Teherański spleen: recenzja powieści “Nie ma co” Mahsy Mohebali

Opowieść, która uderza do głowy niczym opium, palone przez jej bohaterów – jednocześnie mroczna i zabawna, subtelna i drapieżna – z protagonistką, która nikogo nie pozostawia obojętnym.

Zgodnie z zasadą mistrza Hitchocka Nie ma co zaczyna się od trzęsienia ziemi – tyle, że nie tylko metaforycznie, ale i dosłownie. Pod Teheranem zatrzęsła się ziemia, zsyłając na mieszkańców chaos, strach i niepewność. Kto może, stara się wyjechać w bardziej bezpieczne miejsce – całe rodziny pakują walizki i starają się opuścić miasto. Matka Szadi również próbuje nakłonić do tego bliskich, na jej pomysł zgadza się jednak tylko jeden z synów. Drugi nie ma zamiaru opuszczać Teheranu, a odgłosy kolejnych wstrząsów zagłusza głośną muzyką. Babcia i ojciec zniknęli, a samą Szadi bardziej zaprząta głód narkotykowy niż lęk przed żywiołem. Lekceważąc obawy matki dziewczyna wyrusza w miasto w poszukiwaniu dilera.

Mistrz Hitchock zwykł mawiać jeszcze jedno: po trzęsieniu ziemi na początku,pas potem napięcie ma tylko wzrastać. Mahsa Mohebali lekcję odrobiła – wędrówka Szadi po ogarniętym chaosem Teheranie obfituje w emocje i nagłe zdarzenia, które skutecznie angażują uwagę czytelnika. Akcja jest dynamiczna, mimo że wypełniają ją liczne przemyślenia głównej bohaterki na temat otaczającej ją rzeczywistości – od najbliższej rodziny począwszy na życiu w ówczesnym Iranie kończąc. Szadi to bohaterka specyficzna – jednocześnie irytująca i intrygująca. Na pierwszy rzut oka cyniczna, wycofana, chłodna, ze złośliwą ironią traktująca każdego, kto nie podziela jej poglądów na życie. W miarę kilkugodzinnej wędrówki po mieście dziewczyna odkrywa jednak przed czytelnikiem wrażliwą stronę swojej natury – pozostaje szorstka, pokazuje jednak, że powierzchowność ta jest raczej tarczą chroniącą przed światem niż realną częścią jej osobowości. W jednej chwili przeszukuje samochód obcego chłopaka tuż po wypadku w poszukiwaniu narkotyków, w drugiej tuli psa przerażonego ulicznymi zamieszkami. Szadi da się lubić, można jej kibicować, choć bywają momenty, gdy ma się ochotę potrząsnąć nią i wysłać na odwyk.

Nie ma co porusza istotny problem społeczny Iranu, jakim jest popularność substancji psychoaktywnych wśród młodych ludzi. W 2008 roku, a więc w czasie, gdy Szadi szukała w Teheranie dilera, ponad 2,3 proc. irańskich studentów zażywało opium, 2,2 proc. paliło haszysz, a 0,7 proc. zażywało ecstasy. Jeszcze gorzej sytuacja przedstawiała się wśród osób poniżej 15. roku życia: w 2015 roku badania wykazały, że 4,6 proc. sposód tych nastolatków zażywało opium i jego pochodne, 0,4 proc. marihuanę, 0,4 proc. amfetaminę, a 6,1 proc. leki uspokajające. Ale powieść Mahsy Mohebali to nie tylko narkotyki – to znacznie szersze, a przy tym niezwykle wnikliwe spojrzenie na ówczesne młode pokolenie Irańczyków. Pokolenie, które doprowadziło do Zielonej Rewolucji – choć nazwa ta na kartach powieści nie pada ani raz, atmosferę nadciągających protestów łatwo wyczuć niemal od pierwszej strony. Szalenie sugestywnie przenika ona fabułę, nadając opowieści dusznego, nieco mrocznego charakteru. Nie ma co to także fantastyczne spojrzenie na życie we współczesnych Iranie, z jego podziałami klasowymi, nierównością społeczną, autorytarną władzą i wszechobecnością religii.

Mahsa Mohebali pisze językiem jednocześnie prostym i finezyjnym, przepojonym slangiem, jakim faktycznie posługują się młodzi Irańczycy. Opowieść nasyca błyskotliwymi spostrzeżeniami, wystrzega się utartych schematów i dróg na skróty. Stosuje wyłącznie pierwszoosobową narrację, opowiadając historię wyłącznie z punktu widzenia Szadi. Narracja to praktycznie strumień świadomości, chaotyczny, momentami nieco surrealistyczny zapis obserwacji i odczuć dwudziestoparoletniej dziewczyny o artystycznej duszy – nie ułatwia to czytelnikowi lektury, dostarcza jednak wyjątkowych wrażeń literackich. To opowieść, która uderza do głowy niczym opium, palone przez jej bohaterów – jednocześnie mroczna i zabawna, subtelna drapieżna – z protagonistką, która nikogo nie pozostawia obojętnym. Proza piękna, szarpiąca w emocje, zapadająca w pamięć. Powieść Nie ma co zrobiła furorę w Iranie, zdobyła najważniejszą nagrodę literacką Hooshanga Golshiriego, była wielokrotnie wznawiana. Jej druga część została już jednak zakazana – ukazała się w Afganistanie. Bo Nie ma co to początek cyklu, a Mahsa Mohebali pracuje właśnie nad trzecim jego tomem, nam pozostaje więc mieć nadzieję, że oba ukażą się także na polskim rynku.

Blanka Katarzyna Dżugaj

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Glowbook.

Dodaj komentarz