Wyborcza klęska koalicji rządzącej w Japonii

To było prawdziwe polityczne trzęsienie ziemi w Japonii. Rządząca krajem od piętnastu lat, a w praktyce jeszcze dłużej, Partia Liberalno-Demokratyczna wraz z koalicyjną Komeito straciła większość parlamentarną.

W niedzielę Japończycy poszli do urn w przyspieszonych wyborach parlamentarnych. Rozpisał je Shigeru Ishiba, premier zajmujący stanowisko zaledwie od miesiąca – głosowanie miało być sposobem na odyskanie zaufania społeczeństwa. A jest co odzyskiwać, w ostatnich miesiącach Partia Liberalno-Demokratyczna notowała bowiem skandal za skandalem. Zaczęło się latem 2022 roku od zamachu na byłego premiera Abe Shinzo, dokonanego przez przeciwnika Kościoła Zjednoczeniowego. W mediach zaczęto głośno mówić o powiązaniach partii rządzącej z tą organizacją, co natychmiast doprowadziło do spadku poparcia i antyrządowych manifestacji, a w efekcie rekonstrukcji rządu – Kishida Fumio chciał usunąć ze swojego gabinetu wszystkie osoby powiązanie z Kościołem Zjednoczeniowym. Niewiele to pomogło, tym bardziej, że nieco później na jaw wyszedł skandal korupcyjny w łonie samej partii. W grudniu 2023 roku prokuratorzy wszczęli dochodzenie wobec kilkudziesięciu członków Partii Liberalno-Demokratycznej, którzy mieli nie ujawnić dochodów uzyskanych z wydarzeń związanych ze zbiórką funduszy. Poparcie dla premiera spadło do rekordowo niskiego poziomu 17 proc. W sierpniu tego roku Kishida ogłosił, że ustąpi ze stanowiska przewodniczącego partii i nie będzie się ubiegać o reelekcję. Zastąpił go Shigeru Ishiba, który ślubował przywrócenie zaufania społeczeństwa zarówno do jego macierzystej partii, jak i polityki w ogóle. Jedną z jego pierwszych decyzji było rozwiązanie Izby Reprezentantów, czyli niższej izby japońskiego parlamentu. Nie była to zaskakująca decyzja: liderzy Partii Liberalno-Demokratycznej, na przestrzeni blisko siedmiu dekad niemal nieprzerwanych rządów, często ogłaszali bowiem przedterminowe wybory, aby potwierdzić swoją mocną pozycję w krajowej polityce. Tyle, że tym razem się nie udało: wyborcy pokazali rządowi Shigeru Ishiby czerwoną kartkę.

Shigeru Ishiba

Ostatni raz rząd koalicyjny Partii Liberalno-Demokratycznej i Komeito stracił większość w 2009 roku – władzę przejęła wówczas Demokratyczna Partia Japonii. Długo nie porządziła – w 2021 roku koalicja Partii Liberalno-Demokratycznej i Komeito odzyskała większość. Aż do ostatniej niedzieli, gdy partia Ishiby zanotowała drugi najgorszy wynik w swojej historii wyborczej, zdobywając zaledwie 191 miejsc. Łącznie Partia Liberalno-Demokratyczna  i jej koalicyjny partner Komeito zdobyli tylko 215 z 465 miejsc w Izbie Reprezentantów, co nie wystarczyło do uzyskania większości, która wynosi 233 miejsca. Z kolei główne ugrupowanie opozycyjne, czyli kierowana przez byłego premiera Yoshihiko Nodę Partia Konstytucyjno-Demokratyczna osiągnęła najlepszy wynik w swojej historii, zwiększając liczbę miejsc z 96 do 148. Jednocześnie warto podkreślić, że były to pierwsze wybory powszechne w Japonii od wyborów w 1955 roku, w których żadna partia nie zdobyła co najmniej 200 miejsc.

