Czerwona pajęcza lilia, czyli japoński kwiat śmierci, ognia i jesiennej równonocy

Kwiat jesiennej równonocy, ognisty kwiat, kwiat zmarłych – pajęcza lilia to roślina o wielu nazwach i równie rozbudowanej symbolice. W kulturze japońskiej kojarzy się ze śmiercią , ogólnym zagrożeniem, przemijaniem, a nawet zaświatami.

Otaczająca człowieka przyroda jest najbardziej oczywistym i podstawowym źródłem symboli dla abstrakcyjnych, filozoficznych i religijnych idei. Choć w każdej niemal kulturze symbolika roślinna jest bardzo bogata, to próżno szukać takiej, która tak wiele miejsca poświęcałaby znaczeniu i kulturowemu, społecznemu oraz artystycznemu wykorzystaniu roślin, co kultura Japonii. Gdy mowa o kwiatowych symbolach to jesień, przemijanie i śmierć niemal jednoznacznie kojarzą się Japończykom z pajęczą lilią, pięknym czerwonym kwiatem o łacińskiej nazwie lycoris radiata, który po japoński nazywa się higanbana, choć to tylko jedna z jego nazw. Roślina ta kwitnie we wrześniu i październiku tworząc piękne, jaskrawo czerwone dywany w wielu miejscach Japonii. Jest to jednocześnie kwiat prawdziwie skrzący się kulturowymi skojarzeniami i znaczeniami.

Najpopularniejsza japońska nazwa tej rośliny to higanbana i oznacza po prostu „kwiat jesiennej równonocy”. Oczywiście wynika to ze wspomnianej pory kwitnienia tej lilii. Kulturowo jednak skojarzenie w tej nazwie ukierunkowane jest na święto równonocy – Higan. Święto to – choć historycznie rdzennie japońskie – łączone jest z buddyzmem. W zasadzie wszystkie japońskie tradycje i szkoły buddyjskie obchodzą Higan. Jest to czas autorefleksji, swoistego rachunku sumienia i podjęcia starań, by być lepszym człowiekiem. Kwitnące właśnie wtedy higanbany są symbolem zarówno tego święta, jak i rozpoczynającej się jesieni. Tradycyjnie jest to też czas związany z kultem przodków i na rodowych grobach składać się wtedy powinno te właśnie czerwone kwiaty.

Higanbana to jednak tylko jedna z nazw. Omawiana roślina to bowiem prawdziwy „kwiat o tysiącu nazw”. I nie jest to zbytnia przesada, ponieważ tradycyjnie wylicza się setki określeń dla tej rośliny. Dość znanym określeniem jest kajibana, co oznacza „ognisty kwiat”. Powodem są oczywiście płomienno-czerwone płatki kwiatostanów pajęczej lilii. Jednocześnie z nazwą tą łączy się przesąd, że wniesienie i pozostawienie tych kwiatów w domu zsyła na domostwo pożar. Większość nazw tego kwiatu zresztą łączy się w jakiś sposób ze śmiercią. I to zazwyczaj w znacznie bardziej dosłowny sposób niż w przypadku określenia „kajibana”. Inne zwyczajowe jej nazwy to np. shibitobana (kwiat zmarłych), yureibana (kwiat duchów), jigokubana (kwiat piekieł), czy też oyo koroshi (ojcobójstwo)!

Dlaczego ten niewinny niczemu kwiat tak wyraźnie w kulturze japońskiej kojarzy się ze śmiercią czy ogólnym zagrożeniem? Przyczyny giną w mrokach dziejów, ale nie bez znaczenia jest tu krwistoczerwona barwa tych kwiatów, jej związki z jesiennym obumieraniem przyrody czy też – last but not least – miejsce, gdzie łatwo na kwiaty te trafić. Tradycyjnie lilie te w Japonii porastają bowiem cmentarze. Dlaczego? Nie wiadomo, choć fakt, że jest to roślina silnie trująca sprawia, że wykorzystuje się ją do ochrony pól uprawnych i domowych ogrodów przed zwierzyną. Możliwe, że sadzono ją kiedyś również i na cmentarzach, szczególnie w zamierzchłej przeszłości, gdy ciała nie były powszechnie poddawane kremacji.

