Z chińskiego App Store zniknęła jedna z najpopularniejszych aplikacji z Koranem na świecie. Stało się to po interwencji chińskiej administracji.
Quran Majeed to bezpłatna aplikacja dostępna w App Store na całym świecie. Sprawdzona i zatwierdzona przez muzułmańskich duchownych, zawiera całą treść Koranu, jego tłumaczenia na kilkanaście języków oraz pliki audio z recytacjami wybranych fragmentów świętej księgi islamu. Dodatkowo podaje dokładne godziny każdej z pięciu modlitw i ułatwia zlokalizowanie tzw. qibli, czyli kierunku, w którym muzułmanie powinni zwracać się podczas modlitwy. Wszyscy wiedzą, że kierunek ten wskazuje Mekkę, jego wyznaczenie nie jest jednak wcale łatwe – oczywiście, bez pomocy w postaci aplikacji na smartfona. Quran Majeed należy do najpopularniejszych aplikacji tego typu – korzysta z niej 35 mln muzułmanów na całym świecie. Także w Chinach, gdzie według informacji jej producenta, ma ponad milion użytkowników.

W drugiej połowie października aplikacja zniknęła jednak z chińskiego App Store. Jej usunięcie jako pierwsza zanotowała Apple Censorship – strona internetowa monitorująca aplikacje w App Store na całym świecie. Producent Quran Majeed ponoć otrzymał od Apple informację, że aplikacja została zdjęta ze sklepu, ponieważ zawiera treści „wymagające dodatkowej dokumentacji od chińskich władz”. Apple nie wydał oficjalnego oświadczenia, ale też…Quran Majeed nie jest pierwszą aplikacją usuniętą z chińskiego App Store. Jesienią 2019 roku technologiczny gigant wykasował ze swojego „sklepu” apkę, która pozwalała protestującym w Hongkongu śledzić policję. Stało się to po krytyce na łamach chińskich mediów państwowych. Apple bronił się twierdząc, że aplikacja była wykorzystywana do namierzania policjantów i organizacji zasadzek na funkcjonariuszy, a tym samym stanowiła zagrożenie dla bezpieczeństwa policji. Jej twórca uznał to za absurd, aplikacja miała bowiem jedynie pomóc protestującym w uniknięciu aresztowania.

Czy strona chińska może mieć przynajmniej częściowo rację? Oczywiście. Czy w oskarżeniach wysuwanych wobec Apple może tkwić ziarnko prawdy? Jak najbardziej, i to całkiem spore. Chiny to dla firmy z jabłkiem w logo jeden z największych rynków zbytu – w ciągu dwunastu miesięcy w 2018 i 2019 roku Apple osiągnął tam prawie 44 mld USD ze sprzedaży. Już to by wystarczyło, by Apple obawiał się reakcji KPCh, zależności są jednak dalej idące – od chińskiej produkcji uzależniony jest bowiem cały łańcuch dostaw. Najsłabszym ogniwem jest w nim montaż produktów – prawie wszystkie są montowane właśnie w Chinach. Ogólnie, jedną piątą przychodów Apple generuje właśnie w Chinach. Spore wątpliwości budzi osoba samego dyrektora generalnego Apple, Tima Cooka. To on dwie dekady temu wprowadził firmę Steve’a Jobsa na chiński rynek, jednocześnie nawiązując bliskie więzy z władzami ChRL.

