Pakistański Komitet Bezpieczeństwa Narodowego (NSC) zdecydował się w piątek 19.01 na ważne deklaracje w celu zmniejszenia napięć między Pakistanem a Iranem. Podkreślono jednocześnie wolę do wspólnych działań na rzecz bezpieczeństwa.
O jakie napięcia chodzi? W ostatnich dniach doszło do poważnego kryzysu we wzajemnych relacjach między krajami. 16 stycznia wieczorem miał miejsce irański atak rakietowy i dronowy w pakistańskim regionie Sabz Koh – niedostępnej i górzystej części dystryktu Pandźgur w prowincji Beludżystan. W wyniku nalotu – według Irańczyków wymierzonego w zagrażających Iranowi separatystów – zginęła dwójka dzieci, a trzy inne osoby zostały ranne.

Pakistan odpowiedział szybko. 18 stycznia Ministerstwo Spraw Zagranicznych oświadczyło, że w odpowiedzi na irańskie naruszenie granic pakistańskie siły bezpieczeństwa w nocy z 17 na 18 stycznia „podjęły serię wysoce skoordynowanych i specjalnie ukierunkowanych precyzyjnych ataków wojskowych na kryjówki terrorystów w irańskiej prowincji Sistan-o-Beludżystan”. Za cel obrano miejsca wykorzystywane przez organizacje uznawane w Pakistanie za terrorystyczne: Armię Wyzwolenia Beludżystanu (BLA) i Front Wyzwolenia Beludżystanu (BLF). Operacja uzyskała status Marg Bar Sarmaćar (Śmierć Separatystom), a w jej wyniku zginąć miało wielu terrorystów. Strona irańska oświadczyła jednak, że wśród ofiar byli cywile.

Sytuacja stała się bardzo napięta i istniało realne zagrożenie eskalacją konfliktu. Dzień wcześniej Pakistan ogłosił także decyzję o odwołaniu swojego ambasadora z Iranu, co jest bezprecedensowym posunięciem dyplomatycznym. Wymiana handlowa między Pakistanem a Iranem została jednak utrzymana, a oba kraje pozostawiły otwarte wszystkie przejścia graniczne.
Dlaczego do tej niebezpiecznej sytuacji doszło właśnie teraz? Irański nalot wpisuje się w ciąg działań-ataków wymierzonych przez Teheran we wrogie mu sunnickie organizacje. Wojska Iranu uderzyły w Syrii, Iraku i wreszcie w Pakistanie. Południowoazjatycki sąsiad Iranu nie jest jednak zdestabilizowaną częścią Bliskiego Wschodu i bez wątpienia operacja ta nie mogła ujść Iranowi bezkarnie. Tym bardziej, że nie jest to odosobniony atak, a rozumieć go trzeba w kontekście trwających od dekad napięć między azjatyckimi państwami w kwestii beludżystańskiego separatyzmu. Tylko w ciągu ostatniej dekady doszło do minimum 17 incydentów na irańsko-pakistańskim pograniczu, w których to starciach nie obyło się bez ofiar – zarówno wśród wojskowych obu państw, jak i ludności cywilnej.

Historia problemów obu krajów z pustynnym i górzystym regionem Beludżystanu (którego historyczne tereny leżą dziś w Iranie, Pakistanie i Afganistanie) sięga jeszcze czasów kolonialnej Wielkiej Gry między Wielką Brytanią a Rosją i napiszemy o tym w odrębnym tekście. Jednak by trzymać się nie przeszłości już zamierzchłej, ale znacznie nam bliższej, warto zaznaczyć, że problem Teheranu z Beludżami wynika przede wszystkim z niezaakceptowania przez nich islamskiej rewolucji 1979 roku. Dyskryminacja regionu ze strony szyickiego centrum kraju dodatkowo podsyca sunnicki radykalizm. W latach 70. Beludżowie w Iranie byli przeważnie świeckimi nacjonalistami o skłonnościach komunistycznych, niechętnymi religijnemu fundamentalizmowi ajatollahów. Stopniowo jednak separatystyczne idee znalazły wsparcie w bojowniczej interpretacji islamu znanej z sunnickiego ekstremizmu. Organizacji walczących o lepsze traktowanie lub niepodległość Beludżów po obu stronach granicy było wiele. Wśród tych walczących z władzami irańskimi była przede wszystkim założona w 2002 roku Dżundullah, odpowiedzialna za serie ataków na irańskich dygnitarzy oraz siły wojskowe. Jednak wpływy tej formacji po pojmaniu lub zabiciu liderów osłabły, a jej miejsce zajęła Dżajsz al-Adl (Armia Sprawiedliwości), którą w 2012 roku założył Omar Irani.