Związki tych kwiatów ze śmiercią, a nawet zaświatami wyraźne są również w samej tradycji buddyjskiej, przybyłej do Japonii z Korei i Chin. Bez wątpienia pojawienie się tych kwiatów w buddyjskich tekstach w znacznym stopniu uwarunkowało ich dalszą percepcję już na japońskim gruncie. Pajęcza lilia pojawia się w jednym z najważniejszych tekstów dla buddyzmu w Azji Wschodniej tj. w Sutrze Lotosu. Wokół tej sutry od wieków koncentruje się buddyjska myśl i praktyka w Japonii. A właśnie w tym tekście znajdujemy lycoris radiata jako niebiańskie kwiaty, które ze świata bogów spadły na Buddę i jego uczniów w czasie wygłaszania przez niego nauk. Co więcej, w tekstach buddyjskich pojawiają się kwiaty – znowu identyfikowane przez Japończyków z pajęczą lilią – które rosną w krainie zmarłych, w podziemnym świecie i prowadzą dusze zmarłych przez czasowe zaświaty w ich przystanku na drodze do kolejnej inkarnacji.

To jak bardzo mieszkańcy Azji Wschodniej łączą te kwiaty z przemijaniem i tragizmem egzystencji widoczne jest też w mitycznej opowieści wyjaśniającej inną niezwykłą cechę tej rośliny. W przypadku higanbany liście pojawiają się dopiero, gdy kwiat przekwita. Według opowieści – mającej początek jeszcze w Chinach – bogini słońca lub bodhisatwa (zależnie od wersji) oczekiwała od służących jej boskich istot Mańdźu i Saki, że będą troszczyć się o ten niezwykły kwiat. Mańdźu pilnować miała płatków kwiatu, a Saka liści. Jednak wolno im się było spotkać. W końcu zmożeni ciekawością spotkali się w ukryciu przed boginią i zakochali się w sobie. Bogini słońca (w japońskiej wersji Amaterasu) ukarała ich klątwą oddzielenia. Liście pojawiają się dopiero, gdy opadają płatki.

Bogata i niezwykle rozwinięta niegdyś w Japonii symbolika kwiatów i sposoby kulturowego kodowania informacji za pomocą prezentowanych kwiatów odchodzą w dzisiejszej Japonii w niepamięć. Jednak tak ważny kwiat jak higanbana nadal obecny jest w zbiorowej świadomości mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni, o czym nie zapominają twórcy filmów i anime. Kwiaty te znaleźć można w takich produkcjach jak Hell Girl, Dororo czy też Tokyo Ghoul. Łączą się tam ze śmiercią, cierpieniem, a niekiedy (jak w przypadku Tokyo Ghoul) ze straszliwą przemianą głównego bohatera. W Dororo wykorzystane też jest inne skojarzenie z pajęczą lilią. Jest to bowiem „kwiat porzuconych dzieci”, czego nie omieszkali świetnie wykorzystać twórcy tego anime. Tytuł Higanbana nosi też sławna ekranizacja powieści Ton Satomiego, którą w 1958 roku przeniósł na ekran Yasujiro Ozu.

Japonie jest krajem nie tylko kwitnącej wiśni, ale też niezliczonej ilości kwiatów, którym w ciągu wieków przypisano symboliczne znaczenie. Wśród nich jednym z istotniejszych, a na pewno najciekawszych, gdy mowa o budzonych przezeń skojarzeniach, jest właśnie czerwona pajęcza lilia. Dość wspomnieć na zakończenie, że sezon jej kwitnienia jest niezwykle ważny i Japończycy chętnie poświęcaj czas, by odnajdywać miejsca występowania higanbany, by wprawić się w zadumę nad przemijaniem, śmiercią, ulotnością życia i ciągłą zmianą, oraz – a jakże! – by zrobić piękne zdjęcia, których, w przypadku tak spektakularnego kwiatu, nie sposób sobie odmówić.

Krzysztof Gutowski

Dodaj komentarz