Dojrzewając do buntu: 6 powieści o kobietach japońskich

Japoński rynek wydawniczy zdominowany jest przez męskich autorów, kobiety coraz śmielej sobie jednak na nim poczynają. Ich prozę cechuje odwaga w podejmowaniu tematów tabu, celność obserwacji społecznej i duża doza surrealistycznego, ironicznego poczucia humoru.

Samotna kulturystka Yukiko Motoi

Samotna kulturystka to antologia dziesięciu opowiadań, niepowiązanych ze sobą fabularnie, a mimo to tworzących intrygującą całość jako holistyczne spojrzenie na współczesne społeczeństwo japońskie, zwłaszcza sytuację kobiet. To proza na wskroś feministyczna, której przesłanie, mimo mocnego osadzenia samych opowieści w kontekście kulturowym, trafi do kobiet na całym świecie. Pozycja społeczna kobiet japońskich różni się dość mocno od pozycji Europejek, pewne emocje są jednak zrozumiałe i łatwo internalizowane niezależnie od granic kulturowych. Jakie to emocje? Żal, poczucie krzywdy, niespełnione ambicje, niedowartościowanie, ból po zdradzie. Yukiko Motoya opisuje zwykłe życie zwyczajnych kobiet, często gospodyń domowych, dla których dom i małżeństwo stanowią cały wszechświat. Doznając krzywdy kobiety te czasem cierpią w milczeniu, częściej jednak wyzwalają się z okowów tradycji i rzucają swym partnerom wyzwanie – obserwowanie ich dojrzewania do buntu stanowi niezwykłe czytelnicze doznanie.

A mężczyźni? W prozie Yukiko Motoyi są niemal bez wyjątku bierni, zajęci sobą, leniwi, pozbawieni może nie tyle empatii, co potrzeby przyjrzenia się emocjom innych ludzi, nastawieni na życie w ramach utartych schematów, folgujący egoistycznym namiętnościom. Nie są źli w powszechnym tego słowa rozumieniu – nie stosują przemocy, nie kieruje nimi zła wola. Grzeszą zaniedbaniem, funkcjonują bowiem u boku swych żon i kochanek, a jednak trudno nie odnieść wrażenia, że oddziela ich od kobiet niewidzialna szklana szyba. Doskonale ilustruje to historia tytułowej kulturystki, której mąż nie zauważył spektakularnych zmian zachodzących w jej ciele. W jednym z opowiadań mężczyźni ponoszą za swoją bezużyteczność dotkliwą karę – jest to zresztą bodaj najciekawszy po wspomnianej Samotnej kulturystce utwór w tym zbiorze.

Układ(a)ne Aoko Matsudy

Kolektywne, homogeniczne, ściśle przestrzegające hierarchii, grzeczne, hołdujące etyce opartej na poczuciu wstydu i fatalistycznej koncepcji shikata ga nai (nic się nie da zrobić) – oto jak nauka opisuje japońskie społeczeństwo. A jednym słowem i mniej naukowo? Układne. Czy też cały czas układane: przez kulturę, tradycyjne normy etyczne, a nawet położenie geograficzne uczące pokory wobec Natury i wpajające poczucie bezradności. Korporacja to japońskie społeczeństwo w pigułce – zbudowana na zależnościach góra-dół, nastawiona na sukces grupy, a nie jednostki, wymagająca dostosowania się do innych, chętnie korzystająca z konfucjańskiej koncepcji pięciu zależności. Nie bez powodu o jej pracownikach mówi się kaisha no inu (pies firmowy), są bowiem silnie związani z firmą i ślepo posłuszni szefom. Aoko Matsuda bierze pod lupę właśnie takich ludzi, by już w szerszym kontekście pokazać współczesne społeczeństwo japońskie i reguły rządzące jego funkcjonowaniem.

Przygląda mu się z werwą naukowca i wrażliwością artysty, ze sporą dawką ironicznego humoru i bez taryfy ulgowej. Wyśmiewa absurdy korporacyjnej codzienności, zwraca uwagę na normy sterujące relacjami międzyludzkimi, krytykuje nadmierny konsumpcjonizm, przede wszystkim jednak koncentruje się na zmieniającej się pozycji społecznej kobiet. Pokazuje zderzenie nowoczesności z tradycją, często pozorne lub bardzo powierzchowne – z jednej strony Japonki z coraz większą determinacją odrzucają „wodoodporne kłamstwa”, którymi karmi je wielowiekowa tradycja, chcą pracować zawodowo, dążą do niezależności obyczajowej i finansowej, mają dość roli uroczych, uśmiechniętych, potakujących mężczyznom lalek, z drugiej jednak wciąż marzą przede wszystkim o ślubnej sukni i przystojnym mężu. Panowie w tej zmieniającej się rzeczywistości odnajdują się jeszcze gorzej: kobiety nie zainteresowane flirtem uznają za godne pogardy lesbijki, kolegom nie wpisującym się w kulturowe kanony męskości przyczepiają łatkę gejów.

