Byle nie Tanya Valko: co czytać, by naprawdę poznać sytuację muzułmańskich kobiet

Powieści przybliżające codzienność kobiet z Bliskiego Wschodu? Półki w polskich księgarniach dosłownie się pod nimi uginają, niestety, ilość w tym przypadku zazwyczaj nie idzie w parze z jakością. W zalewie tandety ukrywają się jednak prawdziwe literackie perły, nie tylko powieściowe – pokazujemy, na które z nich warto zwrócić szczególną uwagę.

Taniec w rytmie rewolucji Ece Temelkuran

Bliski Wschód, tuż po Arabskiej Wiośnie. Była luksusowa prostytutka, zafascynowana tańcem aktywistka, muzułmanka nosząca męskie stroje i tkwiąca w zawodowym impasie dziennikarka – te cztery kobiety dzieli niemal wszystko, łączy zaś jedno: pragnienie zemsty na mężczyźnie, od którego wszystkie doznały krzywdy. Aby zrealizować potrzebę odwetu wyruszają w podróż przez Libię, Liban i Tunezję, szukając zarówno swego oprawcy, jak i prawdy o samych sobie. Dobra literatura dotycząca sytuacji muzułmańskich kobiet to rzecz na wagę złota, na szczęście PWN liczy sobie za Taniec w rytmie rewolucji w złotówkach. A nawet gdyby chciał i w złocie, warto byłoby zapłacić, bo książka tureckiej dziennikarki to rzadka na polskim rynku erudycyjna powieść o bliskowschodniej kobiecości.

To spojrzenie w głąb zamkniętego zazwyczaj świata i trudnej codzienności, będącej udziałem większości kobiet z arabsko-muzułmańskiego kręgu kulturowego – spojrzenie wykraczające poza zwykłe stereotypy przepełniające kartki popularnych powieścideł oraz zachodniocentryczne poglądy europejskich i amerykańskich feministek. To także opowieść o sile solidarności i siostrzeństwa, które są w stanie przeciwstawić się maczystowskim tradycjom i normom obyczajowym, nie ukrywająca jednak także brzydkiej prawdy o wzajemnej rywalizacji kobiet, które same bywają najbardziej zagorzałymi strażniczkami patriarchalnych nakazów i zakazów. Taniec w rytmie rewolucji mierzy się także z nadziejami, jakie egipskim i tunezyjskim kobietom przyniosła Arabska Wiosna – w większości niespełnionych, o czym wiemy z perspektywy czasu. W Turcji powieść Ece Temelkuran sprzedała się w nakładzie 120 tys. egzemplarzy i nic dziwnego: to książka świetnie napisana, przepełniona intelektualnymi rozważaniami i głęboko zanurzona w kulturze muzułmańskiej.

Sobotnia szkoła piękności Marshy Mehran

Ostatnia, ukończona powieść przedwcześnie zmarłej pisarki irańskiego pochodzenia. Zadi Heirati przeczuwa, że rewolucja islamska może się skończyć dramatycznie dla irańskich kobiet, wraz z córką Maryam opuszcza więc rodzinny kraj i osiedla w Buenos Aires. W kamienicy o wyszukanej nazwie Anna Karenina znajduje nowy dom, pracę i przyjaciół, do których zalicza przede wszystkim właścicielkę budynku Hadżi Chanum oraz miłośnika poezji o pseudonimie Kapitan. To z jego inicjatywy w należącym do Zadi salonie piękności wszyscy mieszkańcy kamienicy spotykają się regularnie na wieczorkach poetyckich, wspominając ukochane wiersze, prowadząc dyskusje filozoficzne i snując wspomnienia z ojczystego kraju.

