Południowokoreański klub golfowy wprowadza ograniczenia dla posiadaczy japońskich samochodów

W golfa zagrają, ale samochodu nie zaparkują. Właściciele klubu z prowincji Jeolla Północna przekonują, że ich nowa polityka ma kultywować pamięć o mężczyznach i kobietach, którzy poświęcili się dla wolności Korei podczas japońskich rządów kolonialnych.

Na początku listopada klub golfowy Anes Ville Country Club w prowincji Jeolla Północna oświadczył, że od nowego roku nie będzie zezwalał na parkowanie przed budynkiem japońskich samochodów. Klubowe parkingi nie będą dostępne dla golfistów przyjeżdżających samochodami marek takich jak Honda, Toyota, Nissan, Lexus, Infiniti, Subaru oraz Isuzu. Co ciekawe, posiadaczom japońskich aut nie zakazano wstępu do samego klubu, zaznaczono natomiast, że personel nie będzie załadowywał i rozładowywał kijów golfowych dla osób przyjeżdżających japońskimi samochodami. Właściciele obiektu twierdzą, że w ten sposób chcą uhonorować wszystkich Koreańczyków walczących z japońskim imperializmem i chronić pamięć o nich. Przekaz ten nieco osłabia fakt – podkreślany zarówno przez koreańskich internautów, jak i tamtejsze media, że po samym polu golfiści poruszać się będą wózkami produkcji…japońskiej.

Decyzja właścicieli klubu wywołała spore kontrowersje i dyskusje, nie powinna jednak dziwić, można ją bowiem odczytać jako kolejną odsłonę trwającej od 2019 roku wojny handlowej między Koreą Południową a Japonią. Jaka jest jej przyczyna? Zaszłości historyczne, czyli spór o pracowników przymusowych i niewolnice seksualne z czasów imperialnej Japonii. W 1910 roku Cesarstwo Japonii zaanektowało Koreę i uznało ją za część własnego państwa. Tym samym rozpoczęło japonizację Koreańczyków lansując wizerunek podbitego państwa jako zacofanego i prymitywnego. Japonia utworzyła rząd w Korei, w którym stanowisko gubernatora generalnego obsadzano wojskowymi mianowanymi przez cesarza. Koreańczyków pozbawiono wolności zgromadzeń, zrzeszania się, prasy i słowa. A także handlu, władze okupacyjne stawiały bowiem wyłącznie na handel japoński, wprowadzając ponadto nowy system monetarny i finansowy. W szkołach nauczano języka japońskiego, z programu wyrzucono język koreański i historię Korei. Japonizacji służyła także religia, a konkretnie shinto. Rząd kolonialny zmusił Koreańczyków do oddawania czci bogom cesarskiej Japonii, w tym zmarłym cesarzom i duchom bohaterów wojennych. Wysiedlano także ludność z ich ziem, sprowadzając do Korei rodziny japońskie – bardzo tanio kupowały one ziemie niegdyś należące do Koreańczyków. Wielu wywłaszczonych Koreańczyków zamieszkało w lasach i utrzymywało się z uprawy roli, inni emigrowali do Mandżurii i Japonii w poszukiwaniu pracy.

W latach 30. XX wieku Japończycy desperacko potrzebowali dodatkowej siły roboczej, aby uzupełnić zmniejszające się szeregi własnych sił zbrojnych i zaplecza wojennego. W 1938 roku cesarstwo przyjęło więc prawo, w efekcie którego mieszkańcy kolonii i terytoriów okupowanych, zarówno mężczyźni, jak i kobiety, zostali powołani do walki o Japonię i do pracy w kopalniach, fabrykach i bazach wojskowych. Oficjalne statystyki rządu japońskiego mówią, że co najmniej 7 mln osób zostało przymusowo zmobilizowanych: ponad 6 mln z Półwyspu Koreańskiego i 1 mln z innych obszarów, m.in. z południowej części wyspy Sachalin, terytorium Chin i Mandżurii, Pacyfiku, Azji Południowo-Wschodniej i Tajwanu. Zmobilizowano ich do takich miejsc, jak fabryki amunicji, place budowy, kopalnie węgla i metali, porty i tereny transportowe, obszary wylesiania i kołchozy. Według historyka z Yale RJ. Rummela, 60 tys. Koreańczyków zginęło podczas służby jako robotnicy przymusowi w Japonii – główną przyczyną ich śmierci było niedożywienie. Ponadto, po rozpoczęciu wojny na Pacyfiku Japończycy zmusili tysiące koreańskich kobiet do świadczenia usług seksualnych dla wojska.

