Cła których nikt nie zna, umowa, której nie było i gospodarka która „umarła”. Donald Trump o cłach dla Indii i indyjskie reperkusje

W piątek 1 sierpnia prezydent Donald Trump pochwalił Indie po tym, gdy dotarły do niego wieści, że kraj ten „nie będzie już kupować ropy naftowej” od Rosji. Zobaczymy, co się stanie – dodał. A to, co się stanie nie jest bez znaczenia dla globalnej układanki. Od kilku dni bowiem wróciła na dyplomatyczne stoły kwestia Amerykańskich ceł na indyjskie produkty.

Ostatnie dni były bardzo intensywne i bogate w informacje na temat relacji ekonomicznych między USA a Indiami. Precyzyjniej mówiąc: dni te obfitowały głównie w wypowiedzi Donalda Trumpa na temat Indii, jego stosunku do nich i oceny indyjskiej gospodarki. We wtorek 29 lipca Trump oświadczył, że umowa handlowa z Indiami nie została sfinalizowana, a Nowe Delhi może zostać obciążone stawką celną w wysokości od 20 do 25 proc. Jednocześnie dodał, że ostateczna stawka cła również nie jest jeszcze znana, ponieważ Indie i Stany Zjednoczone negocjują umowę do 1 sierpnia. Jednak już w środę pojawiła się informacja, że od 1 sierpnia jego kraj nałoży 25-procentowe cło na towary importowane z Indii. Prezydent USA dodał też, że Indie będą musiały również zapłacić „karę” za zakup znacznej części broni od Rosji, choć charakteru i wysokości kary nie sprecyzował. Te deklaracje pojawiły się niemal jednocześnie z informacją o planach współpracy USA z Pakistanem, do której jeszcze wrócimy. Jednak to nie koniec refleksji i ocen amerykańskiego przywódcy. Kolejny dzień przyniósł gorzką diagnozę indyjskiej gospodarki płynącą z ust Donalda Trumpa i wyrazy braku zainteresowania Indiami (którym poświęca zdumiewająco dużo uwagi na jak na kraj, którym się „nie przejmuje”). W czwartek głowa amerykańskiego państwa ogłosiła, że nie obchodzi go, „co Indie będą robić z Rosją” i że „mogą razem doprowadzić do upadku swoje martwe już gospodarki”. W kontekście grożącej Indiom kary dodał też, że jest to konsekwencja nie tylko współpracy z Rosją od czasu agresji tejże na Ukrainę, ale też członkostwa w „antyamerykańskim” sojuszu BRICS. Wreszcie już na początku sierpnia Trump pochwalił Indie za rezygnację z nabywania rosyjskiej ropy, choć szczegóły i konkrety owej rezygnacji nie są znane to uznać trzeba to za kolejny element swoistych jawnych, hybrydowych negocjacji z Indiami prowadzonych przez prezydenta USA niemal publicznie.

Donald Trump

Temat amerykańskich ceł dotyczy oczywiście nie tylko Indii. Przypomnijmy: prezydent Trump zapowiedział podwyżkę ceł w sławnym wystąpieniu w kwietniu. Następnie wstrzymał je na poziomie obniżonej stawki 10 proc. – miało to dać czas na negocjacje. Termin został przedłużony i udało się zawszeć kilka umów z istotnymi partnerami – jest ich chyba jednak mniej niż Trump się spodziewał. W ramach dalszego rozgrywania kwestii celnej USA zapowiedziało, że w przypadków krajów, z którymi nie udało się dogadać zostaną wprowadzone globalne bazowe cła (15-20 proc.). Takie właśnie cła wybrzmiały w komentarzu-groźbie Trumpa pod adresem Indii. Amerykańskie plany celne wywołały, oczywiście, globalne obawy o handlową wojnę światową i nadciągającą w konsekwencji recesję. Jednak Trump zaczął wycofywać się z zapowiadanych stawek, a wykorzystane one zostały głównie jako narzędzie ekonomicznego szantażu, by wypracować korzystne dla USA umowy bilateralne. Pod koniec czerwca Waszyngton deklarował, że Indie i USA są u progu podpisania bardzo dużej i istotnej umowy handlowej. Na początku lipca zapowiadano jej rychłe ogłoszenie. Do podpisania nie doszło. Doszło za to do wpisów prezydenta Trumpa. Co poszło nie tak? I co na to Nowe Delhi oraz indyjska opozycja?

Donald Trump i Narendra Modi

Zacznijmy od końca, czyli…od tych, którzy słowa Trumpa uznali za pretekst, by podkreślić nieudolność polityki rządzącej Indiami partii BJP. Lider opozycji Rahul Gandhi zaatakował w środę premiera twierdząc, że Narendra Modi plącze się w wypowiedziach i nie może otwarcie przyznać, że prezydent Stanów Zjednoczonych skłamał w sprawie jego roli w zawarciu porozumienia o zawieszeniu broni między Indiami a Pakistanem, gdyż skłoniłoby to amerykańskiego przywódcę do „ujawnienia prawdy”, a co za tym idzie odebrania sprawczości Modiemu.

To ważna uwaga i próba wymuszenia konkretów na Modim (co spowodowałoby zapewne pogorszenie jego wizerunku w oczach Trumpa i administracji w Waszyngtonie). Trump rzeczywiście wielokrotnie twierdził, że pomógł Indiom i Pakistanowi w rozwiązaniu napięć granicznych w maju. Miało do tego dojść po zastosowaniu przez prezydenta USA ultimatum grożącym wstrzymaniu relacji handlowych z oboma krajami. I rzeczywiście zabieg Gandhiego się udał. Modi został zmuszony to wyznania w indyjskim parlamencie, że żaden kraj nie nakazał Indiom wstrzymania operacji wojskowej przeciwko bazom terrorystów w Pakistanie. Ponadto minister spraw zagranicznych S. Jaishankar poinformował parlament, że nie było żadnego specjalnych konsultacji telefonicznych między Modim a Trumpem w czasie odwetowej operacji Sindoor.

