Nieczęsto zdarza się, by napięcia międzyreligijne, etniczne i społeczne niepokoje w Indiach znalazły należytą reprezentację w zachodnich mediach i w wypowiedziach polityków z Europy czy USA. Czasami jednak jakimś cudem instytucje zachodnie pochylają się nad problemem przemocy na tle etnicznym i religijnym w Indiach, czego przykładem jest niedawna rezolucja Parlamentu Europejskiego dotycząca trwających od ponad 2 miesięcy zamieszek na tle etnicznym w indyjskim stanie Manipur.
Manipur to jedna z tzw. Siedmiu Sióstr – stanów w północno-wschodnich Indiach, etnicznie i kulturowo bardzo odległych od tego, co z Indiami kojarzymy. Centralnym obszarem Manipuru jest Dolina Imphal, gdzie znajduje się stolica stanu o tej właśnie nazwie. Dolinę zamieszkuje głównie ludność Meitei. Okoliczne wzgórza są jednak zamieszkane przez inne grupy etniczne, w tym ludność plemienną Kuki. Warto nadmienić, że dominujący na terenie Manipuru Meitei są w większości hinduistami. Dominują nie tylko liczebnością. Przede wszystkim do nich należy władza polityczna w stanowym parlamencie – etniczni Meitei zajmują w nim 39 z 60 miejsc. 19 miejsc zarezerwowanych jest dla plemion, więc nie są dla nich dostępne. Te, które zdobyć można, zdobywają niemal bez wyjątku. Społeczność plemienna stanu składa się przede wszystkim z ludów Kuki i Naga. Stanowi łącznie około 40 proc. populacji i zamieszkuje górzyste obszary stanu poza Doliną Imphal.

Między Meitei a plemionami od dawna dochodziło do napięć i konfliktów. Przede wszystkim w związku z ochroną praw ludności plemiennej tym pierwszym nie wolno się osiedlać w górzystych regionach stanu. Ludność plemienna nie ma natomiast tego typu ograniczeń i może osiedlać się dowolnie na terenie Manipuru – również w Dolinie Imphal. Meitei – mimo bycia większością czują się dyskryminowani i zmuszani do ustępstw na rzecz plemion. Plemiona… podobnie. Narzekają dodatkowo, że państwowe pieniądze trafiają wyłącznie do zdominowanej przez Meitei stolicy i jej okolic.

Fot. Twitter @Zogam_Mosi
Rosnące napięcia doprowadziły do eskalacji konfliktu. Preludium do tego stanowiły działania władz centralnych Manipuru w marcu tego roku, kiedy to podjęto decyzję o wycofaniu się z zawieszenia broni z trzema grupami bojowników Kuki. Podjęto również działania przeciwko rzekomej nielegalnej emigracji na terenach plemiennych (mieli tam trafiać uchodźcy z Mjanmy) oraz nielegalnej zabudowie. W kwietniu na terenach zajmowanych przez plemiona w Imphal zburzono trzy kościoły. Te i inne działania, coraz intensywniej godzące w plemiona oraz – co warto podkreślić – w instytucje chrześcijańskie spotkały się ze sprzeciwem, którego kluczowym przejawem okazał się zorganizowany 3 maja przez All Tribal Student Union Manipur (ATSUM) marsz „Solidarności Plemion”. Doszło do aktów przemocy, które posypały się następnie lawinowo. Najwięcej ucierpiało Imphal. Tam w czasie protestów spalono i zniszczono kilkanaście domów oraz miejsc kultur religijnego (głównie kościołów).

Fot. twitter @HaokipDj
W reakcji na zamieszki władze centralne Indii rozmieściły ogromne ilości wojska na terenie stanu, wprowadziły godzinę policyjną oraz liczne obostrzenia – w tym ograniczono działanie internetu – a także zarządzono ewakuację ludności cywilnej. Stan ten trwa od kilku tygodni. Regularnie dochodzi do aktów przemocy, potyczek między przedstawicielami różnych grup, a także tych, w które zaangażowane jest wojsko. Ostatecznie w ciągu ponad 2 miesięcy statystyki niepokoju w Manipurze okazują się niezwykle ponure. Zamieszki pochłonęły ok. 150 ofiar śmiertelnych, ponad 300 zostało rannych. Co więcej, ponad 70 tysięcy osób musiało opuścić swoje domy, z czego prawie 50 tys. najprawdopodobniej już na stałe.

Fot. twitter @HaokipDj
Wśród protestujących przedstawicieli plemion wybrzmiewają głosy, że przemoc była „milcząco wspierana” przez rząd stanowy kierowany przez rządzącą centralnie w Indiach nacjonalistyczną BJP, a życie pod rządami stanowiących większość Meitei to dla Kuki wyrok śmierci. Liczba bezpośrednich ofiar rośnie, ale zamieszki okazały się mieć też katastroficzne skutki gospodarcze. Przede wszystkim są one wynikiem braku internetu oraz odcinania od prądu znacznych części stanu przez indyjską armię. Tysiące ludzi i firm w całym Manipurze, które w takiej czy innej formie zależne są od Internetu jest na krawędzi bankructwa lub utraty pracy. Izolacja informacyjna i energetyczna Manipuru jest najdłuższa w historii Indii, poza Dżammu i Kaszmirem, gdzie tego typu rozwiązania indyjska armia implementuje z przerażającą regularnością. Z wyjątkiem kilku miejsc w ośrodkach edukacyjnych w Imphal ludzie w Manipurze nie mają praktycznie żadnych szans na połączenie się z siecią.