Koreańskie niewolnice seksualne.
Fot. United States Marine Corps

Po japońsku jūgun ianfu, po angielsku comfort women, po polsku – pocieszycielki. Tymi terminami określane były kobiety wykorzystywane seksualnie przez japońskich żołnierzy w latach 1932-1945. Niektóre zwabiono fałszywymi obietnicami dobrze płatnego zatrudnienia lub edukacji, inne uprowadzono, inne jeszcze kupiono od rodziców żyjących w skrajnej nędzy. Wszystkie wysłano do tzw. stacji pocieszenia, istniejących w każdym okupowanym przez Japonię regionie Azji. Zdecydowana większość z nich pochodziła z Korei (wówczas okupowanej przez Japonię), były wśród nich jednak także kobiety z Chin, Tajwanu, Filipin, Malezji, Wietnamu oraz Indonezji. Szacunkowe dane, zawarte m.in. w raporcie ONZ z 1996 roku, mówią o 200 tys. kobiet, ale rzeczywista ich liczba mogła być nawet wyższa. Kobiet gwałconych kilkanaście razy dziennie, bitych, gdy stawiały opór, upokarzanych, pozbawianych dostępu do opieki medycznej, wreszcie mordowanych, gdy Japonia została zmuszona do złożenia broni. Stacje pocieszenia przeznaczone były wyłącznie dla żołnierzy i oficerów. Po co je tworzono? Z dokumentów japońskiej armii wynika, że celem było podniesienie morale armii, kontrolowanie zachowania żołnierzy, zapobieganie chorobom wenerycznym wśród żołnierzy oraz gwałtom przez nich dokonywanym, a tym samym unikanie wzrostu wrogości wśród mieszkańców okupowanych terenów. Pierwsze tego rodzaju stacje powstały w Szanghaju w 1932 roku, a następnie w Japonii, Chinach, Filipinach, Indonezji, Malajach, Tajlandii, Birmie, Nowej Gwinei, Hongkongu, Makau, Francuskich Indochinach. Wszędzie tam, gdzie udały się wojska japońskie, zakładano stacje pocieszenia. Początkowo pracowały w nich prostytutki, które dobrowolnie przybywały tam z Japonii, nie były one jednak w stanie obsłużyć po kilkudziesięciu żołnierzy dziennie. Z czasem więc, wraz z postępem militarnej ekspansji w Azji, japońska armia zaczęła zmuszać do prostytucji lokalne kobiety. Najpierw dostarczaniem kobiet zajmowali się sami żołnierze, z czasem zastąpili ich miejscowi pośrednicy, a nawet policjanci. Szukali oni zwłaszcza młodych dziewcząt, najlepiej dziewic, aby zminimalizować ryzyko zarażenia żołnierzy chorobami wenerycznymi. Według szacunków 90 proc. seksualnych niewolnic nie przeżyło II wojny światowej – umierały na skutek głodu, zbyt wielu przymusowych aborcji, chorób płuc. Niektóre ginęły z własnej ręki, woląc śmierć niż dalsze życie w nędzy i poniżeniu.