Donald Trump i Narendra Modi

Jednak zarzut o niedementowanie trumpowego chełpienia się to nie jedyny zarzut opozycji. W kontekście ostatnich wypowiedzi Trumpa na temat indyjskiej gospodarki Rahul Gandhi uderzył i tym razem w premiera Modiego oraz jego polityczne środowisko. W czwartek odniósł się do wspomnianego komentarza Trumpa i wyznał, że cieszy się, iż prezydent Stanów Zjednoczonych „stwierdził fakt”, nazywając indyjską gospodarkę „martwą”. Lider Konkresu oskarżył Modiego o zniszczenie gospodarki kraju i przywołał na poparcie swych słów przeprowadzoną przez Modiego demonetyzację, zapaść prywatnych małych i średnich przedsiębiorstw, kryzys w rolnictwie i nieudolną politykę podatkową. Pomstował na rządząca partię: Cały świat wie, że Bharatiya Janata Party zniszczyła indyjską gospodarkę i oskarżył władzę o wspieranie przychylnego Modiemu przemysłowca Gautama Adaniego. Tym bardziej zapowiedziane cła nałożone przez USA zostały odebrane przez indyjską opozycję jako nadchodząca gospodarcza katastrofa i „dramatyczna porażka polityki zagranicznej”. Indyjski Kongres wini nie tylko dyplomację i rząd, ale również – a może przede wszystkim – samego premiera Modiego, który wielokrotnie chwalił się dobrymi relacjami z Donaldem Trumpem i pozował na jego bliskiego politycznego „przyjaciela”.

Rahul Gandhi

Oliwy do ognia dolał prezydent Trump informacjami o współpracy USA z Pakistanem. W środę ogłosił, że Stany Zjednoczone pomogą w rozwoju i odblokowaniu „ogromnych rezerw ropy naftowej” Pakistanu. Trump nie powstrzymał się przed komentarzem, że być może Pakistan będzie kiedyś tę ropę sprzedawał… Indiom.

Dlaczego jednak nie doszło do porozumienia między USA a Indiami? Szczegóły nie są, oczywiście, znane, warto jednak odnotować inny głos niż tylko ten prezydenta Trumpa. Sekretarz Skarbu USA Scott Bessent powiedział w czwartek, że prezydent Donald Trump i jego zespół negocjujący umowę handlową z Indiami są „sfrustrowani” sytuacją w New Delhi. Indie miały szybko przystąpić do rozmów, jednak zaczęły się wycofywać i nie są gotowe na szukanie kompromisu. Sprawy postępują powoli. Myślę więc, że prezydent i cały zespół ds. handlu są tym sfrustrowani – wyznał Bessent.

Z drugiej strony liderzy indyjskich władz podkreślają, że w zasadzie wszystko jest OK… Rzecznik MSZ Randhir Jaiswal na konferencji prasowej wyjaśniał, że Indie i Stany Zjednoczone łączy partnerstwo oparte na wspólnych interesach i relacjach międzyludzkich, a także, że relacje te są oparte na dwustronnych korzyściach i nie należy postrzegać ich przez pryzmat państw trzecich (zapewne chodziło o Rosję i/lub Pakistan).

To partnerstwo przetrwało wiele przemian i wyzwań. Wciąż koncentrujemy się na istotnym programie, do którego zobowiązały się nasze dwa kraje i jesteśmy przekonani, że nasze relacje będą się nadal rozwijać – powiedział Randhir Jaiswal.

Zdaje się, że to dobra mina do złej gry i relacje z USA nie będą ulegały w najbliższym czasie jakiemuś gwałtownemu ociepleniu. Gdzie jednak Indie widzą siebie w geopolitycznej układance? Ciekawy kierunek wskazuje lipcowa wizyta Narendry Modiego w Ghanie. Była to pierwsza od kilku dekad wizyta indyjskiego przywódcy w tym kraju. Co więcej, wizyta niezwykle ważna, bo mająca miejsce w krytycznym momencie dla obu kontynentów. Komentatorzy podkreślają, że to ważny i symptomatyczny proces. Kolejny będący dowodem ewolucji porządku światowego w stronę wielobiegunowości. Kraje Azji i Afryki chcą uniezależniać się od związków z Zachodem. Muszą współpracować w ramach Globalnego Południa. Współpraca taka rodzi się w czasie i w wyniku właśnie takich wizyt, jak ta ostatnia Modiego w Ghanie. Zapowiedziano – i można spodziewać się, że na słowach się nie skończy – współpracę gospodarczą i strategiczną.

Narendra Modi w Ghanie

Informacje na temat ostatecznej stawki celnej nie są znane. Podobnie jak to, czy umowa zostanie wypracowana i podpisana. Wydaje się, że gdy termin już minął USA podejmą kolejne kroki, by wywrzeć nacisk na Nowe Delhi. Wszak na korzystnej, wieloletniej umowie zależy Waszyngtonowi znacznie bardziej niż na wojnie celnej. Otwartym pytaniem pozostaje to, czy Indie zdecydują się iść deklarowaną nieraz przez indyjski rząd „swoją drogą” czy też może w największej demokracji świata wygra perspektywa proamerykańska.

Krzysztof Gutowski

Dodaj komentarz