Sobotnia szkoła piękności to mądra i wspaniale napisana powieść o życiu w zgodzie z samym sobą i walce o własne marzenia i pragnienia. Dotyczy to głównie kobiet, których sytuacja zmieniła się drastycznie po rewolucji Chomejniego, ale i mężczyzn nie zgadzających się na życie pod rządami dyktatury. Dla wszystkich stawką jest wolność, życie u boku bliskich im ludzi, przyszłość własna i ich dzieci. Marsha Mehran z niezwykłą sympatią przedstawia grupę ludzi na zawsze rozłączonych z ojczyzną, rodzinnym domem i krewnymi, którzy desperacko próbują ocalić kulturę kraju przodków, mimo że od lat żyją tysiące kilometrów od niego. Tym, co w powieści Sobotnia szkoła piękności urzeka jednak najbardziej, jest odurzająca aura sufickiego mistycyzmu i perskiej poezji unosząca się nad fabułą. Marsha Mehran odsłania cechę Irańczyków, która zawsze najbardziej mnie fascynowała, czyli miłość do poezji i znajomość poetyckiego dorobku Iranu, którą może się pochwalić zarówno absolwent uniwersytetu, jak i zwykły sklepikarz.

Jaskółki z Kabulu Yasminy Khadry

Afganistan, koniec XX wieku. Jeszcze nie tak dawno Zunaira była wziętą prawniczką walczącą o prawa kobiet, dziś została zredukowana do niewiele znaczącego dodatku do swego męża. Od czasu, gdy władzę przejęli talibowie, nie może nawet wyjść na ulicę z odsłoniętą twarzą, choć niegdyś konsekwentnie odmawiała noszenia burki. Atik kiedyś był żołnierzem, obecnie pracuje jako strażnik w więzieniu, a otaczające go zło sączy się do jego serca niszcząc małżeństwo i codzienne życie. Wkrótce los złączy jego drogę z drogą Zunairy i jej męża Mohsena, wyznaczając Atikowi najtrudniejszy życiowy egzamin.

Trudno o silniejszy literacki głos sprzeciwu wobec muzułmańskiego fanatyzmu niż Jaskółki z Kabulu. Algierski pisarz ukrywający się pod pseudonimem Yasmina Khadra niejednokrotnie piętnował wswojej prozie wszelkiej maści totalitaryzmy, prowadzące do odczłowieczenia i stanowiące jedno z największych zagrożeń dla współczesnego świata. W swojej najsłynniejszej powieści dokonuje wiwisekcji człowieczeństwa w czasach rządów talibów, zastanawiając się nad granicami, których nie wolno przekroczyć, by móc nadal mówić o sobie jako człowieku. W skali mikro Jaskółki z Kabulu stanowią opowieść o małżeństwie próbującym ocalić wzajemną miłość i szacunek, mimo otaczającej go nienawiści i okrucieństwa, oraz mężczyźnie, który wbrew antykobiecej narracji talibów otwarcie przyznaje, że kocha swoją żonę i nie potrafi bez niej żyć. W skali makro jest to historia ludzi postawionych w ekstremalnej sytuacji, pokazująca że to kim się stajemy w dużej mierze zależy od okrucieństwa, jakiego doświadczamy i przemocy, jakiej jesteśmy świadkami. To piękna, elegancka, choć oszczędna stylistycznie proza – poruszająca, uwierająca i nie dająca o sobie zapomnieć.

Pszczelarz z Sindżaru Dunya Mikhail

Wydawca reklamuje książkę Dunyi Mikhail jako prawdziwą historię człowieka, który ryzykuje życie, by ratować kobiety porwane przez ISIS. Wbrew tym zapowiedziom, Pszczelarz z Sindżaru nie jest jednak opowieścią o Abdullahu Shremie, którego amerykańska prasa porównuje do Oscara Schindlera naszych czasów. Mężczyzna stoi na poboczu narracji, ustępując miejsca kobietom, którym pomógł odzyskać wolność. Do 2014 roku Abdullah Shrem był zwyczajnym pszczelarzem i sprzedawcą miodu, mieszkającym w rejonie Sindżar w północno-zachodnim Iraku. Jego spokojne życie zostało przerwane na skutek ofensywy tzw. Państwa Islamskiego – bojownicy dokonali masakry, zabijając blisko pięć tysięcy jazydów, a ponad sześć tysięcy uprowadzając do Syrii i zachodniego Iraku. Większość z porwanych cywilów stanowiły kobiety, sprzedawane jako służące, niewolnice seksualne, a nawet dawczynie narządów. Abdullah Shrem porzucił swoje dotychczasowe zajęcie i stworzył siatkę ratowników, pomagających brankom w ucieczce.

