Błyskawiczny upadek syryjskiego reżimu. Jak to możliwe?

Trwający ponad 70 lat reżim upadł w niespełna dwa tygodnie. Od momentu rozpoczęcia ofensywy syryjscy rebelianci zdobywali jedno miasto po drugim. Niemal każdego dnia media donosiły o utracie przez reżim Baszszara al-Asada kolejnego przyczółku. Damaszek upadł niemal bez walki, w tempie, które zaskoczyło nawet ekspertów. Dlaczego? 

Na sukces rebeliantów złożyło się kilka czynników, związanych zarówno ze słabością reżimu Baszszara al-Asada, jak i zaskakująco dobrym przygotowaniem grup rebelianckich do walki. 

  • Brak pomocy z zewnątrz

Rebelianci doskonale wyczuli moment, w którym powinni uderzyć. Przez lata reżim Baszszara al-Asada trwał dzięki militarnemu wsparciu dwóch kluczowych sojuszników: Iranu i Rosji. Gdyby nie to, najprawdopodobniej, upadłby już w 2015 roku. Od tego czasu jednak sytuacja geopolityczna istotnie się zmieniła, a Rosja i Iran zostały poważnie osłabione.

Baszszar al-Asad i Władimir Putin

Uwikłana w trwającą blisko trzy lata wojnę w Ukrainie nie była w stanie wysłać wystarczającego militarnego wsparcia, Iran został natomiast osłabiony przez walki z Izraelem. Relacje na linii Damaszek-Teheran mocno też ochłodły na przestrzeni ostatnich miesięcy, Iran mógł więc uznać, że dalsze wspieranie Asada przyniesie mu więcej problemów niż korzyści. To samo z Hezbollahem, który nie dość, że w wyniku walk z wojskiem izraelskim stracił w ostatnich tygodniach praktycznie całe dowództwo, to jeszcze musiał przerzucić znaczną część swych oddziałów do południowego Libanu, gdzie toczyły się najbardziej zaciekłe walki. 

  • Niezadowolenie społeczeństwa

Powiedzieć, że gospodarka Syrii znajduje się w opłakanym stanie, to jakby nic nie powiedzieć. 80 proc. społeczeństwa żyje w ubóstwie. Około 13,4 mln Syryjczyków, czyli ponad 70 proc. ludności, ma problemy z zaspokajaniem codziennych potrzeb, a ceny podstawowych artykułów żywnościowych są 29 razy wyższe niż w marcu 2011 roku, gdy zaczynała się wojna domowa. Odsetek osób zagrożonych głodem wzrósł do 60 proc. – to najwyższa liczba w historii konfliktu syryjskiego. Pół miliona dzieci jest chronicznie niedożywionych. Na niektórych obszarach północno-zachodniej Syrii ostre niedożywienie zbliża się do progu awaryjnego 15 proc. wśród dzieci przesiedlonych i żyjących w trudno dostępnych obszarach i obozach. Część regionów, zwłaszcza tych jeszcze do niedawna kontrolowanych przez rząd, cierpi z powodu permanentnego niedoboru podstawowych artykułów spożywczych, w tym chleba. Inflacja rośnie, wartość lokalnej waluty natomiast gwałtownie spadła. Syryjska gospodarka szczególnie mocno odczuła sankcje nałożone przez USA i niektóre państwa europejskie – sankcje wymierzone w rząd, a w rzeczywistości najmocniej dotykające ludność cywilną. Na domiar złego, państwowe dotacje na paliwo i żywność zostały w ostatnich latach mocno ograniczone. 

Baszszar al-Asad

Tymczasem Abu Muhammad al-Dżulani, przywódca Hajat Tahrir asz-Szam, czyli głównej grupy rebelianckiej, który od lat rezydował w Idlibie, zdołał pokazać się jako sprawny, odnoszący sukcesy zarządca. Pod jego rządami Idlib – leżący przecież w najbiedniejszej części Syrii – doświadczył niesamowitego rozwoju gospodarczego, najszybszego w całym kraju. Al-Dżulani od wielu lat przekonująco pokazywał, że odciął się od terrorystycznej przeszłości i związków z Al-Kaidą, w trakcie tegorocznej ofensywy zapowiadał natomiast ochronę miejsc kultu i mniejszości religijnych. Czy retorykę tę utrzyma w przyszłości to chwilowo zupełnie inna kwestia. 

  • Element zaskoczenia i niskie morale żołnierzy

Armii syryjskiej nigdy nie cechowało wysokie morale – bazujące na poborze wojsko budowane było z przedstawicieli różnych wyznań, którzy nader często nie popierali działań Baszszara al-Asada. Co więcej, żołnierze byli bardzo słabo opłacani – kto mógł unikał więc poboru, niektórzy dołączali do tzw. Grupy Wagnera. Dezercje, zwłaszcza w czasie nasilenia wojny domowej, były na porządku dziennym. W zeszłym tygodniu Asad nakazał wprawdzie 50-procentową podwyżkę pensji żołnierzy zawodowych, było jednak zbyt późno, by wpłynęło to na morale armii.

Abu Muhammad al-Dżulani

Syryjskiej armii zabrakło zarówno zdolności, jak i woli walki, nie należy bowiem zapominać o arogancji władzy – Baszszar al-Asad zdawał się żyć w przekonaniu, że statu quo w Syrii utrzyma się jeszcze długo, on sam natomiast zostanie ponownie przyjęty na łono przywódców państw arabskich. Być może z tego względu w 2023 roku rozpoczął demobilizację armii. W listopadzie jego żołnierze stanęli naprzeciw dobrze wyszkolonych oddziałów HTS, Abu Muhammad al-Dżulani od lat stawiał bowiem na solidne szkolenie swych bojowników. Utworzył trzy jednostki: Asaib al-Hamra, Saraya al-Harari oraz Kataib Shaheen. Pierwsza z nich walczyła w dzień, druga w nocy, zadaniem trzeciej było niszczenie ciężkiego uzbrojenia armii syryjskiej. Oddziały te opanowały ponadto najnowsze techniki prowadzenia wojny, m.in. operacje za pomocą dronów, a ich sprzęt jakością przewyższać uzbrojenie wojska Baszszara al-Asada. 

Syryjczycy na całym świecie pogrążeni są w euforii – zasłużonej po trwającej ponad pół wieku dyktaturze. Ta euforia powinna być jednak podszyta niepokojem, a co najmniej niepewnością. Nie wiadomo czy rebelianci będą umieli się porozumieć i czy na skutek kłótni Syria nie podąży drogą Libii, od upadku Kaddafiego pogrążonej w wewnętrznym chaosie. To podstawowe pytanie, a jest ich – niestety – znacznie więcej. 

Blanka Katarzyna Dżugaj 

Dodaj komentarz