Królestwo Saudów zostało gospodarzem WTA Finals i…zbiera niezłe cięgi. Legendy tenisa protestują, jak bowiem państwo łamiące prawa kobiet może być gospodarzem jednej z najbardziej prestiżowych imprez kobiecego sportu? Jest w tych zarzutach dużo racji, jest też jednak pewne “ale”.
WTA Finals to turniej tenisowy kobiet rozgrywany co roku w ramach zakończenia sezonu. Gra w nim osiem najlepszych zawodniczek i par deblowych w danym roku. To prestiżowa impreza, plasowana na 5. miejscu pod względem ważności po takich znanych turniejach jak Wielki Szlem, Australian Open, French Open, Wimbledon i US Open. Na początku kwietnia światowe media rozgrzała informacja, że na gospodarza rozgrywek w latach 2024-2026 WTA wybrała Arabię Saudyjską. Skąd kontrowersje? Nie tylko ze względu na fakt, że Saudowie coraz śmielej poczynają sobie w zakresie organizacji profesjonalnych imprez sportowych – obrońcy praw człowieka oskarżają królestwo o stosowanie sportwashingu, czyli używania wielkiego sportu do poprawiania swojego wizerunku państwa łamiącego prawa człowieka. Tym razem do oskarżeń tych doszła też kwestia praw kobiet. Przeciwko decyzji WTA zaprotestowały legendy światowego tenisa, m.in. Martina Navratilova i Chris Evert. W liście do szefa WTA napisały, że oddanie organizacji “klejnotu w koronie” światowego tenisa Arabii Saudyjskiej kłóci się z duchem kobiecego tenisa oraz samej organizacji.

Fot. WTA
To jednak nie koniec wizerunkowych problemów Arabii Saudyjskiej. Kilkanaście dni wcześniej podobne kontrowersje wywołała decyzja Organizacji Narodów Zjednoczonych, która na przewodniczącego Komisji ds. Statusu Kobiet wybrała Abdulaziza Alwasila z Arabii Saudyjskiej. Założona w 1946 roku Komisja zajmuje się kwestiami równouprawnienia kobiet, równości płci i wzmacniania pozycji społecznej i zawodowej kobiet. Wybrany na przewodniczącego Abdulaziz Alwasil zapewnił, że jego kraj jest mocno zaangażowany w działania na rzecz ochrony i promowania praw kobiet, inne zdanie na ten temat mają jednak organizacje praw człowieka. Sherine Tadros, zastępczyni dyrektora Amnesty International, stwierdziła, że Arabia Saudyjska musi wykazać swoje zaangażowanie na rzecz praw kobiet poprzez wymierne działania krajowe, a nie tylko poprzez zapewnienie stanowisk kierowniczych w komisjach międzynarodowych. Które z nich ma rację?

Fot. Jean-Marc Ferré
Na chwilę zostanę adwokatką diabła i powiem: oboje. Nie da się ukryć, że pozycja kobiet w społeczeństwie saudyjskim jest dużo niższa niż mężczyzn, co wynika z połączenia wahhabizmu, czyli najbardziej fundamentalnego odłamu islamu, oraz prawa lokalnego i praw plemiennych. W efekcie w Arabii Saudyjskiej mamy do czynienia ze ścisłą segregacją płciową, brakiem dostępu kobiet do przestrzeni publicznej, nakazem całkowitego zakrywania ciała. Kobieta objęta jest kontrolą społeczną – potrzebuje męskiego opiekuna, który towarzyszy jej w miejscach publicznych i podejmuje decyzje życiowe w zakresie edukacji, podróży, podjęcia pracy oraz małżeństwa.
W tym miejscu pojawia się jednak “ale”. W 2015 roku władzę w Królestwie objął Salman bin Abdulaziz. De facto krajem rządzi jednak jego syn i następca, Muhammad ibn Salman, który opracował nowy kierunek rozwoju państwa: Vision 2030. Jego celem jest przede wszystkim dywersyfikacja źródeł dochodu, czyli odejście od ropy naftowej m.in. na rzecz rozwoju czystych paliw i turystyki, a także uczynienie Arabii Saudyjskiej państwem nowoczesnym i postępowym. Książę koronny zdaje sobie sprawę, że osiągnięcie tych celów nie będzie możliwe bez zwiększenia obecności kobiet na rynku pracy, to natomiast wymaga zmniejszania społecznej kontroli nad życiem kobiet. Nie da się ukryć, że od czasu, gdy Muhammad ibn Salman został mianowany księciem koronnym, Saudyjki zrealizowały wiele ze swych feministycznych postulatów.