Pierwsza książka non-fiction w dorobku iracko-amerykańskiej poetki i reporterki to publikacja nie do końca udana, bez wątpienia jednak ważna i potrzebna, uświadamiająca bowiem rozmiar tragedii, jaką dla całego świata stanowi Państwo Islamskie. Dunya Mikhail przedstawia historie kilkunastu kobiet rozłączonych z bliskimi, sprzedanych obcym mężczyznom, często będących świadkami śmierci swych mężów, rodziców, a nawet dzieci. W narzuconych siłą „małżeństwach” branki były gwałcone, bite, torturowane psychicznie i więzione – część z nich nawet po wyrwaniu się z niewoli nie była w stanie wrócić do normalnego życia na skutek dramatycznych przeżyć. Wszystkie musiały zmierzyć się nie tylko z nienawiścią do własnego ciała, ale i lękiem przed opinią innych ludzi, także członków własnych rodzin. Niektóre straciły dom, inne zostały pozbawione rodzin, wszystkim zaś odebrano godność i poczucie własnej wartości. Książka Pszczelarz z Sindżaru ma formę wywiadów telefonicznych przeprowadzanych przez autorkę z Abdullahem Shremem – to z jego ust Dunya Mikhail poznaje historie dawnych branek Daeszu. Autorka dość zręcznie miesza suchy, niemal dokumentacyjny styl z poezją własnego autorstwa – umiejscowienie wierszy sprawia wrażenie, jakby pisarka odczuwała zbyt dużą bezradność i nieudolność w bezpośrednim wyrażaniu okrucieństwa, jakiego była świadkiem. To ciekawy zabieg, bez wątpienia pozytywnie wyróżniający książkę Pszczelarz z Sindżaru na tle innych reportaży.

Wszystkie drogi prowadzą do Mekki Raji Alem

Wielogłowy to mekkański zaułek, uliczka jakich wiele w świętym mieście. I właśnie w Wielogłowym zostaje porzucone nagie, kobiece ciało. Jednocześnie z zaułka znikają dwie młode kobiety: Aisza i Azza. Nikt nie przyznaje się do pokrewieństwa ze zmarłą kobietą, nikt nie wspomina o zaginionych. Ustalenie tożsamości ofiary i mordercy przypada więc w udziale komisarzowi Nasirowi al-Kahtaniemu. Mekkański policjant w niczym jednak nie przypomina gliniarzy z klasycznych kryminałów, a patrząc na prowadzone przez niego śledztwo komisarz Wallander zwijałby się ze śmiechu. Ale też kryminalna intryga nie jest osią powieście; stanowi dla autorki wyłącznie pretekst do snucia opowieści. Opowieści o mieście i jego mieszkańcach.

W oczach Raji Alem Mekka to miasto, w którym dominują mężczyźni – za nimi, w cieniu, stoją ich kobiety. Te, które kochają i te, których nienawidzą. Ukryte pod abają, trzymane w domach. One nie mają problemu z przystosowaniem się do zmieniających się realiów Arabii Saudyjskiej. Za swoje marzenia i determinację płacą jednak wysoką cenę. Aisza, Azza i Mekka stanowią jedność – mówi Raja Alem – Mekka jest kobietą. Kobietą, która nie chce już być „studzienką kanalizacyjną wchłaniającą wszystko co wydali jej mężczyzna”, nie chce dłużej żyć w klatce stworzonej dla niej przez tradycję. Wszystkie drogi prowadzą do Mekki to kiepski kryminał, za to wspaniała opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, pragnieniu samorealizacji i odnajdywaniu siebie w zmieniającym się świecie. Opowieść urzekająca bogatym, niekiedy nawet przesadnie barokowym, stylem. Dla tych, którzy w literaturze nie szukają łatwych odpowiedzi. Wręcz przeciwnie. Bo, jak twierdzi sama Raja Alem, jej powieść to jedno, wielkie pytanie.

