Przełomowa umowa między USA i Indiami

Indie i USA zawarły umowę o utworzeniu zakładu produkcji półprzewodników.  To pierwszy tego typu projekt, w którym wojsko amerykańskie zgodziło się na partnerstwo w zakresie wysoko cenionej technologii z Indiami.

Od momentu wygranych, choć nie do końca udanych, wyborów parlamentarnych w czerwcu tego roku, Narendra Modi prowadzi ofensywę dyplomatyczną zabiegając o zagraniczne inwestycje. Jego celem jest przekonanie potencjalnych inwestorów, że Indie stanowią na tym polu realną alternatywę dla Chin. Trudno się więc dziwić, że udało mu się skusić Joe Bidena, który na słowo “Chiny” reaguje wręcz alergicznie. 

W zakresie relacji z Chinami Biden kontynuuje właściwie politykę swojego poprzednika. To Donald Trump nałożył w 2017 roku cła na chińskie towary, przede wszystkim właśnie na szeroko rozumianą branżę półprzewodników. Joe Biden tylko dołożył kolejne cła – zarówno na same półprzewodniki, jak i na narzędzia do ich produkcji, przekonując, że mogą one posłużyć do wzmocnienia chińskiej armii. W tym miejscu wyjaśnić należy, że problemem na rynku półprzewodników nie jest wyłącznie kwestia produkcji chipów, ale także…produktów potrzebnych do ich wyprodukowania. W ostatnich latach ta gałąź biznesu uległa daleko posuniętej specjalizacji, w efekcie czego większość firm zajmuje się tylko jednym segmentem łańcucha dostaw: albo projektuje półprzewodniki, albo wytwarza produkty niezbędne do produkcji półprzewodników, albo produkuje same półprzewodniki. Obecnie czołowymi graczami na tym rynku są Stany Zjednoczone Ameryki, Tajwan, Japonia i Korea Południowa. Przy czym USA i Japonia to potentaci w zakresie projektowania oraz produkcji sprzętu do produkcji półprzewodników, Tajwan i Korea Południowa natomiast posiadają najnowocześniejsze zakłady produkcyjne samych półprzewodników.

Gdzie tu miejsce dla Chin? Kraj ten jest głównym światowym producentem urządzeń technologicznych wymagających półprzewodników, daleko mu jednak do miana potentata w zakresie ich produkcji. Jeśli kiedyś zadawaliście sobie Państwo pytanie, po co Chinom kontynentalnym Tajwan, to właśnie otrzymaliście na nie odpowiedź. Póki jednak Tajwan wciąż znajduje się poza zasięgiem Pekinu, Chiny próbują uniezależnić się od zagranicznego łańcucha dostaw na inne sposoby. W efekcie, w ciągu ostatniej dekady udział Chin w rynku półprzewodników wzrósł z pięciu procent w 2010 roku do 13 procent w 2020 roku. Ponad dwukrotny wzrost produkcji pokazuje determinację Chin, nie jest jednak w stanie zaspokoić potrzeb rynku, a tym samym uniezależnić Pekinu od dostawców zagranicznych, głównie amerykańskich. A niezależność ta jest warunkiem budowy silnego, bogatego kraju, jakim chcą być Chiny.

Pod koniec 2022 roku Waszyngton ogłosił radykalne ograniczenia w dostępie Pekinu do amerykańskiej technologii wytwarzania półprzewodników. W efekcie, jeszcze przed końcem roku, USA wpisały kolejnych trzydzieści chińskich przedsiębiorstw na czarną listę firm, którym USA ograniczają możliwości zakupu amerykańskiego oprogramowania, półprzewodników i innych strategicznych technologii. Znajdujące się na niej firmy nie mogą kupować technologii od dostawców z USA, chyba że otrzymają specjalną licencję eksportową. Na listę trafił czołowy chiński producent mikroczipów pamięci flash, Yangtze Memory Technologies, mimo zapewnień firmy, że będzie przestrzegać amerykańskich przepisów eksportowych. Dla chińskiego giganta oznacza to spore utrudnienia w produkcji i ograniczenie postępu technologicznego. Waszyngton nie działa sam – Joe Biden aktywnie próbuje przeciągnąć na swoją stronę inne państwa, zarówno azjatyckie, jak i europejskie. Szczególnie istotne dla Waszyngtonu było przekonanie kluczowych sojuszników w tym zakresie, czyli Japonii i Holandii. Waszyngton chciał by rząd Kishidy Fumio ograniczył sprzedaż Chinom przez Tokyo Electron maszyn używanych do produkcji niektórych rodzajów zaawansowanych półprzewodników, a Holandia wprowadziła podobne ograniczenia dla ASML Holding NV. Holenderskie przedsiębiorstwo, będące kluczowym w tym kraju producentem sprzętu do produkcji półprzewodników, w 2021 roku sprzedawał do Chin 15 proc. swojej produkcji, co dawało mu 2 mld dolarów wpływów.

