Tajemnice Yeti – część 2. Próby identyfikacji

Yeti – śnieżnobiały olbrzym zamieszkujący Himalaje i siejący postrach wśród Szerpów i stad zwierząt, budzi fascynacje mieszkańców Zachodu od ponad stu lat. Możemy uznać go za legendę, wykorzystywaną i opowiadaną, by dodać jeszcze więcej atrakcyjności i tak fascynującemu obszarowi Himalajów. Możemy też popatrzeć na fenomen yeti jako na realną tajemnicę, do której warto przyłożyć nasze szkiełko i oko.

Tym, co najbardziej rozbudza wyobraźnię osób zainteresowanych tematem są naprawdę liczne odkryte w rejonie himalajskim ślady stóp, które zdają się nie pasować do żadnych znanych istot.

W poprzednim tekście wspominaliśmy o pierwszym „kontakcie” europejskich podróżników ze śnieżnym człowiekiem. Co jednak dalej? Zainteresowanie yeti na Zachodzie rozwinęło w latach 50. ubiegłego wieku i było w przeważającej mierze wynikiem rozwoju himalaizmu i obfitości dostępnych relacji z górskich wypraw. W 1951 roku ekspedycja Erica Shiptona na Mt. Everest sfotografowała kilka niezwykłych odcisków na śniegu. W 1953 roku Sir Edmund Hillary i Tenzing Norgay donieśli, że również podczas wspinaczki na Mount Everest trafili na ogromne odciski stóp. Ilość udokumentowanych nietypowych lub nieoczywistych śladów odciśniętych w śniegu jest ogromna i liczy kilkadziesiąt przypadków. Chociażby w latach 80. na poszukiwanie yeti ruszyli przyrodnicy – Daniel C. Taylor i Robert L. Fleming. W dolinie Barun (wybranej ze względu na odkryte dekadę wcześniej ślady) trafili na kolejne należące rzekomo do yeti. Co ważne były to ślady typowo humanoidalne, wskazujące postawę dwunożną. Himalajskie wyprawy owocowały, oprócz zdobywania kolejnych szczytów, pozyskaniem zauważalnej ilości próbek włosów oraz kawałków skóry i ciała określanych jako „skalpy”.

Ślady stóp  – ekspedycja Williama Hillary’ego 

Wszyscy mamy świadomość (mamy przynajmniej taką nadzieję!), że istnienie wyizolowanych humanoidalnych istot w Himalajach jest najmniej prawdopodobnym rozwiązaniem. Cóż zatem możemy wskazać jako bardziej prawdopodobne wyjaśnienie realnych przecież śladów i tak licznych i wiarygodnych relacji?

Zebrany materiał fotograficzny przedstawiający „ślady yeti” oraz włosy tych istot były na szczęście przedmiotem zainteresowania nie tylko łowców sensacji i zwolenników kryptozoologii, ale również naukowców. Wydaje się, że yeti jako jedna z niewielu kryptyd (rzekomo istniejących lecz niepotwierdzonych naukowo istot) doczekał się tak poważnego potraktowania przez środowisko naukowe. Obszerny materiał był zatem przedmiotem intensywnej analizy i debaty. Przyjrzyjmy się wynikom niektórych z tych badań.

Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku przeprowadzono badania mikroskopowe i w konsultacji z prymatologami porównano materiały będące w dyspozycji Uniwersytetu Oksfordzkiego: włosy pozyskane w latach 50. przez E. Hillary’ego oraz zdobyte niedawno (jak na perspektywę roku 2008) włosy z północno-wschodnich Indii (Wzgórza Garo, stan Meghalaja). Choć porównanie samej struktury włosów i obrazu mikroskopowego nie były jednoznaczne, analiza genetyczna wykazała, że obie próbki należą do gorala – himalajskiego kuzyna koziorożca.

Dolina Barun w Nepalu

Próbki sierści miano też pozyskać z Bhutanu. Brytyjski genetyk profesor Bryan Sykes podjął się badań nad tym materiałem. I znowu, pierwsze wyniki nie dały się przyporządkować żadnemu znanemu zwierzęciu – i na tym etapie zatrzymały się media. Na szczęście (lub nieszczęście dla łowców sensacji) dalsze badania wykazały jednoznacznie, że materiał pochodzi częściowo od niedźwiedzia brunatnego, a częściowo czarnego niedźwiedzia azjatyckiego.

I wraz ze wspomnianymi niedźwiedziami wchodzimy w krąg najprawdopodobniejszych kandydatów na naszego rzeczywistego yeti. Wydaje się, że olbrzymia większość relacji w rzeczywistości dotyczy kontaktu ze śladami lub śladami aktywności niedźwiedzi. Pozostaje pytanie – których niedźwiedzi?

