Pakistańskie wybory: Była gwiazda krykieta przeciwko armii?

W czwartek, 8 lutego odbyły się wybory powszechne w Pakistanie, jednym z najważniejszych państw w Azji Południowej. Nawet jeśli populacja Pakistanu wydaje się niewielka w porównaniu z sąsiednimi Indiami i Chinami, to jest to jednak ponad 240 milionów osób – więcej niż wszystkie azjatyckie kraje oprócz dwóch wspomnianych mocarstw oraz Indonezji. Głosowanie odbyło się w wyjątkowo napiętej atmosferze, pośród zamachów terrorystycznych, politycznych prześladowań i podejrzeń o ingerencję ze strony wszechmocnego establishmentu wojskowego, którego ulubieńcy od zawsze wygrywają wybory w tym kraju.

24 godziny po zamknięciu lokali wyborczych wyniki wciąż nie były znane, a frustracja i podejrzliwość Pakistańczyków wzrastała z każdą godziną. Rezultaty w końcu zostały ogłoszone, ale niewiele osób w Pakistanie i na świecie wierzy w ich autentyczność. Co ciekawe, główny aktor tego fascynującego dramatu nie pojawił się na scenie, ponieważ… nie został dopuszczony do uczestnictwa w spektaklu.

Imran Khan z Pakistan Tehreek-e-Insaf (PTI)

Najważniejsze partie, które stanęły do rywalizacji o władzę to Pakistan Tehreek-e-Insaf (PTI) czyli Ruch na rzecz Sprawiedliwości, Pakistańska Liga Muzułmańska (Nawaz) trzykrotnego byłego premiera i tegorocznego faworyta Nawaza Sharifa oraz Pakistańska Partia Ludowa. To pierwsze ugrupowanie – zdecydowany faworyt wyborów, zostało z nich de facto wykluczone w wyniku utraty prawa do używania swojego symbolu, a jej reprezentanci musieli się zgłosić jako niezależni kandydaci. Faworytem wojska i służby wywiadowczej ISI jest partia Nawaza Sharifa i powszechnie oczekiwano, iż wybory zostaną zmanipulowane, aby zagwarantować jej zwycięstwo.

Nawaz Sharif z Pakistańskiej Ligi Muzułmańskiej

Wybory od lat nie odbywały się w tak złym dla kraju momencie. Pakistan wciąż dochodzi do siebie po zeszłorocznych katastrofalnych powodziach, które wyrządziły olbrzymie szkody w niemal całym kraju. Życie straciło 1739 ludzi i ponad milion zwierząt domowych, stanowiących cały dobytek wielu rodzin. Zniszczeniu uległy ponad 2 miliony domostw oraz tysiące dróg, mostów, gospodarstw i pól uprawnych. Według zdjęć satelitarnych pod wodą znalazło się około 10 proc. terytorium Pakistanu. Straty wyceniono na ponad 15 miliardów dolarów, stanowiących ogromne obciążenie dla państwa.

Bilawal Bhutto Zardari z Pakistańskiej Partii Ludowej

Oprócz tego, łagodnie mówiąc, Pakistan nie ma najlepszych relacji ze swoimi sąsiadami. O ile stosunki z Indiami są złe od dnia, w którym oba kraje uwolniły się spod jarzma kolonializmu w 1947 roku, o tyle z Iranem i Afganistanem popsuły się dość niedawno. Pakistan często oskarżał talibów o wspieranie terroryzmu na jego terytorium, mimo iż w latach 90. to pakistańskie służby specjalne pomogły talibom przejąć władzę w Kabulu. Dzisiaj talibowie są niewygodnym sąsiadem dla Pakistanu. W zeszłym roku władze w Islamabadzie zdecydowały o wydaleniu z kraju 1,7 miliona spośród ponad 4 milionów afgańskich uchodźców z uwagi na ich nieuregulowaną prawnie sytuację, o czym pisaliśmy TUTAJ. Wiele z tych osób urodziło się już w Pakistanie i nigdy nie było w kraju pochodzenia swoich przodków. Dla tysięcy uchodźców może to oznaczać wyrok śmierci ze względu na ich współpracę z afgańskim rządem sprzed przejęcia władzy przez talibów. To jednak nie ma żadnego znaczenia dla rządu w Islamabadzie i pakistańskiego społeczeństwa, u którego nieszczęśni Afgańczycy nie znaleźli współczucia i solidarności. Niestety, tak jak w każdym innym kraju również w Pakistanie temat imigrantów jest skutecznym sposobem na odwrócenie uwagi od prawdziwych problemów.

