Jedyny indyjski reżyser nagrodzony honorowym Oscarem. Geniusz i wizjoner, którego filmy Martin Scorsese określał mianem skarbów kina. Satyajit Ray wprowadził indyjską kinematografię na nowe drogi, współtworząc bengalskie parallel cinema.
Lata 1952-1975 określane są mianem złotej ery kina indyjskiego. W okresie tym ostatecznie ukształtował się nurt kina wysokiego, który z czasem otrzymał nazwę parallel cinema i stał się prekursorem tzw. Nowej Fali Indyjskiej. Kolebką tego nurtu, rozwijającego się w opozycji do kina popularnego – znanego dziś jako masala movie – był Bengal, a zwłaszcza jego stolica, Kalkuta. Ta część Indii wydaje się naturalnym terenem rozwoju nowatorskiej kinematografii, ze względu na swoją reformatorską przeszłość. Wydaje się, że mimo przywiązania do tradycji, Bengalczycy mają we krwi zamiłowanie do modernizacji kultury – w połowie XIX wieku zreformowali literaturę, a sto lat później wprowadzili indyjskie kino w nową erę. Dzięki temu w połowie XX wieku w Bengalu istniała silna tradycja reformatorska oraz zacięcie do podejmowania istotnych problemów społecznych. Elita intelektualna ówczesnego Bengalu rozumiała kulturę po części w sposób europejski, dlatego tendencje zachodniej kinematografii znalazły tu podatny grunt. Bengal był także jednym z indyjskich stanów, gdzie najwcześniej i najgłębiej zakorzeniły się idee socjalistyczne.
Twórcy parallel cinema pozostawali pod wpływem kinematografii europejskiej, zwłaszcza neorealizmu włoskiego – pierwszego po II wojnie światowej kierunku w sztuce filmowej. Zapoczątkowany przez film Rzym, miasto otwarte Roberta Rosselliniego nowy kierunek rozwijał się we Włoszech w latach 1942 – 1952, a koncentrował się na ukazywaniu rzeczywistości powojennej, zwłaszcza problemów ekonomicznych i moralnej kondycji ówczesnego społeczeństwa. Filmowcy poruszali więc takie tematy jak ubóstwo, problemy klasy pracującej, wyzysk i niesprawiedliwość społeczną. Bohaterami stali się zwykli ludzie, których dramaty urastały do wielkich uogólnień. Neorealiści odrzucali wszelką umowność i subiektywność na rzecz realizmu obserwacji, pogłębionej prawdy psychologicznej, a nad precyzyjnie skonstruowaną fabułę przekładali luźną narrację i niemal dokumentalny styl filmowania. Zmierzch tego nurtu nastąpił już w latach 50. XX wieku, gdy we włoskim kinie został zastąpiony przez tematykę egzystencjalną, nadal jednak silnie oddziaływał na inne kinematografie światowe m.in. japońską, polską, francuską i indyjską. Niezwykle mocno neorealizmem inspirowali się dwaj twórcy bengalskiego parallel cinema Mrinal Sen oraz Satyajit Ray.

Jeden z największych filmowców XX wieku przyszedł na świat w Kolkacie (wówczas zwanej Kalkutą) w maju 1921 roku w rodzinie o silnych artystycznych tradycjach: dziadek Raya był pisarzem, ilustratorem i właścicielem drukarni, ojciec – krytykiem literackim, ilustratorem i poetą, ciotka natomiast autorką książek dla dzieci. Młody Satyajit zamierzał pójść w ich ślady zawodowe: po studiach ekonomicznych i nauce na uniwersytecie Wiśwa-Bharati w Śantiniketanie podjął pracę w brytyjskiej agencji reklamowej oraz w wydawnictwie jako ilustrator reklamowy. Jego ryciny znalazły się na okładkach wielu znanych powieści, m.in. dziecięcej wersji uwielbianej przez Bengalczyków Pather Panchali (Pieśń z drogi) autorstwa Bibhutiego Bhushana Banarjee’go, która wkrótce miała przynieść mu nieśmiertelną sławę, choć nie w dziedzinie ilustracji.
Ray już wtedy fascynował się kinem – pisał scenariusze, był jednym z twórców Towarzystwa Filmowego w Kalkucie. Do tego by wkroczył na ścieżkę reżyserii potrzebne były jednak dwa bodźce – pierwszym z nich było spotkanie z francuskim filmowcem Jeanem Renoirem, który w Indiach kręcił swój film Rzeka. Reżyser zachęcał młodego Bengalczyka do spróbowania swych sił w reżyserii, a także zekranizowania Pather Panchali, Ray już wtedy dostrzegał bowiem filmowy potencjał tej powieści. Aby podjął ostateczną decyzję musiał jednak otrzymać kolejny bodziec od losu – podczas pobytu w Londynie obejrzał film Złodzieje rowerów wyreżyserowany przez Vittorio de Sicę. To właśnie pod wpływem tego dzieła, będącego sztandarowym przejawem włoskiego neorealizmu, Ray nie dość, że postanowił zająć się reżyserią, to jeszcze porzucił zainteresowanie kinem komercyjnym na rzecz kinematografii artystycznej.

