Dziesięć lat po Jaśminowej Rewolucji Tunezja boryka się z poważnym kryzysem ekonomicznym. W 2022 roku zadłużenie kraju ma sięgnąć ponad 80 proc. PKB, a w budżecie może zabraknąć pieniędzy na wynagrodzenia w sektorze publicznym. W tej sytuacji religijny przywódca Tunezji wezwał obywateli do przekazywania darowizn na rzecz państwa.
Othman Battikh, wielki mufti Republiki Tunezji, wydał komunikat prasowy, w którym zwrócił się do zamożnych i hojnych obywateli kraju oraz Tunezyjczyków mieszkających zagranicą. Apelował w nim o solidarność ze swoim krajem i przyjście mu z pomocą, aby mógł on przezwyciężyć kryzys gospodarczy i społeczny. Swoją prośbę duchowny kierował przede wszystkim do wszystkich tych, którzy na przestrzeni ostatnich dwóch lat przyczynili się do zakupu sprzętu medycznego na rzecz szpitali, aby ratować osoby zarażone koronawirusem.
W tych trudnych warunkach gospodarczych i społecznych wasza ojczyzna wzywa was do kontynuowania tego daru i fali hojności, aby wydobyć kraj z kryzysu – czytamy w komunikacie.
Mufti stwierdził, że darowizny na rzecz państwa to nie poświęcenie ani strata, lecz moralny i religijny obowiązek. Należy je rozumieć nie jako wyrzeczenie, ale handel z Bogiem, w którym nagrodą jest stabilność społeczna, postęp i spokój, niezbędne do nadrobienia zaległości wobec bardziej rozwiniętych państw i narodów. Ukochanej Tunezji nie należy więc skąpić.


Skąd ten niecodzienny apel? Tunezja nie dość, że najłagodniej przeszła rewolucję, to jeszcze odniosła największe sukcesy na drodze przemian. Obalono reżim polityczny i ustanowiono demokrację, w efekcie czego nastąpiło wiele pozytywnych zmian społeczno-politycznych m.in. w zakresie walki z przemocą wobec kobiet i dyskryminacją rasową. Równie wiele pozostało jednak bez zmian – choćby korupcja, nepotyzm, brutalność i wszechwładza policji, mało wydolna gospodarka, bezrobocie sięgające nawet 30 proc. w niektórych rejonach kraju, oraz fundamentalizm religijny. Wszystkie te problemy wciąż mają się dobrze, niektóre nawet lepiej niż przed Jaśminową Rewolucją. I właśnie teraz wydają owoce w postaci jednego z najniebezpieczniejszych kryzysów gospodarczych od czasu uzyskania przez Tunezję niepodległości.

Dewaluacja tunezyjskiej waluty doprowadziła do wzrostu cen i bezprecedensowej stopy inflacji szacowanej dziś na 6,2 proc. Po dwóch latach pandemii koronawirusa 600 tys. mieszkańców kraju spadło poniżej granicy ubóstwa, a stopa bezrobocia wiosną 2021 roku wynosiła 17,8 proc. Produkcja i eksport osiągnęły najniższy poziom w historii. Pod koniec 2021 roku Tunezja obniżyła prognozy wzrostu PKB do 2,6 proc., w porównaniu z poprzednią prognozą wynoszącą 4 proc. Deficyt budżetowy osiągnął rekordowe 11,4 proc. i według analityków będzie się powiększał. Zadłużenie zagraniczne Tunezji przekroczyło 40 mld dolarów, i stanowi ponad 85 proc. PKB. Ekonomiści obawiają się, że państwo może nie być w stanie w najbliższym czasie wypłacić wynagrodzeń pracownikom z sektora publicznego.

Jak do tego doszło? Problemy, zwłaszcza w zakresie zadłużenia, to w dużej mierze spadek po epoce Zine El-Abidine Ben Alego. Największą część długu, czyli 22 mld dolarów, porewolucyjne rządy odziedziczyły właśnie po obalonym dyktatorze. Kolejne gabinety były zmuszone do regularnego pożyczania pieniędzy na spłatę starszych długów. Do tego doszedł znaczny wzrost wartości nominalnej pracowników publicznych. Tunezja ma około 700 tys. pracowników publicznych, w tym nauczycieli szkolnych i akademickich. W 2020 r. łączny koszt ich wynagrodzeń wyniósł około 5,6 mld dolarów, pochłaniając w ten sposób prawie 70 proc. rocznych zasobów państwa. Sektor prywatny niemal zamarł, głównie ze względu na biurokrację i łapówkarstwo – podobnie zresztą rzecz ma się w przypadku potencjalnych inwestorów zagranicznych. Tunezyjczycy słyszeli już takie obietnice. Od momentu obalenia prezydenta Zine El-Abidine Ben Alego w 2011 roku w Tunezji władzę sprawowało 10 rządów, co odstraszało inwestorów i utrudniało skuteczną walkę z korupcją i bezrobociem. Ataki terrorystyczne, a później pandemia koronawirusa spowolniły z kolei rozwój jakże istotnej dla gospodarki Tunezji branży turystycznej.

Do tego dochodzi nepotyzm, korupcja, niestabilność polityczna, która utrudnia zdobywanie inwestycji zagranicznych, a od 2019 roku także…prezydent. Mówiąc dyplomatycznie, Kais Saied jest sceptyczny wobec pomocy międzynarodowej i inwestycji z zewnątrz, co wielokrotnie podkreślał na forum publicznym. Zerwał on nawet rozmowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w sprawie pakietu pożyczek – dopiero obniżenie oceny Tunezji z B3 do Caa1 przez agencję ratingową Moody’s sprawiła, że zmienił zdanie. Cóż z tego, skoro latem 2020 roku rozmowy znowu zostały zawieszone po tym, jak Saied przejął władzę wykonawczą w kraju. Wznowił je dopiero w grudniu nowy rząd. Kolejne gabinety próbowały ograniczać wydatki publiczne i wprowadzać dotacje dla młodych przedsiębiorców, na przeszkodzie stał jednak m.in. największy związek zawodowy Tunezji. Nic więc dziwnego, że na przestrzeni ostatniej dekady, przedstawiciele poszczególnych sektorów gospodarki oraz sfrustrowani młodzi bezrobotni wielokrotnie wychodzili na ulice, by domagać się reform. Jakich? Przede wszystkim związanych z systemem podatkowym i właściwym dysponowaniem istniejącymi zasobami finansowymi,. Międzynarodowy Fundusz Walutowy wzywa ponadto do obniżenia płac w sektorze publicznym, które rosły nieproporcjonalnie szybciej do wynagrodzeń w innych branżach, tunezyjski bank centralny natomiast do aktywowania dwustronnej współpracy finansowej w celu zmobilizowania jak największej ilości zasobów zewnętrznych. Tymczasem, jak wynika z informacji agencji Reuters, tunezyjskie władze planują wprowadzenie nowych podatków oraz podniesienie cen paliw i energii elektrycznej, by załatać dziurę budżetową.


Wśród ekonomistów rośnie obawa, że Tunezja już wkrótce stanie na krawędzi bankructwa, wśród kulturoznawców natomiast, że ludność kraju zechce dokończyć to, co zaczęła w 2011 roku. Nie bez powodu bowiem, eksperci określają działania, które doprowadziły do obalenia Zine El-Abidine Ben Alego mianem niedokończonej rewolucji.
Blanka Katarzyna Dżugaj