Plakat wyborczy PTI

Zazwyczaj serdeczne stosunki z Iranem weszły na etap wrogości i wzajemnych oskarżeń całkiem niedawno, o czym informowaliśmy TUTAJ. Najpierw Iran przeprowadził atak rakietami i dronami na terytorium Pakistanu, rzekomo wymierzony w antyirańskich separatystów walczących o niepodległy Beludżystan, a następnie Pakistan odpowiedział podobnym atakiem na terenie Iranu przeciwko domniemanym terrorystom walczącym o to samo, ale z Pakistanem. Sytuacja powoli się jednak poprawia, gdyż żadnej ze stron nie interesuje bezpośredni konflikt, a o ich pojednanie zabiegały władze Chin, najważniejszego sojusznika obu krajów.

Jednak największe kontrowersje w Pakistanie wzbudza dyskwalifikacja najpopularniejszego polityka z udziału w wyborach oraz wysoki wyrok więzienia, jaki wydał na niego sąd. Imran Khan, były premier Pakistanu, a w przeszłości również uwielbiana gwiazda krykieta, został skazany na 10 lat za ujawnienie tajnych dokumentów państwowych. Na Khana oraz jego żonę Bushrę Bibi zapadł też wyrok 14 lat więzienia za nielegalne wzbogacenie się na sprzedaży podarunków, które otrzymali w ramach oficjalnych spotkań z głowami innych państw. Khan został uprzednio pozbawiony władzy w 2022 roku w wyniku wotum nieufności wniesionego przeciwko niemu przez partie opozycyjne jako pierwszy w historii kraju premier, który stracił władzę w ten sposób. Skompromitowany premier bronił się twierdząc, iż do wotum nieufności doprowadził spisek Stanów Zjednoczonych, którym nie spodobały się jego dobre relacje z Chinami i Rosją oraz brak potępienia rosyjskiej napaści na Ukrainę. O udział w spisku oskarżył też konkretną postać w pakistańskim establishmencie wojskowym: generała Asima Munira.

Wiec zwolenników PTI
Źródło: (X) @5Pilarsuk

Należy pamiętać, iż historia ingerencji armii w pakistańską demokrację jest długa, a od czasu powstania państwa w 1947 roku wojsko rządziło nim bezpośrednio przez aż 30 lat. Kiedy nie panowało bezpośrednio, robiło to za kulisami. Jeszcze żaden premier w historii Pakistanu nie ukończył swojej kadencji z powodu różnego rodzaju przewrotów, zazwyczaj inicjowanych przez wszechmocnych generałów. W Indiach istnieje na ten temat złośliwe powiedzenie: “U nas państwo posiada armię, natomiast w Pakistanie to armia posiada państwo”. Porównanie to nie jest wcale przesadzone. W Pakistanie to faworyci generałów wygrywają wybory, a nawet Imran Khan nie był pod tym względem wyjątkiem. W 2018 roku to właśnie on był “złotym chłopcem” elit wojskowych, a zdymisjonowany Nawaz Sharif musiał opuścić kraj.

Imran Khan zbudował swoją popularność dzięki przeszłości jako gwiazda krykieta. W roli kapitana doprowadził reprezentację Pakistanu do zwycięstwa w Mistrzostwach Świata w 1992 roku, czego Pakistańczycy nigdy nie zapomnieli. Khan wywodzi się z mniejszości pasztuńskiej i rodziny o bogatej historii, pełnej wielkich postaci związanych z kulturą i suficką duchowością. Wychował się w pendżabskiej metropolii Lahaur, gdzie otrzymał dobre wykształcenie w prywatnych szkołach, a następnie wyjechał do Anglii, gdzie studiował między innymi w koledżu należącym do uniwersytetu w Oksfordzie. Khan spędził wiele lat w Wielkiej Brytanii, gdzie też zaczął grać w krykieta. Jako wschodząca gwiazda tego sportu uważany był za lekkoducha i kobieciarza, za co uwielbiała go prasa publikująca plotki i wiadomości o celebrytach. Jego związki, między innymi ze spadkobierczynią fortuny wartej miliardy funtów Jemimą Goldsmith, z którą ma dwóch synów, były niekończącym się źródłem spekulacji i plotek.

