Polskie władze ponownie przyjęły straszenie migrantami za strategię wyborczą. Czy słuszną okaże się jesienią. Zgadzamy się, że żadne państwo nie jest z gumy i nie może przyjąć nieograniczonej liczby migrantów, uważamy też, że powinna zostać opracowana (przez niezależnych ekspertów) i wdrożona racjonalna polityka migracyjna. W poniższym artykule staramy się natomiast wyjaśnić, dlaczego ludzie decydują się opuścić dom i udać w nieznane.
Migracja nie jest zjawiskiem nowym, a „wędrówek ludów” na wielką skalę w historii ludzkości mieliśmy co najmniej kilka. Jednak wraz z rosnącą ludzką populacją, postępem technologicznym i szeroko pojmowaną globalizacją skala migracji również musiała ulec znaczącej zmianie. Liczba migrantów międzynarodowych istotnie wzrosła w ciągu ostatnich pięciu dekad. Według szacunków z 2020 roku 281 milionów ludzi żyje dziś w kraju innym niż ich kraj urodzenia. Jest to 128 milionów więcej niż 30 lat temu, a trzykrotnie więcej niż w latach 70.

Gdy mowa o migrantach kluczowa okazuje się definicja i to, kogo włączy się już do tej grupy, a kogo jeszcze nie. Próżno szukać jednak jednej, powszechnie akceptowanej definicji. Głównym elementem definicji migranta, może być fakt urodzenia za granicą, posiadania obcego obywatelstwa albo przemieszczania się do innego kraju w celu osiedlenia się tam na stałe lub tylko tymczasowego pobytu. Definicja migranta czy też – patrząc z perspektywy państwa do którego osoba przybywa – imigranta jest bardzo nieostra i pojemna. Sprawia to, że często opinia publiczna nie jest do końca świadoma różnic między poszczególnymi typami migrantów. Niezwykle często w mediach – nierzadko na użytek ideowy czy polityczny – migranci są myleni z przedstawicielami mniejszości religijnych i etnicznych albo osobami ubiegającymi się o azyl, czy też szczególnie w polskim dyskursie publicznym uchodźcami. Właśnie uchodźcy – termin bardzo precyzyjny z punktu widzenia prawa międzynarodowego – używany jest często zamiennie albo zamiast określenia imigranci.

