W Dhace bez zmian, czyli powyborczy Bangladesz

Rozpoczynający się rok szczególnie obfituje w wybory. I to wybory o ogromnym znaczeniu i skali. Głosować będzie aż siedem spośród dziesięciu najludniejszych krajów świata. Niektóre z tych wydarzeń pozostają otwarte i do samego końca ich wyniki będą wielką niewiadomą. W przypadku innych wyniki znane są z góry. Tak było w przypadku przeprowadzonych kilka dni temu wyborów w Bangladeszu.

W Bangladeszu 7 stycznia tego roku odbyły się wybory parlamentarne, o których przewidywalnym wyniku pisaliśmy TUTAJ. Oczywiście obyło się bez niespodzianek i Awami League potwierdziła tylko kolejną kadencję swoich rządów. Na 300 miejsc w parlamencie obsadzono 298, z czego 223 miejsca przypadły obecnie rządzącej formacji, której liderką jest premier Hasina, 11 miejsc zdobyła partia „opozycyjna” Jatiya Party, którą postrzega się jako opozycję marionetkową, a 52 kandydaci niezależni. Władze zawiesiły głosowanie w dwóch okręgach wyborczych – w jednym z powodu przemocy podczas wyborów, w drugim natomiast w związku ze śmiercią niezależnego kandydata z przyczyn naturalnych tydzień temu.

Sheikh Hasina podczas głosowania
Źródło: (X) @Intl-Mediator

Przypomnijmy, że wybory odbyły się bez udziału realnej opozycji, tj. największej partii opozycyjnej, od dekad stanowiącej przeciwwagę dla Awami League, czyli Partii Narodowej Bangladeszu – BNP. Partia zbojkotowała wybory ze względu na niedemokratyczny i w pełni kontrolowany przez sprawującą władzę Awami League system przeprowadzania głosowania. W międzyczasie utraciła też wielu swoich liderów. Pod koniec października władze aresztowały bowiem większość przywódców BNP po masowym protestach przez nich organizowanych.

Wygrana Awami League była pewna. Niespodzianką natomiast okazała się frekwencja, która oficjalnie wyniosła ok. 40 proc. Jest to ogromny spadek w stosunku do wyborów z 2018 r., w których do urn poszło 80 proc. uprawnionych. A i wspomniane 40 proc. stoi pod ogromnym znakiem zapytania, ponieważ przez bardzo długi czas, a nawet w niektórych wstępnych oficjalnych komunikatach pojawiała się frekwencja w wymiarze 28 proc. – finalnie jednak zmieniona na 40.

Awami League na wiecu wyborczym
Źródło: (X) Awami League

Jednym z wymienianych powodów niskiej aktywności wyborczej mieszkańców tego południoazjatyckiego państwa był strach przed możliwą przemocą i eskalacją konfliktu. Chodziło tu zarówno o możliwe starcia między zwolennikami rządzącego obozu oraz opozycji, jak i po prostu siłowy „nadzór” nad procesem wyborczym. Tak niska frekwencja wskazuje jednak przede wszystkim na to, że wielu obywateli Bangladeszu nie uważało tego procesu za zgodny z prawem i nie postrzegało go jako znaczącego sposobu wyrażania swoich preferencji politycznych.

Opozycyjna partia BNP jeszcze przed wyborami wzywała do dwudniowego ogólnonarodowego protestu i nawoływała do powołania swego rodzaju neutralnej politycznie centralnej komisji wyborczej. Czy po wyborach działania opozycji ulegną zmianie?

BNP i jej zwolennicy podczas obchodów Międzynarodowego Dnia Praw Człowieka
Źródło: (X) BNP

Przez ostatnie półtora roku BNP grało kartą kampanii pokojowej i unikającej konfrontacji, której celem było przekazanie władzy – po zakończeniu kadencji – neutralnemu rządowi tymczasowemu, który miałby przeprowadzić głosowanie – tak, jak to wyglądało we wcześniejszym systemie wyborczym Bangladeszu. Ostatecznie opozycji udało się w październiku zorganizować masowe wiece, w tym najważniejsze w Dhace, gdzie na ulice wyszły setki tysięcy mieszkanek i mieszkańców Bangladeszu. Niestety, protesty zakończyły się zatrzymaniem – chwilowym lub na dłużej – dziesiątek tysięcy osób, a nawet śmiercią 27 protestujących. Oczywiście po wyborach również doszło manifestacji, których symbolem stały się czarne kneble – ostatecznie BNP zapowiedziała jednak, że powstrzyma się od masowych protestów.

Światowe potęgi podzieliły się w ocenie bangladeskich wyborów. USA nie uznały ich za „wolne i uczciwe”, podkreślając brak realnej opozycji. W podobnym tonie wypowiedziała się dyplomacja brytyjska akcentując jednocześnie, że cała polityczna rzeczywistość kraju pod panowaniem premier Hasiny pozbawiona jest znamion demokracji. Wiele tzw. „zachodnich” państw uznało wybory za nieważne lub niedemokratyczne. Jednocześnie Sheikh Hasina odebrała bardzo szybko pełne ciepłych i wielkich słów gratulacje ze strony Pekinu i Moskwy, a nawet od Narendy Modiego – premiera Indii. Taki podział reakcji nikogo nie powinien dziwić, jest jednak kolejnym dowodem na nowe sojusze i bardzo niejednoznaczną postawę Indii – a przynajmniej rządzącej partii BJP – w polityce regionu.

BNP i jej zwolennicy podczas Dnia Zwycięstwa w Dhace
Źródło: (X) BNP

Chociaż Awami League zapewniła sobie kolejną kadencję to zdaje się, że frustracja wyborców nigdy nie była na tak wysokim poziomie. Niezadowolenie społeczne, masowe protesty sprzed miesięcy oraz niska frekwencja sprawiają, że można mówić o realnym kwestionowaniu władzy Awami League przez większość społeczeństwa. Otwarte pozostaje pytanie o formy, w jakich kwestionowanie to znajdzie wyraz, a frustracja ujście. BNP powstrzymywała się w miarę możliwości od eskalowania przemocy, ale obecnie zdaje się, że ryzyko wzrostu przemocy politycznej jest realne, a fakt, że większość umiarkowanych przywódców przebywa w więzieniach, podczas, gdy do głosu dochodzą coraz radykalniejsze frakcje antyrządowe, nie polepsza prognozy na pokojowe rozwiązanie kryzysu w kraju.

Krzysztof Gutowski

Dodaj komentarz