Dziewczyna z konbini Sayaki Muraty

Trzydziestosześcioletnia Keiko Furukura zawsze miała problemy z dostosowaniem się do otoczenia. Szczęście i wyzwolenie z lepkiej pajęczyny rodzinnych i społecznych oczekiwań znalazła dopiero jako osiemnastolatka, gdy podjęła pracę w osiedlowym sklepie typu konbini. Panujące tam zasady i ścisła hierarchia zapewniają jej emocjonalne bezpieczeństwo i poczucie przynależności do grupy. Poukładane życie Keiko zostaje jednak wywrócone do góry nogami przez nowego pracownika konbini, Shiratę.

Kintarō ame – dla smakoszy po prostu cukierek, tradycyjna, wywodząca się jeszcze z okresu Edo słodycz japońska. Dla kulturoznawców – symbol homogeniczności, czyli jednej z najbardziej cenionych cech członka japońskiego społeczeństwa. Przekrojony w dowolnym miejscu kintarō ame zawsze wygląda tak samo, nie odróżnia się od innych kawałków, nie odstaje od całości. Taki też powinien być Japończyk – podporządkowany grupie i idealnie do niej dostosowany. Keiko Furukura w niczym nie przypomina kintarō ame – jest inna, wycofana społecznie, nie potrafiąca prawidłowo dekodować emocji innych ludzi, rozumująca w sposób prosty, naiwny i dziecięco wręcz szczery. Dziewczynie brakuje jakichkolwiek ambicji – zarówno zawodowych, jak i prywatnych; nie myśli o karierze ani o założeniu rodziny, żyje z dnia na dzień, ciesząc się tym, co ma i nie pragnąc zmian. Inność nie jest jednak dla Keiko powodem do radości i dumy, wręcz przeciwnie – będąc sobą dziewczyna staje się „obcym”, a jako taka powinna być przez społeczeństwo odrzucona. Jedynym jej celem, mniej lub bardziej uświadamianym, staje się więc dostosowanie. Tę społeczną unifikację zapewnia jej praca w konbini – w zhierarchizowanej mikro korporacji, w uniformie identycznym dla wszystkich pracowników i w rutynie codziennych, stale powtarzanych czynności, Keiko może się ukryć, wtopić w jedną, homogeniczną całość, a nawet cieszyć powszechnym szacunkiem jako dobrze pracujące kółko zębate w społecznej machinie. Wspólne mieszkanie z Shiratą zapewnia jej natomiast status kobiety, jeśli nie zamężnej, to przynajmniej w związku, a więc normalnej, dopasowanej do tkanki społecznej. On zyskuje nie tylko darmowe utrzymanie i dach nad głową, ale przede wszystkim status pana domu i przyszłego męża – w tej pozorowanej relacji oboje zapewniają więc sobie nawzajem rodzaj alibi przed resztą społeczności. W końcu, jak mawia, Shirata, od epoki kamienia łupanego niewiele się zmieniło: jeśli mężczyzna nie poluje, a kobieta nie rodzi dzieci zostają wydaleni z wioski.

Dziewczyna z konbini to opowieść o odmienności w zunifikowanym świecie oraz granicach tego, co postrzegane jest jako normalność, a jednocześnie feministyczna historia o współczesnej kobiecie pragnącej żyć według własnych zasad i zgodnie z własnymi poglądami.