Kampania wyborcza w Japonii

Co teraz? Partie polityczne mają 30 dni na podjęcie decyzji co do składu nowego rządu. O ile łatwo wskazać największych przegranych, o tyle jednego zwycięzcy nie sposób wyłonić. Opozycja nie pokazała się jako realna przeciwwaga dla dotychczasowej koalicji rządzącej. Raczej wątpliwe też, by partie opozycyjne spróbowały utworzyć własny rząd koalicyjny, są bowiem za bardzo rozdrobnione i za dużo je dzieli. Inicjatywa pozostanie więc raczej przy Partii Liberalno-Demokratycznej – mimo wyborczej porażki wciąż największego ugrupowania w japońskim parlamencie. Otwarte pozostaje pytanie, czy Shigeru Ishiba zachowa stanowisko – z jednej strony zawiódł jako lider mający wyprowadzić partię na prostą, z drugiej jednak wciąż jest postrzegany przez społeczeństwo jako ten, który nie był umoczony w żadne skandale. Niemniej, Partię Liberalno-Demokratyczną czeka mocny rachunek sumienia i wprowadzenie wielu zmian, jeśli chcą odzyskać pozycję na japońskiej scenie politycznej. Sam ishiba, o ile utrzyma się w fotelu premiera, będzie miał problemy w realizowaniu swojego programu, arytmetyka pokazuje bowiem, że będzie musiał szukać trzeciego koalicjanta. A ten może mieć odmienne zdanie w kwestiach gospodarczych, które Japończyków żywotnie interesują – Shigeru Ishiba obiecywał ożywienie gospodarki i podniesienie płac. Premier może też dążyć do indywidualnej współpracy z wybranymi partiami opozycyjnymi i niezależnymi w zakresie kluczowych dla jego partii ustaw, taki styl rządzenia może być jednak uciążliwe na dłuższą metę – nic więc dziwnego, że analitycy przewidują polityczną niestabilność aż do przyszłorocznych wyborów do wyższej izby parlamentu. 

Kampania wyborcza w Japonii
Źródło: (X) @BRAVENEWEUROPE1

Niepewność odczuwają jednak nie tylko sami Japończycy. Kraj Kwitnącej Wiśni to czwarta gospodarka świata, przy czym osiągnięciu tego statusu sprzyjała względna (zwłaszcza w azjatyckich realiach) stabilność polityczna. Chwiejna koalicja może odstraszyć potencjalnych inwestorów albo stworzyć mniej korzystne środowisko biznesowe. Japonia to także jeden z liderów azjatyckiej demokracji oraz najważniejszy sojusznik USA w tym rejonie, za rządów Kishidy Fumio i Partii Liberalno-Demokratycznej jeszcze bardziej zacieśniający te relacje. Jest istotnym członkiem Czterostronnego Dialogu w dziedzinie Bezpieczeństwa (ang. Quadrilateral Security Dialogue – QSD), znanego bardziej pod nazwą QUAD. Sojusz ten powstał w 2007 roku, i obejmuje cztery kluczowe podmioty regionu Oceanu Indyjskiego i zachodniego Pacyfiku: USA, Indie, Japonię i Australię. Jego celem jest szeroko rozumiana współpraca w zakresie bezpieczeństwa – źródła potencjalnego zagrożenia QUAD oficjalnie nie wskazuje, łatwo można się jednak domyślić, że są nim Chiny. Tym bardziej, że sojusz, pozostający w niejakim letargu praktycznie od momentu powstania, ożywił się w ostatnich kilkunastu miesiącach wraz z dojściem do władzy Joe’go Bidena i wzrostem aktywności i widoczności chińskiej marynarki na obszarze Oceanu Indyjskiego. Jako członkini QUAD Japonia opowiadała się twardo za polityką Waszyngtonu wobec Rosji i Chin oraz wsparciem Ukrainy. Nagła zmiana w tym zakresie raczej nie nastąpi, może jednak zwolnić tempo realizacji japońsko-amerykańskich porozumień lub pojawić się inicjatywa zmiany niektórych z nich np. porozumienia o statusie sił zbrojnych regulującego obecność wojskową USA w Japonii. Kwestia ta pojawiła się w kampanii wyborczej, może więc wrócić jako otwarta dyskusja w łamach potencjalnej (mniej lub bardziej formalnej) koalicji. 

