Wymiany ciosów w gospodarczej walce USA-Chiny ciąg dalszy. Tym razem ruch zrobił Pekin: wraz z początkiem lipca w życie weszło nowe prawo, zgodnie z którym każdy, kto popełnia czyny szkodliwe dla narodowych interesów Chin poniesie karę.
Ustawa o stosunkach zagranicznych została zatwierdzona 28 czerwca przez najwyższy organ decyzyjny w chińskim parlamencie, czyli Stały Komitet Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych. Jego przewodniczący, Zhao Leji, stwierdził wówczas, że nowe prawo ma przede wszystkim po raz pierwszy ustalić główne zasady dyplomacji Chińskiej Republiki Ludowej, ma też ogromne znaczenie dla ochrony suwerenności kraju. Tyle narracja Pekinu, a rzeczywistość? Żaden znawca Chin nie ma raczej wątpliwości, że ustawa, która weszła w życie już w sobotę 1 lipca, jest przede wszystkim wzmacnianiem pozycji Pekinu w relacjach z Waszyngtonem i stanowi odpowiedź na amerykańskie regulacje prawne wprowadzające kontrolę nad eksportem towarów zaawansowanych technologicznie.

Przyjrzyjmy się zatem bliżej kontrowersyjnej ustawie. Przede wszystkim zmienia ona organ prowadzący politykę zagraniczną Chińskiej Republiki Ludowej – od teraz zajmie się tym kierownictwo partii. Oficjalnie, nieformalnie zajmowało się tym bowiem – w mniejszym lub większym stopniu – już wcześniej. Ustawa sankcjonuje więc całkowite zwierzchnictwo partii nad polityką zagraniczną. Po drugie, ustawa nie tworzy żadnych nowych mechanizmów ani narzędzi – wykorzystuje te już istniejące, choć nieznacznie zwiększa ich wagę i możliwości. Akcentuje prawo chińskich władz do podjęcia odpowiednich środków zaradczych przeciwko aktom, które naruszają prawo i normy międzynarodowe oraz które zagrażają suwerenności, bezpieczeństwu i interesom rozwojowym Chin. Przede wszystkim chodziło o stworzenie mechanizmu odpowiadania na nakładane przez zachód (głównie USA) sankcje gospodarcze. Nowe prawo wzywa agencje państwowe do wzmocnienia międzyresortowej koordynacji i współpracy w celu egzekwowania środków odwetowych, a obcokrajowców i zagraniczne organizacje do ochrony chińskich interesów na arenie międzynarodowej oraz nie zakłócania porządku społecznego i publicznego.
Rodzi się rzecz jasna pytanie, czy nowe prawo faktycznie zmienia coś w relacjach Chin z zagranicą. Odpowiedź jest, niestety, mało precyzyjne, brzmi bowiem następująco: to zależy. Od czego? Przede wszystkim od tego, jak gorliwie Pekin będzie z przepisów ustawy korzystał. Wielu analityków już twierdzi, że niezbyt gorliwie, Chinom niezwykle mocno zależy bowiem obecnie na poprawnych międzynarodowych relacjach handlowych. Celem jest pobudzenie eksportu po pandemicznym zastoju, a tym samym uniknięcie czającego się za horyzontem kryzysu. Z drugiej jednak strony, Pekin nie może pozwolić Waszyngtonowi bezkarnie ograniczać możliwości chińskiego rozwoju gospodarczego, a do tego właśnie mogą doprowadzić kolejne amerykańskie sankcje.

W 2017 roku Donald Trump nałożył na chińskie towary cła o wartości kilku miliardów dolarów, wywołując wojnę handlową, która naznaczyła jego prezydenturę. Prezydenturę – zaznaczmy – nastawioną na przeciwdziałanie wzrostowi Chin. Które sankcje zabolały najbardziej? Oczywiście, te mające powstrzymać wolno wprawdzie, ale jednak rozwijający się rynek półprzewodników w Chinach. Joe Biden od tej polityki zasadniczo nie odszedł – jego administracja stale dąży do utrzymania jak największej przewagi technologicznej nad Chinami m.in. właśnie poprzez ograniczenie postępów Chin w produkcji półprzewodników. Wprowadzając kolejne sankcje oraz zakazując eksportu do Chin gotowych, wysokiej klasy półprzewodników i narzędzi do ich produkcji, Waszyngton powołuje się na obawy, że wzmocnią one chińską armię.

Pod koniec 2022 roku Waszyngton ogłosił radykalne ograniczenia w dostępie Pekinu do amerykańskiej technologii wytwarzania półprzewodników. W efekcie, jeszcze przed końcem roku, USA wpisały kolejnych trzydzieści chińskich przedsiębiorstw na czarną listę firm, którym USA ograniczają możliwości zakupu amerykańskiego oprogramowania, półprzewodników i innych strategicznych technologii. Znajdujące się na niej firmy nie mogą kupować technologii od dostawców z USA, chyba że otrzymają specjalną licencję eksportową. Na listę trafił czołowy chiński producent mikroczipów pamięci flash, Yangtze Memory Technologies, mimo zapewnień firmy, że będzie przestrzegać amerykańskich przepisów eksportowych. Dla chińskiego giganta oznacza to spore utrudnienia w produkcji i ograniczenie postępu technologicznego. Waszyngton skłonił też swoich sojuszników, m.in. Japonię i Holandię do ograniczenia eksportu półprzewodników do Chin.
W tym samym czasie Waszyngton ponownie uderzył Huawei – moment wyczuł idealny, chińska firma właśnie poinformowała bowiem, że zatrzymała spadek sprzedaży. Huawei stał się amerykańskim celem już w w 2019 roku, gdy Waszyngton zakazał amerykańskim firmom zaopatrywać chińskiego giganta w półprzewodniki oraz technologie wykorzystywane w 5G. W końcu stycznia tego roku embargo zostało rozszerzone i objęło półprzewodniki stosowane w projektach sztucznej inteligencji, HPC i chmurowych. Jak nietrudno się domyślić, Pekin powtórzył narrację o zbyt szerokim rozumieniu pojęcia bezpieczeństwa narodowego w celu nieuzasadnionego tłumienia chińskich firm.

Pekin usiłuje się bronić – zakłada spór w Światowej Organizacji Handlu dotyczący amerykańskiej kontroli eksportu, przygotowuje ustawę o sankcjach zagranicznych, opracowuje własną czarną listę podmiotów. Tyle, że żadnej z nowych regulacji nie wykorzystuje na dużą skalę, o czym świadczy choćby nałożenie kar na Lockheed Martin Corp. i spółkę zależną Raytheon Technologies Corp., obie firmy nie prowadzą bowiem istotnych interesów w Chinach. Podobnie decyzja o zakazie kupowania produktów Micron Technology Inc. przez krajowych operatorów infrastruktury krytycznej – produkty tej firmy można bez większych problemów zakupić u lokalnych dostawców. Wyraźnie wskazuje to więc, że Chiny chcą się zachodowi postawić, ale tak, by nie oberwać po nosie. Nowa ustawa o stosunkach zagranicznych też zdaje się raczej grożeniem palcem niż realnym niebezpieczeństwem, tym bardziej, że nie precyzuje ona, jakie konkretnie działania można uznać za wykroczenie przeciwko interesom Chin. Czujność warto jednak zachować, trudno bowiem przewidzieć, kiedy Pekin postanowi z prawa tego skorzystać w pełnej rozciągłości.
Blanka Katarzyna Dżugaj