W 2018 roku po zaciętej batalii, która dla wielu z nich skończyła się aresztem, kobiety uzyskały prawo do prowadzenia samochodu. Znacznie ułatwiło to im codzienne funkcjonowanie, nie muszą już bowiem polegać na męskich krewnych lub zaangażowanych przez rodziny profesjonalnych kierowców. Rok później nastąpił kolejny przełom w postaci zniesienia ograniczeń w podróżowaniu – od tego czasu Saudyjki w wieku powyżej 21 lat mogą posiadać paszport i swobodnie się przemieszczać. Kolejnym krokiem na drodze do emancypacji kobiet z kraju Saudów była zgoda na zmianę nazwiska w dowodzie osobistym bez akceptacji ze strony opiekuna w przypadku wszystkich pełnoletnich kobiet. W czerwcu 2021 roku natomiast władze zezwoliły wszystkim niezamężnym Saudyjkom, które ukończyły 18. rok życia na samodzielne mieszkanie bez zgody męskich opiekunów.
Aby tego dokonać potrzebna była nowelizacja Kodeksu Procedur, a konkretnie zniesienie ustępu B artykułu 169, który mówił, że niezamężna, owdowiała lub rozwiedziona kobieta musi trafić pod męską opiekę. Saudyjka nigdy nie jest niezależna, tylko niejako przechodzi z rąk do rąk – jako dziecko podlega całkowitej władzy ojca, jako kobieta dorosła oddawana jest pod opiekę (czytaj: kontrolę) męża. Gdy owdowieje lub rozwiedzie się z małżonkiem również nie ma prawa do samodzielności, niezależnie od wieku – o jej losach zawsze musi decydować mężczyzna. Jeszcze do niedawna potrzebowała męskiej zgody na podróż, zawarcie małżeństwa, podjęcie pracy zarobkowej, a niekiedy nawet skorzystania z systemu opieki zdrowotnej. Walim, czyli opiekunem może zostać wyłącznie mężczyzna, w dodatku taki, z którym kobieta nie może wejść w relacje seksualne, a więc ojciec, brat, wuj, a nawet syn. W czerwcu tego roku przepis ten został zastąpiony nowym, zgodnie z którym opiekunowie nie mogą już zgłosić samodzielnie mieszkającej kobiety na policję lub do sądu, chyba że mają dowód na popełnienie przez nią przestępstwa – tym przestępstwem nie będzie już jednak wybór miejsca zamieszkania bez zgody mężczyzny, jak było dotąd.

To ważny krok nie tylko w kierunku niezależności kobiet, ale także ochrony ofiar przemocy domowej. Do tej pory były one całkowicie zależne od swojego oprawcy, teraz – jeśli tylko podołają finansowo – mogą zamieszkać z dala od niego nie popełniając przestępstwa. Znowelizowane prawo przedstawiane jest także jako próba wykorzenienia tendencji do nadużywania władzy opiekuńczej przez niektórych mężczyzn, którzy roszczą sobie prawo do podejmowania wszelkich kluczowych dla życia swojej podopiecznej decyzji. Już w 2016 roku saudyjskie aktywistki feministyczne prowadziły kampanię na rzecz zniesienia systemu opieki, który de facto ubezwłasnowolnia kobiety. Internetową petycję podpisało wówczas kilkanaście tysięcy osób, 2,5 tys. kobiet wysłało bezpośrednie telegramy do biura króla saudyjskiego, błagając go o zlikwidowanie systemu opieki, a informacje na temat akcji rozpowszechniano w Internecie wraz z hashtagiem #IamMyOwnGuardian. Rząd Arabii Saudyjskiej nie zdecydował się na całkowite zniesienie funkcji opiekuna, zmniejszył jednak jego kompetencje. Dzięki kolejnym regulacjom prawnym kobiety zyskały możliwość podejmowania pracy, głosowania i kandydowania w wyborach samorządowych bez zgody walego.
Na nadmierną kontrolę ze strony opiekunów, a konkretnie ojca i braci, skarżyła się Mariam Al-Otaibi – pokłosiem jej sprawy może być opisywana w tym artykule nowelizacja prawa. W 2017 roku 32-letnia pisarka uciekła z rodzinnego domu w ultrakonserwatywnej prowincji Arabii Saudyjskiej i przeniosła się do stolicy. Została aresztowana i stanęła przed sądem – ten jednak uznał jej prawo do samodzielnego życia i wyboru miejsca zamieszkania. Zdaniem lokalnych mediów to właśnie jej Saudyjki zawdzięczają możliwość dalszego uwolnienia się spod męskiego nadzoru.