Po zakończeniu pełnej sukcesów kariery sportowej, Imran Ahmed Khan Niazi był idolem swoich rodaków, lecz sława, imprezy i kolejne podboje miłosne widocznie mu nie wystarczały – dość szybko pokazał, że jego ambicje sięgają o wiele wyżej, a konkretnie na sam szczyt władzy w Pakistanie. O względy najsłynniejszego sportowca kraju starała się niejedna partia, a Khan powoli oswajał się ze światem polityki. W 1996 roku założył wreszcie własną partię Pakistan Tehreek-e-Insaf (PTI), co oznacza Pakistański Ruch na rzecz Sprawiedliwości. Od lat głośno krytykował korupcję i nadużycie władzy przez kolejne rządy, dzięki czemu coraz więcej ludzi upatrywało w nim rozwiązania problemów kraju. Przychylnym okiem patrzyło na niego również wielu przywódców wojskowych. Jednak droga do władzy była dłuższa niż Khan się spodziewał i dopiero w roku 2018 jego popularność wzrosła na tyle, aby pozwolić mu na zwycięstwo w wyborach.

W międzyczasie Khan musiał też zmienić swój wizerunek playboya i lekkoducha, aby przekonać do siebie bardziej konserwatywną część społeczeństwa. Sposobem na to miało być trzecie małżeństwo: Tym razem jego wybranką była jego mentorka religijna, Bushra Bibi, bliska wartościom sufizmu, czyli islamu mistycznego. Jednak ta rzekoma transformacja nie przekonała wszystkich i wiele osób ironicznie nazywało teraz Khana “prayboy”. Dla zwolenników stanowił on jednak alternatywę dla skorumpowanego establishmentu i nadzieję na sprawiedliwość i dobrobyt. Zanim doszedł do władzy, Khan starał się pokazać jako polityk konserwatywny, obrońca tradycyjnych, islamskich wartości oraz reformator. Przed wyborami w 2018 roku jego lista obietnic nie miała końca. Obiecywał między innymi zmiany w systemie podatkowym i w państwowej biurokracji.

Wojsko pilnujące porządku w czasie wyborów
Źródło: (X) @MarioNawfal

Czy Khan dotrzymał słowa i zmienił Pakistan na lepsze? Z pewnością odniósł pewne sukcesy, między innymi zmniejszając biedę dzięki rządowemu programowi, który zapoczątkował. Pod jego kierownictwem wprowadzono też powszechną służbę zdrowia w prowincjach Pendżab i Chajber Pasztunchwa. Ponadto, Pakistan najlepiej w całej Azji Południowej poradził sobie z pandemią Covid-19 – w przeciwieństwie do Indii. Niestety, w większości przypadków Khan wycofywał się z obietnic, przez co nazwano go “U-turn master”, czyli mistrzem zwrotów o 180 stopni. Jego kadencja stała pod znakiem antyindyjskiego i antyzachodniego dyskursu. O ile tego pierwszego można było się spodziewać po każdym premierze Pakistanu, o tyle ten drugi mógł zaskoczyć, zwłaszcza iż zachodnie wartości nie były Khanowi wcale obce. Jednak antyzachodnia retoryka była świetną zasłoną dymną dla rządu zmagającemu się z wysoką inflacją i coraz trudniejszą sytuacją gospodarczą, która wkrótce zmusiła Pakistan do zaciągnięcia wysokich pożyczek w międzynarodowych instytucjach finansowych, takich jak Bank Światowy. Wcześniej Khan zarzekał się, że na dalsze zadłużenie państwa nie pozwoli.

Za rządów Khana Pakistan, tradycyjny sojusznik państw europejskich oraz Stanów Zjednoczonych, coraz bardziej zacieśniał relacje z Chinami i Rosją. Dlatego też w swojej obronie muzułmanów na całym świecie była gwiazda krykieta pomijała uciskanych przez władze Chin Ujgurów, za co słusznie oskarżano go o hipokryzję. Rząd partii Ruch na rzecz Sprawiedliwości dopuścił się również łamania praw człowieka, zwłaszcza w Beludżystanie, o czym wspominaliśmy niedawno TUTAJ. Przez cztery lata pod kierownictwem Khana doszło też do ograniczania wolności słowa, ataków na media, prześladowań dysydentów i mniejszości oraz coraz większej polaryzacji społeczeństwa. Khan doczekał się też kolejnego przydomku – “Taliban Khan”, ze względu na swoją politykę ustępstw wobec sunnickich fundamentalistów. Premier nawiązał przyjazne relacje z afgańskimi talibami po tym jak ci powrócili do Kabulu. W jednej z wypowiedzi bronił zakazu uczęszczania do szkoły przez dziewczynki w Afganistanie jako cechę afgańskiej kultury. W 2020 roku wściekłość wywołała również jego wypowiedź, w której nazwał Osamę bin Landena męczennikiem.