Saudyjka za kierownicą Manal asz-Szarif

To opowieść dość intymna, a jednocześnie pozbawiona taniego ekshibicjonizmu, obliczonego na komercyjny efekt. Manal asz-Szarif ze szczerością dziecka opowiada o doświadczeniach, które doprowadziły ją do dnia, w którym powiedziała: dość i niejako przypadkowo weszła w rolę obrończyni praw saudyjskich kobiet. Za punkt wyjścia przyjęła aresztowanie przez tajną policję, w swoich wspomnieniach cofa się jednak do wczesnego dzieciństwa opowiadając o życiu dziewczynki, nastolatki, a wreszcie i kobiety w kraju rządzonym przez mężczyzn. Mówi o obrzezaniu, separacji płciowej nawet w gronie najbliższej rodziny, zakazie czytania zagranicznych powieści, wreszcie systemie edukacji, który uczynił z niej gorącą zwolenniczkę najbardziej ortodoksyjnego odłamu islamu. To słodka-gorzka opowieść rodzinna, w której znalazło się miejsce zarówno na nostalgiczne wspomnienia bójek między Manal i jej rodzeństwem, jak i dramatyczne historie związane z prawnym i społecznym poddaństwem kobiet. Autorka opowiada o ubezwłasnowolnieniu Saudyjek, którym nawet bliskim krewnym nie wolno pokazywać się bez zasłony na twarzy, prowadzić samochodu, posiadać konta w banku, a nawet dowodu osobistego. Cóż z tego, że Manal ukończyła studia, zdobyła prestiżową pracę i wspomagała finansowo rodziców, skoro bez męskiego opiekuna (często w postaci młodszego brata), nie była w stanie funkcjonować w społeczeństwie?

Autorka nie obawia się nawet zdradzić czytelnikowi szczegółów o swoim nieudanych małżeństwach, opisując przy tym przeszkody, jakie saudyjska kobieta napotyka przy rozwodzie, z utratą praw do dziecka na czele. Manal asz-Szarif stworzyła książkę wyjątkową, stanowiącą z jednej strony intrygujące, bo stosunkowo rzadkie, spojrzenie na codzienne funkcjonowanie saudyjskiego społeczeństwa, z drugiej natomiast osobistą historię walki o prawo do samostanowienia. Symbolem tej walki stała się możliwość prowadzenia samochodu, a więc czynność na równi z pracą zawodową zapewniająca kobiecie niezależność. Jednocześnie Saudyjka za kierownicą jest opowieścią o sile edukacji i podróży, otwierających umysły i serca na inne opcje życiowe i rodzące niezgodę na dyskryminację i przemoc. Manal asz-Szarif udowadnia, że siła Saudyjek tkwi wprawdzie w kobiecej solidarności i determinacji, nie może się jednak obejść bez wsparcia mądrych, postępowych mężczyzn. Co ważne, Saudyjka za kierownicą jest książką dobrze napisaną, z ciekawie prowadzoną narracją, co w przypadku tego rodzaju literatury nie jest, niestety, oczywistością.

Kobiety bez mężczyzn Shahrnush Parsipur

Opowieść splatająca losy pięciu kobiet, m.in. zamożnej gospodyni domowej w średnim wieku, nauczycielki i prostytutki. Z rożnych powodów zamieszkują one wspólnie w domu z bujnym ogrodem na peryferiach Teheranu i wyobrażają sobie przyszłość w świecie bez mężczyzn, a tym samym bez ograniczeń. Niewielka objętościowo powieść stanowi bardzo wymowny obraz kobiet funkcjonujących w opresyjnym, patriarchalnym społeczeństwie i próbujących wyjść poza narzucone im ograniczenia. To opowieść o poszukiwaniu wolności, zderzeniu marzeń z ponurą rzeczywistością, która kobietom nie pozwala śnić i pragnąć. Shahrnush Parsipur obficie czerpie z islamskiego mistycyzmu okraszając go elementami realizmu magicznego oraz dużą dawką ironii i inteligentnego, nieco absurdalnego humoru. Nie boi się zestawiać piękna z brutalnością, liryzmu z przemocą – jej narracja bywa chaotyczna jak losy opisywanych kobiet, w tym pozornym bałaganie kryje się jedna głęboki niepokój życia w Iranie lat 50. XX wieku. Niełatwa, ale warta włożonego w lekturę wysiłku powieść.

