Bóg miłości na święcie kolorów. Mityczne wyjaśnienia obchodów indyjskiego holi

Wśród hinduskich (choć często w rzeczywistości mających charakter ponadreligijny) świąt dwa mają charakter szczególny: jesienne święto światła – diwali oraz wiosenne święto kolorów – holi. W tym roku hinduskie obchody holi przypadają na 25.03. Święto to, jak większość świąt w Indiach obchodzone i wyjaśnianie jest bardzo różnie w różnych regionach Indii. Charakterystyczne dla obchodów holi jest obrzucanie się kolorowymi proszkami oraz spalanie podobizny demonicy Holiki.

Wśród mitycznych wyjaśnień czy też kontekstów holi dominują dwa. Pierwsza historia to dzieje zwycięstwa boga Wisznu w postaci Człowieka-lwa (Narasinhy) nad demonem Hiranjakaśipu. Wisznu miał pojawić się pod postacią Narasinhy i o wschodzie słońca zabić na progu pałacu przekonanego o swojej nieśmiertelności króla Hiranjakaśipu, który zapewnił sobie błogosławieństwo, iż nie zabije go ani człowiek, ani zwierzę, ani w dzień ani w nocy, ni to wewnątrz, ni na zewnątrz jego pałacu. Wisznu zwyciężył i ocalił świat, a także wiernego swojego wyznawcę – nota bene syna Hiranjakaśipu – Prahladę, którego wcześniej próbowano spalić na stosie (w rzeczywistości spłonęła autorka tej intrygi – złowieszcza ciotka o imieniu Holika).

Narasinha

Druga historia związana jest z innym ze „zstąpień” (awatara) Wisznu – Kryszną. Młody Kryszna, zakochany w pasterce o imieniu Radha, obawiał się, że z powodu swojego ciemnego koloru skóry nie zostanie przez nią – jasnoskórą – zaakceptowany. Poirytowana niepokojami syna Jaśoda w końcu dała mu kolorowe barwniki i powiedziała, by poszedł do Radhy i by pomalowali się na takie kolory, jakie chcą mieć. Mistyczna miłość Kryszny i Radhy oraz ich pełne czułości – i niekrytego seksualnego napięcia – barwienie sobie nawzajem ciała również często przypominane są by wyjaśnić pochodzenie i sens święta holi. My chcemy jednak dziś przybliżyć trzecią – najrzadziej opowiadaną, choć popularną w wielu miejscach Indii – mityczną historię: tę o spopieleniu boga Kamy.

Radha i Kriszna


Boga Śiwę połączyła wielka miłość z Sati, córką potężnego wieszcza Dakszy, który był jednak nieprzychylny Śiwie. Gdy Sati w obliczu znieważenia jej męża przez ojca rzuciła się w ogień organizowanej przez niego ofiary Śiwa wpadł w rozpacz, a na świecie zapanował chaos. Zdruzgotany porzucił swoje boskie role i zagłębił się w medytacji. Zaniepokojeni bogowie szukali rozwiązania, by przywrócić światu równowagę. W międzyczasie Sati odrodziła się jako Parwati, córka Pana Gór. Od dziecka zafascynowana Śiwą, gdy osiągnęła wiek nastoletni zapragnęła go poślubić. Odnalazła go, ale pogrążony był on w tak głębokiej medytacji, że nie mogła zwrócić na siebie jego uwagi. Bogowie jednak mieli świadomość, że wyrwanie Śiwy z ascetycznego stanu oraz jego małżeństwo – boskie zjednoczenie Śiwy i kobiecej energii śakti – jest niezbędne dla funkcjonowania świata. Zdecydowano, że powinien zająć się tym bóg Kama i posłano go, by wzbudził miłość w medytującym Śiwie. Kim jest ów Kama? Różne tradycje podają różne wersje jego boskich narodzin, ale najczęściej rodzi z umysłu boskiego stwórcy – Brahmy. Jego zadaniem jest dbanie o płodność i rozmnażanie się wszelkich istot oraz te stany mentalne, które mogą się na rozmnażanie owo przełożyć. Kama jest zatem bogiem miłości, którego strzałom nie może oprzeć się żadna istota we wszechświecie.

Kama

Zadaniem Indry było zatem wzbudzenie w Śiwie uczucia do Parwati. Bogowie mieli dodatkowo w pamięci przepowiednię, że zyskujący na sile demoniczny władca Tarakasura może zostać zabity jedynie przez syna Śiwy i Parwati. Interwencja Kamy była zatem niezbędna. Kama wraz z żoną Rati pojawił się w miejscu ascetycznej praktyki Śiwy. Jednak rozbudzenie Śiwy nie było takie łatwe. Zaprzęgnięte do pomocy boskie tancerki nie były w stanie skusić pogrążonego w medytacyjnym samowglądzie Śiwy. Udało się jednak Kamie uchwycić moment, gdy skupienie Śiwy osłabło, a w okolicy była przepiękna Parwati. Wtedy to Kama uderzył w Śiwę wzbudzającymi uczucia orężami i… stało się. Śiwa zapałał miłosnym uczuciem do Parwati. Był jednak świadomy, że stało się to w dziwny sposób i po chwili zidentyfikował przyczynę swojej słabości – Kamę. Nim Kama zdążył zniknąć Śiwa spopielił go w energię wyemitowaną ze swojego trzeciego oka. Związek między Śiwą a Parwati się narodził, ale Kama został zniszczony. Spowodowało to przerażenie u bogów i rozpacz żony spopielonego, którą pocieszali zarówno bogowie, jak i sama Parwati. Ostatecznie bóstwom lub – zależnie od wersji – Rati czy Parwati udało się uspokoić Śiwę i zjednać sobie jego łaskę, by wskrzesić Kamę. Powrót Kamy był jednak obwarowany wieloma ograniczeniami (np. w niektórych tradycjach musiał najpierw odrodzić się na ziemi, a także jest bezcielesny – Ananga).

Medytujący Śiwa

A jaki związek ma powyższa historia z obchodami holi? Otóż spopielenie Kamy miało mieć miejsce 40 dni przed holi – a ten czas świętowany jest jako wasant pańcami. Według tradycji szczególnie popularnej na południu Indii to czterdziestodniowa asceza Rati miała zjednać dla niej uwagę i łaskę Śiwy i doprowadzić do wskrzeszenia jej męża. Właśnie holi ma być upamiętnieniem powrotu Kamy. Z tej okazji zresztą na południu kraju spala się podobizny Kamy, a następnie świętuje jego powrót w bezcielesnej formie.

Obchody święta Holi

Hinduskie święta cechuje polisemantyczność, tzn. wiele ich aspektów może otrzymywać jednocześnie wiele wyjaśnień i do wielu sfer życia się odnosić. Również – starszemu zapewne od mitycznych opowieści – świętu nadawano przez wieki wiele sensów i z wieloma opowieściami o bóstwach je łączono. Podczas, gdy święto holi coraz częściej wyrywane jest zupełnie z indyjskiego religijnego kontekstu i można – już nawet w Polsce – świętować „festiwal kolorów” polegający na oblewaniu się kolorowymi płynami od wczesnej wiosny do końca lata, warto przypominać zarówno o tych najpopularniejszych (lecz jak widać i tak pomijanych) mitycznych oraz teologicznych kontekstach, jak i o tych nieco mniej popularnych. Odwagi w poszukiwaniu znaczeń i nadawaniu nowych z okazji święta wiosny i dobrego, kolejnego początku również Wam najserdeczniej życzymy!

Krzysztof Gutowski

Dodaj komentarz