Sport wolny od polityki? Nie, jeśli napięcia między zaangażowanymi w tenże sport podmiotami sięgają takich poziomów jak w przypadku Chin i Tajwanu. W ostatnich dniach Tajpei oskarżyło Chiny o wywieranie nacisku na władze Kataru w kwestii Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. O co chodzi? O nazwę, pod którą piłkarze z Tajwanu mają się zaprezentować.
Wszyscy posiadacze biletów na Mistrzostwa Świata muszą ubiegać się o kartę Hayya używaną do identyfikacji kibiców i służącą jako wiza do Kataru. Wygląda niewinnie? Teoretycznie tak, ale…rząd Tajwanu jest mocno zaniepokojony. Okazało się bowiem, że w systemie do składania wniosków o przyznanie karty Tajwanu…nie uwzględniono. Po interwencji rządu z Tajpei, wyspa pojawiła się w systemie, jednak jako prowincja chińska, co jeszcze mocniej zirytowało tajwańskich włodarzy. Kolejna interwencja i kolejna zmiana, tym razem po myśli władz Tajwanu: ich kraj został wpisany po prostu jako Tajwan. Nie na długo jednak – wkrótce w systemie znalazła się nazwa “Chińskie Tajpei”, a więc określenie stosowane wobec Tajwanu przez wiele organizacji sportowych. Tę kompromisową nazwę, umożliwiającą Tajwanowi udział w międzynarodowych rozgrywkach, władze wyspy ustaliły w 1981 roku z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim. Stało się to po latach przepychanek i bojkotów, gdy Tajwan zmuszony był nawet do używania nazwy Formosa-Chiny, którą w XVI wieku nadali wyspie portugalscy żeglarze. Władze Tajwanu dążyły jednak do występowania pod nazwą Republika Chińska – po raz ostatni miało to miejsce na Igrzyskach Olimpijskich w 1972 roku. Cztery lata później władze z Tajpei zbojkotowały igrzyska po tym jak Kanada, będąca gospodarzem imprezy, zażądała, by kraj wystąpił jako Tajwan a nie Republika Chińska. W 1979 roku Tajwan został zawieszony, MKOl uznał bowiem, że Pekin jest wyłącznym przedstawicielem Chin – wrócić do rywalizacji w igrzyskach mógł dopiero w 1981 roku, po wspomnianym kompromisie.

Zawarte wówczas porozumienie obejmowało również nakaz używania białej flagi z kołami olimpijskimi zamiast czerwono-niebieskiej flagi Tajwanu oraz odgrywanie tradycyjnej piosenki odwołującej się do flagi zamiast hymnu narodowego Tajwanu, gdy sportowcy z tego kraju stają na podium. Jak łatwo się domyślić, kompromisowa nazwa nie każdemu się podoba, a Tajwan wielokrotnie zwracał uwagę, że wiele innych państw czy regionów o podobnie skomplikowanym statusie międzynarodowym – jak choćby Palestyna – może używać zarówno swojej nazwy, jak i flagi. Władze z Tajpei coraz częściej wspominają jednak o chęci zmiany nazwy Chińskie Tajpei, w 2018 roku przeprowadziły nawet referendum w tej sprawie narażając się na połajanki ze strony MKOl. Status quo zostało jednak utrzymane – opowiedzieli się za nim w referendum przede wszystkim sportowcy, obawiający się wykluczenia z najważniejszych wydarzeń sportowych.

