Turkusowa suknia to film o miłości i życiu w zgodzie z samym sobą w społeczeństwie, w którym bycie sobą to ostatnie na co można sobie pozwolić. Subtelny, delikatny i powolny jak krawiectwo głównego bohatera.
Miasto Sala, północne Maroko. Halim (Saleh Bakri) to krawiec, ale nie byle jaki. Szyje ręcznie, a spod jego igły wychodzą suknie tak piękne, że sprawiają wrażenie strojów z Baśni tysiąca i jednej nocy. Mężczyzna pracuje w tradycyjnym sklepie zlokalizowanym w starym mieście, który prowadzi wraz z ciężko chorą żoną Miną (Lubna Azabal). Parę łączy praca i szczera, autentyczna miłość, na której cieniem kładą się homoseksualne skłonności Halima. Wiele lat temu Mina zaakceptowała naturę męża, gdy w sklepie pojawia się jednak młody pomocnik Youssef (Ayoub Missioui) kobiecie trudno jest zapanować nad zazdrością. Do czasu, gdy jej choroba zacznie się zaostrzać, a Youssef zajmie w jej codzienności zaskakujące miejsce.

Turkusowa suknia to film o miłości, daleki jednak od sztampy, której po takiej tematyce można by się spodziewać. To także film o tym, jak pozostać sobą żyjąc w społeczeństwie, w którym bycie sobą to ostatnie na co można sobie pozwolić. Islam nie toleruje stosunków homoseksualnych, w bardziej tradycyjnych społecznościach przedstawiciele środowiska LGBTQ spotykają się z mniejszym lub większym ostracyzmem. To, że Halim ukrywa się ze swoim homoseksualizmem to w dużej mierze samoobrona, ale też dowód miłości – mężczyzna wprost przyznaje, że nie może dopuścić, by ukochana Mina straciła przez niego honor. Turkusowa suknia pokazuje jak wiele odcieni może mieć miłość, i że czasem kochając trzeba się tą miłością podzielić. Oraz że pozory mylą – co Maryam Touzani przedstawiła w finezyjny, nieco przewrotny sposób. Pierwsze sceny jej filmu sugerują bowiem, że małżeństwo Halima i Miny pozbawione jest miłości, a jedynym co je wypełnia jest tęsknota i samotność. Z czasem jednak widz przekonuje się, że reżyserka, a zarazem autorka scenariusza, zagrała mu na nosie: każda kolejna scena pokazuje bowiem, że Minę i Halima łączy miłość absolutnie wyjątkowa, odporna na wszelkie życiowe burze, gotowa na poświęcenia i wychodząca ponad fizyczność. Ten wątek jest jednym z najmocniejszych atutów filmu – powolne odsłanianie przez Maryam Touzani prawdziwego charakteru związku Halima i Miny wręcz hipnotyzuje widza.

Drugi po Adamie fabularny film Maryam Touzani to także opowieść o dwóch stylach życia: marokańska reżyserka konfrontuje w nim szybkie, nastawione na konsumpcję działania klientów sklepu oraz spokojną, cierpliwą, skoncentrowaną na “tu” i “teraz” egzystencję Halima, Miny i Youssefa. Nie tylko miłość do Halima sprawia bowiem, że Youssef – w przeciwieństwie do większości swoich rówieśników – chce poznawać tajniki ręcznego krawiectwa. Spokojny, melancholijny chłopak, mimo młodego wieku przynależy bardziej do powoli odchodzącego w przeszłość świata, w którym przykłada się wagę do detali, i w którym najważniejsza jest precyzja. Tak, jak w przeszłość odeszli żydowscy krawcy jeszcze nie tak dawno przecież wykonujący wspaniałe hafty na sukni jednej z klientek sklepu, tak i sztuka Halima skazana jest na zapomnienie w starciu z krawiectwem maszynowym.

Film Maryam Touzani jest dokładnie taki, jak krawiectwo Halima: powolny, niezwykle precyzyjny, wyrafinowany. Piękny w swej szlachetności i subtelności, z jaką reżyserka podchodzi do trudnego przecież tematu. Maryam Touzani nie unika dosłowności, w zdecydowanej większości jednak jej film utkany jest z delikatności i dyskrecji. Gdy trzeba kamera Virginie Surdej trzyma dystans w stosunku do bohaterów, przeważnie jednak obejmuje ich niczym kochające ramiona, z niezwykłą wrażliwością pokazując najbardziej intymne i wzruszające momenty: dłonie Halima pokazujące Youssefowi, jak wbijać igłę w delikatny materiał lub myjące włosy Miny, usta kobiety wysysające sok z mandarynki tak namiętnie, jakby całowały wargi męża. Piękno tych momentów zapada w pamięć na długo po tym, jak na ekranie pokażą się napisy końcowe. Halim nie używa maszyny do szycia, nawet najbardziej precyzyjne, czasochłonne hafty wykonuje ręcznie. Na jego suknie czeka się tygodniami, jest to jednak oczekiwanie na piękno w czystej postaci. Tak też jest z filmem Maryam Touzani: narracja rozwija się powoli, miękko wprowadza widza w fabułę, otula niczym najdelikatniejszy jedwab.

Turkusowa suknia to film kameralny – większość scen ma miejsce w sklepie Halima i Miny oraz w ich mieszkaniu, z rzadka wychodzi na uliczki mediny oraz do lokalnej łaźni, w której Halim spotyka się z mężczyznami na szybki, niezobowiązujący seks. Owa kameralność sprzyja pogłębianiu więzi między widzem a bohaterami filmu, nadaje obrazowi Maryam Touzani jeszcze bardziej intymny charakter. Ta opowieść nie mogłaby być jednak tak niesamowita, gdyby nie trójka aktorów wcielająca się w głównych bohaterów. Lubna Azabal jako charakterna Mina, Saleh Bakri w roli spokojnego, niemal flegmatycznego Halima oraz debiutujący Ayoub Missioui wcielający się w postać oderwanego od rzeczywistości marzyciela Youssefa, stworzyli kreacje dzięki którym między trójką ich bohaterów rodzi się hipnotyczna, nabrzmiała od emocji relacja.
Już bardzo udanym filmem Adam Maryam Touzani zwróciła na siebie uwagę filmowego świata (także zachodniego). Swym drugim filmem fabularnym pokazała jeszcze większą wrażliwość na ludzkie emocje, zmysł obserwowania oraz talent do snucia hipnotyzujących opowieści. Między premierą Adama i Turkusowej sukni upłynęły trzy lata – miejmy nadzieję, że tym razem na kolejny film Maryam Touzani nie trzeba będzie czekać tak długo, obserwowanie jej dojrzewania jako artystki może być bowiem fascynującym przeżyciem.
Blanka Katarzyna Dżugaj
