Japonia skarży się na obraźliwe telefony z Chin

Jak nie Camp David, to woda z Fukushimy. Kryzys na linii Tokio-Pekin sprawił, że japoński polityk odwołał wizytę w Chinach – w dodatku na prośbę Chin. Japońskie władze oskarżają Chińczyków o wykonywanie obraźliwych telefonów do firm i instytucji z Fukushimy, a swym turystom w Chinach sugerują nie mówienie głośno po japońsku.

Skąd nagła potrzeba zrzutu skażonej wody z elektrowni w Fukushimie? Od momentu katastrofy elektrownia stale pompuje wodę, która ma schłodzić pręty reaktorów jądrowych. Wody potrzeba dużo – do tej pory zapełniono już ponad 1 tys. zbiorników. W 2021 rok rząd Japonii ostrzegł, że miejsce na magazynowanie tejże skażonej wody skończy się najpóźniej jesienią 2022 roku. To z tego względu powstał rządowy plan wypompowywania ok. 1,25 mln ton skażonej wody do morza na przestrzeni 30-40 lat. W ostatnich tygodniach plan ten poparła Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, która pozytywną opinię argumentowała tym, że woda przeniesie do morza małe ilości substancji radioaktywnych. Tokyo Electric Power Company Holdings Inc., czyli firma zarządzająca elektrownią, stosuje technologię ALPS – zaawansowanego systemu przetwarzania cieczy, w efekcie czego – jak twierdzi Tepco – w wodzie pozostał głównie tryt – radioaktywny izotop wodoru, oraz węgiel-14 – radioaktywny izotop węgla. Ich usunięcie jest możliwe, ale wyłącznie w warunkach laboratoryjnych, co przy ilości wody w Fukushimie generowałoby ogromne koszty. Rząd Japonii twierdzi, że ostateczny poziom trytu – około 1500 bekereli na litr – jest znacznie bezpieczniejszy niż poziom wymagany przez organy regulacyjne do usuwania odpadów nuklearnych lub przez Światową Organizację Zdrowia dla wody pitnej. Pracownicy Tepco zapewniają, że również poziom izotopu węgla mieściłby się w normach. Rząd Japonii zapowiada natomiast, że będzie regularnie badać poziom promieniowania w wodach w pobliżu elektrowni – wyniki cotygodniowych testów będą publikowane przez kolejne trzy miesiące.

Elektrownia jądrowa w Fukushimie

Zrzut uzdatnionej wody nie podoba się najbliższym sąsiadom Japonii. Koreański parlament przyjął nawet rezolucję, w której sprzeciwił się japońskim planom. Tydzień później rząd stwierdził jednak, że szanuje decyzję MAEA, premier zapewnił natomiast, że sam bez oporów napiłby się wody z Fukushimy. Trudno się dziwić – w obawie przed Koreą Północną i Chinami Seul staje się najpoważniejszym sojusznikiem Japonii i nie chce, by kwestia zrzutu wody z Fukushimy zatruła (nomen omen) wykuwane w bólach pozytywne relacje dyplomatyczne. Zwłaszcza po szczycie w Camp David, o którym pisaliśmy TUTAJ. Plan Tokio nie spodobał się także Chinom, które zakazały wszelkiego importu produktów z owoców morza z Japonii. Jak twierdzą władze Kraju Kwitnącej Wiśni, kraj ten podejmuje także inne, mniej konwencjonalne środki, by sprzeciwić się zrzutowi wody do morza.

Zbiorniki na wodę w elektrowni Fukushima Daiichi

W poniedziałek rząd Japonii oficjalnie zażądał od Pekinu, by powstrzymał swych obywateli przed nękaniem Japończyków. Gabinet Kihisdy Fumio twierdzi, że lokalne firmy i instytucje zostały zasypane obraźliwymi telefonami właśnie w związku ze zrzutem wody z elektrowni w Fukushimie. Połączenia pochodzą z numerów z chińskimi numerami kierunkowymi. Od zeszłego czwartku jedna z sieci restauracji w Fukushimie zgłosiła ponad 1000 tego rodzaju połączeń telefonicznych. Władze japońskie twierdzą, że połączenia z chińskich numerów rozpoczęły się po rozpoczęciu zrzutu wody i były wykonywane do departamentów rządowych, szkół, a nawet do lokalnego akwarium. Podkreślają, że rozmówcy mówią po chińsku, japońsku i angielsku, a czasami używają wulgarnego języka krytykując działania Tepco. Jak twierdzi japoński rząd jest to “wyjątkowo godne ubolewania”.

Szef laboratorium radiometrycznego MAEA, Hartmut Nies i podwykonawcy TEPCO pobierają próbki wody morskiej w pobliżu uszkodzonej elektrowni jądrowej Fukushima Daiichi

Sytuacja raczej nie pomoże już i tak napiętym relacjom japońsko-chińskim. Od kilkunastu miesięcy obie strony starają się wprawdzie normalizować stosunki, geopolityka robi jednak swoje. Japońscy politycy obawiają się, że wojna Rosji w Ukrainie może ośmielić Chiny do dalszych agresywnych zachowań wobec Tajwanu i prób przejęcia kontroli w innych regionach Indo-Pacyfiku, choćby kontrolowanych przez Japonię Wyspach Senkaku. Obecnie, ze względu na sytuację wewnętrzną Chin, jest to mało prawdopodobne, Japonia nie zamierza jednak lekceważyć przeciwnika, tym bardziej, że wciąż pamięta sierpniowe ćwiczenia wojskowe w pobliżu Tajwanu, w ramach których chińska armia wystrzeliła pięć rakiet w morze w pobliżu Okinawy, w wyłącznej strefie ekonomicznej Japonii. Armia Ludowo-Wyzwoleńcza i Chińska Straż Przybrzeżna cały czas działają wokół wysp Senkaku, które są administrowane przez Japonię, ale do których prawa roszczą sobie również Chiny.

Eksperci MAEA nadzorują prace naprawcze na bloku 4 elektrowni jądrowej Fukushima Daiichi

O tym, że kwestia wody z Fukushimy w relacjach japońsko-chinskich mocno namieszała najlepiej świadczy fakt, że szef współrządzącej Japonią partii Komeito przełożył planowaną wizytę w Chinach. W dodatku zrobił to na prośbę…Pekinu, który stwierdził, że „termin nie jest odpowiedni, biorąc pod uwagę obecną sytuację w stosunkach Japonia-Chiny”. Natsuo Yamaguchi planował wizytę w Chinach w dniach 28–30 sierpnia w nadziei spotkania się z prezydentem Chin Xi Jinpingiem i przekazania osobistego listu od premiera Fumio Kishidy. Inna rzecz, że woda z Fukushimy może być tylko zasłoną dymną, a rzeczywistym problemem jest dla Chin zeszłotygodniowy szczyt w Camp David, w którym wzięli udział prezydent Joe Biden, premier Japonii Fumio Kishida, oraz prezydent Korei Południowej Yoon Suk-yeol. Szczyt stanowił kulminację procesu zacieśniania relacji między tymi trzema krajami. Relacji nastawionych na zapewnienie bezpieczeństwa w regionie Indo-Pacyfiku, a więc w dużej mierze wymierzony w Chiny.

Blanka Katarzyna Dżugaj

Dodaj komentarz