne jej rozumienie. Raveena Tanon odprawiła ceremonię „pogrzebową” swojego ojca jako pierworodne dziecko nie licząc się z krytyką konserwatywnych hindusów. Taka decyzja we współczesnych, skąpanych w oparach nacjonalistycznego i ultrakonserwatywnego pojmowania hinduizmu, Indiach jest bez wątpienia warta dostrzeżenia i refleksji.
Krzysztof Gutowski