Tajwański “wichrzyciel” w Nowym Jorku

Tylko przejazdem i bez spotkań z czołowymi politykami – tak wyglądała wizyta wiceprezydenta Tajwanu w Nowym Jorku. Tylko pozornie była to jednak podróż pozbawiona politycznego znaczenia, o czym najlepiej świadczy reakcja Chin.

Zacznijmy od odpowiedzi na pytanie: kim jest William Lai. Tak, oczywiście: wiceprezydentem Tajwanu, ale też – co w tym kontekście równie ważne, jeśli nie ważniejsze – kandydatem rządzącej Demokratycznej Partii Postępu w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. W dodatku kandydatem uznawanym za faworyta. Teraz kolejne pytanie: co tajwański polityk robił w Nowym Jorku? Otóż zatrzymał się w tym mieście w drodze do Paragwaju, gdzie miał wziąć udział w zaprzysiężeniu nowego prezydenta, Santiago Peñii. Uczestnictwu wiceprezydenta Tajwanu w tej uroczystości trudno się dziwić, Paragwaj jest bowiem jednym z zaledwie trzynastu państw, które utrzymują stosunki dyplomatyczne z Tajwanem (a nie utrzymuje ich oficjalnie nawet najbliższy sojusznik Tajpei, czyli Waszyngton). Dla Williama Laia była to świetna okazja, by jako kandydat na prezydenta zaczął się pokazywać na scenie międzynarodowej. Już samo to wystarczyłoby do zdenerwowania Pekinu, który za Laia – zdeklarowanego zwolennika niepodległości Tajwanu – kciuków podczas styczniowych wyborów trzymać raczej nie będzie. Wiceprezydent zatrzymał się jednak również w USA, kraju będącym obecnie największym przeciwnikiem Chin, a zarazem strategicznym partnerem Tajwanu. W Nowym Jorku, który na platformie X nazwał “ikoną wolności, demokracji i możliwości”, William Lai spotkał się z przedstawicielami tajwańskiej diaspory. Spotkań z politykami w planach wizyty nie było, nie miało to jednak znaczenia dla Chin, które sprzeciwiają się – tu cytat – wszelkim formom wizyt tajwańskich działaczy niepodległościowych w USA.

William Lai w Nowym Jorku
Źródło: Twitter @ChingteLai

Odpowiedź Pekinu była więc natychmiastowa. Resort spraw zagranicznych skrytykował wizytę Williama Laia w USA, samego wiceprezydenta określił natomiast mianem separatysty i wichrzyciela. Międzylądowania Laia w USA Komunistyczna Partia Chin określiła mianem “przebrania używanego do sprzedania interesów Tajwanu i szukania korzyści wyborczych poprzez nieuczciwe posunięcia”. Zapewniła też, że Pekin podejmie zdecydowane i siłowe kroki w celu ochrony swojej suwerenności oraz integralności terytorialnej. Co to oznacza w praktyce? Oczywiście to, co eksperci określają mianem “nowej normalności w Cieśninie Tajwańskiej”, czyli kolejne ćwiczenia wojskowe w pobliżu wyspy. W sobotę, kilka godzin po powrocie Williama Laia do Tajpei, dowództwo Wschodniej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej poinformowało, że prowadzi wspólne ćwiczenia sił morskich i powietrznych, koncentrując się na koordynacji działań załóg okrętów z załogami samolotów przeciwko okrętom podwodnym na północ i południowy zachód od Tajwanu, aby przetestować „rzeczywiste zdolności bojowe”. Jednocześnie jednak Pekin wyraźnie powiedział, że manewry to “poważne ostrzeżenie przed tajwańskimi separatystami, którzy zmawiają się z siłami zewnętrznymi w celu prowokowania”. Ministerstwo obrony Tajwanu poinformowało, że wykryło 42 chińskie samoloty i osiem statków biorących udział w ćwiczeniach, przy czym 26 chińskich samolotów przekroczyło linię środkową.

William Lai w Nowym Jorku
Źródło: Twitter @ChingteLai

Ta “nowa normalność” to pokłosie zeszłorocznej wizyty w Tajpei ówczesnej przewodniczącej Izby Reprezentantów USA, Nancy Pelosi. Polityczka, zajmująca de facto trzecią po prezydencie Joe Bidenie i wiceprezydent Kamali Harris pozycję w urzędniczej hierarchii Białego Domu, była najważniejszym rangą amerykańskim urzędnikiem, który odwiedził Tajwan od blisko ćwierć wieku, o czym pisaliśmy TUTAJ. Wizyta Pelosi doprowadziła do największych od trzech dekad napięć w Cieśninie Tajwańskiej, przejawiających się przede wszystkim wzmożonymi ćwiczeniami wojskowymi chińskiej armii. W kierunku Tajwanu wystrzelono rakiety balistyczne, a samoloty Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej kilkukrotnie naruszyły strefy identyfikacji obrony powietrznej Tajwanu. Podobne, choć na nieco mniejszą skalę, manewry zostały przeprowadzone w reakcji na spotkanie prezydent Tajwanu Tsai Ing-wen z przewodniczącym Izby Reprezentantów USA Kevinem McCarthym w Kalifornii w kwietniu 2023 roku.

Nancy Pelosi

Jak pisze The Diplomat 3 sierpnia 2022 roku, w reakcji na wizytę Nancy Pelosi dwadzieścia dwa samoloty Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej przekroczyły linię środkową Tajwanu, czyli linię stanowiącą nieoficjalną granicę między Republiką Chińską a Chińską Republiką Ludową. W ciągu kolejnych trzech tygodni kontynuowała naloty naruszające tę linię – w sumie lotów tych było 250. W ciągu roku od wizyty Pelosi miało miejsce ponad 140 nalotów na linię środkową (średnio mniej więcej raz na 2,5 dnia), w sumie ponad 1000 lotów bojowych i średnio siedem samolotów na wtargnięcie. Naloty z dni 3-5 sierpnia 2022 roku były jak dotąd najbardziej niebezpiecznymi incydentami w Cieśninie Tajwańskiej, nie oznacza to, że wszystkie kolejne należy lekceważyć. Przede wszystkim naruszają one status quo w regionie, co w dużej mierze (obok działań Korei Północnej) doprowadziło do zmian w polityce obronnej m.in. Japonii i Korei Południowej, o czym pisaliśmy TUTAJ. Od Tajwanu wymaga to stałej gotowości – to spore wyzwanie dla obrony przeciwlotniczej Tajwanu, która musi działać na kilku „frontach” jednocześnie.

Wreszcie, wszelkie militarne działania w Cieśninie Tajwańskiej to obecnie rodzaj nacisków zarówno na partie polityczne, jak i na wyborców. Pekin liczy zapewne, że stała presja wojskowa sprawi, że Tajwańczycy nie zagłosują na kandydata Demokratycznej Partii Postępu, a skłonią się ku Partii Nacjonalistycznej, opowiadającej się za rozszerzeniem kontaktów z Chinami. Minister spraw zagranicznych Tajwanu Joseph Wu napisał na platformie X, że Chiny dały jasno do zrozumienia, iż chcą wpłynąć na wybory na Tajwanie, decyzja wyborcza należeć będzie jednak do mieszkańców wyspy, „a nie tyrana z sąsiedztwa”.

Blanka Katarzyna Dżugaj

Dodaj komentarz