Przeczucie Tetsui Hondy

W parku Mizumoto w Tokio znalezione zostaje zmasakrowane ciało młodego mężczyzny. Sprawę prowadzi Reiko Himekawa, młoda, szalenie ambitna komisarz tokijskiego Wydziału Zabójstw. Kobieta znana jest wśród lokalnych śledczych jako policjantka obdarzona wyjątkową intuicją i często kierująca się bardziej przeczuciem niż twardymi dowodami. Także w przypadku zabójstwa w parku intuicja pomaga Reiko odkryć kolejne ciała, zatopione w dwóch tokijskich zbiornikach wodnych. Taki sposób działania, w połączeniu z płcią pani komisarz, sprawia, że Reiko często uderza głową w słynny szklany sufit. Komisarz Himekawa nie zamierza się jednak poddać i zrezygnować z wymarzonego zawodu, nawet gdy coraz mocniej nalega na to matka, pragnąca widzieć swą ukochaną Reiko przede wszystkim jako żonę i matkę.

Już lata temu Japonia prześcignęła świat zachodni pod względem innowacyjnych technologii, w kwestiach obyczajowych pozostaje jednak, zwłaszcza w porównaniu ze społeczeństwami europejskimi, zadziwiająco konserwatywna, co przejawia się chociażby w postrzeganiu pozycji i roli społecznej kobiet. W Kraju Kwitnącej Wiśni wyższe wykształcenie uzyskuje więcej kobiet niż mężczyzn, współczynnik aktywności zawodowej pań jest jednak znacznie niższy. W japońskiej mentalności kobieta wciąż postrzegana jest bowiem przede wszystkim jako żona i matka, stąd wiele młodych kobiet rezygnuje z pracy zawodowej po ślubie lub urodzeniu pierwszego dziecka. Kobiety są słabiej opłacane niż ich męscy koledzy, mają mniejsze możliwości awansu, a podjęcie pracy po urlopie macierzyńskim jest niezwykle trudne, choćby przez brak wystarczającej ilości żłobków i przedszkoli. Wciąż też wiele stanowisk uznawanych jest za typowo męskie., o czym doskonale przekonała się bohaterka Przeczucia. To kobieta, która musi radzić sobie w męskim świecie, gdzie nie zawsze jest mile widziana – udowadnianie, że jest równie dobra w swoim fachu, jak koledzy płci męskiej to dla Reiko chleb powszedni. Podobnie jak opędzanie się od kolejnych propozycji matrymonialnych wysuwanych przez matkę, pragnącą dla córki nieco bardziej tradycyjnej drogi życiowej. Świat przedstawiony przez Testuyę Hondę nie jest, rzecz jasna, czarno-biały, w otoczeniu komisarz Himekawy znajdują się bowiem także mężczyźni chętnie poddający się jej zwierzchnictwu i ceniący tak intuicję, jak i zdolności śledcze swojej szefowej.

Pan Nakano i kobiety Hiromi Kawakami

Hitomi rozpoczyna pracę w tokijskim sklepie ze starociami, którego właścicielem jest pan Nakano. Dziewczyna stopniowo poznaje nie tylko swojego nowego szefa – żonatego po raz trzeci miłośnika wełnianych czapek, ale i kobiety, którymi się otacza. Jest wśród nich równie jak on ekscentryczna siostra, Masayo, oraz kochanka – zmysłowa pani Sakiko. Przez niewielki sklepik przewijają się także klienci, a każdy z nich stanowi nową, fascynującą historię. W deszczowe dni, gdy ruch w sklepie zamiera, pan Nakano wciąga swych pracowników w rozmowy, chętnie też zasięga ich rad. Choćby dotyczących problemów z kobietami. Bo tych kochliwy pan Nakano ma całkiem sporo.

Jednocześnie Hitomi zakochuje się w koledze z pracy, nieśmiałym Takeo, a Masayo przeżywa drugą młodość w ramionach tajemniczego Maruyamy. Pan Nakano i kobiety to nie jest powieść wybitna i bez wątpienia ustępuje czterem wymienionym wyżej – jest jednak na tyle dobra, by znaleźć się w niniejszym zestawieniu. Hiromi Kawakami opowiada w niej o relacjach damsko-męskich we współczesnej Japonii – kraju, w którym seksualność kobiet wciąż podlega daleko posuniętej kontroli społecznej. Akcja powieści nie obfituje w spektakularne wydarzenia, dla autorki ważniejsze niż fabularna ekwilibrystyka są relacje między jej bohaterami, ich ukryte uczucia, pragnienia i pasje. Nie ma w powieści Pan Nakano i kobiety nagłych zwrotów akcji, napięcia nie do wytrzymania, zawiłych intryg. Jest za to kontemplacja codzienności, zwyczajnych czynności, marzeń i problemów: zawiedzionych miłości, zdrad, nieporozumień kochanków, seksualnego niespełnienia. Hiromi Kawakami snuje swoją opowieść niespiesznie, pozwalając czytelnikowi zagłębić się w historię każdego z bohaterów z należną jej uwagą, zdradzając wiele interesujących szczegółów z życia współczesnych japońskich kobiet.