W tym tygodniu chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraziło wdzięczność za przestrzeganie przez rząd Kataru zasady jednych Chin oraz zwyczajowej praktyki międzynarodowych imprez sportowych. Władze Tajwanu ruch organizatorów Mistrzostw Świata uznały natomiast za podyktowany interwencją obcych sił politycznych. Faktycznie, w ostatnim czasie Chiny wywierają coraz większą presję na rządy i firmy zagraniczne, aby w oficjalnych dokumentach i na stronach internetowych odnosiły się do Tajwanu jako do części Chin, używając sformułowań takich jak „Tajwan, prowincja Chin” lub „Tajwan, Chiny”. Jednocześnie władze Tajwanu, z prezydent Tsai Ing-wen na czele, naciskają na częstsze używanie nazwy Tajwan.
Tajwan stał się częścią imperium chińskiego w XVII wieku. W 1895 roku został przekazany Japonii po tym, jak cesarskie Chiny przegrały pierwszą wojnę chińsko-japońską. Wyspa pozostawała kolonią japońską przez pół wieku, aż do końca II wojny światowej – wówczas kontrolę nad Tajwanem przejął nacjonalistyczny rząd chiński kierowany przez Kuomintang. Władze te zostały jednak pobite przez powstańczą Komunistyczną Partię Chin – w efekcie krwawej wojny domowej nacjonaliści z Kuomintangu uciekli z Pekinu na Tajwan . Po drugiej stronie cieśniny KPCh przejęła władzę i ustanowiła Chińską Republikę Ludową w Pekinie. Oba rządy ogłosiły się…jedynym prawowitym rządem całego terytorium Chin. Mao Zedong nigdy nie uznał oddzielności Tajwanu, a kolejni jego następcy podzielali to zdanie uznając Tajwan za zbuntowaną prowincję, którą prędzej czy później należy ponownie przyłączyć do macierzy. W tym czasie wyspa przekształciła się w dobrze prosperującą gospodarczo demokrację, niestety – coraz mocniej izolowaną dyplomatycznie. Większość światowych rządów nie uznaje Tajwanu za niepodległy kraj.

A co z relacjami na linii Tajpei-Pekin? Zmieniały się one wielokrotnie na przestrzeni ostatnich ośmiu dekad. Przez pierwsze lata dominowała wzajemna niechęć, przejawiająca się w licznych konfliktach zbrojnych. Względny spokój przyniosły dopiero lata 80. XX wieku, gdy zaczął się nawet rozwijać handel dwustronny oraz chińskie inwestycje po drugiej stronie cieśniny. Było dobrze do tego stopnia, że przedstawiciele biznesu zaczęli głośno mówić o konieczności zjednoczenia. Wizja powrotu do kontynentalnych Chin nie spodobała się znacznej części społeczeństwa – to właśnie na fali obaw o nadmierne zbliżenie do Pekinu, w 2016 roku urząd prezydenta objęła Tsai Ing-wen z proniepodległościowej Demokratycznej Partii Postępowej. Jak nietrudno się domyślić, stosunku chińsko-tajwańskie uległy wówczas gwałtownemu pogorszeniu, tym bardziej, że pod rządami Xi Jinpinga Chiny coraz bardziej agresywnie poczynają sobie w regionie. Niemal całkowite podporządkowanie Hong Kongu przez wielu tajwańskich polityków postrzegane jest jako wstęp do aneksji Tajwanu.
Czy chińska inwazja, jak twierdzi prezydent Tsai Ing-wen, to faktycznie kwestia dni? Mało prawdopodobne – wszelkie próby naruszania terytorium kontrolowanego przez Tajpej wydają się raczej pokazem siły niż realnym zagrożeniem. Nie zmienia to jednak faktu, że Tajwan jest kwestią dla Chin nierozwiązaną. Kwestią, która tego rozwiązania wymaga i jest ono jednym z najważniejszych celów chińskiej polityki (z perspektywy Pekinu) wewnętrznej. Na doprowadzenie do „integralności” całych Chin rządzący w Pekinie dają sobie jeszcze kilka lat, ale bez wątpienia czekają na odpowiednią okazję i jeśli ta się wydarzy nie cofną się przed próba aneksji terytorium wyspy. Tajwanowi pozostaje w zasadzie tylko wzmacnianie sojuszy, dyplomacja (nawet ta symboliczna – jak kwestia imprez sportowych) i zebranie dużych zasobów nadziei, że niezależność Tajwanu uda się ocalić.
Blanka Katarzyna Dżugaj