Zamknięte szkoły i uczelnie. Przejście na pracę zdalną. Szczególnie późną jesienią… Czy to nas dziwi? Ostatnio nie. W Indiach? Oczywiście! Przecież wiemy, co się w tym kraju dzieje w ostatnim czasie. COVID zatrzymuje wszystkich w domach. Ale czy na pewno i zawsze jest to COVID?
W Delhi zdecydowano się na zamknięcie placówek edukacyjnych, ale powodem tym razem nie jest kolejna fala pandemii, lecz zjawisko, które falowo powraca do stolicy Indii co roku – smog!
Zanieczyszczenie powietrza na terenie Delhi miejscami ponad dziesięciokrotnie przewyższa to, co jest akceptowane przez WHO. Mieszkańcy miasta mówią, że w Delhi nie da się oddychać i nie ma w tym nic metaforycznego. W Delhi każdy wdech jest cierpieniem.

Stan ten trwa od obchodów święta Diwali, o którym pisaliśmy. To co roku punkt zapalny (sic!) dla wzrostu poziomu smogu. Fajerwerki, petardy i ogromna ilość wszelkiego rodzaju oliwnych lamp wpływają w niewyobrażalny sposób na poziom zanieczyszczenia w północnych Indiach przez kilka tygodni po obchodach tego święta. Do tego dochodzi geograficzne położenie Delhi i klimat, w którym brak wiatru, mgły i ciężkie powietrze jest w okresie zimowym czymś charakterystycznym. Kolejna przyczyna to oczywiście zanieczyszczenia samochodowe i przemysłowe w rejonie indyjskiej stolicy. Korki w Delhi byłyby legendarne, gdyby nie to, że są codziennością, do której wszyscy przywykli… Działalność wielu zakładów przemysłowych została decyzją władz obecnie ograniczona lub wstrzymana. Wstrzymano też prace budowlane – z wyjątkiem tych, które dotyczą projektów wojskowych.


Władze Delhi największą odpowiedzialnością obarczają rolników z sąsiadujących z Delhi stanów… Jest w tym sporo prawdy, ponieważ wypalanie traw i spalanie pozostałości zbóż – choć nielegalne – odbywa się w północnoindyjskich otaczających stolicę stanach na masową skalę. Należy podkreślić jednak, że udział tego procederu w obrębie przyczyn delhijskiego smogu szacowany jest jedynie na 20-30 proc. Dodatkowym dowodem na to jest fakt, że rok temu o tej porze – w wyniku lockdownów i restrykcji dotyczących przemieszczania się i działania zakładów pracy – powietrze w Delhi było nieporównywalnie czystsze, wręcz niezwykle czyste jak na to miasto.

Indyjski Sąd Najwyższy co roku bije na alarm i oczekuje od rządzących w stanach północnych Indii wyjaśnień i raportów o tym, jakie działania podejmują by walczyć ze smogiem. W tym roku jednak zasugerował on zarządcom Delhi wprowadzenie stanu wyjątkowego, powołując się na potrzebę ochrony zdrowia mieszkańców stolicy. Stanowczo odrzucił też argumentację władz zrzucającą odpowiedzialność na działalność rolniczą.

Delhijczycy od dekad żartują na temat stanu powietrza w swoim mieście i przekonani są, że się do smogu „ewolucyjnie” zaadaptowali. Jest to jednak śmiech przez łzy. Łzy spowodowane nie tylko smutkiem, ale też pyłem unoszącym się w miejskim powietrzu. Znamy powiedzenie „dostosuj się lub giń”. A co jeśli granicę dostosowania już Delhijczycy dawno osiągnęli i dalej czeka ich już tylko… powolna śmierć z powodu smogu? Jak widać COVID to nie jedyne zjawisko, które falami nawiedza Indie. Kolejne pytanie to o to, ile razy jeszcze mieszkańcom północnych Indii uda się wynurzyć po kolejnych falach pandemii i zabójczego smogu?
Krzysztof Gutowski