Saudyjskie trzęsienie ziemi w futbolu: sportwashing i… koniec hegemonii europejskiej piłki?

Od niedawna Arabia Saudyjska pojawia się coraz częściej w wiadomościach w kontekście swoich inwestycji w sport i raczej powinniśmy się do tego przyzwyczaić, ponieważ ambicje królestwa Saudów zdają się nie mieć końca. Po przejęciu wiodącej roli w organizacji turniejów takich dyscyplin jak golf i sporty motorowe, dzisiaj na ich celowniku jest piłka nożna. W styczniu tego roku do Arabii przeniósł się portugalski gwiazdor Cristiano Ronaldo, a niedawno także inne znane nazwiska takie jak Brazylijczyk Neymar, co wywołuje spory niepokój w Europie, dla której futbol ma szczególne znaczenie.

Od kiedy ostatnie ligi Europy przeszły na futbol zawodowy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku, stary kontynent stał się ulubionym kierunkiem migracji dla piłkarzy z całego globu. Dzieci ze wszystkich stron świata marzyły o grze w legendarnych klubach angielskich, hiszpańskich, włoskich lub niemieckich. Magia takich nazw jak FC Barcelona, Manchester United czy Bayern Monachium oczarowała miliony fanów i przyciągnęła coraz większe pieniądze, ale futbol jest dla Europy czymś więcej niż źródłem dochodu: stanowi ważny element tak zwanej miękkiej siły (po angielsku “soft power”), czyli potencjału do zjednywania sobie zwolenników w świecie dzięki pozytywnemu wizerunkowi kultury lub polityki danego kraju. W przeciwieństwie do tak zwanej “twardej siły” czyli wykorzystania przewagi wojskowej lub gospodarczej do wymuszania na innych danego działania, miękka siła działa w sposób bardziej subtelny, ale jest uważana za niezwykle ważną, gdyż jest w stanie przechylić szalę na korzyść kraju dzięki dobrej reputacji jaką ten się cieszy. Dla przykładu, dominacja europejskich klubów piłkarskich przyczyniła się do popularności i prestiżu Europy, co z kolei ma w pewnym stopniu przełożenie na relacje międzypaństwowe. W tym roku ta futbolowa hegemonia po raz pierwszy może być zagrożona z powodu nieprawdopodobnych pieniędzy zainwestowanych w promocję sportu przez Arabię Saudyjską.

Finał drugiej ligi saudyjskiej

To oczywiście nie pierwsza próba detronizacji europejskiej piłki, która dzięki przewadze ekonomicznej była w stanie przyciągać najlepszych zawodników z innych kontynentów. W latach siedemdziesiątych nieśmiały krok w tym kierunku wykonała nieistniejąca już dzisiaj North American Soccer League (NASL) zrzeszająca kluby z Kanady i Stanów Zjednoczonych. Wtedy do gry w Ameryce przekonano największe gwiazdy takie jak Pelé, Franz Beckenbauer i Johan Cruijff, chociaż byli oni już raczej u zmierzchu kariery. Innym przykładem jest chińska inwestycja sprzed kilku lat, kiedy to tamtejsze kluby szastały nieprawdopodobnymi sumami i skusiły przez to kilka znanych nazwisk do przeprowadzki do Azji. Obie próby z różnych powodów zakończyły się porażką, a europejskie potęgi mogły odetchnąć z ulgą. W gruncie rzeczy Stany Zjednoczone Ameryki czy Chiny wybierali głównie piłkarscy weterani, mający lata świetności za sobą, co niczego nie zmieniło w istniejącym porządku. Dzisiaj to może się w końcu zmienić.

Od roku 2021 państwowy fundusz majątkowy Arabii Saudyjskiej Public Investment Fund (PIF), jeden z dziesięciu największych takich funduszy na świecie, wydał na projekty związane ze sportem ponad 6 miliardów dolarów, a ponad 30 miliardów przeznaczył na poprawę infrastruktury. Tegoroczne inwestycje w futbol nie powinny nikogo zaskakiwać biorąc pod uwagę, iż królestwo Saudów od jakiegoś czasu wiedzie prym jako główny organizator wydarzeń takich dyscyplin jak golf, formuła 1, tenis, krykiet, piłka ręczna, sporty walki, wyścigi konne i prawie każdy sport motorowy. W 2029 Arabia Saudyjska zorganizuje też… Azjatyckie Zimowe Igrzyska Olimpijskie, które odbędą się w górach na północy kraju, gdzie budowany jest olbrzymi kompleks olimpijski zwany Trojena – część supermiasta Neom czyli The Line, które ma mieć 170 kilometrów długości i zaledwie 200 metrów szerokości. Brak śniegu w pustynnym klimacie nie stanowi żadnego problemu dla Saudyjczyków: ekipa inżynierów zajmie się jego “produkcją” na potrzeby igrzysk.