To ja, Malala Malali Yousafzai i Christiny Lamb

Malala Yousafzai miała w życiu sporo szczęścia. Przyszła bowiem na świat w rodzinie, w której narodziny dziewczynki są tak samo szczęśliwym wydarzeniem, co narodziny chłopca. Jej ojciec, zakochany w córce od pierwszego wejrzenia, nie słuchał wyrazów współczucia płynących z całej wsi, świętując jej narodziny tak, jak inni świętowali przyjście na świat synów. Dzięki jego mądrości od najmłodszych lat Malali przysługiwały takie same prawa jak jej braciom, zwłaszcza prawo do edukacji. Malala zdawała sobie sprawę, że jej sytuacja jest wyjątkowa – widziała przecież koleżanki zabierane ze szkoły, by mogły wyjść za mąż. Widziała swoje rówieśniczki, które zamiast czytać podręczniki, karmiły kolejne przychodzące na świat dzieci. Prawdziwy dramat zaczął się jednak wraz z nastaniem władzy talibów w Dolinie Swat. Samozwańczy obrońcy islamu wprowadzili zakaz edukacji dziewcząt, zamykali szkoły, a kobiety skazali na życie w czterech ścianach domów. Malala nie zamierzała jednak zrezygnować z marzeń w imię źle pojmowanej moralnej odnowy pakistańskiego społeczeństwa. Razem z ojcem, nauczycielem i właścicielem miejscowej szkoły, podjęła walkę z religijnym reżimem. Walkę, za którą zapłaciła bardzo wysoką cenę.

To ja, Malala jest autobiografią młodziutkiej aktywistki od momentu narodzin aż do dnia ogłoszenia jej nominacji do pokojowej Nagrody Nobla. Malala, przy pomocy dziennikarki Christiny Lamb, opisuje w niej szczęśliwe, choć ubogie dzieciństwo, rywalizację o miano klasowej prymuski, dziewczęce przyjaźnie, walkę o prawa dziewcząt po przejęciu władzy przez talibów, wreszcie dzień, w którym otarła się o śmierć na skutek zamachu. Światowe media stworzyły jednowymiarowy obraz Malali Yousafzai: aktywistki, nieustraszonej bojowniczki o prawa kobiet, która nawet w obliczu śmierci nie rezygnuje ze swojej walki. To ja, Malala pokazuje nieco inną twarz pakistańskiej bohaterki. Twarz zwyczajnej dziewczynki zafascynowanej przygodami wampirów z sagi Zmierzch, kochającej taniec, ciężko przeżywającej porażkę w wyścigu o miano najlepszej uczennicy w szkole. Twarz młodej kobiety, która wywinąwszy się śmierci martwi się, że wystrzelona przez terrorystę kula na zawsze odebrała jej urodę. Momentami po dziecinnemu zarozumiałej, momentami niezwykle dojrzałej. Malala daleka jest od budowania spiżowego posągu dla samej siebie, nie boi się przyznawać do słabości lub strachu. Mówi o ryglowaniu bramy na noc w obawie o życie swojej rodziny, o bezsennych nocach, gdy strach o ojca nie pozwalał jej usnąć. Śmiało mówi też o swojej tęsknocie za rodzinnym domem, w rajskiej Dolinie Swat. To odbrązowienie własnej osoby sprawia, że czytelnik tym bardziej podziwia jej dokonania. Bo ta niepozorna dziewczyna, mimo obaw o siebie i swoją rodzinę, miała odwagę, by powiedzieć „nie” terrorystom. To ja, Malala to lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce wysłuchać historii wyjątkowej dziewczynki, którą los rzucił z pakistańskiej wsi do siedziby ONZ w Nowym Jorku. Dziewczynki, która udowodniła, że głos jednej osoby może zmieniać świat.