Od podjęcia decyzji do jej realizacji wiodła jednak długa droga. Dlaczego? Cóż, gdy nie wiadomo o co chodzi to chodzi o…pieniądze. Początkujący reżyser nie był w stanie zdobyć zaufania indyjskich filmowców, a tym samym zebrać pieniędzy na swój debiutancki film. Ostatecznie znaczną część funduszy pokrył z własnej kieszeni, a większość ekipy przekonał do pracy bez wynagrodzenia. Poświęcenie się opłaciło – Pather Panchali błyskawicznie zdobyło uznanie indyjskiej krytyki, czyniąc z Raya wschodzącą gwiazdę rodzimej kinematografii. Więcej nawet: film w równym stopniu zachwycił krytyków zachodnich, młody Bengalczyk stał się natomiast prawdziwą sensacją. Pather Panchali pokazano na największych światowych festiwalach filmowych i uhonorowano prestiżowymi nagrody, na czele z nagrodą główną na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes w 1956 roku. Jak to było możliwe? Satyajit Ray miał najwyraźniej szczęście do ludzi, których los stawiał mu na drodze – gdy pokazał swój debiutancki film (wówczas jeszcze nie całkiem zmontowany) uznanemu reżyserowi Johnowi Hustonowi ten błyskawicznie dostrzegł drzemiący w nim artyzm. Dzięki jego rekomendacji Pather Panchali został po raz pierwszy przedstawiony zachodniej publiczności w nowojorskim Museum of Modern Art w 1955 roku.

Sukces debiutanckiego filmu zachęcił Satyajita Raya do dalszej pracy, tym bardziej, że problem funduszy przestał mieć znaczenie. W następnych latach nakręcił kontynuację Pather Panchali, czyli Aparajito (Nieugięty) oraz Apur Sansar (Świat Apu), które łącznie stworzyły tzw. Trylogię Apu. Przyniosły mu one międzynarodową sławę i miano geniusza kina oraz ugruntowały pozycję gwiazdy artystycznego kina indyjskiego. W kolejnych latach, praktycznie aż do śmierci, Ray chętnie sięgał po literaturę jako inspirację twórczą – przenoszenie powieści i opowiadań na duży ekran to, zresztą, cecha wyróżniająca kino bengalskie. Aparna Sen, jedna z czołowych reżyserek indyjskich, również pracująca w Bengalu, stwierdziła nawet, że tendencja ta przyczyniła się do obecnej słabości bengalskiej kinematografii w zakresie narracji filmowej – mimo że sama ma na swoim koncie ekranizacje dzieł literackich. Satyajit Ray ekranizował dzieła największych literatów indyjskich – aż dwukrotnie sięgnął po prozę noblisty Rabindranatha Tagore’a. Pierwszy z opartych na niej filmów, czyli nakręcona w 1964 roku Charulata. The Lonely Wife, będąca w moim przekonaniu najlepszym dziełem w dorobku reżysera, to historia zaniedbywanej żony i jej miłości do szwagra. Drugi natomiast, stanowiący ekranizację powieści Ghare Baire (Dom i świat), jest opowieścią o kryzysie małżeńskim postępowego zamindara i jego konserwatywnej żony.

Satyajit Ray nakręcił w sumie trzydzieści sześć filmów fabularnych, w których przyglądał się zmianom zachodzącym w Indiach w pierwszej połowie XX wieku. Wzorem włoskich neorealistów Bengalczyk poruszał palące problemy społeczne m.in. problemy klasy średniej, korupcji, działalności maoistowskich bojówek, rozwarstwienie społeczne, problemy niedotykalnych, moralny upadek rodzinnego Bengalu, hinduską ortodoksję i zakłamanie religijne. Bardzo chętnie podejmował kwestię emancypacji kobiet, zaskakując niezwykłym zrozumieniem kobiecej psychiki i odwagą w mówieniu o kobiecych emocjach, potrzebach i pragnieniach. Ray przełamał obecną w kinie komercyjnym tradycję pokazywania kobiety jako uroczego kociaka, stanowiącego najczęściej dodatek do męskiego protagonisty. Kobiety były w jego filmach pełnoprawnymi bohaterkami, w dodatku obdarzonymi silnym charakterem oraz odwagą do łamania konwenansów i pokonywania stawianych przed nimi przez społeczeństwo barier. Jego twórczość cechowało wizjonerskie spojrzenie na technikę filmową, doskonały sposób prowadzenia narracji, niepowtarzalny styl, intuicja filmowa oraz przekładanie psychologii postaci nad wartką akcję. Satyajit Ray nie bał się eksperymentów i nie zamykał się w jednym gatunku: tworzył zarówno komedie, jak i melodramaty, kryminały, czy filmy historyczne. Co ciekawe, mimo iż jego kino jest mocno zakorzenione w historii i kulturze Indii, zwłaszcza Bengalu, trafia także do widza zachodniego – w centrum zainteresowania reżysera zawsze był bowiem przede wszystkim człowiek z jego uniwersalnymi emocjami i pragnieniami.

Kinematografia stanowiła największą zawodową miłość Satyajita Raya, nie jedyną jednak. Wzorem dziadka i ojca reżyser zajmował się także ilustrowaniem książek, głównie dla młodzieży. Reanimował on ponadto czasopismo dla dzieci Sandesh, które wiele lat wcześniej założył jego dziadek. Ogromne sukcesy Ray odniósł też jako pisarz – był autorem opowiadań i nowel, które do dziś cieszą się ogromną popularnością wśród bengalskich czytelników. Podobnie jak w przypadku kinematografii, tak i w literaturze Ray chętnie eksperymentował w ramach różnych gatunków: tworzył nawet kryminały i opowieści science fiction. To on wykreował uwielbianą do dziś i mocno eksploatowaną przez popkulturę postać prywatnego detektywa Feludę, będącą wyrazem dziecięcej fascynacji bengalskiego filmowca Sherlockiem Holmesem. Nic więc dziwnego, że wytwórnia Tipping Point, chcąc złożyć hołd Rayowi w setną rocznicę jego urodzin, jako bazę fabularną dla swej antologii wybrała cztery opowiadania wybitnego Bengalczyka. Powstały w ten sposób film, zatytułowany po prostu Ray, można oglądać na Netflixie.
Blanka Katarzyna Dżugaj