Fot. Twitter @the_sintangpa
Niemożność realizowania pracy zarobkowej to jedno. Drugie to kompletne zawieszenie edukacji. Fizycznie szkoły nie działają z powodu zamieszek, online również nie mogą działać. Indyjskie partie opozycyjne zarzuca władzom centralnym nieporadność i obarcza premiera Modiego odpowiedzialnością za ofiary przemocy, której władze BJP nie potrafiły położyć kresu. Wiele osób w samym Manipurze, jak i poza nim uważa, że przemoc w stanie działa się (i dzieje!) za cichym przyzwoleniem władz w Delhi. Ci, którzy tak twierdzą nie mogą się jednak czuć bezpieczni. Zamiłowanie do cenzury i umiejętność ograniczania wolności słowa to elementy, z których słyną władze BJP. Zatem wiele osób ponosi już konsekwencje swoich antyrządowych wypowiedzi. Zarejestrowano zgłoszenie podejrzenia dokonania przestępstwa przeciwko członkom zespołu dochodzeniowego, który odwiedził Manipur i twierdził, że przemoc w stanie była „sponsorowana przez państwo”. Zgłoszenie to zbiegło się z czasem z innym wydarzeniem – otóż sąd w Imphal wezwał na przesłuchanie dziekana Wydziału Nauk Politycznych Uniwersytetu w Hajderabadzie w związku z jego publicznymi uwagami na temat przemocy w Manipur. Sytuacja jednak okazuje się skomplikowana bowiem w szeregach władz znajdują się też osoby, które nie są w stanie dalej popierać polityki rządzących. Wiceprzewodniczący BJP w sąsiadującym z Manipurem stanie Mizoram, R Vanramchhuanga, złożył w czwartek rezygnację ze swojego stanowiska, jak również z partii w ogóle, oskarżając BJP o obojętność wobec przemocy dokonywanej na społeczności chrześcijańskiej w Manipurze. I rzeczywiście podejrzenia o przyzwolenie władz na zamieszki, których efektem miałaby być hinduizacja Manipuru i ograniczenie znaczenia chrześcijańskiej populacji wybrzmiewają w Indiach coraz głośniej i to nie tylko wśród przedstawicieli kościołów chrześcijańskich.

Fot. Twitter @AnilJha58772137
Władze w Delhi niepokoje w Manipurze uznają za bezwzględnie oraz tylko i wyłącznie wewnętrzną sprawę Indii alergicznie reagując na wszelkie komentarze na ten temat zza granicy. Komentarze w prasie, czy nawet propozycja ze strony Ambasadora USA, że Ameryka może pomóc w rozwiązaniu konfliktu w Manipurze nie są jednak największym problemem, jeśli chodzi o reakcję świata. Parlament Europejski przyjął w czwartek (13.07.2023) rezolucję, w której stwierdzono, że do przemocy w Manipurze przyczyniła się nietolerancja wobec mniejszości religijnych. Wezwano także władze Indii do ochrony praw mniejszości. Co więcej, wprost wyrażono obawy, że mamy do czynienia z „motywowaną politycznie, prowadzącą do podziałów polityką promującą na tym obszarze komponent hinduski.” Rezolucja została skomentowana przez Rzecznika indyjskiego MSZ, który określił podjęcie przez PE sprawy Manipuru, jako równoznaczne z ingerencją w wewnętrzne sprawy Indii i odzwierciedlające „kolonialny sposób myślenia”.

Konflikt w Manipurze nie jest czymś odosobnionym w indyjskich realiach i z pewnością ma on charakter wielowymiarowy. Wymaga przez to wrażliwości ze strony władz centralnych i olbrzymiego nacisku na realną mediację. Nie sposób jednak odmówić przedstawicielom Kuki racji w co najmniej jednej sprawie. W interesie władz centralnych BJP leży to, co leżało od prawie 3 tysięcy lat w interesie hinduskiego establishmentu i reprezentujących bramińską wizję świata hinduskich elit politycznych: detrybalizacja i sanskrytyzacja. Hinduizm wbrew obiegowej opinii jest jak najbardziej religią misjonarską, jednak prowadzącą tę misyjną działalność niejako wewnętrznie. Przedmiotem tej działalności jest ludność plemienna pozbawiana praw i ziemi, która ma zostać włączona w hinduski porządek społeczny – otrzymując w nim jednocześnie najniższą pozycję. Nie jest przypadkowe to, że chrześcijańskie miejsca kultu oraz chrześcijańscy działacze w Manipurze (i innych częściach Indii) stają się celem ataków. Bez wątpienia Manipur bez chrześcijan i świadomej swojej tożsamości i praw społeczności plemiennej jest Manipurem, który chciałaby widzieć większość nacjonalistycznie zorientowanych polityków BJP.
Krzysztof Gutowski
