Mocny, intrygujący i bardzo potrzebny głos w światowej literaturze. Debiutancki zbiór opowiadań Talii Lakshmi Kolluri oddaje głos tym, którzy zazwyczaj są go pozbawiani.
Starożytni mieli Ezopa, my mamy Talię Lakshmi Kolluri. On był wprawdzie autorem bajek, ona natomiast pisze opowiadania, ich dzieła mają jednak więcej wspólnego niż możnaby przypuszczać. Łączą je przede wszystkim zwierzęcy bohaterowie, którzy na bazie swoich doświadczeń i przemyśleń przekazują czytelnikom ważne życiowe przesłania. Co mogłyby więc powiedzieć zwierzęta, gdyby mówiły ludzkim głosem? Sporo mądrych rzeczy, niestety, patrząc na prozę Kolluri, raczej mało pochlebnych dla człowieka.

Czym nakarmiliśmy mantykorę to zbiór dziewięciu opowiadań oddających głos tym, którzy zazwyczaj są go pozbawiani. Ich bohaterami są zwierzęta różnych gatunków i płci, mieszkające w różnych częściach świata, które łączy jedno: krzywda doznana ze strony człowieka. Poprzez ich historię Talia Lakshmi Kolluri pokazuje z jaką gorliwością człowiek realizuje biblijny nakaz czynienia sobie Ziemi poddaną – czy to z okrucieństwa, czy też z pędu do wygodnego życia, czy też po prostu z bezmyślności. Nie tylko zabijając na polowaniach krzywdzimy bowiem zwierzęta – nasze miasta zabierają im kolejne tereny życiowe i łowieckie, technologie zaburzają echolokację wielorybów, a pokryte szkłem sznurki latawców – tak uwielbianych w Azji Południowej – ranią ptaki. Wymieniać można długo, a debiutująca autorka nie szczędzi nam prawdy o nas samych – zabiera nas do bengalskich Sundarbanów i cierpiących z głodu zamieszkujących je tygrysów, do Gazy, w której izraelskie bomby zabijają zwierzęta w zoo, na biegun gdzie niedźwiedź polarny widzi topnienie lodowców, i do Afryki, gdzie samica nosożorca pada ofiarą kłusowników osierocając niedawno urodzone młode. Człowiek pojawia się w tych opowieściach z rzadka, przypomina raczej złowrogi cień rzucany na życie głównych bohaterów. Bo to właśnie człowiek odpowiada za nieszczęście tygrysów, niedźwiedzi, nosorożca – zabijając dla rozrywki lub pieniędzy, doprowadzając do kryzysu klimatycznego, myśląc wyłącznie o własnej wygodzie. Więź człowieka ze zwierzętami to jednak nie tylko cierpienie i krzywda. Talia Lakshmi Kolluri opisuje też ludzi stojących wiernie przy boku braci mniejszych – obrońców przyrody, wolontariuszy i lekarzy w ptasim azylu, zwykłych ludzi, którzy w zwierzetach widzą czujące istoty. Całkowicie bezbronne mimo kłów, pazurów i dziobów, wymagające opieki a nie agresji człowieka. Dobrze, że opowiadanie o gołebicy z Delhi Kolluri umieściła w zbiorze jako ostatnie, zostawia ono bowiem czytalnika z poczuciem, że na tym świecie jest też dobro i piękno.
Czym nakarmiliśmy mantykorę to mocny debiut, czyniący z Talii Lakshmi Kolluri tyleż potrzebny, co niezwykle interesujący głos w światowej literaturze. Amerykanka o południowo-azjatyckich korzeniach tworzy prozę prostą, klarowną, pozbawioną stylistycznych fajerwerków, a jednocześnie do głębi poruszającą, na długo zapadającą w podświadomość czytelnika, skłaniającą do refleksji. To proza zaangażowana społecznie, oczekująca od odbiorcy określonych działań, a jednak wolna od emocjonalnego szantażu, charakterystycznego dla tego rodzaju literatury.
Blanka Katarzyna Dżugaj
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Yumeka.
