Sri Lanka trwa w finansowym kryzysie – bodaj największym w swojej historii. Czas na spłatę 78 mln. dolarów międzynarodowego zadłużenia minął w połowie maja. Władze nie są w stanie spłacać części – nie mówiąc nawet o całości zadłużenia – międzynarodowym bankom i instytucjom finansowym.
Konsekwencje są olbrzymie. Wewnętrzne – o czym za chwilę – jak i międzynarodowe. Tragicznie wpływa to na opinię kraju, zmniejsza zaangażowanie inwestorów, zwiększa natomiast niechęć społeczności międzynarodowej. Im mniej inwestorów tym trudniej o kolejne pieniądze na rynkach międzynarodowych. To znowu pogłębia niepewność i zachęca do ucieczki kapitału zagranicznego z kraju. Błędne koło.
Sri Lance nie udało się w terminie spłacić długu. Co więcej – odmówiła ona spłat na ten moment. Prezes banku centralnego P Nandalal Weerasinghe powiedział, że nieważne jak się to nazwie… ale stanowisko władz jest jasne: dopóki nie nastąpi restrukturyzacja zadłużenia, nie da się go spłacić.

Fot. Nazly Ahmed

Fot. Nazly Ahmed
Z czego wynika ta niezdolność do spłaty? Z kryzysu… a kryzys? To zależy, kogo spytać. Władze zrzucają winę na pandemię, zatrzymanie turystyki, problemy humanitarne itd.
Faktem jest jednak, że od końca wojny domowej w 2009 r. Sri Lanka zdecydowała się bardziej skoncentrować na dostarczaniu towarów na rynek krajowy, zamiast próbować rozwijać swoją obecność na rynkach zagranicznych. Dochody z eksportu pozostały więc niskie, a import rósł. Import obecnie jest o 3 miliardy dolarów większy niż eksport. W konsekwencji rezerwy walutowe stopniały. Krytycy zwracają jednak uwagę również na to, że rząd zaciągnął również ogromne długi w Chinach, aby sfinansować niepotrzebne, zdaniem opozycji i części obywateli, projekty infrastrukturalne. Sri Lanka wpadła w finansową, infrastrukturalną zależność od Chin.

Fot. Nazly Ahmed

Fot. Nazly Ahmed
Kryzys przekłada się w bardzo realny sposób na życie mieszkańców wyspy. W wyniku szalejącej inflacji, braku walut oraz związanymi z tym utrudnieniami w imporcie i eksporcie wyspa odczuwa niedobory paliwa, leków, produktów higienicznych i niektórych produktów spożywczych.

Fot. Nazly Ahmed

Fot. Nazly Ahmed
Kolejki na stacjach benzynowych ciągną się kilometrami, a paliwo sprzedawane jest na czarnym rynku w niesamowicie wysokich cenach. Lokalne władze rozdają już nawet na ulicach jedzenie dla (rosnącej grupy) potrzebujących. A to zapewne dopiero początek tego, jak bardzo niezdolność spłaty długów będzie odczuwana. Aby zminimalizować zużycie paliwa, obywateli zachęca się do pracy w domu. Pracownicy sektora publicznego w miniony wtorek zostali skierowani do pracy online i zachęca się do tego również osoby zatrudnione w prywatnych firmach.

Fot. Nazly Ahmed

Fot. Nazly Ahmed
Nic dziwnego, że Lankijczycy wyszli na ulice. Stało się to jeszcze w kwietniu i apogeum osiągnęło na początku maja, w efekcie czego premier Mahinda Rajapaksa ustąpił ze stanowiska. I chociaż obecnie sytuacja jest spokojniejsza – w związku z zamieszkami aresztowano ponad 1500 osób! – to społeczne niezadowolenie trwa na niespotykanym od lat poziomie.

Fot. Nazly Ahmed
Mieszkańcy Sri Lanki obserwują nie tylko upadek swojego kraju, ale też politycznej dynastii, która rządzi krajem od dwóch dekad – rodziny Rajapaksa. Od kilkunastu tygodni premier Mahinda Rajapaksa znajdował się pod ogromną presją. Społeczeństwo oczekiwało jego ustąpienia – podobnie jak część jego politycznego obozu. Mahinda wraz z braćmi – Chamalem, Basilem i Gotabayą sprawują władzę nad Lanką od lat zajmując na zmianę najważniejsze stanowiska i mając kontrolę nad większością państwowego budżetu. I to mimo ciągle pojawiających się dowodów na nadużycia finansowe, malwersacje i korupcję. Od 2-3 lat konflikty w rodzinie narastają i zapewne dodatkowo wpływają one na nieudolność rządu w kwestii przeciwdziałania kryzysowi. Rodzina, która polityczny kapitał zbiła na wojnie domowej i walce z Tamilami oraz pobudzaniu syngaleskiego nacjonalizmu, została pokonana przez ekonomiczny kryzys. Gdyby była silniejsza i mniej zepsuta dekadami u władzy być może miałaby szansę zyskać zaufanie obywateli na kolejne kilka lat. Tak się jednak nie stało. Mahinda Rajapaksa złożył rezygnację.

Fot. Nazly Ahmed
Zmienił się premier, zmienia się część polityków. Rządzący starają się uspokoić nieco mieszkańców wyspy, ale czy się uda? Bez wątpienia pozycja międzynarodowa Sri Lanki – bądźmy szczerzy: nie najwyższa – spada w zawrotnym tempie. Z pewnością pojawią się kolejne problemy międzynarodowe oraz wewnętrzne. Rząd nie ma zbyt wielu opcji. Może rzucić się w objęcia Chin albo szukać innej, własnej drogi. Co wybierze? Czas pokaże, ale z pewnością życie mieszkańców pięknej wyspy nie będzie w najbliższym czasie godne pozazdroszczenia.
Krzysztof Gutowski