Demonstracja przeciwko fałszowaniu wyborów
Źródło: (X) MarioNawfal

Imran Khan zapewne poczuł się nietykalny, ponieważ w 2021 roku zaczął igrać z ogniem wdając się w niebezpieczną walkę o władzę z potężnym establishmentem wojskowym, czym wydał na siebie wyrok. O jego losie przesądziły przepychanki z najważniejszymi generałami o mianowanie nowego szefa służby wywiadowczej ISI. Obie strony miały swoich faworytów, a opór oraz arogancja i egocentryzm głowy państwa przelały czarę goryczy. Khan zraził do siebie nie tylko wojskowych, ale również własnych sojuszników w parlamencie, przez co na początku 2022 roku partia PTI straciła parlamentarną większość. Niedługo potem został pozbawiony władzy w wyniku wotum nieufności, na które zareagował nieudaną próbą rozwiązania parlamentu oraz ogłoszenia przyspieszonych wyborów. Nie pozwolił na to sąd, gdyż były to działania wbrew konstytucji. Od tego czasu proces upadku wielkiego Khana zdaje się nie mieć końca.

Były premier najpierw został oskarżony w sprawie nazwanej Toshakhana, co w farsi i urdu oznacza miejsce składowania podarunków i wartościowych przedmiotów z czasów Imperium Wielkich Mogołów. Zarzucano mu przywłaszczenie podarunków, które otrzymał jako głowa państwa oraz nielegalne wzbogacanie się na ich sprzedaży. Początkowo został jedynie zdyskwalifikowany z ponownego kandydowania na rządowe stanowiska. Khan jednak nie poddał się i organizował protesty w całym kraju oraz ostro atakował w wypowiedziach wojskowe elity. Miarka się przebrała i prawdopodobnie w wyniku presji tych ostatnich niedługo potem posypały się kolejne oskarżenia.

Wiec zwolenników Pakistańskiej Partii Ludowej
Źródło: (X) @BBhuttoZardari

Atmosfera w Pakistanie była już tak napięta, że na jednym ze spotkań Khana z jego zwolennikami w Wazirabadzie były premier został postrzelony w nogę, na szczęście bez poważniejszych konsekwencji. W 2023 roku Khan został aresztowany na podstawie kolejnych oskarżeń o korupcję, co wywołało gwałtowne protesty i zamieszki w całym kraju. Szczęśliwie dla niego Sąd Najwyższy w Islamabadzie ogłosił, iż zatrzymanie było bezprawne, po czym został uwolniony. Niezbyt długo cieszył się tym zwycięstwem, gdyż kilka miesięcy później został skazany na 3 lata pozbawienia wolności w sprawie Toshakhana i od tamtego czasu nie opuszcza więzienia. Kolejne wyroki na 10 i 14 lat więzienia na niego i jego żonę nieprzypadkowo zostały ogłoszone krótko przed wyborami. Wyrok zapadł w nadzwyczajnych okolicznościach: został ogłoszony w więzieniu w Rawalpindi, w którym osadzono lidera PTI, przy nieobecności samego zainteresowanego oraz jego adwokatów. Tym samym Imran Khan i Nawaz Sharif zamienili się miejscami: w 2018 roku wsparcie wojskowych wywindowało tego pierwszego do władzy, natomiast ten ostatni został od niej odsunięty pod presją generałów i musiał uciekać z kraju w atmosferze hańby, oskarżony o korupcję. Można stwierdzić, że mimo tak wysokich wyroków Khan miał w pewnym sensie szczęście, ponieważ za przewinienia jakie rzekomo mu udowodniono groziło mu dożywocie lub nawet kara śmierci.

Oprócz tego, aby skutecznie wyeliminować Khana z gry o władzę, jego partia PTI została pozbawiona prawa do użycia kija krykietowego jako swojego symbolu, co jest istotne w kraju, w którym poziom analfabetyzmu sięga 40 proc. W ten sposób PTI straciła swoją rozpoznawalność i została de facto wykluczona z wyborów, a jej reprezentanci zostali zmuszeni do zarejestrowania się jako wolni kandydaci. Wielu członków partii i kandydatów aresztowano, a pozostałym uprzykrzano życie na każdy możliwy sposób tak, aby nie mogli prowadzić kampanii przedwyborczej. Doszło nawet do aktów przemocy na wiecach wyborczych i ataków na polityków PTI. Niezależne media sprzyjające Khanowi stały się celem kampanii nienawiści, która doprowadziła nawet do morderstwa dziennikarza oraz zniknięcia innego.