Pomnik pamięci niewolnic seksualnych w Hongkongu

W 1965 roku dyktatura wojskowa Korei Południowej przyjęła przeprosiny i rekompensatę od Japonii za zbrodnie wojenne – stało się to na mocy tzw. traktatu normalizacyjnego, który zakładał wypłacenie 500 mln USD odszkodowania. Od tego czasu Japonia twierdzi, że wszystkie roszczenia zostały ostatecznie uregulowane. Odszkodowania nie trafiły bezpośrednio do wielu faktycznych ofiar zbrodni kolonialnych i wojennych Japonii. W efekcie, wielu z dawnych przymusowych pracowników, przy pomocy organizacji pozarządowych, zdecydowało się na drogę sądową, a sędziowie orzekli, że japońskie firmy muszą wypłacać odszkodowania ludziom, którzy byli wykorzystywani jako robotnicy przymusowi podczas II wojny światowej. Dla przykładu, w 2018 roku Sąd Najwyższy Korei Południowej nakazał Nippon Steel i Mitsubishi Heavy Industries zapłacić pięciu Koreańczykom po prawie 90 tys. USD. Jak łatwo się domyślić, pieniądze nie zostały wypłacone – japońskie firmy odmówiły podporządkowania się orzeczeniu, powołując się na oficjalne stanowisko ich rządu, że wszystkie kwestie dotyczące reparacji wojennych zostały rozstrzygnięte w porozumieniu z 1965 roku.

W traktacie tym nie wymieniono ponadto kwestii pocieszycielek, te natomiast bynajmniej nie uznały, że ich roszczenia zostały uregulowane. Smutna prawda jest taka, że koreańskie władze również nie paliły się do wyjaśnienia tej kwestii uznając ją za temat tabu. Co więcej, dyskusji w tym zakresie nie podejmowało społeczeństwo, stygmatyzowało natomiast ofiary japońskiego niewolnictwa – wielu Koreańczyków wierzyło w japońską propagandę mówiącą, że pocieszycielki były dobrowolnymi prostytutkami. Dopiero w 1991 roku grupa kobiet, które niegdyś zmuszone zostały do niewolnictwa w stacjach pocieszenia, złożyła pozew zbiorowy przeciwko rządowi japońskiemu. Dwa lata później, w słynnym oświadczeniu wydanym przez ówczesnego premiera, Kono Yoheia, władze Japonii przeprosiły koreańskie „pocieszycielki” za obrazę ich honoru. Szef rządu przyznał, że japońskie wojsko było zaangażowane w tworzenie stacji pocieszenia i sprowadzania do nich kobiet wbrew ich woli. Japonia przeprosiła i obiecała „zmierzyć się wprost z faktami historycznymi”.

Ceremonia odsłonięcia pomnika pamięci seksualnych niewolnic w Seulu

W 2015 roku Japonia i Korea osiągnęły nowe porozumienie – Abe Shinzo przeprosił pocieszycielki, Japonia przekazała 8,3 mln dolarów w ramach rekompensat, oba rządy obiecały natomiast powstrzymać się od wzajemnego oskarżania się w tym zakresie na arenie międzynarodowej. W ten sposób Korea i Japonia uznała sprawę za załatwioną ostatecznie. Tyle, że – jak twierdzą same ofiary niewolnictwa seksualnego – nikt nie zapytał ich o zdanie, a porozumienie zawarte zostało w zbyt dużym pośpiechu. Co ciekawe, kolejny prezydent, Moon Jae-in, powiedział, że umowa zawarta przez jego poprzedniczkę bynajmniej nie rozwiązuje kwestii pocieszycielek. Wkrótce sąd w Seulu wydał ponadto wyrok w sprawie wniesionej przez dwanaście pocieszycielek w 2013 roku i nakazał wypłatę odszkodowania w wysokości ponad 90 tys. dolarów każdej z powódek. Japoński rząd zareagował wściekłością, określając wyrok mianem godnego pożałowania i nieakceptowalnego. Sądowe batalie trwają do dziś, a kwestia koreańskich niewolnic seksualnych oraz pracowników przymusowych jest jedną z licznych kości niezgody między Koreą a Japonią.