Oczy mojego kochanka Amy Yamady

Kimu jest piosenkarką i striptizerką w nocnym klubie. Pracuje i imprezuje nocami, dnie spędza bezczynnie w łóżku. Żyje chwilą, nie myśli o przyszłości, nie robi planów. Monotonię jej egzystencji przerywa przypadkowe spotkanie z czarnoskórym dezerterem z amerykańskiej armii, o ksywce Łyżka. Szybki seks w barze przeradza się w długotrwały romans oparty w równym stopniu na namiętności, co przemocy. Kimu uzależnia się od Łyżki, pozwala się poniżać i bić, byle tylko utrzymać jego zainteresowanie. Po raz pierwszy odczuwa zazdrość o mężczyznę, i nie chce dzielić się kochankiem z najbliższą przyjaciółką. Ruiko to dusza towarzystwa, zmieniająca kochanków jak rękawiczki. Mężczyzn traktuje instrumentalnie, niczym zabawki, które może odrzucić, gdy znajdzie nowsze, ciekawsze, jeszcze bardziej jej oddane. Dziewczyna wpada jednak we własne sidła – zakochuje się bowiem w czarnoskórym jazzmanie, a zwłaszcza w jego palcach. Role się odwracają i to Ruiko staje się zabawką. Poniżaną, upokarzaną i uprzedmiotowioną. Coco to kolejny niebieski ptak – jest piękna, wolna i niezależna. Do czasu, gdy wikła się w romans z Rickiem, ojcem jedenastoletniego Jessego. Dla dobra tego związku Coco robi wszystko, by przypodobać się chłopcu – pozwala się upokarzać, poniżać, a nawet bić. Jej spolegliwość prowadzi jednak do tragicznego finału.

Oczy mojego kochanka to zbiór trzech opowiadań jednej z najważniejszych, a zarazem najbardziej kontrowersyjnych współczesnych pisarek japońskich. Amy Yamada opisała w nich młode kobiety należące do tzw. pokolenia X, czyli ludzi urodzonych między latami 60. a 80. XX wieku. Tak jak wielu innych przedstawicieli tej generacji, bohaterki opowiadań to istoty żyjące bez celu, nie mające głębszych pragnień, pozwalające nieść się życiu niczym wodorosty unoszone przez morskie fale. Dla każdej z trzech kobiet liczy się wyłącznie chwilowa przyjemność i zaspokojenie zmysłów, a nie znalezienie sensu i celu w życiu. Za tą pozorną nonszalancją kryje się jednak przerażająca samotność i desperacja – Coco, Ruiko i Kimu rozpaczliwie poszukują bowiem miłości, która wyrwałaby je z życiowego marazmu. Tylko Coco jednak jest gotowa przyznać się sama przed sobą ze swoich pragnień – choć i dla niej odkrycie w sobie potrzeby miłości jest sporym zaskoczeniem. Opowiadanie Kręgosłup Jessego, którego Coco jest bohaterką, znacznie różni się, zresztą, od dwóch pozostałych. Fizyczna strona miłości schodzi w nim nieomal na drugi plan, na pierwszy wysuwając pragnienie bezpieczeństwa, bliskości drugiego człowieka i zwyczajnego, codziennego szczęścia. Amy Yamada szczerze i bezkompromisowo opisuje mroczną stronę pożądania i kobiecej seksualności. W jej prozie nie ma krępowania rąk krawatem, spijania szampana z ust kochanki, ani klapsów wymierzanych jako kara za zbyt częste przygryzanie wargi. Jest za to realna agresja, przemoc i pragnienie dominacji. Oraz uległość, która niewiele ma wspólnego z rozkoszą i seksualnym spełnieniem. Japonka operuje przy tym prostym, niemal ascetycznym – jakże charakterystycznym dla japońskiej literatury – językiem. Jej styl bywa nierówny – balansuje między wulgarnością a dziecięcą niemal naiwnością, co momentami odbiera tekstowi siłę wyrazu. Oczy mojego kochanka to proza brutalna, surowa i dosłowna, która nie każdemu przypadnie do gustu.

Blanka Katarzyna Dżugaj

Dodaj komentarz