Zresztą, to nie jedyne aplikacje, które zniknęły z App Store w Chinach. Apple twierdzi, że od 2017 roku usunął „jedynie” 70 aplikacji w odpowiedzi na żądania chińskiego rządu. Broni się też twierdzeniami, że były one związane z hazardem lub pornografią bądź też działały bez licencji rządowej. New York Times twierdzi, że aplikacji było ok. 55 tys., m.in. 600 zagranicznych serwisów informacyjnych. Poza tym serwisy randkowe dla gejów, aplikacje do szyfrowania wiadomości, a nawet monitorujące postępy biegaczy. Apple blokował również narzędzia do organizowania protestów prodemokratycznych i omijania ograniczeń internetowych, i aplikacje dotyczące Dalajlamy. To jednak nie wszystko. Jak wyśledzili dziennikarze New York Times Apple scedował na władze ChRL zarządzanie centrum, w którym przechowuje dane swoich chińskich klientów. Jak to możliwe? W listopadzie 2016 roku Chiny zatwierdziły prawo wymagające, aby wszystkie „dane osobowe i ważne dane” gromadzone w Chinach były przechowywane w…Chinach. Nie zastosowanie się do nowych regulacji groziło otrzymaniem wilczego biletu, a tymczasem iCloud Apple korzystał z serwerów w USA. Jest problem? Jest, i to nie jeden, a dwa. Drugim jest prawo amerykańskie, które zabrania przekazywania danych Chinom. Ale…prawo ma lukę i to właśnie tę lukę wykorzystał koncern z jabłkiem. Zrzekł się kontroli nad iCloud na rzecz chińskiej firmy Guizhou-Cloud Big Data, postępując zgodnie z zasadą: wilk syty i owca cała. Chcecie powiedzieć: co z tego, przecież chmura Apple jest szyfrowana. I owszem, jest, tyle że w Chinach amerykański koncern, na żądanie władz ChRL, zastosował inny niż w pozostałych państwach szyfr a klucze do niego przekazał… Guizhou-Cloud Big Data.

Fot. materiały prasowe

Fot. materiały prasowe

Fot. materiały prasowe
A dlaczego akurat Quran Majeed? Najprawdopodobniej chodzi o muzułmanów, z którymi w ostatnim czasie chińskie władze mają mocno na pieńku. Komunistyczna Partia Chin oficjalnie uznaje islam za jedną z religii wyznawanych przez obywateli, a muzułmanie stanowią ok. 3 proc. populacji Chin. Większość z nich należy do ludu Hui, ale rozpoznawalni na świecie są przede wszystkim Ujgurzy – lud bliski kulturowo i etnicznie narodom Azji Środkowej, mówiący własnym językiem, zbliżonym do tureckiego i zamieszkujący Ujgurski Autonomiczny Region Xinjiang w północno-zachodnich Chinach.


Ujgurzy od wieków zamieszkują oazy Kotliny Kaszgarskiej i chociaż chcą widzieć w sobie niemal odwiecznych mieszkańców tych terenów – szczególnie identyfikując się ze starożytnym ludem Tocharów – to najpewniej pojawili się w tej części Azji dużo później, przy okazji wielkich ruchów ludności w pierwszym tysiącleciu n.e. Przynajmniej na to wskazują chińskie kroniki łącząc ich z ludami zwanymi „Tiele”. W VIII i IX w. Ujgurzy mieli swój chanat, który rozpadł się na kilka mniejszych ujgurskich królestw. Ujgurzy tak, jak inne ludy turkijskie wyznawali początkowo szamanizm, ale obecność na Jedwabnym Szlaku, który zawsze stanowi tygiel kultur i religii sprawiła, że przyjęli oni manicheizm – gnostycką fuzję chrześcijaństwa, wierzeń irańskich i mezopotamskich oraz buddyzmu. Przy manicheizmie trwali mniej więcej do końca tysiąclecia, kiedy to znaczna część uległa buddyzacji i weszła w krąg oddziaływań tej – w owym czasie dominującej w Azji Środkowej – tradycji. Kilkaset lat później jak większość ludów tej części Azji przyjęli islam. Znajdując się na kulturowym pograniczu i aktywnie uczestnicząc w jedwabnoszlakowym uniwersum handlowym i kulturalnym Ujgurzy stanowili pod wieloma względami cywilizacyjną awangardę. Posiadali bogatą kulturę (literaturę, sztukę, muzykę, wiedzę medyczną i architekturę), która rozwijała się niezależnie od tego jaką religię wyznawała większość przedstawicieli tego ludu.

