Polsko-indyjski reset: o wizycie Narendry Modiego w Warszawie

Dużo słów o szacunku i przyjaźni,  wyniesienie relacji polsko-indyjskich do poziomu partnerstwa strategicznego, sugestie że Delhi może przyspieszyć zakończenie wojny w Ukrainie. Premier Narendra Modi przyjechał do Polski w 70. rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych przez Polskę i Indie. Co w praktyce oznacza ta wizyta? 

Jedna liczba pada w odniesieniu do wizyty Narendry Modiego nader często: 45 lat. Bo też potrzeba było blisko pół wieku, żeby indyjski premier znów przyjechał do Polski. Znów bo kiedyś relacje na linii Warszawa-Delhi były całkiem ożywione. To kiedyś to okres zimnej wojny, gdy zarówno Polska, jak i Indie utrzymywały bliskie relacje z ZSRR, co czyniło z nich naturalnych sojuszników. Indyjscy premierzy, z Jawaharlalem Nehru na czele, przyjeżdżali do polskiej stolicy, gdzie byli witani z honorami i entuzjazmem. Potem jednak te żywe relacje dyplomatyczne się urwały – nic się nie wydarzyło, ot, po prostu Polska zajęta była transformacją ustrojową, a w polityce zagranicznej zaczęła patrzeć na zachód, długo zaniedbując wschód. Teraz – jak pisze niemal cała indyjska prasa – czas na reset, który przyszedł wprawdzie późno, ale nie za późno. 

Narendra Modi składa kwiaty przed Grobem Nieznanego Żołnierza
Fot. MOFA India

Zaczęło się…dziwnie. Na konferencji po spotkaniu z Narendrą Modim Donald Tusk ponownie pogratulował swemu indyjskiemu odpowiednikowi zwycięstwa w wyborach. Entuzjastycznie przypomniał, że sam ostatnio doświadczył tego samego, więc doskonale rozumie sytuację Modiego. Tak, ale…nie do końca. Donald Tusk stanął na czele demokratycznej opozycji, która jesienią 2024 miała przeciwko sobie partię łamiącą konstytucję. Narendra Modi natomiast jest przywódcą partii ksenofobicznej, nacjonalistycznej i dzielącej indyjskie społeczeństwo. Entuzjazm polskiego premiera wydaje się więc nieco nie na miejscu, biorąc pod uwagę, że BJP Modiego wyznaje bardzo podobne wartości co Prawo i Sprawiedliwość. Na szczęście, dalej było już bardziej zręcznie i konkretnie. 

Narendra Modi na spotkaniu z Donaldem Tuskiem
Fot. MOFA India

Politycy podkreślili obustronną chęć wzmocnienia relacji handlowych – i słusznie, na przestrzeni ostatnich lat zostały one dość mocno zaniedbane. Zwłaszcza ze strony Polski, Indie inwestują bowiem w Polsce znacznie więcej i częściej niż Polska w Indiach. Polska jest największym partnerem handlowym i inwestycyjnym Indii w Europie Środkowo-Wschodniej – w latach 2010–2020 całkowita dwustronna wymiana handlowa z Polską wzrosła o 107,9 proc., tj. z 1,32 mld USD w 2010 roku do 2,73 mld USD w 2020 roku. Indyjskie firmy działają w Polsce w wielu branżach: od IT począwszy, przez metalurgię, stal, elektronikę, aż do branży farmaceutycznej. W sumie to kilkaset przedsiębiorstw, a poziom indyjskich inwestycji nad Wisłą plasuje się na wysokości 3 mld USD. Tymczasem w Indiach działa zaledwie ok. 30 polskich firm, a łączne polskie inwestycje w Indiach szacuje się na 685 mln USD. Bilans handlowy nadal w dużej mierze sprzyja więc Indiom. Jeśli wierzyć deklaracjom obu premierów, teraz może się to zmienić, a bilans handlowy może osiągnąć jako taką równowagę – to ważne, Indie bowiem to najludniejszy kraj świata, a z olbrzymią i wciąż rosnącą klasą średnią stanowią ogromny, a niewykorzystany przez Polskę rynek zbytu. Premier Donald Tusk mówił w czwartek o współpracy w zakresie obronności, podkreślając, że Polska dysponuje możliwościami i technologią odpowiednią do modernizacji indyjskiej armii. Od lat największym dostawcą broni dla Indii pozostaje Rosja – dostarcza nad Ganges m.in. myśliwce odrzutowe, helikoptery, okręty podwodne oraz system obrony przeciwrakietowej S-400. Od pewnego czasu jednak rosyjski udział w zakupach w zakresie obronności nieco się zmniejsza (obecnie wynosząc 49 proc.), Indie starają się bowiem dywersyfikować dostawców – coraz więce kupują w Izraelu i Francji. Daje to szansę Polsce i zapewne o tym mówił Donald Tusk. Indyjska prasa wskazuje m.in. możliwości polskiej firmy WB Group, już działającej w Indiach, inwestowania w platformy dronów i systemy cyberbezpieczeństwa. Indie i Polska od dawna współpracują również nad wersją pojazdów opancerzonych zwaną WZT-3, produkowanej przez polski Bumar i indyjski BEML. Jako że relacje Indii i Polski zostały w czwartek podniesione do rangi współpracy strategicznej, w zakresie obronności może być też mowa o wspólnych ćwiczeniach wojskowych. 