Spotkanie on-line QUAD w marcu 2022 roku

Jest też kwestia trzeciego do tanga, czyli Korei Południowej. Dotychczasowi liderzy Japonii i Korei Południowej mieli świadomość wspólnego wroga w postaci Chin. Stąd zauważalne ocieplenie stosunków, łącznie z przełomowymi i odwzajemnianymi wizytami oraz licznymi symbolicznymi aktami wyrażającymi wolę współpracy ze strony Kishidy i Yoona, mimo licznych problemów, z zaszłościami historycznymi na czele. Sojusz dwóch dalekowschodnich potęg gospodarczych i technologicznych jest dla USA niezmiernie ważny i Waszyngton nie tylko obserwuje, ale stara się również stosownie wzajemną „sympatię” pobudzać. W Korei stało się to możliwe od czasu wyborów i zwycięstwa konserwatywnego prezydenta Yoon Suk-yeola w marcu 2022 roku. Stabilizacja stosunków z Japonią stanowiła sztandarowy punkt jego programu, który – co rzadkość w świecie polityki – wdraża po wygranych wyborach. Dyplomatyczne starania i realna zmiana atmosfery w relacjach w regionie doprowadziły do tego, że Yoon dołączył do japońskiego premiera Fumio Kishidy i prezydenta Bidena w odważnym oświadczeniu o wspólnym bezpieczeństwie i interesach gospodarczych przy okazji szczytu państw Azji Południowo-wschodniej w Kambodży. Korea Południowa i Japonia ściśle współpracują ze Stanami Zjednoczonymi w kwestiach związanych z bezpieczeństwem regionalnym i wojskowością. Oba państwa obawiają się rosnących ambicji terytorialnych i gospodarczych Chin oraz wrogich działań ze strony nieprzewidywalnej Korei Północnej. W związku z tym wraz ze Stanami Zjednoczonymi przeprowadziły szereg wspólnych ćwiczeń wojskowych, wysyłając tym samym jasny przekaz Chinom i reżimowi Kim Dzong Una, o czym pisaliśmy TUTAJ

Kishida Fumio (z lewej), Yoon Suk-yeol i Li Qiang w Seulu
Źródło: (X) @albahitney

Na amerykańsko-koreańsko-japońskim sojuszu wymierzonym w Chiny korzystał Tajwan, który teraz uważnie przygląda się sytuacji w Kraju Kwitnącej Wiśni. Tajwańscy eksperci ocenili wpływ wyników wyborów w poniedziałek podczas sympozjum zorganizowanego przez Instytut Badań nad Polityką Narodową. Dostrzegając możliwość zmian w japońskiej polityce gospodarczej i zagranicznej, wezwali oni rząd Tajwanu do nawiązania kontaktów ze wszystkimi japońskimi partiami politycznymi. Ministerstwo Spraw Zagranicznych składając gratulacje nowo wybranym członkom Izby Reprezentantów podkreśliło, że oczekuje pogłębienia współpracy z nowym rządem Japonii i partiami politycznymi.

Na koniec kilka słów o pozytywnej stronie niedzielnych wyborów, czyli dwóch pobitych rekordach. W tym roku nie dość, że startowała rekordowa liczba kobiet, które stanowiły około jednej czwartej kandydatów, to w dodatku rekordowa ich liczba zdobyła mandat. Kobiety zajmą 73 z 465 miejsc w izbie niższej – o prawie 30 więcej niż w wyborach przed trzema laty. Wciąż stanowią mniejszość, ale jak na japońskie realia polityczne jest to ogromny krok naprzód. 

Blanka Katarzyna Dżugaj

Dodaj komentarz