Doprecyzujmy zatem kim jest uchodźca oraz – co w sumie znacznie ważniejsze w kontekście migrantów, którzy dopiero do Europy przybywają – osoba ubiegająca się o azyl. Uchodźca to – bazując na Konwencji dotyczącej statusu uchodźców z 1951 roku – osoba, która na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem z powodu swojej rasy, religii, narodowości, przynależności do określonej grupy społecznej lub z powodu przekonań politycznych przebywa poza granicami państwa, którego jest obywatelem, i nie może lub z powodu tej obawy nie chce skorzystać z ochrony w tym kraju. Osoba ubiegająca się o azyl czy też osoba ubiegająca się o nadanie statusu uchodźcy to z kolei osoba ubiegająca się o ochronę międzynarodową. W krajach o zindywidualizowanych procedurach osoba ubiegająca się o azyl to osoba, której wniosek nie został jeszcze ostatecznie rozpatrzony przez kraj, w którym go złożyła. Nie każda osoba ubiegająca się o azyl zostanie ostatecznie uznana za uchodźcę, ale każdy uznany uchodźca jest początkowo osobą ubiegającą się o azyl.
Przyczyn migracji jest wiele. To truizm. Przyjrzyjmy się kilku wybranym. Począwszy od tych, które często łączą się z tematem uchodźctwa właśnie.
1. Konflikty etniczne i prześladowania na tle etnicznym i religijnym.
Konflikty wewnętrzne są powtarzającymi się wydarzeniami w najnowszej historii ludzkości. W ciągu niecałych stu lat, bo od 1945 roku, wybuchło na świecie – według Uppsala Conflict Data – ponad 200 konfliktów domowych/wewnątrzpaństwowych. Większość z nich to konflikty etniczne.
Przykładem obszaru, gdzie konflikty etniczne idą w parze z prześladowaniami religijnymi jest Afganistan. Afgańczycy w czasie podejmowania swoich wyborów politycznych nie tylko identyfikują się przede wszystkim według kryteriów etnicznych popierając władze, których liderzy z określonych grup się wywodzą, ale podejmują decyzje również – a może niestety przede wszystkim – przeciwko innym grupom etnicznym. W Afganistanie toczy się wiele konfliktów etnicznych, ale najbardziej intensywny to konflikt między Pasztunami – największą grupą etniczną – a nie-Pasztunami (m.in. Tadżykami, Uzbekami i Hazarami). W tym przypadku warto podkreślić, że Talibowie to w główniej mierze Pasztunowie i mocno z nacjonalizmem pasztuńskim ideologia państwowa Talibów się wiąże. Pasztunowie w szeregach Talibów (choć podkreślić trzeba, że nie brakuje ich też wśród przeciwników tej fundamentalistycznej grupy) mają za sobą dziedzictwo kulturowej i ekonomicznej „kolonizacji” obszaru całego kraju oraz zdominowania władzy krajowej i utożsamienia jej z pasztuńskim etosem i pasztuńskimi interesami. Powrót talibów do Kabulu po wycofaniu się wojsk amerykańskich w sierpniu 2021 roku to powrót do swoistego pasztunocentryzmu. Większość przywódców talibów to Pasztunowie z oddalonych prowincji. W oparciu o obecne dane wydaje się, że tylko trzech z 24 członków tymczasowego rządu talibów nie jest Pasztunami – są Tadżykami. Propasztuńskość Talibów przekłada się również na bycie w kontrze do innych grup. Szczególnie tych, które różni nie tylko etnos, ale i forma wyznawanego islamu. Od dekad szyici są prześladowani w zdominowanym przez sunnitów Afganistanie. Szczególną ofiarą przemocy są Hazarowie stanowiący około 15 proc. populacji kraju. Przedstawiciele tej grupy etnicznej tradycyjnie mieszkali na nierównym, górzystym terenie w centrum Afganistanu, na obszarze, na którym historycznie szukali schronienia przed plemionami Pasztunów. Przez wieki Hazarowie byli jednymi z najbiedniejszych i najbardziej zmarginalizowanych ludzi w Afganistanie chociaż ich rola jako pośredników w kontaktach handlowych między Pasztunami a Tadżykami na północy była ogromna. Od dekad jednak dochodzi do prześladowań Hazarów i szyitów w Afganistanie i pobliskim Pakistanie, a masakry i zamachy terrorystyczne, których ofiarami byli Hazarowie doczekały się nawet niechlubnej i niestety wciąż poszerzającej się listy nawet na Wikipedii.

Przypadkiem prześladowań na tle religijnym i etnicznym noszącym cechy ludobójstwa jest – mniej przekładająca się na migrację do Europy, ale patrząc z perspektywy geopolitycznej nie mniej ważna – kwestia birmańskich Rohingja. Mjanma to zróżnicowany kraj, w którym państwo rozpoznaje oficjalnie ponad sto grup etnicznych. Większość stanowią Bamar, czyli w uproszczeniu etniczni Birmańczycy. Przez wieki cieszyli się uprzywilejowaną pozycją w społeczeństwie. Z nich wywodzi się większość polityków i wojskowych, również – a może przede wszystkim – obecnie sprawującej władzę junty. Większość mniejszości etnicznych spotyka się jednak z systemową dyskryminacją, kryzysem ekonomicznym z niej wynikającym, brakiem reprezentacji politycznej i społecznej czy wreszcie po prostu przemocą. Krótki epizod niewojskowych rządów dał wiele nadziei mieszkańcom Mjanmy. Chociaż birmańscy działacze opozycyjni brylowali na światowych salonach sytuacja nie ulegała znaczącej poprawie. Znaczna część kraju – i władz – nadal była w rękach wojska. Wojska, które pośród celów miało usunięcie z powierzchni ziemi birmańskich muzułmanów, w tym najbardziej rozpoznawalnej grupy etnicznej wyznającej islam, czyli Rohingja. W 2021 roku doszło do zamachu stanu i powrotu junty do pełni politycznej władzy. Przewrót ten wygenerował ruch około miliona osób poza granice kraju, a także setek tysięcy zmusił do migracji wewnętrznej. W wyniku prześladowań – jeszcze przed wspomnianym przewrotem – życie straciło prawie 30 tys. Rohingja. Dane aktualne nie są dostępne. Większość muzułmanów z Mjanmy szukała schronienia w Bangladeszu. Nie trzeba posiadać rozległej wiedzy na temat regionu, by domyśleć się, że Bangladesz sam mając ogromne problemy z trudem radzi sobie z kwestią uchodźców z Mjanmy.