Makieta kompleksu olimpijskiego Trojena

W klubowej piłce nożnej kraje półwyspu arabskiego do niedawna znaczyły niewiele, choć saudyjskie kluby oraz reprezentacja kraju osiągnęły znaczące triumfy w rozgrywkach azjatyckich. Przed Arabią Saudyjską Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie sprowadzały słynne nazwiska po trzydziestce na złotą emeryturę w mało konkurencyjnej lidze, w której piłkarze mogli odpocząć od wymogów elitarnego futbolu w Europie. Od jakiegoś czasu milionerzy ściśle związani z tymi dwoma państwami inwestują też niebotyczne sumy w europejskie kluby, przejmując takie kluby jak Manchester City (Emiraty) i Paris Saint Germain (Katar) i wydając na transfery piłkarzy ilości nieosiągalne dla znakomitej większości tradycyjnych potęg na starym kontynencie. Do tego grona niedawno dołączyła też Arabia Saudyjska poprzez przejęcie angielskiego Newcastle United przez Public Investment Fund za 391 milionów dolarów.

Saudyjscy kibice

Saudyjczycy mieli jednak apetyt na więcej, więc w czerwcu tego roku przyszedł czas na wzmocnienie rodzimej ligi. Public Investment Fund przejął cztery największe kluby w kraju: Al Ahli, Al Ittihad, Al Nassr i Al Hilal, a pozostałe czternaście ekip dostało dofinansowanie z państwowych spółek. Kiedy w styczniu 2023 roku Cristiano Ronaldo niespodziewanie podpisał umowę z Al Nassr, zapewne większość fanów nie zdawała sobie sprawy, iż nie chodzi tu tylko o kolejną złotą emeryturę, lecz początek bardzo ambitnego projektu w bliskowschodnim królestwie. W letnim okienku transferowym na grę w lidze Arabii Saudyjskiej skusiły się prawdziwe gwiazdy, które mogły jeszcze sporo osiągnąć w europejskiej elicie, takie jak Senegalczyk Sadio Mané, Algierczyk Riyad Mahrez czy Brazylijczyk Neymar. Oprócz tych trzech zawodników zbliżających się powoli do końca swojej kariery, na przeprowadzkę do nowej potęgi piłkarskiej zdecydowało się też kilku piłkarzy młodszych, w tym utalentowany 21-letni Hiszpan Gabri Veiga, którego próbowały ściągnąć do siebie niektóre z największych klubów w Europie. Saudyjczycy są w stanie zapłacić piłkarzom kilkukrotnie większe zarobki niż i tak niebotyczne sumy jakie zarobiliby na starym kontynencie.

Cristiano Ronaldo

Tego rodzaju ambicje bardzo martwią kibiców i włodarzy piłkarskich w Europie, choć wielu z tych ostatnich zrobi interes życia korzystając z bezdennych kieszeni inwestorów z Bliskiego Wschodu. Po części jest to na pewno spowodowane typową niechęcią starej arystokracji futbolu do nowobogackich, ale jest też inny, bardziej polityczny wymiar tego poruszenia. Między innymi wyniki Arabii Saudyjskiej w dziedzinie przestrzegania praw człowieka oraz promowanie skrajnych interpretacji islamu wywołują niemałe kontrowersje w Europie. Poważny kryzys w relacjach z bliskowschodnim królestwem wywołało w 2018 roku brutalne morderstwo Jamala Khashoggiego, saudyjskiego niezależnego dziennikarza krytycznego wobec reżimu. Krytykowana jest również rola Saudyjczyków w wojnie domowej w Jemenie, w wyniku której ponad 21 milionów osób czyli około 80 procent populacji kraju potrzebuje pomocy humanitarnej. Całkiem niedawno Human Rights Watch ujawniło też, że saudyjska straż graniczna z zimną krwią rozstrzelała setki migrantów z Etiopii na granicy z Jemenem.