Chiny ostatecznie podbiły dzisiejszy region Xinjiang za czasów dynastii Qing, w połowie XVIII wieku. Od tego czasu Ujgurzy i inne nie-chińskie ludy z zachodniej granicy kraju nieustannie naciskały na niepodległość. Na przełomie XIX i XX wieku proklamowały nawet kilka separatystycznych republik, które nie przetrwały jednak próby czasu. Chiny natomiast dążyły do objęcia swoją władzą całego regionu. W epoce Mao ograniczyły religijne i kulturowe wolności Ujgurów, jednocześnie zachęcając dominującą ludność Han do masowej migracji do tzw. Regionu Autonomicznego Xinjiang. W jakim celu? Oczywiście po to, by doprowadzić do większego zróżnicowania etnicznego i kulturowego. W efekcie, dziś Chińczycy Han stanowią 42 proc. populacji Xinjiangu, a Ujgurowie prawie 45 proc.

W czasie zimnej wojny ZSRR wspierał ujgurskich separatystów w Xinjangu w ramach rywalizacji z Chinami w Azji Środkowej. Wtedy separatyzm ten miał raczej etniczny charakter, bardziej islamistycznego wydźwięku nabrał dopiero po zimnej wojnie. Powstała w 1989 roku islamska grupa ekstremistyczna dążyła do obalenia chińskich rządów w regionie i zastąpienie ich niezależnym islamskim państwem Turkiestanu Wschodniego. Od lat 90. XX wieku ujgurscy separatyści nieustannie przeprowadzali zamachy bombowe na autobusy, ataki nożem i inne akty terrorystyczne – nie tylko w Xinjangu, ale też i innych miejscach w Chinach. Po tym, jak Xi Jinping został prezydentem Chin w 2013 roku, Pekin zaczął bardziej agresywnie zwalczać separatyzm wśród Ujgurów i innych mniejszości muzułmańskich w kraju. W ciągu ostatniej dekady do regionu wyemigrowało prawie 2 mln Chińczyków Han. Pekin twierdzi, że nie zmienia już celowo składu demograficznego regionu, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że ostatnie migracje nadal stanowią część planu sinizacji Xinjiangu, a tym samym stłumienia ruchu separatystycznego.


W 2018 roku ONZ poinformowała, że w ciągu ostatniego roku Chiny zatrzymały ponad milion Ujgurów w setkach obozów internowania w Xinjiangu. Z relacji uciekinierów wynika, że w obozach tych (nazywanych przez Pekin reedukacyjnymi), przymusowo sterylizuje się kobiety, wprowadza kary za odmowę aborcji, a także separuje dzieci od ich rodziców. Mówi się także o przeprowadzanych w obozach torturach i zbiorowych gwałtach. Więźniowie są indoktrynowani komunistyczną propagandą polityczną i zmuszani do skandowania haseł wychwalających Xi. Są zmuszani do wyrzeczenia się islamu, jedzenia wieprzowiny i picia alkoholu, nie wolno im się także modlić. Nie wolno im kontaktować się z rodzinami, a wielu zatrzymanych po prostu znika. Chiny zmuszają ponadto Ujgurów w obozach do zbierania bawełny i wytwarzania tekstyliów – albo za niewielką opłatą, albo w ogóle bez wynagrodzenia. To z tego względu wczesną wiosną tego roku Unia Europejska, Wielka Brytania, USA i Kanada nałożyły sankcje na urzędników w Chinach za łamanie praw Ujgurów. Wiele marek modowych, m.in. Zara, Burberry i H&M, oświadczyły natomiast publicznie, że nie zaopatrują się już w bawełnę bezpośrednio w Xinjiangu.