Znak na palcu po oddaniu głosu
Źródło: (X) @phoollu

Mimo szykanowania i represji, która miała na celu utorowanie drogi do władzy Nawazowi Sharifowi, dzień wyborczy 8 lutego przebiegał po myśli Imrana Khana, którego kandydaci wysunęli się na zdecydowane prowadzenie od początku głosowania. Dalszy rozwój wydarzeń mógłby zainspirować fascynujący thriller polityczny. Kilka dni przed wyborami w zamachach bombowych w Beludżystanie, za które odpowiedzialność wzięło Państwo Islamskie, zginęło 28 osób. W prowincji Chajber Pasztunchwa 5 przedstawicieli służb porządkowych straciło życie w starciach z terrorystami. W dniu głosowania na ulicach wzmocniona została obecność wojska i policji. Służby porządkowe w pełnym rynsztunku ochraniały lokale wyborcze. Powołując się na zagrożenie kolejnymi atakami, ministerstwo spraw wewnętrznych zdecydowało się zawiesić dostęp do internetu i sieci komórkowych na czas wyborów, co wywołało wściekłość elektoratu i zmartwienie o uczciwość procesu wyborczego. Wieczorem, kiedy prowadzenie kandydatów wystawionych przez PTI było bardzo wyraźne, nastąpiła długa przerwa w podawaniu do wiadomości publicznej dalszych wyników, co nie zostało w żaden sposób wytłumaczone. Po przerwie okazało się, że Pakistańska Partia Ludowa i Pakistańska Liga Muzułmańska doganiają PTI, choć w ostatecznym rozrachunku nie udało im się jej przegonić. Według końcowych wyników to niezależni kandydaci związani z Khanem zdobyli więcej miejsc w parlamencie (102) niż pozostałe partie, choć żadne stronnictwo nie ma większości i nie może stworzyć rządu. Na ulicach trwają protesty zwolenników PTI i jej lidera, którzy uważają, iż wyniki zostały sfałszowane.

Według krytyków Khana, jego historia to opowieść o głodnym władzy i skorumpowanym polityku z przerośniętym ego, który odważył się porwać z motyką na słońce i stracił przez to nie tylko władzę, ale i wolność. Khan zrobił coś, co w Pakistanie nie uchodzi na sucho nikomu – rzucił wyzwanie wojskowym elitom, które rządzą państwem od jego powstania. W opinii wielu Pakistańczyków pod jego przewodnictwem partia Tehreek-e-Insaf przeobraziła się w Tehreek-e-Imran – Ruch na rzecz Imrana. To on i jego wizja przyszłości Pakistanu stały ponad wszystkim. Z kolei dla jego zwolenników, lub wręcz wyznawców, Khan jest uosobieniem walki z elitami i wojskowym establishmentem, który nigdy nie pozwolił na rozwój prawdziwej demokracji w Pakistanie.

Wybory w Pakistanie okiem satyryka
Źródło: (X) @steve_henke

Rok 2024 będzie wyjątkowo intensywny w światowej polityce ze względu na zbieżność w czasie wyborów w wielu krajach. Niedawno pisaliśmy o wyborach w Bangladeszu i na Tajwanie, a w zeszłym tygodniu zakończyło się głosowanie w Pakistanie. W tym roku wybory odbędą się też w sąsiednich Indiach oraz w Indonezji. Według wielu ekspertów ważą się losy liberalnej demokracji jako dominującej formy rządów. Wybory w Pakistanie nie napawają optymizmem, mimo iż ich wynik zdawał się od początku przesądzony. Z drugiej strony, pocieszające jest, iż Pakistańczycy pokazali po raz kolejny, iż zależy im na demokracji, i chcą aktywnie wybierać swoich przywódców. Naród pakistański zdecydowanie sprzeciwia się też wiecznej dominacji swoich elit wojskowych. Niezależnie od tego czy Imran Khan jest odpowiednią osobą na stanowisko premiera i czy zarzuty wobec niego są słuszne, rzesze Pakistańczyków widzi w nim swojego reprezentanta i od kilku dni bronią swojego głosu na ulicach. Bez wątpienia możemy się spodziewać dalszych rozdziałów walki o demokrację w Pakistanie.

Filip Ramesh Mitra

Dodaj komentarz