Samotność w wielkim mieście: recenzja powieści “Fiołki” Shin Kyung-sook

Kobiety niczym kwiaty – podziwiane za piękno i delikatność, oraz z tych samych powodów deptane. “Fiołki” to przejmująca opowieść o odrzuceniu, samotności i kobiecym niespełnieniu.

Korea Południowa, lata 70. XX wieku. San ma zaledwie kilka lat, gdy po raz pierwszy doświadcza odrzucenia. W miarę jak dorasta, doświadczenie to staje się immanentną częścią jej życia. Odrzuca ją ojciec, pierwsza miłość, matka, kolejna miłość poznana już w dorosłym życiu. Wymarzonej pracy też nie może zdobyć – pragnie poświęcić się literaturze, pracować w wydawnictwie, może kiedyś samej zostać pisarką. Brak doświadczenia sprawia jednak, że jej kandydatura jest stale odrzucana. Zdesperowana, pozbawiona środków do życia San zatrudnia się więc w kwiaciarni, gdzie nieoczekiwanie znajduje (przynajmniej chwilowy) spokój.

266 stron emocji. Głębokich, buzujących, wdzierających się pod skórę i nie dających się zapomnieć. Nieco paradoksalnie zresztą, Shin Kyung-sook pisze bowiem raczej powściągliwie – buduje klarowne zdania pozbawione stylistycznych ozdobników, którymi mniej od niej zdolni pisarze próbują wzbudzić w czytelniku emocje. Koreanka takich zabiegów nie potrzebuje – ma inny, znacznie bardziej wyrafinowany sposób, by poruszyć odbiorcę i sprawić, że nie będzie mógł przestać myśleć o przeczytanej właśnie historii. Jaki to sposób? Sama historia właśnie. Shin Kyung-sook snuje opowieść tak przejmującą, dotykającą najgłębiej ukrytych lęków i pragnień, że trudno przejść obok niej obojętnie.

Shin Kyung-sook pisze o San i Sue – opowiada o ich jednostkowych doświadczeniach, de facto jednak bohaterkami jej powieści są kobiety koreańskie w ogóle. Kobiety, które na skutek patriarchalnej tradycji, wciąż obecnej i żywej we współczesnej Korei Południowej, cierpią z powodu życiowego niespełnienia, nader często doświadczają odrzucenia i przemocy ze względu na płeć. Koreańskie kobiety znalazły się w swego rodzaju klinczu. Mają zdobyć doskonałe wykształcenie, najlepiej na jednym z trzech najbardziej prestiżowych uniwersytetów seulskich, ich najważniejszym celem życiowym jest jednak małżeństwo i macierzyństwo. Teoretycznie mogą pracować po ślubie, nawet po urodzenia dziecka, praktycznie nie wygląda to jednak tak różowo. Większość Koreanek rezygnuje z pracy, gdy zostają matkami – ze względów finansowych czy też na skutek niemożności pogodzenia obowiązków zawodowych i domowych. Z jednej strony wychowują przyszłe pokolenia, a zgodnie z konfucjanizmem macierzyństwo to jedyna możliwość zapewnienia sobie pozycji w społeczeństwie i ogólnego szacunku, z drugiej traktowane są pogardliwie. Podczas zeszłorocznej kampanii prezydenckiej, która mocno podzieliła społeczeństwo koreańskie, dużo mówiło się o kobietach-matkach jako darmozjadach, które stanowią obciążenie dla społeczeństwa. Akcja powieści toczy się w latach 80. XX wieku, w kwestii praw i pozycji społecznej kobiet wiele się jednak od tego czasu w Korei Południowej nie zmieniło. Tak jak San kobiety wciąż – a może i bardziej – cierpią z powodu niespełnienia. Być może właśnie z tego wynika wszechobecny smutek w powieści Fiołki – to dominująca emocja, smutne są bowiem nie tylko kobiece bohaterki, nawet Sue, choć dobrze to ukrywa, ale i pies na łańcuchu, ciężarna kotka…

Korea Południowa zajmuje niskie miejsce w światowych indeksach równości płci, a przypadki przemocy wobec kobiet, w tym przemocy domowej, molestowania seksualnego w miejscu pracy, gwałtów i morderstw, stały się niepokojąco częste. Z raportu Human Rights Watch wynika, że w 2017 roku prawie 80 procent respondentów płci męskiej przyznało się do aktów przemocy wobec swoich partnerek. Według Prokuratury Najwyższej Korei Południowej 90 procent ofiar przestępstw z użyciem przemocy w 2019 roku stanowiły kobiety, co stanowi znaczny wzrost w porównaniu z 71 procentami w 2000 roku. Przemoc…violence – nie bez powodu powieść nosi tytuł Fiołki. Angielskie słowo określające te kwiaty – violets – ma w sobie znaczną część słowa “przemoc” (violence). I znów paradoks – fiołki pojawiają się bowiem w powieści jako kwiaty uznane przez seulskich nauczycieli za najpiękniejsze… Ale też niewyróżniające się, delikatne i kruche – dokładnie takie, jak bohaterki powieści Fiołki. Zwłaszcza San przywodzi na myśl fiołka: żyje na uboczu społeczeństwa, nie rzuca się w oczy, choć desperacko pragnie dopasować się do innych, poczuć przynależność.

Przyjaźń San i Sue, ich wsparcie udzielane sąsiadce uwięzionej w małżeństwie z przemocowym mężczyzną, pokazuje jednak, że w tunelu koreańskiej mizoginii Shin Kyung-sook widzi światełko: siostrzeństwo. To właśnie pomoc udzielana kobietom przez kobiety – czy to materialna, czy emocjonalna, głębokie zrozumienie ich trosk i obaw, ręka wyciągnięta do drugiej kobiety, sprawiają, że wcześniej czy później patriarchalne tradycje będą musiały się znaleźć na śmietniku historii.

Ale San i Sue to nie jedyne bohaterki powieści… Kwiaciarnia w Seulu, farma na przedmieściach, flora miejska – natura jest pełnoprawną protagonistką Fiołków. Shin Kyung-sook niezwykle drobiazgowo opisuje żółknące liście miłorzębu na ulicach koreańskiej stolicy, pola minari w rodzinnej miejscowości San, rośliny w kwiaciarni, w których otoczeniu dziewczyna odnalazła spokój i zawodowe spełnienie. Natura jest więc dla San źródłem pocieszenia i siły, potrafi być jednak wroga, jak wspomnienia z przeszłości: w rodzinnej miejscowości drzewa uderzają San gałązkami po twarzy, pnącza czepiają się jej nóg, ryż gotowy jest na nią naskoczyć, trzciny uderzają w twarz, jakby świat flory stał się personifikacją cierpienia dziewczyny.

Fiołki nie są powieścią nieodkładalną – wręcz przeciwnie: trzeba co pewien czas oderwać się od lektury, by dać odpocząć głowie i sercu. Nie jest to jednak zjawisko negatywne, świadczy bowiem o sile prozy koreańskiej pisarki. To powieść bolesna, niezwykle sugestywna mimo nieco zdystansowanego sposobu prowadzenia narracji, mocno oddziałująca na czytelnika. A także – mimo wyraźnego kontekstu kulturowego – doskonale zrozumiała dla kobiet na całym świecie. W kwiaciarni rozkwitać mogą bowiem kwiaty, ale nie San i Sue – jaka kobieta nie przyjmie tego przekazu za swoje własne doświadczenie?

Blanka Katarzyna Dżugaj

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Kwiaty Orientu.

Dodaj komentarz