Deepti Kapoor celnie uderza w indyjski kapitalizm, krytycznie przyglądając się jednocześnie połączeniu świata biznesu, przestępczości i polityki. Przekracza granice gatunku łącząc w sobie elementy powieści obyczajowej, sensacyjnej, kryminalnej oraz thrillera.
New Delhi, 2004 rok. W grupę bezdomnych śpiących na chodniku wjeżdża pijany kierowca mercedesa. Zabija pięć osób za co trafia za kratki. Gdy policja przyjeżdża na miejsce za kierownicą zastaje Adźaja, młodego pracownika wpływowego klanu Wadiów. Adźaj pochodzi z biednej, niskokastowej rodziny mieszkającej w Uttar Pradeś. Jako dziecko był świadkiem śmiertelnego pobicia swego ojca, po czym został sprzedany przez matkę w niewolę, by kobieta mogła zapłacić za opiekę medyczną męża. Przez wiele lat pracował na farmie w Himalajach, a gdy jego właściciel zmarł, znalazł pracę w kawiarni dla backpackersów. To tam poznał Sunny’ego Wadię – bogatego playboya, który dostrzegając w Adźaju potencjał zaproponował mu pracę w Delhi.

Śiwa rozpoczął już swój boski taniec zniszczenia. Tańczyć będzie aż do momentu, gdy świat rozpadnie się na kawałki, a Brahma przystąpi do tworzenia go na nowo. Tak kończy się każda kalijuga – każda, bo w hinduizmie czas płynie, czy też toczy się cyklicznie. Jest on jednak nie tylko powtarzalny, ale też zróżnicowany jakościowo. Znalazło to swój wyraz w koncepcji czterech jug (s. yuga), czyli eonów. Cykl czterech epok trwać ma według najpowszechniejszej rachuby 4320000 lat, a każda z jug jest krótsza. Ostatnia z nich to kalijuga, dosł. „eon ciemności”. Rozpocząć miała się w 3102 r. p.n.e. Kolejne jugi są nie tylko krótsze, ale i coraz gorsze. A zatem kalijuga to czas upadku moralności i dobrego obyczaju. Oczywiście upadek ten wieszczony jest z perspektywy purytańskiego bramińskiego światopoglądu. W kalijudze zatem zaburzeniu ma ulec system warnowo-kastowy, a osoby „źle urodzone” sprawować funkcje, na które nie zasłużyły. Zapomnieniu ma ulec prawdziwy sens nauk wedyjskich, a religijność i dostęp do sacrum zostają uproszczone. Wynikać to ma z pogarszających się intelektualnych i moralnych kompetencji ludzi, a także ich krótkiego życia. W kalijudze bowiem ludzie żyją jedynie 1/4 tego, co w okresie najwspanialszego rozwoju i optimum możliwości.
Z bramińskiego punktu widzenia niewątpliwie kalijuga nastała – jeśli nie na całym świecie, to z pewnością w Indiach. System warnowo-kastowy się sypie, kobiety zyskują sprawczość i niezależność, na czele państwa stają dalici bądź – jak obecna prezydentka Draupadi Murmu – osoby wywodzące się z ludności plemiennej. Nie wiem z jakiej warny wywodzi się Deepti Kapoor, wiem natomiast, że jej rozumienie kalijugi jest jednak zgoła odmienne. W swojej drugiej powieści pokazuje, że tytułowy wiek zła przejawia się przede wszystkim w rosnącym rozwarstwieniu społecznym, korupcji, przemocy, braku perspektyw dla mieszkańców prowincji, wszechwładzy bogatych i moralnym bankructwie – w tym ostatnim bramini prawdopodobnie by się z Deepti Kapoor zgodzili.
Zaczyna się od Adźaja, chłopca urodzonego w Uttar Pradeś – stanie, do którego przylgnęły dwa “naj”: największy stan Indii, a zarazem jeden z najbiedniejszych. Wskaźnik ubóstwa wynosi tam nieco ponad 37 proc., a ludność doświadcza takich problemów jak bezrobocie, niedożywienie dzieci, wysoki wskaźnik śmiertelności wśród dzieci do lat 5, brak dostępu do usług socjalnych oraz wysoki odsetek chorób zakaźnych i żywieniowych, przy czym choroby biegunkowe, zakażenia dolnych dróg oddechowych i gruźlica pozostają głównymi przyczynami zgonów. O tym jak źle jest w Uttar Pradeś niech świadczy fakt, że – jakkolwiek to zabrzmi – sprzedanie przez matkę do niewoli było dla Adźaja niczym zwycięski los na loterii. Chłopak uciekł nędzy, rozwinął wrodzone zdolności, zarobił pieniądze i nawiązał kontakty, choć koniec końców i tak wylądował tam, gdzie jako ubogi dzieciak bez wykształcenia by wylądował: w świecie przestępczym. Takich Adźajów – nie tylko w Uttar Pradeś, ale i w całych Indiach jest znacznie więcej. Wiejska młodzież stanowi 68 proc. całej indyjskiej populacji, a mimo to znajduje się w znacznie gorszym punkcie startu na rynku pracy niż jej miastowi odpowiednicy. Powód? Brak wykształcenia, niekoniecznie wyższego – większości młodym z terenów wiejskich brakuje jakichkolwiek kwalifikacji zawodowych. Z braku pracy migrują do dużych ośrodków miejskich, tam natomiast wpadają w tryby lokalnej przestępczości. Nawet jeśli uczciwie pracują jako kierowcy rikszy, to i tak albo opłacają się gangsterom, albo rikszę tę podnajmują od przedstawiciela półświatka. Adźaj miał szczęście, trafił bowiem do światka przestępczego w wersji de luxe: zamiast wymuszać haracze na ulicznych sprzedawcach gdzieś na prowincji, zaczął pracować jako człowiek do wszystkiego wielkiej i bajecznie bogatej rodziny przestępczej Wadiów. W przeciwieństwie do wielu innych Adźajów mieszkał w luksusowej rezydencji a nie w slumsach bez wody i sanitariatów, które w miastach takich jak New Delhi, Mumbaj czy Kolkata stanowią przytulisko dla setek tysięcy migrantów zarobkowych z całego kraju. I tu przechodzimy do kolejnego przejawu kalijugi.
