Nauczyciel żartował na temat gwałtu, uczennica skrytykowała to w mediach społecznościowych. Wylała się na nią fala hejtu ze strony konserwatywnych polityków, pojawiły się groźby gwałtu, zniknęli przyjaciele. Po kilku miesiącach natomiast nastolatka otrzymała pozew o zniesławienie.
Zaczęło się w kwietniu tego roku. 17-letnia Ain Husniza Saiful Nizam użyła ulubionego medium młodzieży, czyli TikToka, by opowiedzieć o seksistowskich żartach swego nauczyciela. Podczas lekcji WF mężczyzna miał wyśmiewać się z przemocy seksualnej wobec kobiet – jak opowiadała dziewczyna, sypał lubieżnymi żartami na temat gwałtu, wywołując śmiech wśród uczniów płci męskiej. Jakie to były żarty? Według Ain nauczyciel miał twierdzić, że przed zgwałceniem kobiety należy się upewnić, czy ma już 18 lat. Mówił też, że mężczyźni nigdy nie skarżą się na przemoc seksualną, gwałt jest bowiem przyjemnym doświadczeniem. Ain nie wymieniła jego personaliów, nie podała też nazwy szkoły. Post rozpętał burzę wśród internautów – najpierw pojawiły się dyskusje, które z czasem zmieniły się w viralową akcję. Promował ją hashtag MakeSchoolSaferPlace – słowa te wypowiedziała Ain Husniza Saiful Nizam w swoim słynnym nagraniu. Hashtagiem tym opatrywały swoje posty kobiety i dziewczęta, które w sieci postanowiły podzielić się własnymi doświadczeniami z seksizmem i przemocą seksualną.

Sukces feminizmu? Niekoniecznie, nastolatka jednego nie wzięła bowiem pod uwagę: takich rzeczy nie robi się w patriarchalnym społeczeństwie. Malezja nie kojarzy się zazwyczaj z brakiem praw dla kobiet. Być może to brak wiedzy, być może skupianie się na walce o prawa kobiet w innych częściach świata. Malezja jest krajem muzułmańskim, jednak w teorii prawa kobiet są tam chronione, a rząd i prawo przewidują wiele sposobów przeciwdziałania ich łamaniu, chociażby przemocy seksualnej. Teoria teorią, a praktyka społeczna praktyką. Konserwatywna interpretacja szariatu w kwestii wielożeństwa i prawa do rozwodu, proceder obrzezania kobiet, niejasno zdefiniowane pojęcie przemocy domowej i nie ingerowanie w „wewnętrzne sprawy rodziny” to tylko niektóre ze zjawisk, które sprawiają, że wiele organizacji międzynarodowych porównuje sytuację malezyjskich kobiet do tej w najbardziej konserwatywnych krajach Afryki Subsaharyjskiej czy nawet Afganistanu pod władzą Talibów.

Nie powinno zatem dziwić, że dziewczyna, która publicznie wyraziła swój sprzeciw wobec zachowania nauczyciela, mimo, że otrzymała sporo wsparcia, spotkała się przede wszystkim z falą krytyki i nienawiści – w jej stronę posypały się obelgi nie tylko ze strony zwykłych internautów, ale też konserwatywnych polityków. Odsunęła się od niej część przyjaciół, kolega groził gwałtem. Ain nie dostała wsparcia ze strony szkoły – władze placówki publicznie ją skarciły, nauczyciele stwierdzili, że nie ma…poczucia humoru. Dziewczyna przestała chodzić do szkoły, w lekcjach uczestniczyła tylko wirtualnie. I właśnie w domu zastał ją list od nauczyciela WF. Zawierał on gotowy do wysłania pozew o zniesławienie i ultimatum: albo Ain w ciągu tygodnia wyda oświadczenie, w którym wyjaśni, że zaszła pomyłka, albo pozew, w którym nauczyciel domaga się ponad 20 tys. dolarów odszkodowania, trafi do sądu.
Po publikacji postu policja stwierdziła, że owszem, zachowanie nauczyciela było grubiańskie, ale nie wyczerpywało znamion przestępstwa. Funkcjonariusze zajmują się natomiast sprawą zniesławienia, Ain została już bowiem przesłuchana po doniesieniu złożonym przez nauczyciela. Na jakiej podstawie? Chodzi o art. 504 malezyjskiego kodeksu karnego, który za przestępstwo uznaje umyślne zniewagi dokonywane w sposób, który może spowodować „zakłócenie spokoju publicznego lub popełnienie jakiegokolwiek innego przestępstwa”.

Nastolatkę wspierają rodzice i organizacje broniące praw kobiet – feministyczne działaczki skrytykowały przede wszystkim postawę władz szkoły. Kilkanaście organizacji zrzeszonych w Grupie Wspólnego Działania na rzecz Równości Płci wydało oświadczenie, w którym wyraziło niepokój zastosowaniem przepisów o zniesławieniu przeciwko Ain, określając to jako parodię wymiaru sprawiedliwości. O sprawie stało się głośno. W erze internetu nie tak łatwo o kontrolę nad społeczeństwem (nawet tak przez wieki uległą jego częścią jak kobiety). Wydaje się zatem, i należy mieć taką nadzieję, że międzynarodowe echa tej sprawy uchronią Ain przed niekorzystnymi konsekwencjami i przełożą się w jakikolwiek sposób na sytuację kobiet w tej części świata.
Blanka Katarzyna Dżugaj
Krzysztof Gutowski