Neymar

Oprócz tego Saudyjczycy są również znani z finansowania islamskich szkół (madrasas) rozpowszechniających wizję ultrakonswerwatywnych ruchów reformatorskich w ramach islamu sunnickiego takich jak salafizm i wahhabizm. W kwestii praw kobiet królestwo Saudów robi nieśmiałe postępy, ale jeszcze do 2018 roku kobiety nie mogły prowadzić pojazdów ani uczestniczyć w widowiskach sportowych. Prawa osób LGBT nie są w ogóle uznawane, a w niektórych przypadkach takie osoby zostały skazane na karę chłosty, wyroki więzienia lub nawet śmierć. W związku z tym, ostatnie inwestycje Arabii Saudyjskiej w wydarzenia sportowe są powszechnie widziane jako praktyka zwana ‘sport-washing’, mająca na celu ocieplenie wizerunku kraju dzięki promowaniu sportu. Dzięki takiemu posunięciu włodarze z Bliskiego Wschodu będą w stanie zdobyć tę upragnioną miękką siłę i uciszyć głosy sprzeciwu wobec praktyk uznawanych za nieetyczne. Innym ważnym celem Saudyjczyków jest dywersyfikacja przychodów, aby uniknąć zależności gospodarki od surowców naturalnych. Rozwój innych niż związane z ropą naftową gałęzi gospodarki to część planu Vision 2030, będącego oczkiem w głowie saudyjskiego następcy tronu.

Cristiano Ronaldo w trakcie meczu z Al Nassr

Pewnego rodzaju przedsmak konfliktu interesów i wartości między Europą i Arabią Saudyjską kibice mieli w niedawnej sytuacji, której mimowolnym bohaterem stał się Jordan Henderson, angielski piłkarz, który latem przeniósł się z Liverpoolu do Al Ettifaq. W lidze angielskiej Henderson był znany z występowania z tęczową opaską na ramieniu w geście wsparcia dla osób LGBT. Jego akceptacja oferty z Arabii Saudyjskiej była szokiem dla fanów. Henderson próbował się tłumaczyć i przepraszać, ale zrobił to na tyle nieudolnie, że dolał oliwy do ognia i dziś jest jeszcze mocniej krytykowany. Anglik stwierdził między innymi, iż nie miałby problemu z założeniem tęczowej opaski grając w bliskowschodniej lidze, ale nie chciałby urazić wyznawców islamu. To co piłkarz mógł promować w Europie dzięki wolności słowa okazuje się zbyt kontrowersyjne w lidze saudyjskiej. W ten sposób Henderson stracił wiele w oczach kibiców, szczególnie wśród osób LGBT.

Jordan Henderson

Oczywiście nie sposób nie zauważyć hipokryzji europejskich rządów, które z jednej strony krytykują Arabię Saudyjską za autorytaryzm i łamanie praw człowieka, a z drugiej prowadzą z nią interesy, kupując surowce naturalne, a nawet sprzedając jej broń i szkoląc jej żołnierzy. Państwa europejskie strzeliły sobie też samobója pozwalając funduszom z autorytarnych państw takich jak Arabia Saudyjska, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie na zdobycie coraz większych wpływów w elitarnej piłce nożnej. W związku z tym dzisiaj trudno jest odmówić lukratywnym propozycjom takim jak zeszłoroczny mundial w Katarze lub klubowe mistrzostwa świata, które w tym roku odbędą się w Arabii Saudyjskiej. Najpopularniejszy sport na świecie już dawno temu sprzedał swoją duszę pozwalając na coraz większy wpływ sponsorów i inwestorów na decyzje podejmowane przez kluby i federacje. Dzisiejsze stadiony legendarnych klubów biorą swoje nazwy od wielkich korporacji, które łożą spore pieniądze na działalność drużyn w zamian za rozgłos jaki im to daje. Wszyscy europejscy potentaci sprzedali już dawno temu miejsce na koszulkach meczowych i treningowych sponsorom bez uwagi na to skąd biorą oni pieniądze. Obecna sytuacja jest chyba ostatecznym dowodem na to, że dzisiaj w futbolu chodzi już tylko o kasę. Pytanie jakie zapewne zadaje sobie wielu fanów tego sportu to czy jesteśmy świadkami przesunięcia się środka ciężkości w stronę Bliskiego Wschodu, czy też być może będzie to kolejna nieudana próba zakończenia hegemonii europejskich klubów.

Filip Ramesh Mitra

Dodaj komentarz