Romeo, Julia i ksenofobia: recenzja powieści “Go!” Kazukiego Kaneshiry

Historia miłosna i gorzka diagnoza społeczna – Go! Kazukiego Kaneshiry to doskonały start serii młodzieżowej wydawnictwa Kirin.

Sugihara byłby zwyczajnym japońskim nastolatkiem, gdyby nie jego pochodzenie etniczne. Ze względu na koreańskie geny stoi niżej w hierarchii społecznej niż jego rówieśnicy urodzeni z japońskich rodziców. Chłopaka przepełnia gniew i bunt, a sposobem na wyrzucenie z siebie negatywnych emocji są bójki. Nie ukrywa jednak swojego pochodzenia, aż do momentu, gdy poznaje Sakurai, dziewczynę, z którą połączy go coś więcej niż wariackie pomysły na spędzanie wolnego czasu.

Bohater, a zarazem narrator, twierdzi, że Go! to historia miłosna i żadne ideologie oraz “-izmy” nie mają tu nic do rzeczy. Nie jest to jednak prawda, a przynajmniej nie całkowita, na losy Sugihary wpływ miał bowiem co najmniej jeden z licznych “-izmów”, a mianowicie rasizm. Owszem, historia nastoletniej miłości, w dodatku bardzo interesująco opisana, jest na kartach powieści Kazukiego Kaneshiro obecna, stanowi jednak rodzaj pretekstu do przedstawienia zupełnie innej, znacznie mniej romantycznej opowieści. Dotyka ona koreańskiej mniejszości zamieszkującej Japonię od kilku pokoleń, a konkretnie jej systemowej dyskryminacji dokonywanej przez japońskie władze.

Japończycy lubią mówić o sobie jako o społeczeństwie całkowicie homogenicznym, więcej w tym jednak myślenia życzeniowego niż rzeczywistości. Owszem, Japonia posiada jedno z najbardziej jednolitych etnicznie społeczeństw, nie oznacza to jednak, że brak w nim mniejszości. Jedną z nich jest mniejszość koreańska – w Kraju Kwitnącej Wiśni oficjalnie mieszka ok. 600 tys. osób pochodzenia koreańskiego, nieoficjalnie natomiast blisko 900 tys. Wiele z nich to potomkowie tych, którzy przybyli z Korei przed II wojną światową, nie zawsze z własnej woli. Znaczna część Koreańczyków zdecydowała się przyjąć obywatelstwo japońskie, pozostali – nazywani Zainichi – posiadają obywatelstwo koreańskie. Dzielą się na tych, którzy pozostają lojalni wobec Korei Południowej oraz tych, którzy emocjonalnie czują się związani w Koreą Północną, przy czym pierwszych reprezentuje założona w 1946 roku w Tokio organizacja o nazwie Mindan, drugich natomiast młodsza o 9 lat grupa Chongryon. Mindan zrzesza 65 proc. nienaturalizowanych japońskich Koreańczyków, Chongryon – 25 proc. Obie organizacje reprezentują interesy swoich członków, prowadzą szkoły z wykładowym językiem koreańskim, świadczą usługi wsparcia i doradztwa dla członków, takie jak porady prawne i małżeńskie oraz pomoc w zatrudnieniu, organizacje stowarzyszone z Chongryon prowadzą także firmy i banki. Wszystko to po to, by wesprzeć mniejszość systemowo dyskryminowaną: japońscy Zainichi nie posiadają obywatelstwa, uważani są więc za „specjalnych stałych mieszkańców”, a nie za członków społeczeństwa, nie mogą głosować w wyborach powszechnych, zajmować stanowisk kierowniczych w sektorze publicznym, a w powszechnej wyobraźni funkcjonują jako ludzie nieokrzesani, agresywni, częściej niż Japończycy kończący w półświatku.

