Głos młodego pokolenia Koreańczyków – zmęczonych wyścigiem szczurów, ustawiczną rywalizacją o pracę na etacie, spełnianiem oczekiwań rodziców i społeczeństwa. Debiut nie do końa udany pod względem literackim, interesujący jednak ze względu na wartości kulturoznawcze.
Świeżo rozwiedziona Yeongju porzuca pracę w koropracji, a za pieniądze uzyskane po podziale majątku, spełnia marzenie z dzieciństwa: otwiera księgarnię. Jako baristę zatrudnia Minju, chłopaka podobnie jak ona zmęczonego wyścigiem szczurów i nieustanną presją społeczną i rodzinną. Wkrótce w księgarni pojawia się kobieta, która przychodzi tylko po to, by pośród książek medytować i robić na drutach, nastolatek poszukujący własnej drogi życiowej, mężczyzna, dla który zdaje się znać wszystkie książki świata oraz informatyk prowadzący poczytnego bloga o języku koreańskim. Wszyscy uczą się prowadzić życie w rytmie slow, cieszyć się codziennym dniem oraz radzić sobie ze społecznymi oczekiwaniami.
A gdyby tak…rzucić wszystko i założyć księgarnię? Nie w Bieszczadach wprawdzie, a w Seulu, z dala od ruchliwego centrum jednak, z książkami dla koneserów i kasjerem, który potrafi doradzić każdemu odpowiednią lekturę. Albo też rzucić wszystko i w takiejże księgarni zatrudnić się jako barista. Parzyć kawę, szukać nowych, ciekawych smaków, poznawać moc kryjącą się w ziarnach. Ewentualnie rzucić wszystko i spędzać w księgarni czas na medytacji i robótkach ręcznych, dziergając myjki do mycia naczyń dla odwiedzających ją miłośników książek. Możliwości jest wiele, a do ich realizacji potrzeba jednego: odwagi do rozpoczęcia życia w rytmie slow.

Korea Południowa słynie ze specyficznej z punktu widzenia ludzi Zachodu kultury pracy. Legendy, jakie krążą o japońskich korporacjach z powodzeniem można odnieść także do firm koreańskich. Mówiąc w skrócie: pracuje się dużo, a nawet bardzo dużo. Koreańczycy spędzają w biurach długie godziny, mają ograniczone możliwości pracy zdalnej, po pracy przynajmniej raz w tygodniu mają obowiązek uczestniczenia w wieczornych wyjściach z szefami i kolegami z firmy, a płatny urlop to tylko 15 dni w roku. W ostatnich latach coraz więcej Koreańczyków, zwłaszcza młodych rzecz jasna, mówi “nie” wobec tyranii na rynku pracy. Domagają się przede wszystkim krótszego dnia pracy, tak by po wyjściu z biura mieć czas dla rodziny lub samych siebie. Zarówno władze, jak i niektóre firmy ten trend dostrzegają: w parlamencie pojawiła się ustawa przewidująca 69-godzinny tydzień pracy, a kilka cheboli testuje pracę tylko cztery dni w tygodniu. Bohaterowie debiutanckiej powieści Bo-reum Hwang należą właśnie do grupy zmęczonych pracą ponad siły młodych Koreańczyków.
Jeśli po przeczytaniu streszczenia fabuły powieści Witajcie w księgarni Hyunam-dong nasuwa się Wam skojarzenie z książką Moje dni w antykwariacie Morisaki to jesteście na dobrym tropie. Obie te publikacje wpisują się w nurt comfort reading books, czyli powieści podnoszących na duchu, pokazujących ludzi z sukcesem walczących z przeciwnościami losu, idealnych do czytania po ciężkim dniu. Lekkich, ale nie głupich – wręcz przeciwnie: w przystępnych słowach mówiących o istotnych, czasem bolesnych sprawach. Nie bez powodu akcja obu powieści umieszczona została wśród książek – czy może być bowiem miejsce bardziej kojące niż księgarnia bądź antykwariat?
Jeden z bohaterów debiutu Bo-reum Hwang pyta: czy koniecznie musi się dziać coś ciekawego? Pytanie to odnosi się do codziennego życia, doskonale pasuje jednak do fabuły powieści Witajcie w księgarni Hyunam-dong. Opowiada ona bowiem o zwykłych sprawach, codziennych wyborach i decyzjach, bez spektakularnych wydarzeń i zwrotów akcji. Ale tak jak zwykła codzienność nie musi być nudna i szara, tak i fabuła powieści bynajmniej nie nuży. To głos młodego pokolenia Koreańczyków – zmęczonych wyścigiem szczurów, ustawiczną rywalizacją o pracę na etacie, spełnianiem oczekiwań rodziców i społeczeństwa. Te dwie pierwsze kwestie zbliżają Koreańczyków do nas samych, trzecia natomiast może dziwić. Koreańskie społeczeństwo jest jednak społeczeństwem wciąż mocno tradycyjnym i konformistycznym, w którym konfucjańskie wartości wciąż wpływają na codzienne życie. Stąd tak ogromna potrzeba spełniania oczekiwań, czy to społecznych, czy też rodzinnych – choć nader często są one tożsame. Nie powinno więc zachodniego czytelnika dziwić, że rozwód głównej bohaterki spowodował rozłam w jej relacjach z rodzicami ani że Minjun unikał kontaktów z rodzicami nalegającymi, by znalazł sobie “normalną” pracę”.
Być może właśnie ze względu na podjęty przez autorkę temat powieść Witajcie w księgarni Hyunam-dong osiągnęła w Korei Południowej status bestsellera. Fakt, że może być swego rodzaju głosem młodego pokolenia to jej zdecydowany atut, pod względem literackim można jej bowiem sporo zarzucić. Debiutancka powieść Bo-reum Hwang momentami bywa płytka, prześlizguje się po poruszonych – istotnych przecież – problemach, nierzadkie są niezręczności językowe, przez co narracja chwilami jest zanadto infantylna. Dla książkolubnych odbiorców ciekawy może się wydać wątek prowadzenia księgarni – prób stworzenia miejsca, które przyciągnie klientów w dobie dominacji przekazu elektronicznego, rywalizacji z wielkimi sieciówkami, budowanie marki w internecie. Szkoda jedynie, że autorka pokazała tylko wzloty bohaterki na tym polu, pomijając upadki, z którymi większość właścicieli kamerlanych księgarni musi się, niestety, liczyć. Nieco odbiera to całej historii wiarygodności.
Jednym z bohaterów powieści Witajcie w księgarni Hyunam-dong jest Hyeon Seung-u – pasjonat języka koreanskiego i autor bloga o poprawnym tworzeniu zdań. Nie mam wątpliwości, że Bo-reum Hwang powinna wziąć u niego kilka lekcji pisania…Niemniej, jej debiutancką powieść polecam – choć raczej ze względu na walory kulturoznawcze niż literackie.
Blanka Katarzyna Dżugaj
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Albatros.