Spośród ponad 200 konfliktów wskazywanych przez Uppsala Conflict Data mniej więcej jedna trzecia miała lub ma miejsce w Afryce. Poza znanymi historiami krwawych konfliktów i aktów ludobójstwa takich jak konflikt Tutsi-Hutu w Rwandzie czy Hausa-Fulani w Nigerii warto pamiętać o setkach lub tysiącach mikro-konfliktów, które często mają charakter quasi-etniczny ale w przypadku których czynnikami wyzwalającymi są inne czynniki, np. ekonomiczne czy klimatyczne. Ponurą codziennością stają się bowiem napięcia etniczne, w których zarzewiem konfliktu jest dostęp do pitnej wody.
2. Kryzysy ekonomiczne i brak perspektyw życiowych
W uchodźcach widzimy – a może chcemy widzieć – przede wszystkim ofiary wojen lub prześladowań. Takie przyczyny migracji łatwiej nam na ogół zaakceptować, nieco trudniej przychodzi zrozumienie, że ludzie mogą po prostu szukać lepszego życia. Z większą empatią powitamy na naszych granicach niewykwalifikowaną matkę trójki dzieci niż lekarza, który w swojej ojczyźnie pracował w prywatnym szpitalu. Nie naszym zadaniem jest ustalanie przyczyn takiego rozumowania, spróbujemy natomiast wytłumaczyć, dlaczego ludzie decydują się porzucić swoje domy i wyruszyć do obcego kraju, w nieznaną przyszłość.

Niezbitym faktem jest, że migranci to głównie obywatele państw Bliskiego Wschodu i Azji Południowo-Wschodniej. W kontekście Bliskiego Wschodu jako przyczynę migracji podaje się często nieudaną Arabską Wiosnę, liczne badania pokazują jednak, że rewolucje 2011 roku nie przyspieszyły migracji do Europy, poza krótkotrwałym ruchem z Tunezji, ale po prostu kontynuowały poprzednie trendy. Tunezja nie dość, że najłagodniej przeszła rewolucję, to jeszcze odniosła największe sukcesy na drodze przemian. Obalono reżim polityczny i ustanowiono demokrację, w efekcie czego nastąpiło wiele pozytywnych zmian społeczno-politycznych m.in. w zakresie walki z przemocą wobec kobiet i dyskryminacją rasową. Równie wiele pozostało jednak bez zmian – choćby korupcja, nepotyzm, brutalność i wszechwładza policji, mało wydolna gospodarka, bezrobocie sięgające nawet 30 proc. w niektórych rejonach kraju, oraz fundamentalizm religijny. Wszystkie te problemy wciąż mają się dobrze, niektóre nawet lepiej niż przed Jaśminową Rewolucją. I właśnie teraz wydają owoce w postaci jednego z najniebezpieczniejszych kryzysów gospodarczych od czasu uzyskania przez Tunezję niepodległości.
Dewaluacja tunezyjskiej waluty doprowadziła do wzrostu cen i bezprecedensowej stopy inflacji szacowanej dziś na 6,2 proc. Po dwóch latach pandemii koronawirusa 600 tys. mieszkańców kraju spadło poniżej granicy ubóstwa, a stopa bezrobocia wiosną 2021 roku wynosiła 17,8 proc. Produkcja i eksport osiągnęły najniższy poziom w historii. Pod koniec 2021 roku Tunezja obniżyła prognozy wzrostu PKB do 2,6 proc., w porównaniu z poprzednią prognozą wynoszącą 4 proc. Deficyt budżetowy osiągnął rekordowe 11,4 proc. i według analityków będzie się powiększał. Zadłużenie zagraniczne Tunezji przekroczyło 40 mld dolarów, i stanowi ponad 85 proc. PKB.

