Podstawa światowego handlu na setki lat – tak o nowym korytarzu transportowym mówi Narendra Modi. Ale czy w Korytarzu Gospodarczym Indie – Bliski Wschód – Europa chodzi wyłącznie o handel, czy też o geopolitykę? Ogłoszenie planu jego stworzenia na spotkaniu G20 właśnie w Indiach oraz włączenie Unii Afrykańskiej do tej grupy oznacza, że Indie oraz zachód rzucają coraz to nowsze wyzwania Chinom i walczą o przewodzenie w świecie Globalnego Południa.
Eufemistycznie rzecz ujmując relacje Indii i Chin w ciągu ostatnich kilku lat, a zwłaszcza po powtarzających się starciach granicznych na terenie Ladakhu, nie należą do najlepszych, mimo, że nadal dwa azjatyckie mocarstwa łączy wiele – przede wszystkim gospodarczo. Sytuacja się zaognia, a drzazgą w oku Indii jest Chińska inicjatywa Pasa i Szlaku (Belt and Road Initiative – BRI). Indie, dbając o swoje interesy w regionie, z zazdrością i niechęcią patrzą na umacniające się chińskie wpływy w Eurazji i Afryce. Szczególnie, gdy chodzi o zwiększanie swojej potęgi morskiej na Morzu Wschodniochińskim i Południowochińskim, co prowadzi do intensyfikacji wymiany handlowej Chin z ich partnerami w Azji Południowowschodniej i Afryce. Przypomnijmy, że inicjatywa przeciwko której występują obecnie – choć nie otwarcie – Indie i USA, czyli BRI, to pomysł, którego zamysł wyrażony został 10 lat temu. W 2013 roku podczas wizyty w Kazachstanie Xi Jinping zaproponował odbudowę „Jedwabnego Szlaku”, a następnie dodanie „Morskiego Jedwabnego Szlaku XXI wieku”. Te dwa elementy miały połączyć Chiny z Azją Środkową, Południową i Południowo-Wschodnią, a także Bliskim Wschodem, Afryką i – last but not least – Europą. Razem stworzyć miały „Jeden pas i jeden szlak”. Od czasu pierwotnego sformułowania idei, BRI uzyskał zasięg globalny. W ramach tego gigantycznego projektu ChRL finansuje drogi, szlaki komunikacyjne, elektrownie, porty, sieci przeładunkowe, linie kolejowe oraz zaplecze informatyczne i cyfrowe w najróżniejszych częściach świata. Warto wspomnieć, że jest to największe w historii globalne przedsięwzięcie infrastrukturalne. Finansowana przez Państwo Środka infrastruktura warta jest ok. 1 biliona dolarów, a udział w inicjatywie – w różnej formie – bierze 150 państw.

Źródło: By Lommes – Own work, CC BY-SA 4.0,
https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=58884083
Co zatem zaproponować światu pragną Indie i USA wraz ze swoimi partnerami? Korytarz gospodarczy łączący Indie, Bliski Wschód i Europę (India-Middle East-Europe Corridor, IMEC). I choć idea jest spektakularna to zdaje się, że uznanie tego za poważną i realną przeciwwagę dla BRI jest znacznie przedwczesne. Na marginesie warto dodać, że samo spotkanie poświęcone IMEC nie było oficjalną częścią porządku obrad G20, ale zostało przeprowadzone jako wydarzenie towarzyszące. Na czym ów korytarz ma polegać? Rzecz oczywista: ma on powiązać Indie, kraje Zatoki Perskiej i Europę za pośrednictwem połączeń morskich i kolejowych, a tym samym ułatwić komunikację i transport oraz stymulować handel. Ponadto, ważnym elementem ma być budowa rurociągów do transportu wodoru. W konsekwencji siecią połączeń miałaby być również objęta Afryka, poprzez korytarz transafrykański łączący Angolę z Demokratyczną Republiką Konga (DRK) i Zambią, tak by ostatecznie zapewnić dostęp do Oceanu Indyjskiego. I to by było na tyle. Konkretów, a nawet deklaracji terminów dla wprowadzania w życie tego pomysłu jak na razie brak.

Indie jednak nie próżnują i kłamstwem byłoby stwierdzenie, że w budowaniu swoich wpływów polegają jedynie na poparciu USA. New Delhi intensywnie bowiem działa w ramach trójstronnego projektu budowy autostrady Indie-Mjanma-Tajlandia. Ma to być element współpracy Indii ze zrzeszającą państwa Azji Południowo-wschodniej ASEAN. Docelowo połączenie sięgać ma położonych na wschodzie krajów regionu – Laosu i Wietnamu. Jednocześnie Indie pracują nad kolejnym ambitnym projektem – portem Ćabahar w Iranie. Ten wielki port – głównie dzięki indyjskim funduszom – może dziś przerzucać 5 mln ton ładunków w ciągu roku.
Jeśli indyjskie plany związane z IMEC i innymi inicjatywami w kluczowych dla indyjskich władz miejscach się powiodą będzie to oczywiście realna przeciwwaga dla BRI, a zatem w kontekście geopolitycznym ogromny sukces USA. Z pewnością projekty te mogą zwiększyć stabilność łańcuchów dostaw uniezależniając je nieco od Chin, a także generować wzrost gospodarczy w objętych projektami regionach. Dostrzegają to nie tylko kraje Globalnego Południa. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zauważyła, że sprawnie działający IMEC przyspieszy handel między Indiami a Europą o 40 proc.

A jak ocenić szanse na powodzenie? Cóż… IMEC i inicjatywy afrykańskie (Korytarz Lobito) oraz solowe (tzn. niezależnie od USA) pomysły Indii to duże przedsięwzięcia, które wymagają naprawdę dużo czasu, by pojawiły się wymierne korzyści i efekty przechylające szalę na korzyść przeciwników chińskiej dominacji. I to z pewnością najważniejsze „ale”. Projekty te wymagają czasu, a walka o geopolityczny prymat trwa tu i teraz, USA oraz inni istotni gracze – a z pewnością do takich należą Indie – szukać muszą w związku z tym bardziej doraźnych metod uzyskiwania wpływów wszelkiego typu. Oczywiście wspomnianym inicjatywom grozi również najzwyczajniejsze w świecie niepowodzenie. Nie znamy szczegółów budżetowych pomysłu IMEC, ale niewłaściwe planowanie oraz brak dopływu funduszy zawsze mogą takim planom zagrozić. Pod znakiem zapytania stoi również możliwość realnej współpracy tak różniących się i częściej niż rzadziej posiadających sprzeczne interesy podmiotów, jak USA, Indie, UE, czy kraje Zatoki Perskiej. Brak koordynacji i pomysłu na implementację idei na każdym poziomie może sprawić, ze IMEC podzieli los innych „wielkich” inicjatyw, które miały geopolitycznie zamieszać, takich jak również wymierzone w Chiny amerykańskie pomysły na grupę G7, czy też B3W (Build Back Better Wold).
Krzysztof Gutowski