Fot. James Duncan Davidson
W lutym 2021 roku saudyjskie Ministerstwo Obrony pozwoliło kobietom wstępować do armii do stopnia sierżanta. Orzeczenie to otworzyło Saudyjkom drogę do Królewskiej Saudyjskiej Obrony Powietrznej, Królewskiej Marynarki Wojennej Arabii Saudyjskiej, Królewskich Saudyjskich Sił Rakietowych Strategicznych i Służby Medycznej Sił Zbrojnych.
Oczywiście prawo prawem, a życie życiem. Cóż z tego, że złagodzono system opieki i kobiety teoretycznie mogą samodzielnie podróżować, podjąć naukę i pracę, wynająć mieszkanie i wyjść za mąż bez zgody męskiego opiekuna, skoro wielu mężczyzn próbuje trzymać się dawnych zasad. Skoro w czterech ścianach domu kobiety wciąż podlegają męskiej władzy, to co dopiero mówić o przestrzeni publicznej. Hołdujący tradycyjnemu postrzeganiu pozycji kobiet najemcy wciąż niechętnie wynajmują samotnym kobietom mieszkania, zwłaszcza gdy nie przedstawią one zgody swojego męskiego opiekuna. Z problemami kobiety spotykają się także na rynku pracy – dla wielu pracodawców przystosowanie firmy do wymogów segregacji płci (np. poprzez wydzielenie oddzielnych łazienek i pokojów socjalnych dla kobiet) jest zbyt dużym kłopotem i rezygnują z zatrudniania kobiet. Alternatywą mogłoby być prowadzenie własnej firmy, tu jednak również pojawiają się problemy: kobieta potrzebuje bowiem męskiego partnera biznesowego. Nie mówiąc już o kontrahentach, a tu wracamy do kwestii mężczyzn tradycyjnie postrzegających pozycję społeczną kobiet, którzy nie chcą robić interesów z kobietami.

Fot. World Economic Forum/Ciaran McCrickard
Ograniczenia wciąż funkcjonują i zostało jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Nie bez powodu Arabia Saudyjska nadal zajmuje 147. miejsce na 156 możliwych w rankingu różnic w prawach płci Światowego Forum Ekonomicznego. Raport tej instytucji stwierdza, że w królestwie Saudów nie ma kobiet-ministrów – ani w gabinecie króla Salmana, ani na wyższych stanowiskach doradczych. W Madżlis asz-Szura, czyli organie ustawodawczym, który doradza królowi w sprawach ważnych dla Arabii Saudyjskiej, na 150 członków tylko 30 stanowią kobiety. Wśród kobiet, które startowały w wyborach samorządowych w 2015 r., zwyciężyło jedynie 20 kobiet (na 2000 mandatów). Tylko około 22 proc. Saudyjek pracuje zawodowo, zaledwie 7 proc. zajmuje stanowiska kierownicze. Kobiety wciąż zarabiają średnio jedną czwartą tego, co mężczyzna – według badań organizacji pozarządowej Al Nahda, różnica w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn w Arabii Saudyjskiej wynosi 49 proc.
Z drugiej jednak strony, kobiety stanowią obecnie w Arabii Saudyjskiej 33 proc. siły roboczej – prawie dwukrotnie więcej niż pięć lat temu. W różnych przedziałach wiekowych i na różnych poziomach wykształcenia podejmują pracę, która wcześniej zarezerwowana była dla mężczyzn i pracowników migrujących, a więc w restauracjach, supermarketach, firmach księgowych i graficznych. Wzrost zatrudnienia kobiet widać najbardziej w takich branżach jak handel detaliczny i hotelarstwo – w 2011 roku władze uruchomiły w tych sektorach program zastępowania tańszych pracowników zagranicznych obywatelami saudyjskimi. Miało to rozwiązać problem bezrobocia w Królestwie. W efekcie na wielu stanowiskach, które dziś zajmują kobiety, kiedyś dominowały osoby spoza Arabii Saudyjskiej. Jak podaje Reuters, liczba saudyjskich kobiet w sektorze prywatnym wzrosła do 935 508 w 2021 r. z 56 000 w 2010 r. I nadal rośnie.

Czy Muhammad ibn Salman jest feministą? Nie jestem naiwna – książę koronny jest raczej pragmatykiem, który słucha ekonomistów ostrzegających, że saudyjska gospodarka wymaga zwiększenia zaangażowania kobiet na rynku pracy. I tym zapewne podyktowane będą, o ile w ogóle nastąpią, kolejne kroki na drodze usamodzielnienia saudyjskich kobiet. Możemy – jak Sherine Tadros z Amnesty International – mówić, że to mało, że za wolno, że to śmieszne, by w XXI wieku za sukces uważać fakt, że kobieta może prowadzić samochód. Na zachodzie uwielbiamy rewolucje, a emancypacja saudyjskich kobiet to raczej ewolucja. Możemy więc też cieszyć się, że zmiany mimo wszystko następują i kibicować nie tylko kolejnym krokom na tej drodze, ale przede wszystkim zmianie mentalności tradycyjnie nastawionych Saudyjczyków. Bez tego bowiem wszelkie regulacje prawne pozostaną ewolucją tylko na papierze. A jak wiadomo, papier zniesie wszystko.
Blanka Katarzyna Dżugaj
