Kasta jak cień. O dyskryminacji kastowej w USA i kalifornijskim prawie antydyskryminacyjnym

Konstytucja Indii z 1950 roku zakazuje dyskryminacji na tle kastowym. I choć system kastowy – niestety – nadal ma się w Indiach świetne, to jest miejsce w zupełnie innej części świata, gdzie problem dyskryminacji tego typu dyskutowany jest szeroko i żarliwie.

Pod koniec sierpnia Zgromadzenie Stanu Kalifornia przeważającą większością głosów (55 do 3) przyjęło specjalny akt, którego elementem jest również walka z kastyzmem. Za inicjatywą stoi przede wszystkim senatorka Partii Demokratycznej Aisha Wahab, która 23 sierpnia przedstawiła projekt ustawy Zgromadzeniu Kalifornii. Sama Wahab jest pierwszą muzułmanką (afgańskiego pochodzenia), która pełni funkcję senatora w tym stanie. Według Uniwersytetu w Minnesocie w 2021 roku prawie 1 milion mieszkańców Kalifornii określiło się jako osoby z Azji Południowej – z Indii, Pakistanu, Nepalu, Bangladeszu, Bhutanu i Sri Lanki. Pochodzenie z wielu z tych miejsc niesie za sobą głęboko zakorzenione przekonanie o istotności kasty w pochodzeniu człowieka.

Aisha Wahab Fot. Twitter (X) @aishabbwahab

Czym jednak są kasty i tzw. system kastowy? System kastowy to charakterystyczny dla Azji Południowej (bo nie tylko Indii!), mający setki lat zbiór mniejszych, regionalnych podsystemów związanych z dystrybucją pracy i dostępem do przestrzeni sakralnej. W ramach tego systemu funkcjonują grupy społeczne tzw. dźati – tłumaczone najczęściej jako „kasty”. Dźati charakteryzują się zawieraniem małżeństw wyłącznie w obrębie danej grupy (lub bardzo bliskich grup o podobnym statusie), a także dziedzicznym zawodem. Tym, co decyduje o hierarchii kast jest tzw. „czystość rytualna”, czyli subiektywnie postrzegana przez elity bramińskie bliskość lub oddalenie danej grupy od prac i zajęć uznawanych za kalające. Kast nie należy mylić – choć terminologia stosowana na Zachodzie się zmieniała – z warnami, czyli klasami społecznymi, które są cztery (bramini – eksperci rytualni, kszatrijowie – arystokracja, wajśjowie – kupcy i rzemieślnicy, śudrowie – grupa służebna) i mają charakter ponadregionalny.

Ulica indyjska

Jakie przełożenie może mieć jednak kasta na realia czyjegoś życia w USA? Jak się okazuje wielkie. Przede wszystkim dochodzi do dyskryminacji w miejscach pracy, w których zatrudnione są osoby po południowoazjatyckim pochodzeniu przeważnie wywodzące się z różnych kast, różnie społecznie sytuowanych. Oprócz dyskryminacji w miejscu pracy, mobbingu, przypadków molestowania seksualnego itd., standardem jest też naruszanie prywatności. Wiele osób doświadcza dociekliwych pytań ze strony szefostwa, ale też współpracowników. Pytań dotyczących nazwiska, miejsca pochodzenia, zajęć, jakimi parali się przodkowie czy nawet czczonego bóstwa. Dla osób z Zachodu takie pytania mogą być postrzegane jako element small talku albo ciekawości związanej ze wspólnym krajem pochodzenia. Dla Indusów sprawa jest jednak jasna – są to pytania mające ułatwić identyfikację kastową. Jak zwraca uwagę w wywiadach sama senator Wahab, dyskryminację tę widać szczególnie w obszarze wynajmu mieszkań. Wysokokastowi właściciele nie chcą wynajmować mieszkań osobom o niższej tradycyjnie pozycji społecznej. A pamiętajmy, że bardzo często mamy do czynienia z zagęszczeniem południowoazjatyckiej populacji na konkretnym obszarze. Części dzielnic czy osiedla mogą być zdominowane przez mieszkańców o określonym pochodzeniu i naturalne jest, że nowoprzybyłe np. z Indii osoby będą właśnie tam szukały miejsca. Sen o amerykańskiej wolności bardzo często kończy się wraz z doświadczeniem tego, przed czym z Azji Południowej uciekli.

Dzieci z niższych kast często muszą pracować zarobkowo

Przypadków dyskryminacji odnotowanych w mediach samej Kalifornii jest bardzo wiele, i to od połowy lat 90. XX wieku. Wspomnieć wystarczy kryminalną sprawę sprzed kilku lat, kiedy to bogaty magnat nieruchomościowy z Berkley – Lakireddy Bali Reddy został oskarżony i skazany za handel ludźmi (w celach nielegalnej pracy oraz wykorzystywania seksualnego), z których wielu wywodziło się ze społeczności plemiennych i dalitów.

W lipcu 2020 roku głośna była też sprawa inżyniera dalickiego pochodzenia pracującego w jednej z firm technologicznych, który oskarżył swoich wysokokastowych przełożonych o dyskryminację, a około roku temu w tak flagowej korporacji jak Google zdecydowano się zająć problemem dyskryminacji kastowej. Wykład i warsztaty, które miały być w tym celu zorganizowane zostały jednak storpedowane przez znaczną część południowoazjatyckich pracowników, którzy uznali to za atak na hinduizm i tzw. „reverse discrimination”.

Świątynia hinduska w Malibu

Sam przegłosowany akt również był obiektem ataków. Podobnie jak osoby, które próbowały go przeforsować. Koalicja hindusów Ameryki Północnej stwierdziła, że ​nowe prawo „nie jest neutralne i napisano [je] specjalnie z myślą o Amerykanach pochodzenia hinduskiego”. Właśnie „hindusi” i ich tradycyjne wartości mają być obiektem ataku. Sprzeciw wobec dokumentu wpisuje się w trwające od wielu lat próby lobbowania w ramach amerykańskiego systemu prawnego i edukacyjnego, którego dopuszczają się hinduskie organizacje o charakterze nacjonalistycznym.

A sam dokument? Co właściwie w nim jest? Ustawa zatytułowana Dyskryminacja ze względu na pochodzenie definiuje przede wszystkim samo pochodzenie jako obejmujące „między innymi wywodzenie się w linii prostej, dziedzictwo, pochodzenie, kastę lub jakikolwiek odziedziczony status społeczny”. Takie zdefiniowanie pochodzenia daje podstawy do walki z dyskryminacją znacznie szerzej pojmowaną niż klasyczne kategorie „rasowe”.

Siedziba Zgromadzenia Narodowego stanu Kalifornia

Nie sposób uniknąć gorzkiej refleksji na temat tego, że walka z systemem kastowym w Indiach się nie udała, a fakt, że o prawa osób pochodzenia dalickiego walczyć trzeba również na terenie będącego symbolem (jak pokazują realia wątpliwej) wolności USA dodaje tylko całej sytuacji dodatkowego ironicznego zabarwienia.

Krzysztof Gutowski

Dodaj komentarz