Sugihara to właśnie Zainichi, usiłujący dojść do ładu z własną tożsamością, a jednocześnie nie dać się opresyjnemu społeczeństwu. Jako Koreańczyk Sugihara od dziecka ma właściwie jedną opcję: wykonywanie podrzędnego zawodu w przyszłości. Ustawicznie podlega szykanom: ze strony Japończyków, gdy jest sobą, czyli uczniem szkoły koreańskiej, ze strony innych młodych Zainichi, gdy wybiera liceum japońskie. Albo wyrzutek albo zdrajca – dla Sugihary nie ma właściwie innych możliwości. Dorastanie samo w sobie bywa trudne i budzi gniew wobec dorosłego świata, który okazuje się daleki od nastoletnich oczekiwań. Dorastanie z piętnem wyrzutka i odmieńca rodzi gniew jeszcze większy, doskonale namacalny na kartach powieści Kazukiego Kaneshiro. To chyba jedna z najmocniejszych stron Go! – fantastycznie oddane emocje głównego bohatera, rozdartego między dziką frustracją a romantyczną miłością. Kazuki Kaneshiro zdołał sprawić, że nastoletnie rozterki przykuwają uwagę nawet dorosłego czytelnika, w dodatku z siłą niepozwalającą wręcz oderwać się od lektury. Gniew, frustracja, rozczarowanie – uczucia te dosłownie wychodzą poza powieść, budząc w czytelniku empatię i zrozumienie dla chłopaka, który przed dziewczyną ukrywa się za fałszywym nazwiskiem, a przed społeczeństwem za maską zakapiora. Kazuki Kaneshiro nie oszczędza czytelnika, nie zważając, że jego odbiorcami mają być głównie ludzie młodzi: bez oporu pokazuje do jakich tragedii, nie tylko tych jednostkowych, może dojść, gdy władzę nad zbiorową społeczną wyobraźnią przejmują stereotypy, uprzedzenia i nienawiść. Obrazuje też głupotę systemu, który dziesiątki młodych ludzi z samej tylko racji urodzenia skazuje na życiową porażkę, powiększając jednocześnie szeregi półświatka, który musi zwalczać.

Równocześnie z historią Sugihary-Zainichi, autor prowadzi drugi wątek: szczeniackiej miłości między głównym bohaterem a Sakurai. Od momentu nieco zaskakującego poznania się przyszłej pary, przez pierwsze randki i pocałunki, przez zerwanie aż do romantycznego, choć nie do końca satysfakcjonującego literacko finału powieści, Kazuki Kaneshiro snuje opowieść o nastoletnim uczuciu jakich wiele. Nie, wróć: to nie jest uczucie jakich wiele, ja natomiast skłamałam twierdząc, że oba wątki prowadzone są równolegle. W rzeczywistości splatają się one już na starcie, na miłości Sugihary od początku bowiem cieniem kładzie się jego pochodzenie. Strach, że Sakurai go odrzuci jako Koreańczyka wprowadza do czystego przecież związku element brudu i kłamstwa, a przywołanie przez Sugiharę historii Romea i Julii wydaje się więcej niż właściwe. Kazuki Kaneshiro pisze o tym zwykłym-niezwykłym uczuciu w sposób wolny od patetyzmu, wzruszając, ale nie szantażując emocjonalnie, momentami nawet bawiąc. Bo też Go! przy całym swoim ciężarze tematycznym nie jest powieścią przytłaczającą – owszem, sporo w niej smutku, melancholii i przemocy, równie dużo jednak może czarnego, ale jednak humoru. Zwłaszcza w opisach relacji Sugihary z rodzicami, bo i taki wątek w powieści się pojawia – jakby na książkę te nie patrzeć, jest to w końcu młodzieżówka, a trudno sobie wyobrazić literaturę coming-of-age bez opisu konfliktu pokoleń.

Go! to powieść przejmująca, zmuszająca do myślenia, nie dająca o sobie zapomnieć. Przełamująca granice literatury młodzieżowej, z równym zaangażowaniem mogą ją bowiem czytać odbiorcy nastoletni, jak i ci znacznie starsi. A także ucząca czegoś o świecie, poruszająca bowiem temat rzadko obecny w literaturze azjatyckiej obecnej na polskim rynku wydawniczym. Ważna pod względem społecznym, a przy tym świetnie napisana.

Blanka Katarzyna Dżugaj

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Kirin.

Dodaj komentarz