To właśnie dwa bastiony tej organizacji leżące na terenie Pakistanu miały być celem ataku irańskich rakiet i dronów. A wydarzyło się to po tym, jak w zeszłym miesiącu co najmniej 11 irańskich funkcjonariuszy policji zginęło w nocnym ataku na komisariat policji po irańskiej stronie granicy tj. w prowincji Sistan-Beludżystan. Irański minister spraw wewnętrznych Ahmad Vahidi nalegał wtedy po raz kolejny, by Pakistan nie pozwalał grupom terrorystycznym na zakładanie baz na jego granicach.
Irańskie naruszenie granicy Pakistanu i „symetryczna” odpowiedź Islamabadu wywołały ogromny niepokój w regionie i chwilę przerażenia w związku z możliwym konfliktem. Propozycje mediacji natychmiast zadeklarowało ONZ, Japonia oraz Chiny. Nikt nie ma chyba wątpliwości, że to właśnie ostatnie z tych państw może realnie wpłynąć zarówno na Iran, jak i Pakistan. I należałoby się zastanowić, czy już do tego wpływu nie doszło. Po początkowych dość agresywnych wypowiedziach mamy bowiem obecnie do czynienia z istnym festiwalem sympatii po obu stronach. W piątek tymczasowy pakistański premier Anwaarul Haq Kakar powiedział, że w interesie zarówno Iranu, jak i Pakistanu leży podjęcie kroków w celu przywrócenia ich stosunków do stanu, jaki obowiązywał przed tym incydentem. W oficjalnym komunikacie prasowym irańskiego ministerstwa spraw zagranicznych czytamy zaś:
W obecnych okolicznościach, gdy w Palestynie reżim izraelski popełnia zbrodnie przeciwko uciskanemu narodowi, oczekuje się, że wpływowe kraje świata islamskiego, takie jak Iran i Pakistan, utrzymają jedność.
W oświadczeniu wydanym przez pakistański odpowiednik MSZ podkreślono, że Pakistan w pełni szanuje suwerenność i integralność terytorialną Islamskiej Republiki Iranu, dodając, że „jedynym celem dzisiejszego aktu była dbałość o własne bezpieczeństwo Pakistanu i interes narodowy, który jest sprawą najwyższej wagi i nie może zostać naruszony”. Jednocześnie wielu kluczowych polityków, parlamentarzystów w obu państwach podkreśla wspólne dzieje i wspólną wizję ładu w regionie.

Czyżby oba państwa otrzymały reprymendę z Pekinu i przypomnienie o obecnych międzynarodowych priorytetach? Dowodów jak na razie brak, z pewnością jednak zmiana narracji nie jest przypadkowa i podyktowana jest uświadomieniem sobie ponadregionalnych priorytetów. Równocześnie – jak zwykle – cierpi na tym wszystkim ludność cywilna po obu stronach granicy. Beludżowie doświadczają bowiem prześladowań zarówno ze strony teherańskich, jak i islamabadzkich polityków. A nie tracąc ze świadomości pamięci o tym, że region ten jest kluczowy dla prowadzenia handlu (dostęp do Oceanu Indyjskiego i Zatoki Perskiej) należy spodziewać się, że o Beludżystanie będzie jeszcze w najbliższych miesiącach i latach głośno.
Krzysztof Gutowski