Gdyby popatrzeć na same ekonomiczne statystyki Indie nie okazują się krajem biednym. Mówiąc o ekonomii i jakości życia nad Gangesem należy jednak pamiętać zarówno o wielkości tego państwa, a co za tym idzie i skali działań gospodarczych, jak i niesamowitym rozwarstwieniu społecznym, któremu towarzyszą nierówności ekonomiczne. Indyjski system kastowy przez wieki sprawił, że zasoby nie były równo rozdysponowane w społeczeństwie: funkcjonowały środowiska tradycyjnie niezwykle bogate – władców, posiadaczy ziemskich, a w okresie brytyjskim także urzędników i potentatów przemysłowych – oraz skrajnie ubogie masy. Ostatnie dekady tylko pozornie zmniejszyły te różnice. Oczywiście, zjawiskiem kluczowym jest rozrost wyższej klasy średniej, zarabiającej dobrze i dużo konsumującej. Jednocześnie problemy ekonomiczne i społeczne powodują ubożenie społeczności wiejskich oraz migrację do slumsów wielkich miast, gdzie nawet biedni stają się jeszcze biedniejsi. Według raportu Przetrwanie najbogatszych. Przypadek Indii, wykonanego przez Oxfam India w tym roku, zaledwie 5 procent Indusów posiada ponad 60 procent bogactwa kraju, podczas gdy dolne 50 procent populacji posiada jedynie 3 procent zasobów finansowych.
Rodzina Wadiów należy do warstwy uprzywilejowanej finansowo i śmiało korzysta ze wszystkich związanych z tym benefitów, z władzą nad innymi ludźmi na czele. Ofiarami tej władzy pada Neda jako kobieta nie pasująca do roli małżonki dziedzica Wadiów, jej redakcyjny kolega nie mogący pisać o przekrętach finansowych Wadiów, dzieci zabite pod ruinami burzonych slumsów, wreszcie sam Adźaj fatalnie pojmujący lojalność i oddanie. Deepti Kapoor celnie uderza w indyjski kapitalizm, krytycznie przyglądając się jednocześnie połączeniu świata biznesu, przestępczości i polityki. Zagląda do wnętrza systemu społecznego, dokonuje jego literackiej i moralnej wiwisekcji, nacinając słowem gnijące tkanki niczym skalpelem patologa. Zderzenie skrajnej biedy z nieprzyzwoitym więc bogactwem prowadzącym do moralnego upadku to najważniejszy aspekt powieści, zaniepokojonych spieszę jednak uspokoić: Deepti Kapoor to nie Eliza Orzeszkowa, a Wiek zła to nie przesycona nieznośnym dydaktyzmem powieść pozytywistyczna. Co to w takim razie jest za książka? Recenzenci określają Wiek zła mianem thrillera, jest to jednak spore uproszczenie, powieść Deepti Kapoor wymyka się bowiem łatwemu zaszufladkowaniu – przekracza granice gatunku łącząc w sobie elementy powieści obyczajowej, sensacyjnej, kryminalnej oraz wspomnianego thrillera. Zaangażowanie społeczne nie pozbawia jej narracyjnej swady – Deepti Kapoor umiejętnie prowadzi wielowątkową, rozpisaną na trzy głosy opowieść, prowadząc czytelnika w pajęczą sieć zależności. Pokazuje różne aspekty tej samej historii nigdy całkowicie nie odsłaniając prawdy. Nie zagłębia się w rozważania na temat psychologii postaci, dając czytelnikowi wolną rękę w zakresie interpretacji ich zachowań. O dziwo, ów behawioryzm doskonale pasuje do opowieści zawartej w Wieku zła, bynajmniej jej nie spłycając i nie pozbawiając emocjonalnego kontekstu.
Deepti Kapoor ma dobre pióro i ewidentny talent narracyjny. Doskonale wypada w dialogach, co bywa piętą achillesową nawet najbardziej uznanych pisarzy. Pisze prosto, bez stylistycznych ozdobników, ale też bez taniej sensacji – w Wieku zła nie ma szantażu emocjonalnego, a tym bardziej ukrywania średniej jakości literatury pod płaszczykiem doniosłości podejmowanego przez nią tematu, co niestety nader często zdarza się pisarzom próbującym opisać współczesne Indie. Deepti Kapoor dobrze poradziła sobie z konstrukcją postaci – żadna z nich nie jest totalnie jednoznaczna, łatwa do osądzenia i zaszufladkowania, żadnej też – co ciekawe – nie da się bezwarunkowo polubić. Autorka Wieku zła jest sprawną obserwatorką rzeczywistości – krytyczną, lecz nie bezwzględną. To ważne, jej powieść choć wytyka Indiom istotne problemy, nie upadla ich.
Blanka Katarzyna Dżugaj
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Albatros.