Hamida z zaułka Midakk Nadżiba Mahfuza

Kair, lata 40. XX wieku. Hamida to prosta mieszkanka zaułka al-Midakk, przybrana córka ubogiej swatki. Dziewczyna piękna, i swojej urody świadoma. Traktująca ją jako jedyny dar od losu, jako nagrodę za to, że przyszła na świat jako nieślubne dziecko w nędznej dzielnicy miasta. Hamida nienawidzi zaułka, panującej w nim nędzy, beznadziei i obyczajowego zacofania. Marzy o życiu w luksusie w bogatej dzielnicy Kairu. Przede wszystkim jednak pragnie samodzielności. Ideałem są dla niej żydówki, robotnice, które spotyka często na ich drodze do pracy – dziewczyny samodzielne, zarabiające na siebie, dobrze ubrane i umalowane. Nie dla Hamidy małżeństwo z ubogim fryzjerem, który zaciąga się do brytyjskiego wojska, by zarobić na ich przyszłe życie. Hamida wie, że ślub z Abbasem oznacza dla niej wyłącznie zależność od mężczyzny, gromadkę dzieci i egzystencję na skraju nędzy. Dziewczyna sprzedaje się więc lokalnemu bogaczowi, godząc się na utratę samodzielności w zamian za dostatnie życie. Los nie jest jednak dla Hamidy łaskawy; na skutek ciężkiego udaru niedoszły mąż zrywa zaręczyny, małżeństwo ze znacznie młodszą od siebie dziewczyną uznając za grzech. Pod wpływem przypadkowo spotkanego tajemniczego mężczyzny Hamida postanawia więc rzucić wyzwanie panującym w zaułku al-Midakk zasadom moralnym. Jej decyzja o pracy w domu publicznym doprowadzi jednak do katastrofy; nie da szczęścia dziewczynie, a zgubi zakochanego w niej Abbasa.

Hamida to jedna z najciekawszych kobiecych postaci stworzonych przez Nadżiba Mahfuza. Niepokorna, harda, pragnąca od życia czegoś więcej niż los przeciętnej muzułmańskiej kobiety. Gotowa poświęcić nawet własny honor, aby ten cel osiągnąć. A jednak nie do końca wyrachowana i zimna; Hamida chce kochać Abbasa, chce przekonać samą siebie, że w prostym, uczciwym życiu można odnaleźć szczęście i piękno. Jednak strach przed nędzą i zmarnowaniem życia jest silniejszy niż kiełkujące uczucie. Dziewczyna nie jest jednak jedyną bohaterką powieści Hamida z zaułka Midakk. Nadżib Mahfuz sportretował w niej wielu innych mieszkańców kairskiej uliczki, niemniej malowniczych niż sama Hamida. Jest wśród nich Sanijja Afifi – bogata wdowa marząca o ponownym małżeństwie, doktor Buszi – dentysta-samouk, Ma’allim Kirsza – uzależniony od haszyszu właściciel kawiarni, Sajjid Radwan al-Husajni – mędrzec wybierający się na pielgrzymkę do Mekki, żeby prosić o przebaczenie grzechów wszystkich mieszkańców zaułka. Jest wreszcie młody Abbas, zakochany w Hamidzie i gotowy zrezygnować z własnych aspiracji dla jej zadowolenia. Niewielka kairska uliczka to mikrokosmos, a czytelnik, niczym przez szkło powiększające, obserwuje codzienne życie przeciętnych Egipcjan: ich pragnienia, marzenia, emocje, radości i obawy. Hamida z zaułka Midakk to także obraz społecznych i politycznych zmian zachodzących w Egipcie w pierwszej połowie XX wieku. Obraz pełen ciepła i miłości, jaką Mahfuz darzył stolicę Egiptu i jej mieszkańców. Portretując ludzi z zaułka al-Midakk egipski noblista przyjął pozycję ojca, który z niepokojem, ale i z wyrozumiałością przygląda się swoim dzieciom: ich sukcesom i porażkom, drobnym potknięciom i poważnym grzechom. Operuje przy tym pięknym, po arabsku kwiecistym językiem, który sprawia, że powieść Hamida z zaułka Midakk czyta się więcej niż przyjemnie.