Niewątpliwie jednak, Arabska Wiosna przyczyniła się do destabilizacji w niektórych regionach, głównie Libii i Syrii. Na skutek trwającej ponad dekadę wojny domowej gospodarka Syrii znajduje się w opłakanym stanie. 80 proc. społeczeństwa, czyli dziewięciu na dziesięciu Syryjczyków, żyje w ubóstwie. Około 13,4 mln Syryjczyków, czyli ponad 70 proc. ludności, ma problemy z zaspokojeniem codziennych potrzeb, a ceny podstawowych artykułów żywnościowych są 29 razy wyższe niż w marcu 2011 roku. Odsetek osób zagrożonych głodem wzrósł do 60 proc. – to najwyższa liczba w historii konfliktu syryjskiego. Pół miliona dzieci jest chronicznie niedożywionych. Na niektórych obszarach północno-zachodniej Syrii ostre niedożywienie zbliża się do progu awaryjnego 15 proc. wśród dzieci przesiedlonych i żyjących w trudno dostępnych obszarach i obozach. Część regionów, zwłaszcza tych kontrolowanych przez rząd, cierpi z powodu permanentnego niedoboru podstawowych artykułów spożywczych, w tym chleba.
W Iraku jeszcze w 2022 roku istniała bardzo realna groźba wybuchu wojny domowej. Kryzys polityczny został (przynajmniej chwilowo) zażegnany, kryzys gospodarczy trwa jednak w najlepsze. Po latach konfliktów zbrojnego gospodarka Iraku leży w gruzach – o tym, jak bardzo jest źle świadczy choćby liczba irackich imigrantów na polsko-białoruskiej granicy. Administrację państwową przeżera korupcja, przesiedleni na skutek działań tzw. Państwa Islamskiego ludzie wracają do nieistniejących lub zagrabionych domów. Idźmy jednak dalej. Liban – kraj niegdyś określany mianem Szwajcarii Bliskiego Wschodu, dziś stojący na granicy bankructwa. Organizacja Narodów Zjednoczonych szacuje, że obecnie prawie 80 proc. ludności Libanu żyje poniżej granicy ubóstwa, a ponad połowa, czyli więcej niż 3 mln osób, potrzebuje pomocy humanitarnej. Bank Światowy ostrzega, że klęska ekonomiczna jest jedną z trzech najpoważniejszych, jakie świat widział od połowy XIX wieku. Funt libański stracił 90 proc. wartości od października 2019 roku, a inflacja wzrosła do przerażających 890 proc. Codziennością Libańczyków stały się przerwy w dostawach prądu (które według Human Rights Watch, trwają niekiedy nawet do 23 godzin dziennie na dobę), wielodniowe kolejki na stacjach benzynowych, problemy z zakupem tak podstawowych produktów jak chleb, woda i opieka zdrowotna. Chleb jest dotowany przez państwo, coraz częściej brakuje go jednak w piekarniach i sklepach – piekarze twierdzą, że to wina rządu, który nie zapewnia dostaw wystarczającej ilości subsydiowanej mąki, władze jednak zaprzeczają. W poszukiwaniu lepszego życia ludzie masowo uciekają z kraju – w 2021 roku liczba osób, które opuściły kraj, wzrosła ponad trzykrotnie w porównaniu z rokiem poprzednim, do prawie 80 tys. Liban opuszczają wysoko wykwalifikowani specjaliści, w tym lekarze, pielęgniarki, naukowcy, przedsiębiorcy oraz nauczyciele zmuszeni do kupowania kredy za własne pieniądze.

A co z Azją? W ubiegłym roku uwagę całego świata przyciągnęła Sri Lanka, która stanęła na granicy bankructwa. Od końca wojny domowej w 2009 roku Sri Lanka zdecydowała się bardziej skoncentrować na dostarczaniu towarów na rynek krajowy, zamiast próbować rozwijać swoją obecność na rynkach zagranicznych. Dochody z eksportu pozostały więc niskie, a import rósł. Import obecnie jest o 3 miliardy dolarów większy niż eksport. W konsekwencji rezerwy walutowe stopniały. Krytycy zwracają jednak uwagę również na to, że rząd zaciągnął również ogromne długi w Chinach, aby sfinansować niepotrzebne, zdaniem opozycji i części obywateli, projekty infrastrukturalne. Sri Lanka wpadła w finansową, infrastrukturalną zależność od Chin. Kryzys przełożył się w bardzo realny sposób na życie mieszkańców wyspy. W wyniku szalejącej inflacji, braku walut oraz związanych z tym utrudnieniami w imporcie i eksporcie Sri Lanka odczuła niedobory paliwa, leków, produktów higienicznych i niektórych produktów spożywczych. Kolejki na stacjach benzynowych ciągnęły się kilometrami, a paliwo sprzedawane było na czarnym rynku w niesamowicie wysokich cenach. Lokalne władze rozdawały nawet na ulicach jedzenie dla (rosnącej grupy) potrzebujących. A to zapewne dopiero początek tego, jak bardzo niezdolność spłaty długów będzie odczuwana.
W tym miejscu warto zaznaczyć, kto decyduje się na imigrację. W komentarzach internautów niechętnych uchodźcom nader często pojawia się zarzut, że przyjeżdżają głównie młodzi mężczyźni – swego czasu zwracał na to uwagę na Twitterze rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. Cóż, przyczyna jest prosta: większość migrantów pochodzi z krajów o wciąż żywej patriarchalnej tradycji, w której wyjście kobiety samej z domu po zakupy bywa złamaniem obyczajów, a co dopiero mówić o jej wyjeździe do obcego kraju. Emigrują więc młodzi mężczyźni, silni, nie bojący się trudów podróży oraz pracy fizycznej w miejscu docelowym – bywa, że jest to chłopak wybrany przez całą społeczność danej wsi. Z czasem ściąga on do nowego miejsca zamieszkania rodzinę.
3. Zmiany klimatu i utrata środków do życia
Zmiany klimatyczne prowadzą do ekstremalnych zjawisk pogodowych, w tym powodzi, fal upałów, susz i pożarów, a także podnoszenia się mórz i nasilającego się niedoboru wody. W ich efekcie niektóre tereny – stale lub przejściowo – stają się niezdatne do życia. W ubiegłym roku wyjątkowo silny monsun sprawił, że znaczna część kilku prowincji w Pakistanie na wiele tygodni znalazła się pod wodą, w niektórych regionach Indii na skutek podwyższania się temperatur zbiory stają się z roku na rok coraz mniejsze. Tracąc źródła utrzymania ludzie decydują się opuścić swoje domy – tylko w 2021 roku ekstremalne zjawiska pogodowe doprowadziły do przesiedlenia 23,7 mln osób. Co gorsza, zdaniem ekspertów ta forma migracji będzie się nasilać, ludzkość nie radzi sobie bowiem z redukcją emisji gazów cieplarnianych i powstrzymaniem globalnego wzrostu średniej temperatury, a to prowadzić będzie do większej liczby katastrof klimatycznych. Niektórzy badacze przewidują, że w szczególności migracja spowodowana suszą może potroić się w tym stuleciu.

