Armia nie wypełniła misji ochrony izraelskich cywilów – to wniosek z opublikowanego właśnie raportu Sił Obronnych Izraela. Tel Awiw przyznaje w nim, że zlekceważył możliwości Hamasu, a ostrzeżeń o potencjalnym ataku nie potraktował poważnie.
7 października 2023 roku Izrael stał się celem największego zamachu terrorystycznego w swojej historii. Zamachu, który zrodził pytanie, jak izraelski wywiad i wojsko mogły w ogóle do niego dopuścić. Dwa lata później Siły Obronne Izraela, w pierwszym oficjalnym sprawozdaniu dotyczącym tych wydarzeń, przyznają, że zawiodły. Siły Obronne Izraela nie wypełniły swojej misji ochrony izraelskich cywilów – piszą jego autorzy.

19-stronicowy raport wyjaśnia, że 7. października 2023 roku południe Izraela zostało najechane przez ok. 5 tys. terrorystów, którzy przybyli ze Strefy Gazy w trzech falach. W noc poprzedzającą napaść wojsko odnotowało pięć sygnałów nadzwyczajnej aktywności Hamasu, ale nie wierzono, że świadczą o przygotowaniach do natychmiastowego ataku. Autorzy raportu piszą, że podjęte tej nocy decyzje opierały się na latach błędnych ocen wywiadowczych.

Dowody z 2018 roku sugerujące, że Hamas rzeczywiście opracowywał ambitny plan, zostały zinterpretowane jako „nierealne”. Według raportu wywiad wojskowy otrzymywał sygnały o tym, że Hamas przygotowuje plany szeroko zakrojonego ataku, ale uznawał, że są one nierealne i niemożliwe do przeprowadzenia. Dochodzenie wykazało, że dowództwo Hamasu zdecydowało się na atak w kwietniu 2022 r., a jego dokładną datę ustalono w maju 2023 r. W raporcie wyliczono szereg błędów popełnionych na wiele lat przed atakiem, ale także tuż przed nim oraz w jego trakcie. Zdaniem śledczych przy granicy stacjonowały zbyt słabe siły, które nadmiernie polegały na systemach rozpoznania elektronicznego i nie zdawały sobie sprawy z planów i siły Hamasu.
Dywizja odpowiedzialna za Strefę Gazy i obronę południowego Izraela została na kilka godzin sparaliżowana, terroryści przejęli przygraniczne bazy, przerwano łańcuch dowodzenia, chaos i zamieszanie „katastrofalnie” spowolniły walki i pomoc atakowanym cywilom – czytamy w raporcie.
Inne wskazane w nim błędy to m.in. dezorientacja armii, która zbyt długo nie była w stanie się podjąć skutecznej reakcji, problemy z rozróżnieniem żołnierzy IDF, cywilów i terrorystów, ewakuacja rannych żołnierzy przed cywilami.
Przyjmuję swoją odpowiedzialność. Byłem dowódcą armii 7. października i mam swoją odpowiedzialność, a także całą waszą odpowiedzialność. Ją również uważam za swoją. A kiedy widzę, że któryś z moich podwładnych popełnił błąd, widzę również swój udział w tym błędzie – powiedział Herzi Halevi, szef Sztabu Generalnego Sił Obronnych Izraela.
W zeszłym miesiącu gen. Halevi podał się do dymisji, wzywając jednocześnie do powołania komisji śledczej w celu przeprowadzenia szerszego dochodzenia. Miałoby ono nie tylko wyjaśnić okoliczności porażki izraelskiej armii półtora roku temu, ale też pomóc w uniknięciu kolejnego zamachu. Utworzenia tego rodzaju komisji – oczywiście niezależnej od rządu – domagają się także członkowie opozycji parlamentarnej oraz wiele środowisk obywatelskich. Benjamin Netanjahu ignoruje jednak te apele, jak mantrę powtarzając, że należy z tym zaczekać do całkowitego zakończenia wojny.
Blanka Katarzyna Dżugaj