Perskie narzeczone Dorit Rabinyan

Persja, przełom XIX i XX wieku. W fikcyjnym miasteczku Omridżan mieszkają dwie siostry Rotarian: piętnastoletnia Flora i jedenastoletnia Nazi. Starsza z dziewcząt desperacko oczekuje powrotu męża z wyprawy kupieckiej – za radą starszych kobiet dnie spędza na dachu domu śpiewając przepełnione tęsknotą pieśni, które ukochany mężczyzna ma usłyszeć nawet na końcu świata, i ziewając, by przyciągnąć go z powrotem do siebie. Ciężarna, ewidentnie porzucona Flora stopniowo staje się pośmiewiskiem całego miasteczka, dla Nazi i tak jest jednak obiektem zazdrości. Starsza siostra spełniła bowiem swoje kobiece przeznaczenie: została żoną i matką, podczas gdy Nazi wciąż czeka na pierwszą miesiączkę, by móc poślubić obiecanego jej jeszcze w kołysce Musę.

Perskie narzeczone, mimo nieco tandetnego tytułu, należą do literatury z wyższej półki, stanowiącej nie tylko wspaniałą, hipnotyzującą czytelnika opowieść, ale i solidne źródło wiedzy o życiu bliskowschodnich kobiet. Dorit Rabinyan wykreowała świat tyleż brutalny, co zmysłowy, przepełniony radością życia, miłością i pożądaniem skrywanym pod czadorem norm moralnych patriarchalnego społeczeństwa. Izraelska pisarka, w swoim powieściowym debiucie pokazała kobiety, których seksualność poddana jest ścisłej kontroli kulturowej i obyczajowej, a jednocześnie daleka od tabu, za jaki uchodzi ona w oczach zachodnich społeczeństw. To seksualność wystawiona na widok publiczny, stanowiąca o wartości kobiety jako członkini społeczności – tu pierwsza miesiączka dorastającej dziewczyny oczekiwana jest z niecierpliwością i ogłaszana za pomocą gołębi pocztowych, dopiero dzięki comiesięcznemu krwawieniu nastolatka staje się istotą całkowicie wartościową społecznie.

Perskie narzeczone byłyby powieścią ze wszech miar smutną i przygnębiającą, gdyby nie lekkość, z jaką Dorit Rabinyan posłużyła się słowem pisanym oraz zmysłowy, momentami wręcz sprośny dowcip, którego użyła opisując codzienne życie mieszkanek Omridżanu. Z niezwykłym wdziękiem połączyła w jednej opowieści depresyjną rzeczywistość bliskowschodnich żydów z wciąż żywymi arabskimi i perskimi legendami i fantazjami. Na kartach jej powieści węże płacą za mleko złotem ukrytym w ścianach, kobiety przywołują ukochanych mężczyzn do domu ziewaniem, a prostytutki wydają na świat dzieci-potwory, podczas gdy obok toczy się zwyczajne, wypełnione codziennym trudem, biedą i strachem życie. Dzięki narracyjnemu talentowi Dorit Rabinyan powieść Perskie narzeczone ma smak arbuza, którego tak bardzo pragnęła młodziutka Flora i zapach orientalnych przypraw używanych w kuchniach Omridżanu. Akcja powieści zamyka się w zaledwie kilku dniach, liczne retrospekcje i dygresje zabierają jednak czytelnika w przeszłość, wyjaśniając wcześniejsze losy rodziny Rotarian i ich sąsiadów. Dorit Rabinyan nie trzeba wiele, by zmienić bieg opowiadanej historii – wystarczy miejsce, człowiek lub zdarzenie do wysnucia nowej opowieści z pogranicza jawy i snu, magii i rzeczywistości.

Blanka Katarzyna Dżugaj

Dodaj komentarz