Bo to tanga trzeba trojga… Spotkanie w Camp David i sojusz USA-Japonia-Korea Południowa

Szczyt w Camp David niespodzianek nie przyniósł, ale też nie taki był jego cel. To, co najważniejsze to kolejne spotkanie przywódców państw, które wciąż dzieli wyjątkowo trudna historia. Przywódcy Korei Południowej i Japonii pokazują, że bezpieczeństwo regionu to priorytet, nawet jeśli ryzykują utratę poparcia części społeczeństwa.

Camp David to leżąca w stanie Maryland i obejmująca ponad 50 hektarów posiadłość prezydenta USA. To miejsce, które przeszło do historii z powodu toczonych tam rozmów, które niejednokrotnie odmieniały kierunki światowej geopolitycznej gry. Również w tym roku miał tam miejsce organizowany przez Joe Bidena szczyt, którego – oprócz innych pomniejszych – głównym tematem jest współpraca między USA, Japonią oraz Koreą Południową. W związku z tym w spotkaniu wziął udział zarówno premier Japonii Fumio Kishida, jak i prezydent Korei Południowej Yoon Suk-yeol.

Spotkanie w Camp David
Fot. MSZ Japonii

Szczyt stanowił kulminację procesu zacieśniania relacji między tymi trzema krajami. Proces ten nabierał tempa w ciągu ostatniego roku. Nikogo to nie dziwi, odbywa się bowiem w czasie jednego z najważniejszych aktów podważenia światowego status quo przez rosyjską inwazję na Ukrainę. Niejednokrotnie już wspominaliśmy o amerykańskim zaangażowaniu na terenie Azji i Pacyfiku. Relacje trójstronne to jednak nie tylko relacje USA-Japonia oraz USA-Korea Płd. To również problem – i słowo to jest tu kluczowe – stosunków japońsko-koreańskich. Antagonizm między krajami nie jest niczym nowym, ale też nie wygasa w satysfakcjonującym tempie. Punktem zapalnym są przede wszystkim nierozwiązane kwestie historyczne związane z japońską kolonizacją Korei w latach 1910-1945. Oczywiście nic tak nie łączy jak wspólny wróg i w związku z tym obie strony zaangażowane są zarówno w poprawę wzajemnych relacji, jak i uczestnictwo w sojuszu z USA. Celem tegorocznego spotkania miało być właśnie również symboliczne wsparcie USA w pogłębianiu pojednania między dwoma historycznie wrogimi narodami oraz zobowiązanie się wszystkich trzech krajów, że podzielają wizję przyszłości Indo-Pacyfiku.

Spotkanie w Camp David
Fot. MSZ Japonii

Obecni liderzy Japonii i Korei mają świadomość wspólnego wroga w postaci Chin. Stąd zauważalne ocieplenie stosunków, łącznie z przełomowymi i odwzajemnianymi wizytami oraz licznymi symbolicznymi aktami wyrażającymi wolę współpracy ze strony Kishidy i Yoona. Nie zapominajmy, że jak by nie patrzeć Japonia i Korea są zarówno na poziomie globalnym, jak i lokalnym konkurentami gospodarczymi. Sojusz dwóch dalekowschodnich potęg gospodarczych i technologicznych jest dla USA niezmiernie ważny i Waszyngton nie tylko obserwuje, ale stara się również stosownie wzajemną „sympatię” pobudzać. W Korei stało się to możliwe od czasu wyborów i zwycięstwa konserwatywnego prezydenta Yoon Suk-yeola w marcu 2022 roku. Stabilizacja stosunków z Japonią stanowiła sztandarowy punkt jego programu, który – co rzadkość w świecie polityki – wdraża po wygranych wyborach. Dyplomatyczne starania i realna zmiana atmosfery w relacjach w regionie doprowadziły do tego, że Yoon dołączył do japońskiego premiera Fumio Kishidy i prezydenta Bidena w odważnym oświadczeniu o wspólnym bezpieczeństwie i interesach gospodarczych przy okazji szczytu państw Azji Południowo-wschodniej w Kambodży.

