Gdy cała południowa Azja jest Indiami… Kontrowersje wokół nowego budynku indyjskiego parlamentu i idei „Niepodzielonych Indii”

Kosztujący fortunę nowy gmach indyjskiego parlamentu wzbudzał dotychczas emocje wyłącznie na arenie polityki krajowej. Po uroczystym otwarciu wywołał konflikt dyplomatyczny.

Przy szalejącym gospodarczym kryzysie, olbrzymich problemach ekonomicznych, społecznych i politycznych niepokojach w Indiach, otwarto kilka tygodni temu z wielką pompą efekt wielu lat prac i ogromnych finansowych nakładów – nowy budynek indyjskiego parlamentu. W monumentalnym wystroju tej siedziby indyjskiej demokracji znalazł się mural przedstawiający wiele starożytnych miejsc związanych historycznymi i mitycznymi władcami, żywotem Buddy i imperiami starożytnej Azji Południowej. No właśnie… Azji Południowej. Rzecz w tym, że mapa i przedstawione na niej miejsca obejmują nie tylko Republikę Indii, ale całą w zasadzie Azję Południową.

Nowy budynek parlamentu indyjskiego

Rzecznik indyjskiego MSZ Arindam Bagchi wyjaśnił, że mapa przedstawia imperium cesarza Aśoki – starożytnego władcy znanego z religijnej tolerancji, odważnej wizji cywilizacyjnej i wielkich reform. Dla wielu jednak w Indiach – i jak się za chwile okaże nie tylko tam – mapa ta przedstawia zupełnie coś innego. Jeden z ministrów rządu centralnego Prahlada Joshi w tweedzie skomentował mural jako związany z „Akhand Bharat”, co wywołało burzliwe reakcje w Indiach i poza ich granicami.

Mural w nowym parlamencie indyjskim
Fot. Twitter @catale7a

„Akhand Bharat”, czyli „Niepodzielone Indie” to idea popularna wśród hinduskich nacjonalistów. Zakłada ona, że bliskie kraje: Afganistan, Bangladesz, Bhutan, Indie, Malediwy, Mjanma, Nepal, Pakistan i Sri Lanka są de facto częścią historycznych Indii, obszarami należącymi do wielkiej cywilizacji indyjskiej (a właściwie hinduskiej) i powinny stać się częścią tego bytu państwowego. W ramach tej wizji preparuje się historię, naciąga fakty historyczne, rzutuje współczesne realia i rozumienie „narodu” na czasy niezwykle odległe tworząc mit „Wielkich Indii”. Świat jest opisywany z perspektywy indyjskiej, a hinduskiej perspektywie nie umykają wtedy nawet nazwy geograficzne. Na mapach „Niepodzielonych Indii” znaleźć można takie rewizjonistyczne określenia jak „Morze Gangesowe” (Zatoka Bengalska) czy Ocean Hinduski (Ocean Indyjski).

Kraje sąsiadujące z Indiami – Nepal, Bangladesz i Pakistan zgłosiły sprzeciw wobec muralu Akhand Bharat w nowym budynku parlamentu. Kilku nepalskich przywódców politycznych, w tym były premier KP Sharma Oli, powiedziało, że jest to niesprawiedliwość w stosunku do jego kraju. Inny były premier – Baburam Bhattarai – oświadczył, że mural może być zarzewiem konfliktu i „może podsycać niepotrzebny i szkodliwy spór dyplomatyczny”. Podobnie zareagowały władze Bangladeszu. Poza wieloma indywidualnymi głosami polityków, intelektualistów i ważnych postaci życia publicznego rząd w Dhace oficjalnie zwrócił się do New Delhi o wyjaśnienie, co według oficjalnej wykładni przedstawiać ma mural w nowym budynku parlamentu.

Narendra modi podczas ceremonii otwarcia nowego budynku parlamentu
Fot. Twitter @narendramodi

Nie mogło oczywiście obejść się bez reakcji ze strony Pakistanu. Rzeczniczka pakistańskiego MSZ Mumtaz Zahra Baloch oświadczyła, że Islamabad „jest zbulwersowany wypowiedziami niektórych polityków BJP, w tym ministra Joshi, łączących mural z koncepcją „Akhand Bharat”. Dodała też, że ​idea „Niepodzielonych Indii” pokazuje ekspansjonistyczny styl myślenia mieszkańców Indii, którzy chcą stłumić nie tylko sąsiednie kraje, ale także kulturę mniejszości religijnych”. Wraz z nią wielu pakistańskich polityków wezwało Indie do unikania ekspansjonistycznej narracji i stojącej za tym ideologii oraz skupienia się na pokojowym i partnerskim rozwiązywaniu sporów w regionie.

Co oznacza w praktyce kontrowersja dotycząca mapy w nowym parlamencie dla Indii? Przede wszystkim, co jest już chyba jasne, w kontekście wzmiankowanych reakcji, oziębienie stosunków z sąsiadami. Kwestie ideowe to nie gospodarka a dyplomacja wiele jest w stanie wybaczyć, gdy są szanse na obustronnie korzystną współpracę, ale i o taką współpracę coraz trudniej, przy czym eksponowane w Indiach nacjonalistyczne idee z pewnością zniechęcają obywateli krajów sąsiednich do przychylnego patrzenia na indyjskich braci. Jednocześnie nieprzychylni BJP komentatorzy w Indiach zwracają uwagę, że eksponowanie idei „Akhand Bharat” i „roszczenia” sobie prawa do obszarów innych krajów Azji jest odwrotnie proporcjonalne do sukcesów hinduskich nacjonalistów w budowaniu „jednego narodu” w obrębie indyjskich granic. Konflikt w Kaszmirze, gdzie na porządku dziennym jest łamanie praw człowieka przez indyjskie siły zbrojne, odcinające się od północnoindyjskiego nacjonalizmu stany południowych Indii, konflikty etniczne w północno-wschodniej części kraju. Wszystko to jest dowodem na to, że BJP nie potrafi patronować procesowi realnego „zjednoczenia” Indusów mieszkających w obrębie Republiki Indii.

Narendra modi podczas ceremonii otwarcia nowego budynku parlamentu
Fot. Twitter @narendramodi

Indie – będąc ogromnym krajem o niezwykłym potencjale – nie są w stanie przeciwstawić się realnie Chinom i stanowić (choć jako jedyne by mogły) dla nich przeciwwagi w Azji. Zamiast tworzyć południowoazjatycki sojusz pogłębiają konflikt z Pakistanem, ochładzają relacje z Nepalem i tracą budowane latami zaufanie w Bangladeszu. Niezależnie od tego, jaka idea przyświecała mapie zaprezentowanej w nowym budynku parlamentu skutki tego posunięcia – nawet jeśli nie opłakane – to z pewnością okazują się dla indyjskiej pozycji w regionie bardzo niekomfortowymi.

Krzysztof Gutowski

Dodaj komentarz