Chiny wywierają również presję na inne narody, aby deportowały Ujgurów, którzy uciekli z kraju i szukali schronienia za granicą; często znikają natychmiast po powrocie do Chin. Pekin prowadzi też działania poza granicami obozów, niszcząc m.in. miejsca kultu religijnego. Z 24 tys. meczetów w Xinjangu pozostało dziś tylko 15 tys., przy czym połowa z nich została poważnie uszkodzona. Ofiarą furii Pekinu padają też starożytne miejsca pielgrzymkowe.
Pekin początkowo zaprzeczał istnieniu obozów w Xinjangu. Narrację zmienił dopiero po tym, jak obecność obozów w regionie potwierdziły zdjęcia satelitarne. Pekin stwierdził wówczas, że wszystko co robi, robi dla dobra Chin i…samych Ujgurów. Zapewnił, że ludność ta dąży do oderwania się od Chin, jest też związana z islamskim terroryzmem, czym zmusza rząd Xi Jinpinga do stanowczego działania. Jednocześnie jednak znaczna część więźniów w obozach nie została oskarżona o żadne przestępstwo. Pekin zaprzecza łamaniu praw człowieka i twierdzi, że jego polityka w Xinjangu jest rozsądnym i humanitarnym środkiem zwalczania islamskiego ekstremizmu. Ponadto jego celem jest poprawienie sytuacji gospodarczej regionu i jego mieszkańców poprzez przekształcenie tego bogatego w zasoby naturalne regionu w szlak handlowy do Azji Środkowej. Raport, który ukazał się w kwietniu tego roku, zachwala wielkie postępy rządu w wydobywaniu mniejszości etnicznych z ubóstwa.



Pekin zapowiedział pomoc dla regionu m.in. w ramach programu „parowania”. Chiny wdrażają go w Xinjiangu od 1997 roku – polega on na przekazywaniu temu regionowi wsparcia finansowego z innych części kraju oraz wysyłaniu tam urzędników i specjalistów. Założenie jest szczytne – program ma bowiem wspomóc rozwój lokalnego przemysłu, poprawić warunki życia ludzi i zmniejszyć ubóstwo. Większy niepokój budzą natomiast zapewnienia polityków o promowaniu wymiany między różnymi grupami etnicznymi a także między mieszkańcami Xinjiangu i innych regionów oraz zachęcaniu członków mniejszości etnicznych Xinjiangu do poszukiwania rozwoju w innych regionach kraju. Rząd Xi Jinpinga prowadzi wobec zamieszkujących Xinjiang Ujgurów politykę dyskryminacyjną, jednocześnie intensywnie przesiedla na tereny te dominującą chińską ludność Han, by doprowadzić do większego zróżnicowania etnicznego i kulturowego. Promowana wymiana kulturalna również może mieć na celu zaburzenie jedności etnicznej i kulturowej Ujgurów oraz ich rozproszenie po całych Chinach. To m.in. kontrowersje wokół traktowania muzułmańskich w większości Ujgurów sprawiły, że od ponad dwóch lat nie zbierał się komitet odpowiedzialny za rozwój projektu „parowania”. Dopiero amerykańskie sankcje przypomniały włodarzom z KPCh o jego istnieniu, co również może (choć nie musi) mieć propagandowy wymiar. Pekin zdaje się zapominać, że tzw. ekstremizm mieszkańców Xinjangu w dużej mierze wynika z ubóstwa, ono zaś spowodowane jest m.in. niewystarczającymi inwestycjami w budowę infrastruktury i edukację w tym regionie.
Ostateczne stwierdzenie, ile jest prawdy w chińskiej narracji jest trudne, głównie ze względu na mocno ograniczony dostęp do Xinjangu. Pekin utrudnia uzyskanie wiz i swobodne podróżowanie. Legalnie dziennikarze, dyplomaci i aktywiści mogą się tam dostać wyłącznie w ramach wizyt organizowanych przez państwo, wtedy natomiast są bacznie obserwowani przez agentów bezpieczeństwa.
Blanka Katarzyna Dżugaj