Narendra Modi o obronności nie mówił, podkreślał natomiast:  

Polska jest światowym liderem w zakresie przetwórstwa żywności. Chcielibyśmy więc, by polskie firmy znalazły się w tzw. mega parkach żywności, które obecnie powstają w Indiach. Urbanizacja w Indiach coraz bardziej przyspiesza, co również otwiera szanse na współpracę, zwłaszcza w dziedzinach takich jak oczyszczanie ścieków i gospodarka odpadami. Technologia czystego węgla, odnawialne źródła energii, sztuczna inteligencja – to kolejne wspólne priorytety dla naszych krajów. Zapraszamy polskie firmy do przyłączenia się do inicjatywy Make in India – niech produkują w Indiach dla całego świata. Indie mają duże osiągnięcia w branży kosmicznej – z radością podzielimy się naszymi doświadczeniami z Polską. 

Tyle deklaracje, teraz oba kraje muszą wykorzystać potencjał, jaki drzemie w ich gospodarkach. Nie jest jednak tak, że tylko Polsce zależy na relacjach z Indiami – sam fakt, że to Modi przyjechał do Warszawy świadczy, że po drugiej stronie intencje są podobne. Indyjska prasa wprost pisze: wizyta Modiego była sygnałem intencji Indii, by ożywić stosunki z szóstą co do wielkości gospodarką w Unii Europejskiej i rosnącą potęgą militarną w Europie Środkowej. Tym bardziej, że w 2025 roku Polska stanie na czele Inicjatywy Trójmorza – formatu skupiającego trzynaście państw, mający na celu poprawę połączeń między północnymi i południowymi regionami wschodniej części Unii Europejskiej. Jak zauważa indyjska prasa: gospodarki te łącznie stanowią ponad bilion dolarów PKB i są niezagospodarowanymi rynkami dla gospodarki wschodzącej, takiej jak Indie.

Narendra Modi na spotkaniu z indyjską diasporą w Warszawie
Źródło: (X) @narendramodi

Donald Tusk mówił jednak, że z Narendrą Modim o kwestiach, które emocjonują cały świat – ani gospodarka polska, ani indyjska takiej mocy nie mają, nietrudno więc domyślić się, że chodzi o Ukrainę. W lipcu Narendra Modi był w Moskwie, teraz prosto z Warszawy pojechał do Kijowa – oczywiste jest więc, że w rozmowach premierów kwestia wojny w Ukrainie była jedną z ważniejszych. Na konferencji po spotkaniu Donald Tusk powiedział: 

Premier Modi potwierdził gotowość osobistego zaangażowania w pokojowe, sprawiedliwe i szybkie zakończenie wojny. Indie mogą odegrać tu bardzo ważną rolę, pozytywną rolę. 

Czy faktycznie? Cóż, Narendra Modi pozostaje w dobrych relacjach z Władimirem Putinem, Rosja zaś jest dla Indii ważnym partnerem handlowym – Delhi kupuje od Moskwy m.in. ropę w bardzo dobrej cenie. Indie mogłyby więc – gdyby chciały – oddziaływać na Rosję przez szantaż gospodarczy, na przykład ograniczenie handlu. Czy zechcą to jednak wciąż pytanie otwarte. Od początku wybuchu wojny w Ukrainie Delhi oskarżane jest o sprzyjanie Rosji, sprawa jest jednak bardziej skomplikowana – Indie uwikłane są w niemal pajęczą sieć zależności, której zerwanie jest tyleż trudne, co potencjalnie brzemienne w skutki, w dodatku sięgającą jeszcze czasów sowieckich, o czym pisaliśmy TUTAJ