Czy obecne spotkanie ma jedynie wymiar symboliczny? Zdaje się, że nie. Eksperci ds. bezpieczeństwa zadają jednak pytania o przyszłość sojuszu po przyszłorocznych wyborach prezydenckich w USA. Zapewne również politycy z Korei Południowej i Japonii zastanawiają się, czy obecny poziom współpracy ze Stanami Zjednoczonymi zostanie utrzymany. Dlatego też zdaje się, że Waszyngtonowi zależy na swoistym zinstytucjonalizowaniu trójstronnej współpracy jeszcze za czasów prezydentury Bidena. Chodzi o wprzężenie w system umów i zobowiązań zarówno sojuszników, jak i przyszłych przywódców USA. Wyrazem tego jest końcowe oświadczenie szczytu w Camp David. Przywódcy trzech państw zapewnili między innymi: jako narody Indo-Pacyfiku, Japonia, Republika Korei i Stany Zjednoczone będą nadal rozwijać wolny i otwarty Indo-Pacyfik oparty na poszanowaniu prawa międzynarodowego, wspólnych norm i wspólnych wartości. Stanowczo sprzeciwiamy się wszelkim jednostronnym próbom zmiany status quo siłą lub przymusem.

Yoon Suk-yeol (z lewej) i Kishida Fumio (z prawej)

Realne działania, które mają być efektem spotkania to przede wszystkim zacieśnienie współpracy gospodarczej i rozwojowej oraz wymiany międzyludzkiej – na poziomie edukacyjnym, naukowym, specjalistycznym, wojskowym itd. Przywódcy zapowiedzieli również utworzenie trójstronnie bezpiecznej infolinii na wypadek konsultacji kryzysowych. Zapowiedziano też współpracę wywiadowczą, wspólne coroczne ćwiczenia wojskowe oraz regularne przeprowadzanie trójstronnych spotkań, konsultacji i szczytów na różnych poziomach.

Chociaż nazwy krajów przeciwko którym umacniany jest sojusz w zasadzie nie padają to oczywiste jest, że Chiny oraz Korea Północna mają świadomość zaangażowania USA w sprawy regionu. Chińskie państwowe media skrytykowały organizację szczytu w standardowy dla siebie sposób równocześnie go deprecjonując, jak i podkreślając jego agresywny charakter. Przede wszystkim uznano go za „niszczący dla bezpieczeństwa w regionie”. Jeśli chodzi o Koreę Północną to skala i konsekwencje reakcji nie są aż tak istotne, jak w przypadku Chin, natomiast eksperci przewidują, że – również w typowy dla siebie sposób – Pjongjang odpowie demonstracją siły, czyli odpaleniem kolejnych pocisków balistycznych.

Yoon Suk-yeol (z lewej), Joe Biden i Kishida Fumio (z prawej)

Niezadowolenie ze szczytu wyrażać mogą jednak nie tylko Chiny i Korea Północna. Równie ważna może być opozycja wewnątrz biorących udział w spotkaniu państwach. Dla mieszkańców USA sprawy Azji są nadal uznawane za dość odległe i zapewne ten element Camp David nie jest obserwowany i komentowany tak szczegółowo jak przez państwa azjatyckie. Zarówno w Korei, jak i Japonii istnieje jednak ogromna opozycja, a prezentowana przez obecnych przywódców linia dyplomatyczna nie jest stuprocentowo podzielana przez ogół społeczeństwa. Spotkanie to jednak w oczywisty sposób wpisuje się w bardzo intensywne działania Waszyngtonu w promowanie nowych – wyraźnie zinstytucjonalizowanych form współpracy z sojusznikami w Azji i regionie Pacyfiku. Pamiętajmy przecież o Czterostronnym Dialogu Bezpieczeństwa (QUAD), w którym USA współpracować chcą z Australią, Indiami i Japonią; a także partnerskie AUKUS (Australia-Wielka Brytania-USA) w celu pogłębienia współpracy w zakresie wojskowych innowacji technologicznych między trzema krajami.

Krzysztof Gutowski

Jeden komentarz Dodaj własny

Dodaj komentarz