Wspomniana wyprawa Taylora i Fleminga do Doliny Barun trafiła nie tylko na nowe ślady yeti, ale też na dziwne wielkie gniazda na drzewach. To wszystko doprowadziło do postawienia i zweryfikowania „hipotezy niedźwiedzia drzewnego”. Po kilku latach badań Tylor (tym razem towarzyszyli mu John Craighead i Tirtha Shreshta) doszli do ciekawych wniosków. Okazało się bowiem, że bardzo intrygujące są zachowania młodych azjatyckich niedźwiedzi czarnych. Młode spędzają pierwsze lata życia niemal całkiem na drzewach. By ułatwić sobie funkcjonowanie na drzewach niedźwiadki wyginają pazury tak, by możliwe było skuteczne wspinanie się. Przy takich pazurach odciski stóp niedźwiedzia idącego pod górę przypomina człekokształtną stopę zarówno, gdy chodzi o wydłużony kształt, jak i paluchem. To jedno z najbardziej zadowalających i szczegółowych (choć nieoczywistych) wyjaśnień śladów yeti.

Tybetański niedźwiedź błękitny 

Niedźwiedzich kandydatów jest jednak więcej… W 2013 roku spróbowano zebrać i przebadać jak najwięcej próbek pochodzących od osób, które miały posiadać biologiczne ślady yeti. Badacze z Oksfordu i Lozanny odkryli, że próbki z indyjskiego Ladakhu oraz Bhutanu wskazują na…niedźwiedzia polarnego. To oczywiście rzuciło podejrzenia co do rzeczywistego pochodzenia próbek i możliwych oszustw. Jeśli jednak pozyskany materiały naprawdę został zdobyty w Himalajach mógłby świadczyć o bardzo starej (jako najbliższy materiał badania wskazały starożytne DNA niedźwiedzia polarnego sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat) i izolowanej populacji białych niedźwiedzi. Taka hipoteza jest jednak odrzucana przez większość badaczy. Niektórzy – m.in. wspomniany Bryan Sykes – dopuszczają istnienie genetycznej hybrydy niedźwiedzia polarnego i brunatnego. Materiały genetyczny z innych próbek wg. badań opublikowanych w 2015 roku pochodzi od niedźwiedzi brunatnych. Idąc tropem (dosłownie i w przenośni) niedźwiedzi porównano też mitochondrialne DNA znanych gatunków niedźwiedzi występujących w Himalajach z rzekomymi włosami yeti. Stwierdzono różnorodnego źródła: azjatyckiego niedźwiedzia czarnego, tybetańskiego niedźwiedzia błękitnego oraz…psa.

Mimo romantycznych pragnień, by himalajskie góry przemierzali przedstawiciele nieodkrytego do dziś gatunku człekokształtnych istot, wydaje się, że problem yeti – dzięki osiągnięciom współczesnej nauki – w zasadzie został rozwiązany. W tym miejscu polecić możemy książkę autorstwa przewijającego się już w tym tekście Daniela C. Taylora – uznanego badacza i niesamowitej postaci, o nieprzecenionych zasługach dla badania i ochrony środowiska Himalajów. W 2017 roku ukazała się jego książka Yeti: The Ecology of a Myster, w której rozwija on hipotezę niedźwiedzią, nierzadko w oparciu o nieanalizowane wcześniej materiały. Wielu – łącznie z nami – uznaje tę książkę za zwieńczenie i w ogromnej mierze zakończenie trwającej od dekad debaty nad tajemnicą yeti.

Niedźwiedź himalajski

Najpewniej ślady yeti (wszelkiego rodzaju) to większości ślady niedźwiedzi – różnych niedźwiedzi występujących w Himalajach. Racjonalni czytelnicy z pewnością mogą uznać roztrząsanie tajemnicy „śnieżnego człowieka” za stratę czasu. Poszukiwania yeti miały jednak ogromny wpływ na zainteresowanie regionem, a w ostatnich latach wyprawy i zaangażowanie ważnych postaci zachodniego świata akademickiego przełożyły się na bardzo wiele realnych działań na rzecz ochrony przyrody tego regionu. Ekspedycje poszukujące yeti nie tylko przyniosły próbki yeti-niedźwiedzi i ślady na śniegu, ale doprowadziły do udokumentowania bioróżnorodności regionu i objęcia wielu miejsc realną ochroną prawną. Yeti, którym przez wieki himalajskie matki straszyły nieposłuszne dzieci i który wzbudzał niepokój i fascynacje himalaistów okazał się – choć nierealny – prawdziwym duchem opiekuńczym himalajskiej przyrody.

Krzysztof Gutowski

Dodaj komentarz