Oficjalnie Indie próbują funkcjonować w międzynarodowych sojuszach zachodnich, są w nich jednak elementem najmniej skłonnym do wyścigu zbrojeń. Przykładem jest QUAD, czyli Czterostronny Dialog w dziedzinie Bezpieczeństwa. Powstał on w 2007 roku i obejmuje cztery kluczowe podmioty regionu Oceanu Indyjskiego i zachodniego Pacyfiku: USA, Indie, Japonię i Australię. Celem tego sojuszu jest szeroko rozumiana współpraca w zakresie bezpieczeństwa. Indie jako jedyne z państw członkowskich QUAD nie potępiły rosyjskiej agresji w Ukrainie, nie wprowadziły sankcji wobec Rosji, a podczas głosowania nad niewiążącą rezolucją Zgromadzenia Ogólnego ONZ potępiającą inwazję Rosji i domagającą się natychmiastowego wycofania jej wojsk z Ukrainy wstrzymały się od głosu. W Warszawie Narendra Modi stwierdził:

Nie ma konfliktu, który da się rozstrzygnąć na polu walki. Niewinni ludzie tracą życie, dlatego wspieramy dialog oraz wysiłki dyplomatyczne na rzecz przywrócenia pokoju i stabilności możliwie jak najszybciej. Popieramy dialog i dyplomację w celu szybkiego przywrócenia pokoju i stabilności. W tym celu Indie są gotowe współpracować z zaprzyjaźnionymi narodami.

Modi wsparcie dla Ukrainy więc deklaruje, ale w indyjskim, powściągliwym stylu, akceptującym dialog zamiast pomocy na polu walki. W tle tego wszystkiego, niczym złowrogi cień, kryją się Chiny. Modi może się słusznie obawiać postępującego zbliżenia Rosji z Chinami, będących dziś najpoważniejszym, obok Pakistanu, wrogiem Indii. Narastający spór z Chinami dotyczy obszarów przyhimalajskich. Sporne tereny znajdują się zarówno na zachodnim krańcu subkontynentu – Aksai Chin na obszarze Kaszmiru – jak i wschodnich jego rubieżach – tzw. Północno-Wschodni Obszar Graniczny (NEFA – North–Eastern Frontier Area) obecnie stan Arunaćal Pradeś. Przyczyny tego konfliktu sięgają głęboko w czasy kolonialne, ale obszary te, postrzegane długo przez obie strony jako „półdzikie” nabrały szczególnego znaczenia w drugiej połowie XX w. i wieku XXI. Ta część jest szczególnie ważna dla Chin w kontekście szlaków komunikacyjnych (przeprawianie się przez góry Karakorum, połączenie drogowe Tybetu z chińskim interiorem itd.) W 1962 r. doszło do otwartego konfliktu, w wyniku którego Aksai Chin jest realnie kontrolowany przez Chiny (chociaż sprawa nie została międzynarodowo ostatecznie uregulowana). Od maja 2020 roku napięcia między armiami indyjskimi i chińskimi narastają do tego stopnia, że konflikt zbrojny wydaje się bardzo prawdopodobny. Dla Chin Rosja dawno przestała być Wielkim Bratem – role się odwróciły i to Pekin w tym duecie pociąga za sznurki.

Narendra Modi w Kijowie Źródło: (X) @ZelenskyUa

Narendra Modi może więc obawiać się, że jeden z tym ruchów marionetki zostanie wymierzony właśnie w Indie, nie dość więc, że chce doprowadzić do rozluźnienia relacji na linii Pekin-Moskwa, to jeszcze gromadzi potencjalnych sojuszników. A na tym polu Polska, czy też szerzej Unia Europejska, ma z Indiami wspólne interesy – Chiny są bowiem przez zapatrzoną w USA Europę postrzegane w charakterze wroga. Walka na tym froncie odbywa się, rzecz jasna, na polu gospodarczym, a nie militarnym – jeszcze w czwartek, w przemówieniu podczas konwencji Demokratów w Chicago Kamala Harris powiedziała: to USA, a nie Chiny, wygrają ten wyścig. O ile jednak osłabienie Rosji to ze wszech miar słuszny dla Polski cel, o tyle gospodarcza rywalizacja z Chinami w miejsce współpracy świadczy o krótkowzroczności. 

Niezależnie do tego, co Narendra Modi zdziała w Ukrainie, jego wizyta w Polsce stanowi istotny krok na mocno zaniedbanym polu relacji gospodarczych między Delhi a Warszawą. Pokazujący, że oba kraje zaczynają patrzeć szerzej: Indie wreszcie dostrzegły, że Europa to nie tylko Wielka Brytania, Francja i Niemcy, natomiast Polska zorientowała się, że chłonny indyjski rynek to szansa dla naszych rodzimych firm. 

Blanka Katarzyna Dżugaj 

Dodaj komentarz