Taro i bataty : recenzja książki “Tajwan. Herbatka na beczce prochu” Marcina Jacobiego 

O Tajwanie w inny niż obecny w mediach mainstreamowych sposób. Nieco intymny, dający holistyczne spojrzenie na wyspę i jej mieszkańców. 

O Tajwanie dużo się w Polsce mówi – bardziej jednak w kontekście beczki prochu niż herbatki. Niczym mantrę media powtarzają więc pytanie, czy i kiedy wyspa padnie ofiarą ataku ze strony Pekinu stając się zarzewiem III wojny światowej – o samym Tajwanie i jego mieszkańcach mówią jednak mniej niż niewiele. To błąd, trudno bowiem zrozumieć sytuację w Cieśninie Tajwańskiej bez poznania – nie mówiąc już o zrozumieniu – postawy samych Tajwańczyków. O perspektywie Pekinu powstało całkiem sporo publikacji, spojrzenie Tajwanu jest jednak szerszej opinii społecznej praktycznie nieznane. Tu na szczęście – cały na biało – wchodzi prof. Marcin Jacoby wraz ze swoją najnowszą książką. 

Tajwan. Herbatka na beczce prochu to kompendium wiedzy o…no właśnie, o czym? Niezależnym państwie? Wyspie? Zbuntowanej prowincji? Marcin Jacoby wyjaśnia skomplikowany status Tajwanu, przedstawia argumenty wysuwane przez władze w Pekinie, tłumaczy postawę mieszkańców wyspy. Sięga do historii – jeszcze przed podbojem japońskim, który na długo zamienił Tajwan w kolonię Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie jest to jednak suchy wykład – informacje te wplecione są w szerszą narrację o kulturze, społeczeństwie i polityce. Narrację prowadzoną jednocześnie mądrze i lekko, co nie każdy – niestety – potrafi. Marcin Jacoby po raz kolejny udowadnia, że nawet o trudnych politycznie zagadnieniach można opowiadać w sposób nie dość, że zrozumiały, to jeszcze wciągający. 

Najnowsza książka z serii Spectrum poleca wydawnictwa Muza odpowiada na najbardziej nurtujące opinię publiczną pytania, z najważniejszym na czele: kim w ogóle czują się mieszkańcy Tajwanu? Tajwańczykami? Chińczykami? Wydaje się, że to prosta dychotomia, prawda jest jednak znacznie bardziej skomplikowana, a Marcin Jacoby wyjaśnia ją sięgając nawet po…kulinarne metafory – stosowane, rzecz jasna, przez samych zainteresowanych (co ma taro do batata?). Pytań – a zarazem odpowiedzi – jest jednak więcej: czy stoickie podejście Tajwańczyków do ich trudnej sytuacji politycznej to efekt picia dużej ilości herbaty wulung? Jaką kulturową rolę odgrywa ten napój na wyspie? Dlaczego cały świat chce handlować z Tajwanem, ale mało które państwo nawiązuje z nim oficjalne relacje dyplomatyczne? Jak wygląda życie polityczne na wyspie? 

Jakby tego było mało, całą narrację – w najlepszym reporterskim stylu – uzupełnia własnymi przemyśleniami i doświadczeniami. Ze swadą pisze o swoich studenckich latach spędzonych na Tajwanie, ćwiczeniach sztuk walki w tamtejszych parkach, herbatkach (wulung, oczywiście!) wypitych z lokalsami, codziennym życiu w małym, ciasnym mieszkanku oraz oglądanych z zapartym tchem w tajwańskiej telewizji politycznych debatach. To intymne, przepełnione ciepłem spojrzenie doskonale uzupełnia nieco bardziej “oficjalną” wiedzę o wyspie, przekazywaną przez autora. 

Marcin Jacoby daje czytelnikowi literacki klucz do skomplikowanej układanki tożsamości, kultury i nieoczywistej historii mieszkańców Tajwanu. Warto go przyjąć, by otworzyć sobie drzwi do miejsca tyleż fascynująca, co wciąż zdecydowanie zbyt mało znanego, a przez to – nie do końca rozumianego. Bo Tajwan zasługuje na traktowanie go nie tylko jako zabawki w grze wielkich mocarstw.  

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Muza.

Blanka Katarzyna Dżugaj

Dodaj komentarz