Ceremonia odsłonięcia pomnika pamięci seksualnych niewolnic w Seulu

Jednym z przejawów tej niezgody jest właśnie wojna handlowa, rozpoczęta w 2019 roku. Wysoki Trybunał Republiki Korei nakazał wówczas japońskim firmom wypłacenie odszkodowań obywatelom Korei Południowej zmuszanym do pracy podczas II wojny światowej. Tokio odmówiło, Seul zareagował utworzeniem listy krajów, które nie przestrzegają uznanych na szczeblu międzynarodowym zasad kontroli eksportu – na czele listy znalazła się Japonia. 10 dni później Korea Południowa oświadczyła, że wypowie umowę o wymianie informacji wywiadowczych, gdy wygaśnie ona w listopadzie. Odpowiedź Japonii była szybka: Tokio nałożyło ograniczenia na eksport do Korei Południowej trzech substancji chemicznych niezbędnych do produkcji półprzewodników, stanowiącej jedną z największych gałęzi eksportu Korei Południowej. Usunęło też Koreę Południową ze swojej „białej listy” preferowanych krajów handlowych. Lista ta pozwala przyspieszyć procedury celne w przypadku eksportu zaawansowanych technologicznie towarów i substancji wrażliwych do krajów, które się na niej znajdują. Krajów tych było wówczas 27, a Korea Południowa była jedynym państwem azjatyckim. Japonia twierdziła, że rząd Korei Południowej nie przestrzegał zasad kontroli eksportu i przepisów zapobiegających odsprzedaży towarów strategicznych, na skutek czego mogły one trafić np. do Korei Północnej lub Iranu. Rząd Korei Południowej zaprzeczył tym zarzutom, a w odwecie usunął Japonię z własnej „białej listy”, składającej się z 29 preferowanych partnerów handlowych. Korea złożyła też skargę do Światowej Organizacji Handlu, znaczna część społeczeństwa rozpoczęła natomiast proces bojkotu japońskich produktów i usług, w tym filmów wyprodukowanych w Japonii, a nawet namawiała do zaprzestania podróży do Kraju Kwitnącej Wiśni.

W kolejnych miesiącach miały miejsce próby porozumienia, niestety – bezskuteczne. Coś się jednak zmieniło, a stało się to 24 lutego 2022 roku. Od tego czasu, na skutek rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz rosnącego zagrożenia dla regionu Indo-Pacyfiku ze strony Chin i Korei Północnej, rządy w Tokio i Seulu coraz mocniej stawiają na porozumienie, o czym szerzej pisaliśmy TUTAJ. Zakończenie wojny handlowej stanowiło istotny element tego porozumienia. W efekcie podejmowanych od tego czasu działań, wiosną 2023 roku prezydent Korei Południowej Yoon Suk-yeol odwiedził Japonię – to ważne, była to bowiem pierwsza od 12 lat wizyta południowokoreańskiego przywódcy w Kraju Kwitnącej Wiśni. Yoon Suk-yeol i premier Japonii Kishida Fumio zobowiązali się do wznowienia regularnych wizyt i zakończenia sporu handlowego poprzez ponowne umieszczenie swoich krajów na białych listach. Realizacja tej zapowiedzi nastąpiła jeszcze tego samego miesiąca, Seul dodatkowo wycofał skargę przeciwko Japonii ze Światowej Organizacji Handlu oraz przywrócił pakt o ogólnym bezpieczeństwie informacji wojskowych z Japonią.

Yoon Suk-yeol (z lewe) i Kishida Fumio

Przypadek klubu golfowego z prowincji Jeolla Północna pokazuje jednak, że to, co dla polityków może być kwestią zamkniętą, dla społeczeństwa bynajmniej taką nie będzie. Dla wielu Koreańczyków historyczne zaszłości wciąż stanowią duży problem, wpływający na ich niezbyt przychylne postrzeganie japońskich władz. Tym bardziej, że od sierpnia trwa kolejny konsumencki bojkot niektórych produktów spożywczych z prefektury Fukushima i sąsiednich w związku z procesem uwalniania uzdatnionej wody z uszkodzonej elektrowni jądrowej Fukushima nr 1 do oceanu, o czym pisaliśmy TUTAJ.

Blanka Katarzyna Dżugaj

Dodaj komentarz