Indie na przestrzeni ostatnich kilku lat mocno rozwinęły rodzimą produkcję, nadal pozostają jednak daleko w tyle za głównymi dostawcami, takimi jak Chiny i Tajwan. Nic więc dziwnego, że chcą przyciągnąć zagraniczne, głównie amerykańskie inwestycje z tej branży, pokazując się jako doskonała alternatywa dla Chin – tym bardziej, że koszty wytwarzania półprzewodników w tym kraju mocno ostatnio wzrosły. W tym tygodniu, przy okazji szczytu QUAD w Delaware, Indie i USA zawarły umowę o utworzeniu zakładu produkcji półprzewodników w Indiach, który będzie wytwarzał układy scalone do zastosowań w technologii wojskowej: bezpieczeństwie narodowym, telekomunikacji nowej generacji i zielonej energii. To pierwszy tego typu projekt, w którym wojsko amerykańskie zgodziło się na partnerstwo w zakresie wysoko cenionej technologii z Indiami.

Jak pisze indyjska prasa zakład, który ma powstać przy wsparciu India Semiconductor Mission i strategicznemu partnerstwu technologicznemu między Bharat Semi, 3rdiTech i Siłami Kosmicznymi USA, koncentrować się będzie na „trzech podstawowych filarach nowoczesnej walki: zaawansowanym wykrywaniu, zaawansowanej komunikacji i elektronice w technice wysokich napięć”.

Narendra Modi i Joe Biden na szczycie QUAD
Źródło: (X) @narendramodi

Trzydniową wizytę w USA indyjski premier wykorzystał maksymalnie. Spotkał się nie tylko z indyjską diasporą, którą określił mianem „ambasadora marki”, jaką mają być Indie, ale także z liderami technologicznymi. W drugim z tych spotkań uczestniczyło piętnastu prezesów wielkich firm, w tym Sundar Pichai z Google, Shantanu Narayen z Adobe, Arvind Krishna z IBM i Jensen Huang z NVIDIA. Modi zaapelował do nich o rozważenie Indii jako miejsca docelowego dla produkcji i innowacji. Miał do tego dobre tło, 2024 rok to bowiem dziesięciolecie programu Make in India – rządowej inicjatywy mającej na celu tworzenie i zachęcanie firm do wytwarzania i montażu produktów w Indiach oraz zachęcanie do dedykowanych inwestycji w produkcję. Inicjując program gabinet Modiego miał na celu stworzenie sprzyjającego środowiska dla inwestycji (co nie do końca się udało, choć władze Indii głośno tego nie przyznają), rozwijanie nowoczesnej i wydajnej infrastruktury oraz otwieraniu nowych sektorów dla kapitału zagranicznego. Program Make in India koncentruje się na 25 sektorach gospodarki, m.in. motoryzacji, biotechnologii, elektronice, przetwórstwie żywności, mediach i przemyśle kosmicznym. Mniej więcej w tym samym czasie Piyush Goyal, minister handlu i przemysłu, napisał na platformie X, że dzięki Make in India kraj o 85 proc. zmniejszył import telefonów komórkowych – obecnie 99 proc. tych urządzeń jest wytwarzanych w Indiach. Goyal podkreślił też, że między 2022 a 2024 rokiem nastąpił 200-procentowy wzrost liczby miejsc pracy w przemyśle wytwórczym telefonów komórkowych. Czy Narendra Modi przekazał amerykańskim prezesom więcej danych niestety się nie dowiemy. Będziemy natomiast wiedzieć, czy zdecydowali się oni uczestniczyć w programie Make in India, i to niekoniecznie za kolejną dekadę. 

Blanka Katarzyna Dżugaj

Dodaj komentarz