Do regionów najbardziej narażonych na skutki zmian klimatycznych należą Ameryka Łacińska, Azja Południowa i Afryka Subsaharyjska – te trzy regiony zamieszkuje ponad połowa ludności krajów rozwijających się. Smutny przykład stanowią Sundarbany, położone częściowo w Bangladeszu i indyjskim stanie Bengal Zachodni. Jest to skupisko ponad stu wysp słynących z unikalnych lasów namorzynowych, z których połowa jest zamieszkana przez ludzi. Podnoszący się poziom mórz i rosnące zasolenie sprawiły, że pola przestały nadawać się do uprawy, a połowy ryb znacznie się zmniejszyły. Ludzie stracili podstawowe źródła utrzymania, a więc rybołóstwo i rolnictwo, w efekcie czego ponad 25 proc. głównych żywicieli rodziny wyjechało czasowo w poszukiwaniu pracy.

Trudno o podsumowanie, które nie będzie truizmem z jednej strony, czy przeglądem statystyk z drugiej, choć w stronę tego pierwszego chyba większy sens jest się zwrócić. Problem polityki migracyjnej, regulacji prawnych dotyczących wjazdu, przebywania, relokacji migrantów to kwestie złożone. Tak samo jak kwestia asymilacji i komunikacji międzykulturowej. Współczesność i niedawna historia dostarcza ogromnej ilości przykładów zarówno niesamowitej społecznej synergii wynikającej z wielokulturowości jak i przerażających wręcz porażek niektórych rozwiązań w zakresie polityki migracyjnej. Zanim zaczniemy ferować wyroki i optować za ekstremalnymi rozwiązaniami warto po prostu zdobyć się na refleksję na temat złożoności zjawiska migracji, wielości jego przyczyn i… powszechności. Migracja międzynarodowa jest dużym i rosnącym zjawiskiem (281 milionów migrantów międzynarodowych w 2020 roku), ale mimo to migranci międzynarodowi nadal stanowią zaledwie 3,6 procent światowej populacji. I dużo i mało. Wystarczająco dużo, by zaakceptować powszechność i oczywistość zjawiska. Jednocześnie na tyle mało by przynajmniej część obaw zminimalizować i oddać pod osąd zdrowego rozsądku.
Ludzie zawsze się przemieszczali. Przodkowie nas wszystkich wyszli z Afryki i migrowali dalej. Historia ludzkości to historia migracji. Współcześni ludzie przemieszczają się między granicami obecnie powszechnie uznawanych państw, ale masowo na całym świecie przenoszą się też przede wszystkim ze wsi do miast. Współczesność ludzkości to realia migracji. I nie ma powodów, by nie być przekonanym, że przyszłość ludzkości również naznaczona będzie migracjami.
Blanka Katarzyna Dżugaj, Krzysztof Gutowski
